Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

11. W rytmie pracy

– Nie dziwię się, że ktoś tak traktujący kobiety jest sam.

Urocza Nora przed moją pracą.

Chociaż właściwie słowo to wkurzająca.

– Potraktowałem cię zaskakująco dobrze na to, co narobiłaś.

– To nie ja! – krzyczy, co jest chyba najczęstszym tembrem jej głosu, który słyszę.

– A kto przyprowadził tego kota do mojego mieszkania? – pochylam się nad nią – Kto pozwolił spać mu w moim łóżku?

– Myślałam, że to teraz nasze mieszkanko.

Zdrobnienia wypowiedzenie z jej ust brzmią jak najgorsze przekleństwa.

Wyciągam ręce, żeby udusić ją przed szpitalem. Może komuś uda się ją uratować, a ona w końcu da mi rozwód, jednak wtedy pojawiają się kolejne komplikacje.

– Luke!

– Uśmiechaj się.

Nie wiem kiedy nabyłem takie zdolności aktorskie, ale zdecydowanie przydają się w towarzystwie tego faceta. Zamiast ją udusić obejmuję ją ramieniem i przyciągam bliżej. Nora stoi, jakby słup soli, więc sam owijam się jej ramieniem. Ona od razu je na mnie boleśnie.

Nick nie jest sam, obok niego idzie jeden z lepszych chirurgów, którzy pracują w tym szpitalu. Pokazuje mi, że walczy o swoje miejsce.

– Christopher, znasz Luke'a i jego żonę?

Nie wciskam się wszędzie jak on. Staram dobrze pracować i rozwijać, jednak niczego nie zastąpią znajomości i włażenia w tyłek.

– Nie miałem okazji.

– Dzień dobry, Luke dużo o panu mówił, zawsze przedstawia pana jako wzór – Nora kokietka – Chciałby być takim lekarzem jak pan.

– Tak? – Christopher patrzy na mnie.

– Nora, proszę..

– Nie, chętnie tego posłucham, co prawda nie mam dzisiaj czasu, ale zapraszam na przyjęcie, gdzie będziemy świętować sukces jednej z operacji.

–Dziękujemy, bardzo chętnie przyjdziemy.

Nora ściska mnie mocniej, sugerując, że coś powinienem powiedzieć, ale nie wiem, co.

– Nick poda wam szczegóły – prawdziwy przydupas szefa.

Christopher się żegna, ale Nick nie odchodzi z nim.

– Widzę, że znalazłeś sobie żonkę mądrzejszą od ciebie.

Z tym nas zostawia.

– No i co narobiłaś?! Teraz to pojedynek na smierć i życie!

– Nie myślałam, że nie masz jaj, ze mną non stop się kłócisz, a tutaj co? Zabrakło ci słów w tej gębie? – wyzywa mnie, oczernia, bez znaczenia.

– Znam swoje miejsce.

– To je zmień, do licha!

Patrzę na nią, jakby oszalała, ale jej to nie obchodzi, bo już jest w pełni gotowa do walki i do kolejnej wygranej.

– Skoro trzeba ci pokazywać jak się wygrywa, to to zrobię. Nora Hudson ucząca czegoś Luke'a Hemmingsa.

– Po moim trupie!

– To lepiej go zalicz, póki jesteśmy przy szpitalu.

Przyglądamy się.

– Chodź, musimy ci wybrać garnitur, pewnie twój ostatni to z ukończenia liceum.

– Po co tu właściwie przyszłaś? – bo tego nie wytłumaczyła – Mogłaś na mnie nakrzyczeć w mieszkaniu.

– Do tego, do którego nie wracasz? – kpi – Po to tu przyszłam! – znowu się unosi – Nakrzyczeć na ciebie! Bierzesz psa i co? Gdzie ta twoja odpowiedzialność?!

– Przyszłaś tu z powodu Dingo?

– To też mój pies! A ty go ze sobą wziąłeś!

– Cóż, twój kot wziął coś, co należało do mnie..

– Przestań, to tylko majtki – przewraca oczami.

– Moje majtki!

– Co za dzieciuch! – szturcha mnie ramieniem – Nie mogłeś kupić sobie jednokolorowych majtek?

– Przyglądałaś się moim majtkom?

– Ktoś to musiał posprzątać po tym jak wyszedłeś, co wcale mi się nie podobało!

– To, że wyszedłem? – spoglądam na nią z góry z zadowolonym uśmiechem.

Nora zakrywa mi dłonią mój zadowolony uśmiech.

– Nie! To, że musiałam to sprzątać!

– Jasne – mamrocze, bo dalej zasłania mi usta.

– No i co? Teraz odzyskałeś pewność siebie? Proszę, proszę, facet jest silny tylko przy kobiecie, jak opowiem to naszym przyjaciołom i reszcie świata..

– Zamknij się, ty nie rozumiesz jak to działa.

– Nick szczerzy się jak głupi do tego faceta, ty trochę też nie możesz?

– Nie po to tak ciężki pracuję, żeby zdobywać coś włażeniem w tyłek! Powinnaś coś wiedzieć na ten temat.

– Niby skąd? Zawsze osiągam to, co sobie zaplanowałam i tak jak sobie zaplanowałam – zatrzymuje się na środku chodnika – No i nie wiem czy się tym z tobą podzielę, ponieważ to by znaczyło równą grę w naszym małżeńskim pojedynku.

– Całkiem podoba mi się ta nieczysta gra – ciągnę ją za kucyk.

– Dzieciuch – wyciąga włosy z mojej dłoni – Dzieciuch, który boi się wziąć sprawy w swoje ręce.

– Co chcesz mi powiedzieć, że ty swoim niesamowitym urokiem osobistym zdobyłaś to, co chciałaś?

– Urok osobisty to zdecydowanie zaleta – przekonuje mnie – Ale ty z tym swoim zarozumialstwem..

– Kto tu jest zarozumiały! – teraz to ja się zatrzymuję – I gdzie niby twój urok?

– W zaproszeniu na kolacje – podsumowuje mnie – Ciężka praca to jedno, ale umiejetność ustawienia się..

– Chyba jej nie posiadam, patrz gdzie jestem.

Uderza mnie w pierś, ała.

Chyba mi się należało.

– Idziemy po Dingo, Puszek się za nim stęsknił.

– Ten przeklęty kot... – warczę, a Nora się śmieje.

Wracamy do domu, razem, zabawne jak to brzmi.

Może to kwestia wiedźmy i jakiś zaklęć, które skrywa w ustach, na ustach, na języku..

Otrząśnij się, Luke.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro