Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

24. Przyszły dom

Wchodzimy do domku, który wynająłem. Nora nie mówi nic od dłuższego czasu. Teraz spaceruje po mieszkaniu i podchodzi do okna, które rozciąga się na całą ścianę.

– Nie mogę się nadziwić ile to miejsce ma uroku – stawia kolejny krok na drewnianej podłodze, która ze starości wydaje z siebie dźwięk – Słowo prowincja nabrało dla mnie nowego znaczenia. Myślisz, że tak samo jest we Włoszech i Francji? Taka cisza, spokój.. domy, co kilka kilometrów, drewniane plotki..

– Nigdy nie byłem.

– Ja też – unosi ręce do włosów i zaplata je w wysoki kucyk – Myślisz, że przy przypływach podtapia domy?

– Pewnie tak.

Podchodzę do niej, stając bezpośrednio za jej plecami, przyciskając dłoń obok jej dłoni na szybie.

– Chciałbyś kiedyś taki dom?

Nie jest to szczyt luksusu, można wręcz powiedzieć, że w ogóle go nie ma. Wszystko jest stare, na pewno z jakąś historią, ale pozbawione nowoczesnego blasku. Wszystkie okna są jeszcze drewniane, a drzwi na taras, prawdopodobnie robią okropny przeciąg, który czuć przy każdym zawianiu wiatru.

– Dom ogólnie czy taki?

Robi krok wstecz, opierając plecy o moją pierś. Obejmuję ją ramieniem i jednocześnie splatam nasze palce na szybie.

– Dom ogólnie.

– Chciałbym dom, bo kto do licha by nie chciał? Nie ma tutaj luksusu, prawda? Christopher by nigdy tu nie wszedł. Wiesz, wielu ludzi w naszym wieku by tu nie zostało dłużej niż minutę. Wszyscy chcą ładnych rzeczy, drogich, wartych pokazania. Chcą żyć, żeby inni im zazdrościli. Wymiana samochodu, co pół roku, bo trzeba się pochwalić. Zdjęcia z wakacji w egzotycznych miejscach, żeby wszyscy zobaczyli. Spotkania z przyjaciółmi, gdzie wymieniacie się swoimi stanami konta. Ale ja tego nie chcę. Nie chcę mieć wokół siebie ludzi, którym zależy tylko na tym, żebym im zazdrościł. Chcę być zadowolonym ze swojego życia, mieć dom, który będę lubił. Rodzine, którą będę mógł uszczęśliwić i utrzymać. Chcę móc robić baz interesowne rzeczy dla innych, niekoniecznie w domu z dziesięcioma marmurowymi łazienkami.

– To bardzo precyzyjny obraz tego czego chcesz – trochę się nabija.

– Wszyscy chcą pieniędzy i dostatniego życia, wszyscy gonią za ładnymi rzeczami, ale czy się nimi tak naprawdę cieszą? Chcę móc je kupować, chcę, żeby mój dom się nie rozpadał, ale chcę być w nim szczęśliwy, a nie udawać, że taki jestem, bo tyle mam.

– To zazwyczaj podejście ludzi, którzy nie mają za dużo, wiesz? Bogaty nie zrezygnuje z ładnych rzeczy dla tego o czym mówisz.

– A ty? – teraz ją trochę ignoruję – Twoja rodzina zawsze miała więcej niż moja. Myślisz, że też tego pragniesz? Statusu, poklasku, ładnych rzeczy, brzydkich ludzi?

– Luke, twoja wizja jest bardzo piękna, naprawdę. Ale czasem te inne rzeczy, których ty nie chcesz, są potrzebne do życia na pewnym poziomie. Utrzymanie rodziny, czasem wymaga nie lubienia swojej pracy. Posiadanie domu, czasem wymaga poświęceń. Nie chodzi o poklask i status, ale mając dwadzieścia cztery lata, pragnie się innych rzeczy niż gdy masz trzydzieści i rodzine na utrzymaniu. Wtedy idealistyczna wizja życia znika.

– Myślisz, że mając trzydzieści lat, będę wolał porządną sumkę na koncie niż bycie zadowolonym z samego siebie?

– Nie mowie, ze masz być jak Christopher. Po prostu pieniądze ułatwiają życie, a taki wieczny spokój przychodzi wraz z nimi.

– Kto ci to powiedział? Ojciec?

– Jest dużo starszy od nas - obraca głowę w moją stronę – Wie, co mówi. Miał na utrzymaniu dwie córki. Mój kredyt studencki spłaca tylko dlatego, że go na to stać i ja nie muszę się tym martwić. Wiesz jak łatwo się dzięki temu żyje?

– Mam ci zazdrościć? – ja swój będę spłacał pewnie do końca życia.

– I dlaczego to robisz?

— Po prostu kiedyś, chcę, żeby moje dzieci tez to miały. W ładnym domu, z dobrymi perspektywami i nie zawsze stawiających na dobro wszystkich wokół.

– Nie chcę być kimś, kto robi wszystko dla pieniędzy.

– A ja nie chce być kimś, kto w kolko martwi się o pieniądze – odpowiada.

Nie różnie się z Norą, bardzo, do tej chwili myślałem, że wręcz w ogóle się nie różnimy. Oboje dążymy do sukcesu, ale oczekujemy od niego innych rzeczy. Nie mówię, że to rozczarowujące, tylko trochę niespodziewane.

– Moja definicja nie wyklucza pieniędzy.

– Twoja definicja to spokojne życie, w przeciętnej dzielnicy, zadowalając się z prostych rzeczy.

– A ty? Czego ty byś chciała?

– Czegoś niezwykłego – mówi pełna przekonania – Czegoś, co nie jest dla wszystkich ludzi, czegoś, co nie zdarza się dwa razy w życiu.

– Czyli co?

Obraca głowę w moją stronę.

– Od lat zbieram na podróż do Peru. Chciałabym zobaczyć Machu Pitchu przy zachodzącym słońcu..

– Naprawdę?

Wzrusza ramionami.

– Hej, nie zamykaj się teraz przede mną. Mówiłaś o tym komuś?

– Nie i nie wiem, dlaczego mówię tobie, ty i tak tak naprawdę tego nie rozumiesz.

– Nie rozumiem dążenia do spełnienia marzenia? A co robię każdego dnia ciężko pracując, żeby zostać lekarzem i pomagać ludziom? To to samo, Nora.

– Ty chcesz pomagać komuś, bezinteresownie. Ja chcę spełnić własne marzenie, które się nikomu do niczego nie przyczyni.

– Myśle, że dlatego tak naprawdę nigdy nie przeszkadzały ci drugie miejsca, bo wiedziałeś, że celem jest pomoc i ze będziesz pomagał za wszelką cenę. Nie tylko jako facet z pierwszego miejsca.

– Czy jako lekarz nie powinienem być najlepszy, żeby nie popełniać błędów?

– Luke, nie oszukujmy się. Jesteś najlepszy na roku, ja studiuję zupełnie, co innego. W liceum też zdobywałeś lepsze oceny z chemii i biologii, ja po prostu wybrałam kilka zajęć, które wystawiły mnie na prowadzenie o kilka dziesietnych.

– Bo lubisz być najlepsza i doceniona.

– Tak, Luke. Potrzebuję tego, jestem tylko jak większość ludzi, która chce, żeby inni jej zazdrościli.

– Jeśli cudze porażki cieszą cię bardziej niż własne sukcesy to jakim jesteś człowiekiem?

Takim, który nigdy nie będzie prawdziwie zadowolonym z tego, co ma i będzie chciał tylko więcej i więcej. Takim, który stojąc u progu swojego marzenia myśli, co zobaczy dalej, jaką kolejną potrzebę zaspokoi, komu tym razem utrze nosa.

Nie chcę być taką osobą.

Nigdy.

****

Luke i Nora tutaj przedstawiają coś niecodziennego, pod takim względem, że Nora jest osobą, którą gdy dotrze na szczyt od razu pragnie kolejnego.

Wyobraźcie sobie, jesteście w górach, droga jest męcząca, zabiera wam większość siły, każdy kilometr skupiacie się na celu, niemal wycieńczeni docieracie na szczyt, do góry jest cała masa ludzi, która podziwia każdy kawałek, ogląda widoki, uśmiecha się, a wy? Widzicie tylko osiągnięty cel. Nie mija nawet pięć minut, a wy widzicie kolejne wyzwanie. Nie podziwiacie tego, co wokół, zapominacie o pracy, którą w to włożyliście. Odhaczacie to w głowie, wpisujecie w cv, dodajcie do listy do pochwalenia, ale nie wyciągacie z tego nic więcej. Nigdy nie jesteście szczęśliwi, bo jeden cel goni kolejny i nie macie nawet czasu o tym pomyśleć, bo jesteście wiecznie zmęczeni, byleby tylko zobaczyć jak najwiecej.

I o to właśnie Nora, a Luke jest jej przeciwieństwem, który chce czegoś, co w rzeczywistości odbije się na jego życiu.

Wierzę, że lekarze bez granic, nie widza tylko strzykawki i kolejnego pacjenta, a pasje, a gdy tak nie jest, to rzucają to w cholerę.

Powołanie to nie ilość.

+ nie wiem jak często będą się pojawiać teraz rozdziały, bo muszę zacząć się uczyć i stresować i nie wiem czy znajdę wenę i sile na pisanie 😂

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro