21. W łóżku
Musiałem zasnąć zaraz po niej, bo budzę się dopiero gdy słońce wpada do pokoju przez niezasłonione okno.
– O obudziłeś się – siedzi nade mną z miską płatków, które zajada – Chciałam cię rozebrać z tej marynarki i reszty, ale to mogłoby cię obudzić albo wywołać złego wilka z lasu.
Rzucam w nią jednym spojrzeniem, a ona odwzajemnia się tym samym. Mam nadzieję, że moje spojrzenie jest groźne, a nie łatwe do oczytania.
Wyrywam jej miskę z ręki, pospiesznie odstawiam na ziemie, a w kolejnej sekundzie już jest pode mną, wraz z rękami zablokowanymi nad głową.
Szuka w moich oczach intencji.
– Tego ranka nie uciekasz?
Trącam nosem jej nos.
– Tamten poranek powinniśmy zacząć w ten sposób..
Zabieram jedną z dłoni z jej dłoni i łapię jej ręce w swoją jedną. Drugą przesuwam do jej kości biodrowej i lekko ją skubię.
– Znowu masz na sobie moją koszulkę.
– Może tym razem nie zareagujesz, jakbyś chciał mnie zamordować?
– Zareagowałem? – skupię zębami jej ucho, mocno ściskając jej biodro.
– Dlatego przeszłam do ataku..
– Chcesz popatrzeć jak ja przechodzę do ataku?
– Chcę, żebyś zdjął z siebie te marynarkę i może koszule.
Uśmiecham się i w jednej chwili od leżenia nad nią, mam ją w pozycji siedzącej.
– Zdejmiesz?
– Jak długo marzyłeś o tym, żebym cię rozebrała?
– Cóż, od jakiś pięciu minut..
Strzela mnie w ramie, po czym zaczyna ściągać ze mnie marynarkę.
– Jak ci się podoba rozbieranie mnie?
– Zawsze tyle gadasz w łóżku? – jest zaciekawiona, rozdrażniona, normalka.
– Jestem ciekawy czy ci się podoba..
Zabiera się w ciszy, za rozpinanie guzików mojej koszuli, ale nie do końca o to mi po prostu chodzi.
– Spójrz na mnie.
Unosi głowę, przerywając rozpinanie guzików, jednak jej dłoń zostaje na mojej piersi. Nie waham się, po prostu ją całuję, jakby to było najwłaściwszą rzeczą, jaką mogę w tej chwili zrobić. Nie opiera się, odpowiada na pocałunek równie chętnie, co ja jej go daję. Jej nogi mocniej zaciskają się wokół mojej talii, a jej dłoń łatwo odnajduję drogę do moich włosów, przypominając mi pocałunek z pod pizzerii. Jakimś cudem udaje jej się rozpiąć resztę guzików i jedną ręką zdjąć ze mnie koszule, nie odrywając ode mnie swoich ust. Uśmiecham się wprost pod jej wargami, a ona otacza moją szyje ramionami.
– Jak tam zarost?
– Całujesz tak, że o nim zapominam.
Więc robię to jeszcze raz, a tym razem to ona się uśmiecha.
Moje dłonie w końcu ją dotykają, obejmując w talii wsuwając się pod jej koszulkę, żeby pogłaskać jej plecy. Mruczy zadowolona, przesuwając ustami po mojej szczęce, ale po chwili przestaje. Spuszczam wzrok, żeby spotkać się z jej.
– Bardzo martwię się o skórę mojej twarzy jest całkowicie delikatna i jeśli ten ostry, kujący zarost zostawi mi czerwone ślady..
– Skoro o tym myślisz, to robię coś źle – znowu przerzucam ją pod siebie – Wiesz jak połechtać męskie ego, co?
Wysuwam dłonie pod jej koszulkę i ją unoszę jak najwyżej.
– Nie ma mowy, nie będę leżeć tu pod tobą naga gdy ty..
Chowam twarz w zagłębieniu jej szyi.
– Nora, odpuść, proszę.
– Pocałuj mnie jeszcze – szepcze, a mnie kompletnie to wystarcza, żeby zrobić to czego chce.
Myślę, że czasem dochodzisz do takiego momentu w życiu, gdzie uświadamiasz sobie, że możesz być szczęśliwy uszczęśliwiając inną osobę i trzeba naprawdę zdawać sobie sprawę z tego kim samemu się jest, żeby wkrótce nie zniszczyło to dwóch osób na raz.
Przyciskam czoło do jej czoła.
– Sprawię, że poczujesz się ze mną tak swobodnie, że będziemy tu sobie chodzić nago.
Parska śmiechem, przyciągając mnie do siebie bliżej.
– W jeden poranek?
– Cóż, to zależy od tego jak pojętna jest uczennica – sunę ustami po jej szyi.
– To cios poniżej pasa!
– Co? Nie chcesz zdobywać nagród w łóżku? Ocean za swoje dokonania? Gdzie twoja determinacja bycia najlepszym?
Marszczy wściekle brwi, co trochę mnie rozbawia, że przenosi swoje codzienne miny do łóżka.
– Nabijasz się ze mnie.
– Motywuję – całuję jedną z tych wściekłych brwi – Nie chętna na szóstkę w łóżku?
– Chcesz mi powiedzieć, że gdy ja zabierałam ci pierwsze wyniki w szkole, ty zdobywałeś je tutaj?
– Może nie bezpośrednio w tym miejscu – klepię ramę łóżka.
– Rozproszenie.. nie musiałam się nawet starać, bo twoja uwaga była skupiona na czym innym.
– Mam doskonałą podzielność uwagi – całuję jej nos.
– No nie wiem.. może ktoś czuje się od ciebie lepszy w tej kategorii i też zdobywał wyższe noty – drażni się.
– Cóż, więc będą ci musiały wystarczyć moje.
Krótko ją całuję i wstaję, a wtedy.. moja noga ląduje prosto w misce z płatami.
– Cholera jasna! – rozlewam mleko.
Nora podnosi się z łóżka.
– Dlaczego jesz w łóżku? Nie możesz jak człowiek..
– To ty tutaj postawiłeś! Więc nie obwiniaj mnie za swoje bycie niezdarą!
– Nie je się w łóżku! – powtarzam, schylając się, żeby to posprzątać.
– O proszę, to jakieś niepisane zasady? Czy kaprysy Luke'a Hemmingsa? Sam to tu postawiłeś!
– Okej! Następnym razem każę ci wynieść talerz, zanim zaciągnę cię do łóżka! – podnoszę na nią oczy – Nie będzie następnego razu! Więcej tu nie jesz!
– Więc mam przeżyć bez jedzenia, ale nie seksu?
– Czy ty zawsze wyciągasz z moich słów to, co chcesz?
– Gdzie w ogóle szedłeś? – pyta już spokojnie – Myślałam, że przechodzimy do rzeczy..
– Przykro mi to mówić, ale zdecydowanie nie jesteś gotowa przejść do rzeczy – dalej wycieram chusteczkami podłogę, dlaczego ona jadła to w takiej dużej misce? – A mi się nigdzie nie śpieszy, więc nie rozbiorę cię dla swojej przyjemności, gdy ty będziesz szukać wymyślnych słów na mój drapiący zarost. Zdecydowanie nie tego szukam.
Nie odpowiada.
– No co? Powiedz coś. Milcząca Nora jest przerażająca.
– Chcesz nade mną ciężko popracować?
– Chcę z tobą ciężko popracować. Myślałem, że to właśnie powiedziałem?
Jestem zirytowany przez rozlane mleko nie przez nią, ale chyba jej to trudno stwierdzić.
– Chodź, wezmę prysznic, zrobię śniadanie, wyprowadzę Dingo i muszę iść do pracy.
– Mogę wyjść z Dingo gdy będziesz brał prysznic.
– Na pewno się ucieszy, ciebie lubi bardziej ode mnie.
– Cóż, za wygrana! – uśmiecha się – Dingo! – wola go przez zamknięte drzwi – Idziemy na spacer!
Cóż, nie do końca tak wyobrażałem sobie ten poranek, ale na szczęście w tej kwestii nie goni mnie czas.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro