Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

14. Wymyślne słowo na ‚k'

Nora z każdym dniem mnie zaskakuje. Impulsywnie kupiła kota, impulsywnie mnie pocałowała, impulsywnie zaciągnęła mnie do kuchni.. nigdy nie starałem się jej poznać, ale nigdy nie czułem się bliżej niej niż wczoraj w tej kuchni gdy czułem jak chce coś powiedzieć, a nie ma odwagi. Zobaczyłem Norę, jakiej nie znałem, pełną słabości, słabości związanych ze mną.

Nie mam czasu się nad tym zastanawiać, ponieważ muszę wyprowadzić Dingo i zawieść go do brata, bo nie wiem, kiedy ona wróci i kiedy powie siostrze.

Mogłem to zrobić.

Mogłem zyskać kilka punktów, ale zamiast tego skupiłem się na przyglądaniu się jej, poznawaniu jej i nie mam pojęcia, co we mnie wstąpiło, żeby to robić. Może to moja droga do wygranej, a może okropna droga na samo dno.

Na dodatek Nick mi nie odpuszcza. Teraz gdy zobaczył, że jestem skłonny walczyć, jest jeszcze większym dupkiem niż zazwyczaj.

– Christopher, każe przekazać, że jego imprezka się trochę przesuwa w czasie, bo musi wyjechać.

– W porządku – nie zależy mi, ale teraz nie mogę nie iść, bo Nick nie może mieć mnie za słabego.

– Będziesz do tego czasu z Norą? – nie wiem, co i skąd wie – Bo bez jej uroku osobistego..

– Czy ty się kiedyś zamykasz? Zajmij się pracą, Nick.

– To miejsce będzie moje.

Walka na śmierć i życie, już w jednej takiej biorę udział i nie wiem czy jest miejsce na drugą. Nie myślałem, że praca to tyle rywalizacji, myślałem, że chodzi tu o pomoc innym, ratowanie ludzkiego życia, bycie specjalistą, który szybko rozpoznaje przyczyny złego samopoczucia i znajduje rozwiązania, a nie walczyć o bycie tym kimś.

Od jednego wyzwania, do drugiego. Po wyjściu ze szpitala od razu natrafiam na Norę.

– Widzę, że ktoś dokładnie zna mój grafik.

Dopiero potem dostrzegam tonę toreb w jej dłoniach i dziwne ciuchy na niej.Podaje mi je, jakby to było oczywiste, że to wezmę.

– Zapakujmy to do samochodu i jedźmy po twój garnitur.

– Garnitur?

– No na to przyjęcie tego faceta, którego tak podziwiasz, że nawet ja wiedziałam kim jest.

– I co? Dzisiaj chcesz spędzić ze mną czas? Nie każesz mi wyjść jak wczoraj?

– Szanuję siebie i nie pozwolę, żeby facet, który formalnie jest moim mężem, podrywał inne kobiety, tym bardziej moją siostrę, jeśli zrobisz to jeszcze raz..

– To co? Rozwiedziesz się ze mną? Zapomniałaś, że taki jest tego cel?

– Sam sobie idź na to spotkanie i radź z szefem – odwraca się do mnie plecami – Po co w ogóle chciałam ci pomóc?

Atmosfera pomiędzy nami nie jest już tylko pełna złośliwości, a napięcia. Napięcia, którego nie było przez te wszystkie lata, ani myśli jak czuje się tak druga osoba.

– Nigdy nie byliśmy przyjaciółmi, Nora.

Nie wiem, co to zdanie ma na celu, może ma w sobie ukryte intencje, prawdopodobnie tak, ponieważ odstawiam te torby, w których nie wiem, co jest i wyciągam po nią rękę. Ściskam jej biodro i przyciągam do siebie.

– To co? Mówisz, że nie powinienem podrywać innych kobiet? – szepczę jej na ucho – Jako żonka jesteś rządna moich komplementów?

– Przestań – wyciera ucho, do którego przystawiam usta.

– Może jeszcze mi powiesz, że kupiłaś te ciuszki dla mnie?

W tym jesteśmy dobrzy, to jest znajome. Podoba mi się to o wiele bardziej, niż kiedykolwiek przyznam na głos, dlatego nie wypuszczę jej tak łatwo.

Więcej nie wspomnę o tym głupim rozwodzie. Czuję, że to jeszcze na niego nie czas.

– Chyba oszalałeś – obraca w moim kierunku głowę, te wściekłe brwi są mi bardzo znajome.

Gdy się do niej pochylam.. żeby nie wiem, co zrobić, ona się odsuwa.

– Idziemy po ten garnitur, czy wystąpisz w kitlu?

Jestem zmieszany, więc chwile zajmuje mi odpowiedź. Ona też nie patrzy na mnie, a w dal.

Co ja wyrabiam?

– Hej! Wyglądam w nim bardzo gorąco.

– Jesteś bardzo zafiksowany na swojej pracy.

Pochyla się po torbę, stawiając mi przed oczami swój tyłek i w tych spodniach..

Cóż, nie wiem czy to zdarzyło się przez jedną noc, czy po prostu teraz napędza mnie coś innego niż chęć wygranej..

– Masz za długie nogi – nie wiem, który raz już to dzisiaj słyszę – Nigdy nie znajdziemy ci garnituru.

Wchodzimy do kolejnego sklepu, który jest już ostatnim w tej galerii.

– Musimy tu coś znaleźć, nie będę z tobą szła drugi raz na zakupy.

– Czy ja cię o to prosiłem? Pojawiłaś się przed moją pracą.. – tu się zatrzymuję – A ty w czym pójdziesz, co? Musisz się dobrze przy mnie prezentować. Cały czas zajmujemy się moim strojem, a ty nie możesz być gorsza.

– Czy kiedykolwiek byłam? – zawsze taka wyzywająca.

Uśmiecha się do mnie tym swoim zwycięskim uśmieszkiem..

– Może mam jakiś ulubiony kolor, który chciałbym na tobie zobaczyć? Albo jakieś szczególne wymagania..

Strzela mnie w łeb.

– Ała! Za co to?

– Za uprzedmiotowienie kobiet.

– Słucham? – teraz jestem rozbawiony – W jaki sposób..

– Nie jestem lalką, żebyś mógł mnie ubrać jak ci się żywnie podoba.

– Na pewno bardzo chętnie ubrałbym cię jeszcze raz w te spodnie..

Niemal wyciągam rękę, żeby dotknąć tego tyłeczka, ale nie wiem czy powstrzymuje mnie to, że się obróciła czy to, że by mnie zabiła, czy sama myśl, źe dlaczego mam dotykać jej tyłka?

Otrząśnij się, Luke.

– Czy ty mnie właśnie skomplementowałeś? – nie wiem czy jest oburzona czy zaskoczona, trochę mi się to miesza.

– A czy to uprzedmiotawianie?

– Tak, ponieważ zdecydowanie nie ubrałam się tak dla ciebie.

– No to cieszę się, że mogłem z tego skorzystać.

Dostaję kolejny strzał w łeb.

– Hej!

– Idź przodem, teraz ja się pogapię.

– Proszę bardzo! Nie mam się czego wstydzić! Chętnie zaprezentuję ci swoje atuty! Ucz się!

Więc kroczę przed siebie niczym modelka na wybiegu.

– I co? Pozwalam ci się uprzedmiotowić...

– Wyrzucą nas stąd zaraz przez ciebie.

– Nie znasz zasady komplement za komplement? – uśmiecham się do niej.

– Jesteś takim dzieciuchem.

– Ciesz się, że nie zabawiłem się w moją drugą ulubioną grę.. – pochylam się do jej ucha – Pocałunek za pocałunek.

Nie odpowiada, ciągnie mnie za nadgarstek wgłąb sklepu.

– Może nie proponuj tego na tej ważnej imprezie i nie przyglądaj się tylkom kobiet, które należą do kogoś innego.

– Ich samych? – strzelam w nią działem z jej własnej broni – Bo jeśli do mężów, to twój tyłek..

Wystarczy mi jedno jej spojrzenie, żebym wiedział, że nie powinienem skończyć tego zdania.

– Czy możemy zakończyć te rozmowę?

– Nie umiesz przyjmować komplementów, a niby taka pani znająca swoją wartość.

– Wiesz, trudno przyjmować coś czego się nie dostaje, Luke, co za tym idzie trudno było się tego nauczyć – nie odpowiadam – Wybierasz ten garnitur czy nie?

– To nieprawda, co mówisz.

Powinienem jej kazać na siebie spojrzeć albo coś w stylu tych stanowczych gestów, ale nawet nie wiem, co robię.

– Wszyscy zawsze cię chwalili i byli z ciebie dumni. Zawsze było Nora to Nora tamto, nawet w domu musiałem o tobie słuchać, jaka niesamowita jesteś.

– Nieważne, mamy do zrobienia zakupy.

– Co? Teraz ty jesteś tchórzem? – wyzywanie jej najlepiej mi wychodzi.

– Nie możemy udawać, że nic nie powiedziałam? – prawie warczy.

– Niesamowite, ktoś tak pełen sukcesów może być tak zakompleksiony i niedowartościowany. Jak to się stało, Nora?

– Super, znalazłeś moją słabość, możesz teraz użyć jej przeciwko mnie. Jak cudownie, że pokazujesz mi, dlaczego nie chciałam brać ślubu, żeby ktoś nie miał nade mną takiej władzy. Trochę bycia miłym i co? Nagle mówię takie rzeczy.

– Więc byłaś miła? – teraz się szczerzę – W którym momencie?

– Jakim cudem czuję, że przegrywam? – pyta cicho.

– Daj spokój.

– Chryste, oddajcie mi moją Norę, bo tej nie znam – celuję palcem w jej czoło – Co to za nieznające swojej wartości dziewczę?

– Daj mi spokój.

– Chodź, zabiorę cię na pizzę.

– Pizzę? Serio?

– A co? Za mało wystawne danie dla ciebie? Chodzisz tylko na randki do drogich restauracji.

– Więc to randka? – teraz się ożywia.

Dingo zamachałby ogonkiem.

Okej, stop, muszę zapamiętać, żaby nigdy nie powiedzieć tego na głos i żeby więcej nie porównywać jej do psa.

To przesada, nawet jak na mnie.

– Przyszłam po ciebie pod szpital, a ty mi mówisz, że zabierasz mnie na randkę?

– Okej, następnym razem bardziej się postaram, księżniczko.

– Po prostu oczekuję..

– Zapłacę, spokojnie, stać mnie.

Uderza mnie w ramie.

– Nie jem peperoni na pizzy.

– No to weźmiemy pół takiej, pół takiej.

Czy ja właśnie zaproponowałem kompromis?

Nie, nie, nie, to się nie dzieje.

****

Ostatni dzisiaj, ale jaki długi!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro