28. Gotów, gotowa, razem
Nora
W życiu najbardziej przerażają mnie relacje międzyludzkie. Od nich nie tylko zależy większość twojego życia, ale zależy także kim będziesz.
Czy potrafisz być na tyle stanowczy, żeby powiedzieć ‚nie' gdy to jedyne o czym myślisz? Czy potrafisz użyć tego słowa w stosunku do ludzi, którzy coś ci dają, bądź ty czegoś od nich chcesz i odmowa może mieć przykre skutki?
Czy potrafisz mówić, co myślisz w taki sposób, żeby nie ranić innych, a jednocześnie dawać ludziom do zrozumienia, że masz własne zdanie?
Czy potrafisz kochać w ten sposób, żeby twoja miłość kogoś nie przytłoczyła?
Czy potrafisz dzielić się ze światem tym, co w tobie najlepsze, czy robisz z tego sekret, robiąc z tego coś, czego na pewno nikt nie zrozumie? Czy chcesz dawać światu coś od siebie czy chcesz tylko brać? Czy potrafisz przyznać się do błędu? Przeprosić? podziękować? Powiedzieć ‚kocham cię'?
Myślę, że potrafienie mówić ‚kocham cię', powinno być tak samo ważne jak umienie przyjmować miłość.
Mówienie ‚kocham cię' to odwaga. Oddajesz trochę kontroli nad własnym sercem komuś innemu, powierzasz własne uczucia komuś innemu, a nawet własne reakcje na swoje uczucia.
To mnie przeraża.
Przeraża mnie niemyślenie obsesyjne o tym jak on zareaguje, co zrobi, co powie, czy będzie chciał tego samego, a jeśli nie, to jak sobie z tym poradzimy, bo do tej pory nie radziliśmy.
Zawsze chciał czegoś innego niż ja.
Nie, to nie jest prawda. Zawsze chciał czegoś więcej niż ja i po to sięgał, a ja utknęłam we własnej głowie, próbując przekonać wszystkich, że nie ma nic złego w byciu tak obsesyjnym i zamkniętym, kontrolując i nienawidząc każdy swój gest.
Teraz on śpi, a ja siedzę tu jak głupia zastanawiając się, co on sobie do cholery myśli, robiąc to wszystko dla mnie.
Nigdy nie był mną zainteresowany, naprawdę nigdy. Pokazał to gdy zgodził się iść z moją siostrą na bal i miliony raz w innych przypadkach. Zatańczył tam wtedy chyba ze wszystkimi oprócz ze mną, a ja byłam najbardziej zła na siebie.
Co się zmieniło?
Ja?
Wcale nie. Nie tak bardzo.
Naprawdę musieliśmy ze sobą zamieszkać, żebyśmy zobaczyli swoje inne twarze? żebyśmy.. nie, nie powiem tego, nie powiem tego, póki on tego nie powie. Po za tym nawet ja bym pomyślała, że to wszystko po seksie.
Powinnam pójść spać, rano będę miała koszmarne worki pod oczami, a to nigdy nie dodaje uroku.
Luke otwiera oczy, nasze spojrzenia się krzyżują.
– Cóż, gdybym cię nie znał pomyślałbym, że mnie podglądasz.
– Chciałbyś – rzucam w niego poduszką.
– Dlaczego nie śpisz? – wyciąga dłoń i dotyka mojego policzka – Co? Dalej buzują w tobie emocje?
Moje policzki robią się czerwone.
– Wiesz, że bym o tym nie pomyślał? Nigdy bym nie wpadł, że rumienisz się na te wszystkie łóżkowe sprawy.
– No patrz, jak ludzie mogą cię zaskoczyć.
– Bardzo mi się to podoba – pochyla się na de mną i całuje mnie w policzek – I cóż podoba mi się, że tylko ja o tym wiem.
– Te małżeńskie sekreciki... – nabijam się.
– Skoro już nie śpimy.. – siada obok mnie, ocierając się ramieniem o moje ramie, po czym mnie obejmuje – Jedna rzecz, której we mnie najbardziej nienawidziłaś?
On nie wie.
Nigdy się nie dowie.
Nie chcę, żeby wiedział.
Tego, że mnie nie zauważałeś.
Że byłam warta konkurencji, a nie bycia nagrodą.
Oczywiście gdy wyrosłam z nastoletnich lat i to przeszło i została czysta rywalizacja, ale kiedyś jak byłam dużo młodsza.. boże, to takie okropne.
– Co? Zmieniamy nastrój na kolejną kłótnię? – łatwo jest mi się bronić.
– Nienawidziłem najbardziej tego, że zawsze masz racje.
– Cóż, przepraszam, ale to się nie zmieniło.
Opiera brodę o czubek mojej głowy.
– Myślę, że jeśli wszystko się zmienia w relacji dwojga ludzi, którzy znają się tak długo, to nic się nie zmienia.
– Co?
– Jeśli przestalibyśmy być sobą tylko przy sobie i zamknęli się w bańce, to czy to by było prawdziwe? Dalej mogę nienawidzić tego, że zawsze masz racje i jednocześnie kochać cię za to, że zawsze ją masz.
– I co nagle możesz stwierdzić, że też to kochasz?
– Powiedz mi jak mam to zrozumieć? Nie wiem, Nora. Po prostu tak jest. Nienawidzisz kogoś za coś, a potem go też za to kochasz. Nie zdarza się to zawsze, może raz na milion. Kurwa, pewnie nie ma statystyk, ale czy to złe? – marszczy brwi.
– Nie rozumiem.
– No to nie próbuj tego zrozumieć, nie wszystko się da. Niektóre rzeczy po prostu się czuje i są niewytłumaczalne, nie ma na wszystko łatwych rozwiązań, a teraz wróćmy do..
– A co jeśli jutro stwierdzisz, że tylko mnie za to nienawidzisz? – odsuwam się od niego, żeby usiąść na przeciw – Co jeśli to nie jest prawda, bo jest zbyt ulotne..
– Czuję się tak od dłuższego czasu i nie uważam, że to zniknie.
– Ale dlaczego nie pojawiło się wcześniej?
On może tylko wzruszyć ramionami.
– Bo nie było pewnych składników? Pomocy? Oddania? Wsparcia? Dzielenia?
– Nie możesz kochać kogoś, kogo tyle czasu nienawidziłeś..
– Nora, do licha, nie mów mi, co czuję, bo tego nie wiesz najlepiej. Tak bardzo boisz się czuć, że próbujesz to wszystko zdusić do czegoś nieważnego – jest już wkurzony – W tym akurat jestem lepszy wiesz?
– Tu nie chodzi o to kto jest w tym lepszy! – wrzeszczę.
– Kocham cię, do cholery – jest pełen przekonania, każde słowo uderza w każdy mój najmniejszy nerw – I próbuję ci powiedzieć, że cholernie żałuję, że nie widziałem pewnych elementów ciebie, żeby wcześniej cię pokochać.
Teraz powinnam powiedzieć to samo.
– Nie kocham cię, bo jesteś moją żoną, bo nie chcę przegrać zakładu, kocham cię, bo mi z tobą dobrze, bo walczysz o mnie, bo chcesz, żebym walczył o siebie, bo odkrywam przy tobie kim mogę być, a nie kim powinienem – uśmiecha się – Jesteś też piękna i żałuję, że nigdy o tym nie myślałem, bo byłem na ciebie tak zły przez większość czasu..
– Nie chciałeś walczyć – mówi.
– Nie byłem gotowy walczyć – podkreśla – Nora, mam dwadzieścia cztery lata i to dalej mało, żeby rozumieć te wszystkie miłosne rzeczy i być niewiadomo jak dojrzałym. Jestem gotów walczyć każdego dnia i cię w tym samym czasie kochać. Nie jestem już chłopcem.
A ja nie jestem przerażoną dziewczynką.
Mówię mu, żeby walczył, żeby sięgał po to czego chce, żeby sobie nie pozwalał wchodzić na głowę.
– Kocham cię – szepczę, ale to nie wszystko na co mnie stać.
– Możesz powtórzyć głośniej? – jest taki pewny siebie i zarozumiały..
– Kocham cię – teraz nawet patrzę mu w oczy – Kocham cię – powtarzam jeszcze raz.
– Kocham cię – odpowiada, pochylając się do moich ust – Naprawdę cię kocham, Nora.
Pochylam się do przodu, opierając czoło o jego czoło.
– Kocham – mówi.
– Cię – szepczę.
Chcę płakać, ponieważ miłość do niego jest jedyną rzeczą, która może mnie zniszczyć.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro