32. Zapytaj mnie
Wsiadamy do samochodu i żadne z nas nic nie mówi. Odjeżdżam z pod baru, nie wiedząc czy mam się kierować do domu czy właściwie gdzie, ona jakby czytała mi w myślach odzywa się.
– Jedź gdziekolwiek, ale nie do domu, ok? Możemy trochę pojeździć..
Kiwam głową, gdy próbuję włączyć radio ona mnie powstrzymuje.
Muszę skupić się na drodze, a nie na palącym w kieszeni pierścionki, słowach naszych przyjaciół, kłamstwach, w które nas wpędzili.
Kładę dłoń na kolanie Nory, a ona zaciska swoją dłoń na mojej, jakby upewniają się, że jestem prawdziwy.
Co ma powiedzieć?
A może co bym chciał usłyszeć?
Że mnie kocha.
To byłby dobry początek.
Że nie ma znaczenia czy jesteśmy małżeństwem czy nie, że powinniśmy im dziękować, ale nie mówi żadnej z tych rzeczy.
– Mieliśmy po niespełna piętnaście lat gdy Tracy miała swój pierwszy bal, w którym my także braliśmy udział – nie wiem do czego zmierza – Miałam w głowie taką teorie.. – kręci głową – Że może mnie zaprosisz, bo jestem taka inteligentna, tak ze sobą rywalizujemy i dlaczego miałbyś iść z kimś głupszym od siebie?
Nawet nie wiem, co powiedzieć, ledwo pamiętam ten bal. Piętnastoletni chłopcy mają całkowicie gdzieś takie rzeczy.
– Tracy zawsze była ode mnie ładniejsza i pewniejsza siebie. Spodobałeś się jej i się nie zawahała, ale ty też nie.. zgodziłeś się i poszliście razem. Prawie tam nie poszłam, ale w ostatniej chwili zaprosił mnie Ashton, bo chyba było mu mnie żal – zabiera dłoń z mojej – Dziewczyny już wtedy o tobie marzyły, bo byłeś niesamowicie inteligentny, przystojny i zabawny, każda chciała być w twoim towarzystwie. Myślałam, że może jesteś inny, że chcesz dziewczyny, która jest doroślejsza, mądrzejsza, nie wiem, co ja sobie wyobrażałam – kręci głową – Wiem, że powiesz, że minęło dziesięć lat, ale jak to możliwe, że teraz mnie chcesz?
Nie wiem, co odpowiedzieć.
Nora nie dzieli się ze mną często takimi rzeczami, a może nigdy, a może, kurwa, nikt z nikim nie dzieli się takimi kawałkami swojej duszy.
Miałem gdzieś ten bal i nie myślałem o Norze o dziewczynie, z którą mógłbym się spotykać. Była moją konkurentką i to większą niż jakikolwiek chłopak w szkole.
– Rywalizowałaś ze mną, żeby zdobyć moją uwagę?
– Do któregoś momentu chyba tak, nie wiem – wzrusza ramionami – Potem chciałam być lepsza, bo uznałam, że na mnie nie zasługujesz, a potem, że nikt, kurwa, nie zasługuje i na zawsze będę sama. Nazywam to w głowie byciem z własnej jednoosobowej ligi.
– Kochanie... – zaczynam od tego czułego zwrotu, mimo, że w ogóle nie wiem, co powiedzieć.
Nora wybucha płaczem.
On kompletnie niespodziewanej rozmowy, teraz mam płaczącą Norę, która z każdym otarciem łzy, płacze, co raz mocniej.
– Pozwolili nam uwierzyć, że to jest prawdziwe – szlocha – A teraz, co?
Zatrzymuję się na pustym parkingu, bo wyjechaliśmy już z miasta. Wysiadam i idę otworzyć drzwi po jej stronie, a ona idzie moim śladem.
– Z własnej woli mnie nie chciałeś.
– Gadasz bez sensu – ocieram jej łzy – Pieprzysz głupoty, jakbyś była tą zakompleksioną czternastką, która nie ma odwagi zaprosić chłopca, który jej się podoba na bal.
– Teraz też bym nie miała – uświadamia mnie.
– Hej – unoszę jej brodę, żeby na mnie spojrzała – Byłem chłopczykiem, a ty chciałaś rywalizacji z kimś równym sobie, kimś dojrzałym, nie byłem taki za cholerę. Nie nadawałem się na chłopaka.
Kiwa głową, jakby to wiedziała albo właśnie sobie uświadomiła.
– To co mamy jest prawdziwe – tłumaczę – Po prostu nie jesteśmy mężem i żoną. Czy to ma znaczenie?
– Chce być twoją żoną teraz i już.
To sprawia, że się uśmiecham.
– Tak? – pochylam się do niej – Nie chcesz zrobić tego powoli?
– A ty? Chcesz się przekonać czy może to jednak nie to?
Jestem pewny, ale ona jest niepewna mnie.
– Czujesz ulgę, że nie utknąłeś z kimś takim jak ja na stałe co? Żaden tatuaż na tyłku, żadne...
Nie mogę tego słuchać dlatego ją całuję.
– Zamknij się – mruczę przy jej wargach – Mógłbym ci się oświadczyć tu i teraz – i nawet nie wie jak bardzo prawdziwe to jest – Tylko po co? Nie będę cię kochał bardziej z obrączką na palcu.
– Moja historia..
– Twoja historia jest słodka, ale mieliśmy czternaście lat. Powinnaś być mądrzejsza i nie chcieć takiego ślepego chłopczyka jak ja – przekonuję ją – Teraz nie jestem ślepy i zdecydowanie zdaję sobie sprawę, że chcę spędzić z tobą życie.
To wywołuje niespodziewaną fale łez.
– Kocham cię – szepcze – Tego ciebie – szturcha mnie palcem w pierś – Bardzo.
– Mogę prosić do tańca?
– Co?
Wsuwam głowę przez otwartą szybę w aucie i włączam radio.
– Chcę zatańczyć pierwszy taniec z moją dziewczyną – wyciągam rękę, ale potem ją cofam – Cholera, Nora.. w ogóle chcesz zostać moją dziewczyną?
Jej śmiech..
Tak, to jedna z lepszych rzeczy jaką mogę w tej chwili usłyszeć.
– Chcę – słyszę rozbawienie w jej głosie.
– Okej, teraz mogę poprosić cię do tańca, nie tańczę z nie swoimi dziewczynami, przynajmniej nie odkąd stałem się mężczyzną.
Wyciągam do niej dłoń, a ona ją przyjmuje.
Prawdopodobnie od tego gestu powinniśmy zacząć dawno temu.
Przyciągam ją blisko, zastanawiając się czy wyjazd do Afryki jest mi w ogóle potrzebny, skoro w tej chwili tutaj mam tak wiele niewiadomych i długoterminowych planów do zrealizowania. Nie wiem czy jestem gotów nie widzieć jej codziennie, w szczególności gdy jest tylko moją dziewczyną i mam z nią tyle rzeczy do zrobienia.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro