11. W rytmie pracy
– Nie dziwię się, że ktoś tak traktujący kobiety jest sam.
Urocza Nora przed moją pracą.
Chociaż właściwie słowo to wkurzająca.
– Potraktowałem cię zaskakująco dobrze na to, co narobiłaś.
– To nie ja! – krzyczy, co jest chyba najczęstszym tembrem jej głosu, który słyszę.
– A kto przyprowadził tego kota do mojego mieszkania? – pochylam się nad nią – Kto pozwolił spać mu w moim łóżku?
– Myślałam, że to teraz nasze mieszkanko.
Zdrobnienia wypowiedzenie z jej ust brzmią jak najgorsze przekleństwa.
Wyciągam ręce, żeby udusić ją przed szpitalem. Może komuś uda się ją uratować, a ona w końcu da mi rozwód, jednak wtedy pojawiają się kolejne komplikacje.
– Luke!
– Uśmiechaj się.
Nie wiem kiedy nabyłem takie zdolności aktorskie, ale zdecydowanie przydają się w towarzystwie tego faceta. Zamiast ją udusić obejmuję ją ramieniem i przyciągam bliżej. Nora stoi, jakby słup soli, więc sam owijam się jej ramieniem. Ona od razu je na mnie boleśnie.
Nick nie jest sam, obok niego idzie jeden z lepszych chirurgów, którzy pracują w tym szpitalu. Pokazuje mi, że walczy o swoje miejsce.
– Christopher, znasz Luke'a i jego żonę?
Nie wciskam się wszędzie jak on. Staram dobrze pracować i rozwijać, jednak niczego nie zastąpią znajomości i włażenia w tyłek.
– Nie miałem okazji.
– Dzień dobry, Luke dużo o panu mówił, zawsze przedstawia pana jako wzór – Nora kokietka – Chciałby być takim lekarzem jak pan.
– Tak? – Christopher patrzy na mnie.
– Nora, proszę..
– Nie, chętnie tego posłucham, co prawda nie mam dzisiaj czasu, ale zapraszam na przyjęcie, gdzie będziemy świętować sukces jednej z operacji.
–Dziękujemy, bardzo chętnie przyjdziemy.
Nora ściska mnie mocniej, sugerując, że coś powinienem powiedzieć, ale nie wiem, co.
– Nick poda wam szczegóły – prawdziwy przydupas szefa.
Christopher się żegna, ale Nick nie odchodzi z nim.
– Widzę, że znalazłeś sobie żonkę mądrzejszą od ciebie.
Z tym nas zostawia.
– No i co narobiłaś?! Teraz to pojedynek na smierć i życie!
– Nie myślałam, że nie masz jaj, ze mną non stop się kłócisz, a tutaj co? Zabrakło ci słów w tej gębie? – wyzywa mnie, oczernia, bez znaczenia.
– Znam swoje miejsce.
– To je zmień, do licha!
Patrzę na nią, jakby oszalała, ale jej to nie obchodzi, bo już jest w pełni gotowa do walki i do kolejnej wygranej.
– Skoro trzeba ci pokazywać jak się wygrywa, to to zrobię. Nora Hudson ucząca czegoś Luke'a Hemmingsa.
– Po moim trupie!
– To lepiej go zalicz, póki jesteśmy przy szpitalu.
Przyglądamy się.
– Chodź, musimy ci wybrać garnitur, pewnie twój ostatni to z ukończenia liceum.
– Po co tu właściwie przyszłaś? – bo tego nie wytłumaczyła – Mogłaś na mnie nakrzyczeć w mieszkaniu.
– Do tego, do którego nie wracasz? – kpi – Po to tu przyszłam! – znowu się unosi – Nakrzyczeć na ciebie! Bierzesz psa i co? Gdzie ta twoja odpowiedzialność?!
– Przyszłaś tu z powodu Dingo?
– To też mój pies! A ty go ze sobą wziąłeś!
– Cóż, twój kot wziął coś, co należało do mnie..
– Przestań, to tylko majtki – przewraca oczami.
– Moje majtki!
– Co za dzieciuch! – szturcha mnie ramieniem – Nie mogłeś kupić sobie jednokolorowych majtek?
– Przyglądałaś się moim majtkom?
– Ktoś to musiał posprzątać po tym jak wyszedłeś, co wcale mi się nie podobało!
– To, że wyszedłem? – spoglądam na nią z góry z zadowolonym uśmiechem.
Nora zakrywa mi dłonią mój zadowolony uśmiech.
– Nie! To, że musiałam to sprzątać!
– Jasne – mamrocze, bo dalej zasłania mi usta.
– No i co? Teraz odzyskałeś pewność siebie? Proszę, proszę, facet jest silny tylko przy kobiecie, jak opowiem to naszym przyjaciołom i reszcie świata..
– Zamknij się, ty nie rozumiesz jak to działa.
– Nick szczerzy się jak głupi do tego faceta, ty trochę też nie możesz?
– Nie po to tak ciężki pracuję, żeby zdobywać coś włażeniem w tyłek! Powinnaś coś wiedzieć na ten temat.
– Niby skąd? Zawsze osiągam to, co sobie zaplanowałam i tak jak sobie zaplanowałam – zatrzymuje się na środku chodnika – No i nie wiem czy się tym z tobą podzielę, ponieważ to by znaczyło równą grę w naszym małżeńskim pojedynku.
– Całkiem podoba mi się ta nieczysta gra – ciągnę ją za kucyk.
– Dzieciuch – wyciąga włosy z mojej dłoni – Dzieciuch, który boi się wziąć sprawy w swoje ręce.
– Co chcesz mi powiedzieć, że ty swoim niesamowitym urokiem osobistym zdobyłaś to, co chciałaś?
– Urok osobisty to zdecydowanie zaleta – przekonuje mnie – Ale ty z tym swoim zarozumialstwem..
– Kto tu jest zarozumiały! – teraz to ja się zatrzymuję – I gdzie niby twój urok?
– W zaproszeniu na kolacje – podsumowuje mnie – Ciężka praca to jedno, ale umiejetność ustawienia się..
– Chyba jej nie posiadam, patrz gdzie jestem.
Uderza mnie w pierś, ała.
Chyba mi się należało.
– Idziemy po Dingo, Puszek się za nim stęsknił.
– Ten przeklęty kot... – warczę, a Nora się śmieje.
Wracamy do domu, razem, zabawne jak to brzmi.
Może to kwestia wiedźmy i jakiś zaklęć, które skrywa w ustach, na ustach, na języku..
Otrząśnij się, Luke.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro