Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

31. Słowa innych ludzi

– Co tu robimy u licha?

Jestem w tej fazie związku, gdzie zapomina się o wszystkim na rzecz drugiej osoby. Zadzwonienie do kobiety z wizytówki zajęło mi całą wieczność, a umówienie się z bratem drugie tyle. Jednak mam konkretny powód.

– Poznałem kogoś – wkładam ręce w kieszenie spodni.

– Ile ją znasz skoro zamierzasz się jej oświadczyć?

Nie mogę się nie uśmiechnąć.

– To bardzo ciekawe pytanie..

– Czy możesz przestać mówić zagadkami? – nie ma zbyt dużo cierpliwości, co jest zaskakujące przy jego profesji. Może nie ma jej do swojego młodszego braciszka.

– Znasz ją – nie mogę się powstrzymać – Nawet bardzo dobrze, ale nie za dobrze – znowu uśmiecham się do siebie, bo są pewne rzeczy, które tylko ja o niej wiem.

– Luke, do licha! – wrzeszczy.

– Nora. To Nora.

Nie dziwi mnie jego szeroko otwarta buzia i zaskoczone oczy.

– Czy wszystko z tobą w porządku? Musimy jechać do lekarza? Może masz jakiegoś guza...

– Wzięliśmy ślub w Vegas – informuję go – Byliśmy kompletnie pijani, to była forma zakładu, ale teraz jesteśmy zakochani i chcę, żeby zrozumiała jak bardzo to jest dla mnie prawdziwe.

– Czekaj – kręci głową, jakby próbował to przetworzyć – Mówisz o tym tak po prostu? Jakbyś dzielił się ze mną listà zakupów?

– Nie ty jesteś tym, do którego muszę to mówić z uczuciem, brachu – uświadamiam go, a może tylko przypominam.

– Jesteśmy rodziną – teraz używa tego samego tonu, którego ja przed chwilą – Chciałbym być na cholernym ślubie młodszego braciszka.

– Nie planowałem tego.. to był zakład, kto będzie bardziej..

– Czy ty siebie słyszysz? – teraz przybiera ton ojca – Ślub dla zabawy? Zakład? O czym ty w ogóle mówisz? Ile ty masz lat?

– Jakie to ma znaczenie? – warczę – Kocham ją i nieważne jak do tego doszedłem.

– Naprawdę ją kochasz? – nie jest przekonany.

– A co byśmy inaczej tutaj robili?! – prawie się śmieję – Może i mnie wkurza, wyprowadza z równowagi w każdej minucie życia, jest przemądrzała, władcza, waleczna, goniąca za sukcesem, ale sprawia też, że rzeczy, które myślałem, że mogę odwlec w czasie muszę mieć na już.

Jack wzdycha.

– Kupmy ten pierścionek, młody – klepie mnie po ramieniu – Mam nadzieję, że nie zabije cię gdy wybierzesz coś nie w jej stylu.

– Sam powiem rodzicom – kontynuuje – Nie mów im, dobra?

– A mogę przy tym być? Chcę zobaczyć jak mówisz mamie, że dziewczyna, której tak nie znosiłeś została twoją żoną i jej minę gdy mówisz, że nie będzie drugiego ślubu.. wiesz, jaką miała obsesje na punkcie mojego i Cecil..

Matka mnie zabije.

– Myślisz, że chce wielki pierścionek? – pyta mnie – Taki, żeby mogła nim wszystkim machać przed nosem?

– Nie wiem – naprawdę – Nie mam kupy kasy...

– Pamiętasz, co powiedział kiedyś ojciec? – ojciec cały czas coś mówi – Kobiety lubią ładne rzeczy, nie oświadczaj się, póki nie możesz im ich dać do końca życia.

Ojciec jest cynkiem jak Nora. Coś podobnego prawdopodobnie wyjdzie z jej ust gdy będziemy mieli dzieci.

Cholera jasna.

Od ślubu do dzieci.. przeszedłem do mówienia o tym normalnie w kilka tygodni, gdzie wcześniej wybuchnąłbym śmiechem.

– Oszczędzałem przez dwa lata, zanim się jej oświadczyłem.

– Mam to gdzieś – bo taka jest prawda – Nie wszystko rozwija się takim tempem, żebym czekał niewiadomo ile. Stać mnie na coś ładnego.

– Skodo o tym mowa.. jak w pracy?

I to kolejny temat, który muszę z nim poruszyć. Czasem wydaje mi się, że jestem zbyt altruistyczny i to chyb jako jedyny w rodzinie, a potem przypominam sobie uwielbienie do siebie samego i po prostu wiem, że robię to, co chcę.

– Może pojadę z lekarzami bez granic – rzucam tak po prostu – Chcę sprawdzić czy to jest to kim chcę być.

– Luke, to nie jest praca dla ludzi z rodzinami, a ty właśnie jedną założyłeś.

– No i co z tego? Nora jest akurat tą osobą, która na pewno to zrozumie.

Kręci głową.

– Kobieta to kobieta, jakkolwiek bardzo nie miałbyś jej za kumpla to kobieta.

Ale to moja Nora, jesteśmy do siebie za bardzo podobni, żeby spełnianie marzeń nas poróżniło.

Nie wiem, dlaczego katuję się taką ilością spotkań z ludźmi. W tym wszystkim zrobiłem się zbyt domowym facetem, który uwielbia leżeć na kanapie z psem, Norą, a nawet Puszkiem. Mam dwadzieścia cztery lata i prawdopodobnie powinienem robić coś innego, ale w tej chwili najbardziej satysfakcjonuje mnie wymienianie opinii i kłótnie z Norą. Może właśnie dlatego wyszliśmy dzisiaj do ludzi. Czekają na nas w barze, pewnie obstawiając kto pierwsze stąd wyjdzie, nie mogąc znieść drugiego, dlatego postanawiamy im to popsuć, ale dać im nadzieje. Puszczam jej rękę przed batem. Wchodzę pierwszy nie przytrzymując jej drzwi i szybko odnajduję znajomych.

– Cześć! A gdzie masz swoją lepszą połówkę?! – oczywiście, że Malia odzywa się pierwsza.

– Idzie – udaję obojętnego gdy szukam krzesła, które mogę dostawić do stolika.

– Ten dupek zamknął mi drzwi przed nosem! – uwielbiam ten temperament.

– No co? Taka Zosia samosia i nie może sobie drzwi otworzyć?! – trudno jest mi się nie śmiać.

– Dostaw jeszcze jedno krzesło dla Nory – mówi któryś z moich przyjaciół.

– Nie potrzeba. Złotko, ładuj się na moje kolana — klepię uda, a wszyscy czekają, aż Nora mnie zamorduje za każde pojedyncze słowo z tego zdania.

– Nazwij mnie tak jeszcze raz, a urwę ci jaja – pstryka mnie w ucho – Idę po drinki, to co zawsze?

– Zaskocz mnie, złotko..

Morduje mnie wzrokiem nie wiedząc, co powiedzieć.

– Daj kartę, ty płacisz.

– Co?

– Stawia dwie kolejki – mówi do naszych przyjaciół – Za nazywanie mnie złotkiem.

– Nie ma, kurwa, mowy – dopiero wydałem fortunę na pierścionek.

– To sam idź po drinki, a ja..

– Wtedy i tak zapłacę – uświadamiam ją, ale tak naprawdę dobrze o tym wie.

– I co na to powiesz złotko? – uśmiecha się od ucha do ucha.

– Złotko, to ja nazywam ciebie ‚złotko'.

– Masz monopol na ten przydomek? – warczy, a wtedy wybucham śmiechem i wciągam ją na swoje kolana, całując w szyje.

– Okej, co tu się właśnie wydarzyło?

Obraca się przodem do naszych przyjaciół, a ja bacznie przyglądam się ich spojrzeniom.

– Ty im powiesz czy ja, złotko? – pyta.

– Doigraliście się. Zakochaliśmy się w sobie! – może mówię za głośno, a może to ich tak szokuje, nie wiem – Jesteśmy szczęśliwie zakochani! Ten ślub wyszedł nam na dobre!

Mam w kieszeni pierścionek, żeby zrobić z tego coś prawdziwszego.

– Chyba musimy wam coś powiedzieć – Malia szturcha Ashtona – Ty to zrób.

– Widzieliście kiedyś swój akt ślubu?

Patrzę na Norę, a ona na mnie.

– Nie – nigdy.

– Tak naprawdę nie wzięliście ślubu – mówi spokojnie – Trafił się nam jakiś moralny Elvis, który nie chciał go udzielić dwójce tak pijanych ludzi jak wy. Zaczęliście się kłócić kto jest bardziej pijane, a my poszliśmy z nim porozmawiać, żeby jednak to zrobił, żeby chociaż udawał, bo zdążyliśmy wytrzeźwieć i wiedzieliśmy, że zakład to przesada.. na litość boską, jesteśmy waszymi przyjaciółmi naprawdę myśleliście, że pozwolimy wam to zrobić?

– Pozwoliliście nam w to wierzyć!

– Bo wydawało się nam to śmieszne, zastanawialiśmy się jak długo wytrzymacie, a wtedy powiedzielibyśmy wam..

Obejmuję Norę mocniej, nie wiedząc, co powiedzieć.

Nie jestem niczyim mężem.

Ona nie jest moją żoną.

Nikomu nie obiecałem wieczności.

– Nie uważacie, że to o wiele gorsze, co zrobiliście?! – krzyczy Nora – My stworzyliśmy razem życie! Przygarnęliśmy zwierzęta! A wy nam mówicie, że nie jesteśmy..

– Musimy iść – mówię do przyjaciół – Musimy to przegadać i..

Obraca głowę w moją stronę, a ja mogę zobaczyć zbierające się w jej oczach łzy.

Czy ona myśli, że trzyma nas razem przysięga?

– Nigdy byśmy wam tego nie zrobili – mówi Nora – Nie można w ten sposób bawić się cudzym życiem.

Nawet oni nie wierzyli, że się dogadamy, że mamy przyszłość, że możemy być razem. A czy ja w to naprawdę wierzę skoro rozważam wyjazd do Afryki na drugi koniec świata? Powinienem z tego zrezygnować? Zrobiłbym to gdyby Nora była dla mnie tak ważna jak mówię? Może mój brat ma racje, może to wszystko dzieje się za szybko, a teraz możemy zwolnić...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro