33. Nie będę na ciebie czekać, bo za bardzo kocham cię teraz
Coś się w nas zmieniło.
Nie potrafię określić co, ale jest inaczej. Nigdy nie powiedziałam, że małżeństwo zmienia, ale cofam to. Małżeństwo wszystko zmienia i nie da się od tego uciec.
Spokój, który ma zapewniać obrączka, znika wraz z nią. Dzikość, która dopada dwie osoby, które nagle mają więcej do stworzenia niż do dbania, jest czymś, czego również nie zaznałam. Wszystko robimy na odwrót.
Dlatego praktycznie dzisiaj wyrzuciłam go z mieszkania, żeby móc w końcu popracować. On niezbyt zajmuje się szukaniem nowego miejsca pracy, a raczej powiedziałabym, że nadrabia zaległości gdy był zbyt pilnym uczniem i codziennie mnie gdzieś wyciąga. Wracamy nad ranem do domu albo muszę biec prosto na zajęcia, bo wybieramy się na maraton horrorów. Nigdy nie obściskiwałam się w tylu dziwnych miejscach, ale potrzebuję wytchnienia. Wysłałam go ze zwierzakami do brata, bo na razie nie jesteśmy gotowi na spotkanie z naszymi przyjaciółmi, którzy nieustannie próbują się do nas dodzwonić czy wpaść na nas gdy jesteśmy w domu. Na razie jeszcze w ogóle nie poukładaliśmy sobie w głowie, a teraz nie mam czasu o tym myśleć, ponieważ mam poważne zaległości. Układam się wygodnie na łóżku i czuję coś pod poduszką.. cholera, on też uczy się o dziwnych godzinach. Wyjmuję z pod poduszki książkę o chorobach trudnych do rozpoznania i odkładam ją na ziemie. Ostatnio chciał się bawić w lekarza.. uśmiecham się na to wspomnienie, znowu nie mogąc się skupić.
Nigdy mi się to nie zdarzyło.
Nigdy nie byłam wcześniej zakochana.
Nigdy nie próbowałam otwierać się tak bardzo przed kimś.
Chcę krzyczeć, żeby w końcu się od tego uwolnić. To znaczy nie uwolnić, ale.. nie potrafię tego wytłumaczyć.
Otwieram prace, żeby skupić się na zaległych zadaniach i... i trwa to godzinę gdy drzwi od mieszkania się nie otwierają, Dingo nie wskakuje na łóżko, a Luke zaraz obok niego gdy Puszek wskakuje na moją głowę.
– Zrobiłaś wszystko, zdolniacho?
– Ledwo wyszedłeś, a już wróciłeś! – krzyczę – Kiedy ty się uczysz, że w ogóle się nie stresujesz?
– Odkryłem zalety bycia niepracującym studentem, mam kupę czasu na naukę i na... – przysuwa usta do mojego policzka – Igraszki – szepcze mi do ucha.
– Luke! Przestań! – besztam go mało skutecznie, ponieważ wsuwa dłoń pod moją koszulkę.. – Muszę to dokończyć..
Wtedy przychodzi e-mail.
Nic specjalnego gdyby to był mój, podczas małych wakacji raz zalogował się na pocztę i musiał się nie wylogować, bo e-mail na pewno nie dotyczy mnie. Wchodzę w niego gdy on dalej mnie całuje.
– Coś do ciebie przyszło – i dopiero po tych słowach czytam – Informujemy, że został pan przyjęty do... – co? – lekarzy bez granic.
– Co to, kurwa, jest?! – podnoszę się z łóżka z komputerem w dłoni – Lekarze bez granic? Czy to nie jest tak jakby w Afryce?! – drę się.
Wstaje i znowu jesteśmy po przeciwnych stronach, nawet jeśli to tylko strony łóżka.
– Hej, uspokój się.
Zaglądam do e-maila.
– Proszę przygotować paszport i wszystkie potrzebne szczepienia na dzień.. to kurwa za tydzień! Za pieprzony tydzień!
– Co? – teraz to on gwałtownie reaguje i szybko znajduje się obok mnie, próbując wyrwać mi komputer.
Nie zastanawiam się dwa razy, rzucam nim na drugi koniec pokoju.
– Co ty robisz, do cholery?!?
– Dlaczego ze mną o tym nie porozmawiałeś?! Nie powiedziałeś, że tego chcesz, że z kimś rozmawiasz, że wysyłasz zgłoszenie! Kiedy miałaś mi zamiar powiedzieć gdy wychodziłbyś na samolot?! – wrzeszczę – Jesteśmy małżeństwem! – to kłamstwo, ale tyle czasu nim byliśmy..
Prycham, niby dlaczego ten czas wydawał mi się wiecznością?
– Nie poprawiaj mnie – warczę – Wiem, że nie.
– Wypisałem zgłoszenie, ale nie byłem w pełni zdecydowany. Ona musiała uznać, że..
– Kim jest ona?!
– Nie bądź, kurwa, zazdrosna! Zacznij myśleć! – wrzeszczy – Po co miałbym się tak starać?! Żeby potem cię zostawić?
– Żeby wygrać zakład!
– Jaki zakład?! – nie wiem, które z nas jest bardziej wściekłe – Ty naprawdę myślisz..
– Nie możesz wyjechać! – nawet się nad tym nie zastanawiam – Nie możesz mnie zostawić! – no i proszę stałam się taką dziewczyną.
– Przecież cię nie zostawiam! Nawet jeśli postanowię wyjechać to nie znaczy, że to koniec!
– Postanowisz wyjechać?!
– Kto jak kto, ale ty powinnaś to zrozumieć! Odkrywać czego się chce, wiedzieć kim się jest, zobaczenie innego świata, pomoc potrzebującym..
– To na drugim końcu świata! – wrzeszczę – Jak mam..
Funkcjonować bez ciebie?
Kochać cię na odległość?
Ledwo udało nam się stworzyć związek tutaj, a co dopiero tyle kilometrów od siebie. Nie jesteśmy po ślubie, a co więcej nasz związek jest tak świeży i tak się dalej siebie uczymy, że nie wiem czy nie zapominamy jak to jest być razem.
– Ile?!
– Nie wiem! Nie dałaś mi przeczytać tego emaila! Pewnie z pół roku!
– To więcej niż jesteśmy razem! – może więcej niż kiedykolwiek będziemy, a to przyprawia mnie o nagłą fale łez – Jak możesz...
– Nora, miłość nie kończy się..
– Ty już sobie wszystko przemyślałeś, co?! Będę tu siedzieć, robić swoje i gdy ty odkryjesz czy to jest dla ciebie wrócisz albo nie wrócisz albo powiesz, że zaraz wyjeżdzasz na kolejne pół roku, zbawiać świat!
– To moja praca! Nie wierzę, że tego nie rozumiesz! – nie wierzę, że to on nie rozumie.
– Możesz ją wykonywać tutaj!
Budując nasze życie.
Kontynuując to coś dobrego, co stworzyliśmy.
– Nie mogę! Próbowałem dostać prace tutaj i nikt nie chce mi jej dać! Nie podoba im się moje nagłe zwolnienie u najlepszego lekarza w mieście! To moja jedyna szansa, żeby skończyć studia, Nora!
Zamieram.
– Dlaczego nic nie powiedziałeś...
– Bo ty to ty, jesteś człowiekiem sukcesu.
– Mam gdzieś ten pieprzony sukces, skoro mogę stracić ciebie! – wrzeszczę.
– To nie jesteś ty Nora.. wiesz jak to jest ważne, potrzebne, samorealizacja, sukces..
– A drugi człowiek? – pytam.
– Jeśli drugi człowiek nie potrafi wytrzymać odległości..
– Pierdol się! – wrzeszczę – Nie będę siedzieć i na ciebie czekać! Nie!
– Wolisz mnie stracić?!
Pół roku to wieczność.
Nie wiem, kim będę za pół roku bez niego u boku.
Wszyscy w kółko powtarzają, że trzeba być sobą bez względu na drugą połówkę, mówią nam jak żyć samemu i być szczęśliwym, jak się samorealizować i nie potrzebować miłości, ale wracanie do pustego domu nie jest przyjemne. Budzenie się bez osoby, którą się kocha wydaje się katorgą. Brak kłótni o pierdoły, wspólnego śmiechu z głupot...
Pół roku to wieczność. Niektórzy powiedzą, że jest niczym do reszty życia, ale on nie jedzie tam tylko raz, on sam nie wie czego chce, a ja nie wiem czy chcę czekać na kogoś, kto może nigdy nie wrócić i nie może złożyć mi żadnej obietnicy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro