Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

21. W łóżku


Musiałem zasnąć zaraz po niej, bo budzę się dopiero gdy słońce wpada do pokoju przez niezasłonione okno.

– O obudziłeś się – siedzi nade mną z miską płatków, które zajada – Chciałam cię rozebrać z tej marynarki i reszty, ale to mogłoby cię obudzić albo wywołać złego wilka z lasu.

Rzucam w nią jednym spojrzeniem, a ona odwzajemnia się tym samym. Mam nadzieję, że moje spojrzenie jest groźne, a nie łatwe do oczytania.

Wyrywam jej miskę z ręki, pospiesznie odstawiam na ziemie, a w kolejnej sekundzie już jest pode mną, wraz z rękami zablokowanymi nad głową.

Szuka w moich oczach intencji.

– Tego ranka nie uciekasz?

Trącam nosem jej nos.

– Tamten poranek powinniśmy zacząć w ten sposób..

Zabieram jedną z dłoni z jej dłoni i łapię jej ręce w swoją jedną. Drugą przesuwam do jej kości biodrowej i lekko ją skubię.

– Znowu masz na sobie moją koszulkę.

– Może tym razem nie zareagujesz, jakbyś chciał mnie zamordować?

– Zareagowałem? – skupię zębami jej ucho, mocno ściskając jej biodro.

– Dlatego przeszłam do ataku..

– Chcesz popatrzeć jak ja przechodzę do ataku?

– Chcę, żebyś zdjął z siebie te marynarkę i może koszule.

Uśmiecham się i w jednej chwili od leżenia nad nią, mam ją w pozycji siedzącej.

– Zdejmiesz?

– Jak długo marzyłeś o tym, żebym cię rozebrała?

– Cóż, od jakiś pięciu minut..

Strzela mnie w ramie, po czym zaczyna ściągać ze mnie marynarkę.

– Jak ci się podoba rozbieranie mnie?

– Zawsze tyle gadasz w łóżku? – jest zaciekawiona, rozdrażniona, normalka.

– Jestem ciekawy czy ci się podoba..

Zabiera się w ciszy, za rozpinanie guzików mojej koszuli, ale nie do końca o to mi po prostu chodzi.

– Spójrz na mnie.

Unosi głowę, przerywając rozpinanie guzików, jednak jej dłoń zostaje na mojej piersi. Nie waham się, po prostu ją całuję, jakby to było najwłaściwszą rzeczą, jaką mogę w tej chwili zrobić. Nie opiera się, odpowiada na pocałunek równie chętnie, co ja jej go daję. Jej nogi mocniej zaciskają się wokół mojej talii, a jej dłoń łatwo odnajduję drogę do moich włosów, przypominając mi pocałunek z pod pizzerii. Jakimś cudem udaje jej się rozpiąć resztę guzików i jedną ręką zdjąć ze mnie koszule, nie odrywając ode mnie swoich ust. Uśmiecham się wprost pod jej wargami, a ona otacza moją szyje ramionami.

– Jak tam zarost?

– Całujesz tak, że o nim zapominam.

Więc robię to jeszcze raz, a tym razem to ona się uśmiecha.

Moje dłonie w końcu ją dotykają, obejmując w talii wsuwając się pod jej koszulkę, żeby pogłaskać jej plecy. Mruczy zadowolona, przesuwając ustami po mojej szczęce, ale po chwili przestaje. Spuszczam wzrok, żeby spotkać się z jej.

– Bardzo martwię się o skórę mojej twarzy jest całkowicie delikatna i jeśli ten ostry, kujący zarost zostawi mi czerwone ślady..

– Skoro o tym myślisz, to robię coś źle – znowu przerzucam ją pod siebie – Wiesz jak połechtać męskie ego, co?

Wysuwam dłonie pod jej koszulkę i ją unoszę jak najwyżej.

– Nie ma mowy, nie będę leżeć tu pod tobą naga gdy ty..

Chowam twarz w zagłębieniu jej szyi.

– Nora, odpuść, proszę.

– Pocałuj mnie jeszcze – szepcze, a mnie kompletnie to wystarcza, żeby zrobić to czego chce.

Myślę, że czasem dochodzisz do takiego momentu w życiu, gdzie uświadamiasz sobie, że możesz być szczęśliwy uszczęśliwiając inną osobę i trzeba naprawdę zdawać sobie sprawę z tego kim samemu się jest, żeby wkrótce nie zniszczyło to dwóch osób na raz.

Przyciskam czoło do jej czoła.

– Sprawię, że poczujesz się ze mną tak swobodnie, że będziemy tu sobie chodzić nago.

Parska śmiechem, przyciągając mnie do siebie bliżej.

– W jeden poranek?

– Cóż, to zależy od tego jak pojętna jest uczennica – sunę ustami po jej szyi.

– To cios poniżej pasa!

– Co? Nie chcesz zdobywać nagród w łóżku? Ocean za swoje dokonania? Gdzie twoja determinacja bycia najlepszym?

Marszczy wściekle brwi, co trochę mnie rozbawia, że przenosi swoje codzienne miny do łóżka.

– Nabijasz się ze mnie.

– Motywuję – całuję jedną z tych wściekłych brwi – Nie chętna na szóstkę w łóżku?

– Chcesz mi powiedzieć, że gdy ja zabierałam ci pierwsze wyniki w szkole, ty zdobywałeś je tutaj?

– Może nie bezpośrednio w tym miejscu – klepię ramę łóżka.

– Rozproszenie.. nie musiałam się nawet starać, bo twoja uwaga była skupiona na czym innym.

– Mam doskonałą podzielność uwagi – całuję jej nos.

– No nie wiem.. może ktoś czuje się od ciebie lepszy w tej kategorii i też zdobywał wyższe noty – drażni się.

– Cóż, więc będą ci musiały wystarczyć moje.

Krótko ją całuję i wstaję, a wtedy.. moja noga ląduje prosto w misce z płatami.

– Cholera jasna! – rozlewam mleko.

Nora podnosi się z łóżka.

– Dlaczego jesz w łóżku? Nie możesz jak człowiek..

– To ty tutaj postawiłeś! Więc nie obwiniaj mnie za swoje bycie niezdarą!

– Nie je się w łóżku! – powtarzam, schylając się, żeby to posprzątać.

– O proszę, to jakieś niepisane zasady? Czy kaprysy Luke'a Hemmingsa? Sam to tu postawiłeś!

– Okej! Następnym razem każę ci wynieść talerz, zanim zaciągnę cię do łóżka! – podnoszę na nią oczy – Nie będzie następnego razu! Więcej tu nie jesz!

– Więc mam przeżyć bez jedzenia, ale nie seksu?

– Czy ty zawsze wyciągasz z moich słów to, co chcesz?

– Gdzie w ogóle szedłeś? – pyta już spokojnie – Myślałam, że przechodzimy do rzeczy..

– Przykro mi to mówić, ale zdecydowanie nie jesteś gotowa przejść do rzeczy – dalej wycieram chusteczkami podłogę, dlaczego ona jadła to w takiej dużej misce? – A mi się nigdzie nie śpieszy, więc nie rozbiorę cię dla swojej przyjemności, gdy ty będziesz szukać wymyślnych słów na mój drapiący zarost. Zdecydowanie nie tego szukam.

Nie odpowiada.

– No co? Powiedz coś. Milcząca Nora jest przerażająca.

– Chcesz nade mną ciężko popracować?

– Chcę z tobą ciężko popracować. Myślałem, że to właśnie powiedziałem?

Jestem zirytowany przez rozlane mleko nie przez nią, ale chyba jej to trudno stwierdzić.

– Chodź, wezmę prysznic, zrobię śniadanie, wyprowadzę Dingo i muszę iść do pracy.

– Mogę wyjść z Dingo gdy będziesz brał prysznic.

– Na pewno się ucieszy, ciebie lubi bardziej ode mnie.

– Cóż, za wygrana! – uśmiecha się – Dingo! – wola go przez zamknięte drzwi – Idziemy na spacer!

Cóż, nie do końca tak wyobrażałem sobie ten poranek, ale na szczęście w tej kwestii nie goni mnie czas.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro