Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

7: 24/7=Heaven

Po paru dniach moja sprawność się poprawiła.
Mogłam już chodzić samodzielnie bez przykrego uczucia bólu.
Kule nie były mi potrzebne.

Namjoon mimo mojego lepszego samopoczucia kazał mi się nie przemęczać oraz uważać na rany, które wciąż jeszcze dogłębnie się nie zrosły.

Przez ten czas na spokojnie układałam sobie plan ucieczki.

Nie wolno mi było wychodzić z pokoju, co parę razy chciałam uskutecznić ale zawsze w połowie korytarza znalazł się ktoś, kto mnie zatrzymał i odsyłał z powrotem.

Musiałam wymyślić coś innego.

Drugim wariantem była Ucieczka przez okno. Ponowny skok z piętra przypominał mi chwile z House of Cards.

Jednak tutaj, pod nami, znajdował się spory basen, który mógłby mi zapewnić w miarę bezpieczne lądowanie.

Pozostawało mi jeszcze przejść jakoś przez eleganckie ogrodzenie a potem zbiec z tej okolicy.

Najbardziej amatorski plan, ale powinien być skuteczny.
Brakowało mi tylko zabezpieczenia w postaci broni.

Drzwi otworzyły się szeroko, Jungkook wmaszerował do pokoju zdejmując kurtkę z siebie i wchodząc do garderoby.

To już standard, że wchodzi kiedy mu się podoba i bez pukania.
Agresywnie przerzucał ciuchy z boku na bok mamrocząc coś pod nosem.

Pokręciłam tylko oczami.
Nawet nie zwracał na mnie uwagi.

Wyszedł z tamtąd z garniturem na wieszaku. Zdjął pas z bazą na pistolet i rzucił na kanapę.
Potem zamknął się w łazience.

To moja szansa.

Odchyliłam kołdrę i najciszej jak potrafiłam zakradłam się do jego rzeczy.

Słyszałam jak szczotkuje zęby, mam niewiele czasu.

Palcami wyjęłam ostrożnie broń i zapasowy magazynek.

Co rusz nerwowo patrzyłam na drzwi.

Zgarnęłam też z tamtąd jego buty, ponieważ ja nie posiadałam tu nawet klapków.
Chodziłam na boso.

Delikatnie otworzyłam okno i popatrzyłam w dół na niebieską taflę wody.
Stałam na krawędzi przepaści z bijącym sercem w klatce.

Okej...

Na trzy..

Raz,

Dwa,

Trz..

Nie dokończyłam.

Usłyszałam trzask zamka i zaraz ujrzałam Jeona, przebranego i wpatrzonego we mnie z okrągłymi oczami gdy zorientował się co robię.

Szybko odbiłam się od ramy i skoczyłam.

Czas zwolnił tępo.

Unosiłam się w powietrzu, leciałam wprost do basenu w rękach miałam ukradzione rzeczy.
Poczułam się jak ptak, który uciekł z klatki żądny wolności i ucieczki.

Nogami przebierałam aby dobrze wylądować.
Liście podróżujące w podmuchach wiatru zatrzymały się w miejscu.

I mimo iż w mojej głowie ta chwila była jak minuty, to tak naprawdę trwała 2 sekundy.

W momencie gdy wyskoczyłam, Jungkook zdążył dobiec niczym zawodowy sprinter i pochwycił mnie w ramiona uniemożliwiając mi zbieg.

Wciągnął nas spowrotem w mury domu, którego szczerze nienawidziłam.

Spadliśmy na podłogę.

Prędko się podniosłam i odrazu unieszkodliwiłam chłopaka celując do niego.

-Oszalałaś?!- wrzasnął.

-Rusz się o milimetr a cię zabiję- fuknęłam.

On ściął mnie z nóg jednym mocnym zamachem.
Kurde!

Spadłam na kolana a on przycisnął mnie twarzą do podłogi odbierając broń i przytrzymując moje nagarstki. Zupełnie tak jak ja podczas skuwania przestępców.

Byłam pomiędzy jego udami, słał mi wkurzone spojrzenie.

-Pożałujesz tej próby ucieczki- wycedził.

Wtem ktoś wszedł do pokoju.

-Co wy robicie?- zapytał zdezorientowany Hoseok- nie ważne, Y/N ubieraj się.

Rzucił papierową torbę na łóżko.

-Co?- wykrztusiłam wciąż przyszpilona do podłoża.

-Jedziesz z nami, nie zostaniesz sama. Dalej, nie ma czasu!

I wyszedł.

꧁𑁍꧂

15 minut później siedziałam już w samochodzie, ubrana w lateksowe czarne spodnie i koszulę.

Ściśnięta na środkowym miejscu, pomiędzy Taehyungiem a Jiminem.

Ten drugi kątem oka kuł mnie swoimi tęczówkami od środka.

Widziałam jego skrzywioną twarz i obrzydzenie moją osobą.

Dlatego starałam się nawet nie stykać się z nim ramieniem, aby go nie rozdrażnić.

Wciąż po nocach śniły mi się czyny jakich na mnie dokonał.

Jechaliśmy ciągnącymi się w nieskończoność drogami, za oknem było szaro i nie przyjemnie.
Drzewa czarne jak smoła, wyblakłe domy i budynki.

Na gałęziach siedziały kruki wpatrując się w nas głębokimi ślepiami.

Brrr...

Yoongi spokojny siedział za kierownicą, na miejscu pasażera był Namjoon.

Za nami jechał też drugi, taki sam samochód, z Seokjinem, Hoseokiem i Jungkookiem.

Byłam ciekawa ale też i nieco przerażona kierunkiem naszej jazdy.

Czyżby jedziemy na aukcję ludzi, na której zamierzają mnie sprzedać?
A może wywiozą mnie w odludne miejsce i zastrzelą a potem zrzucą ciało z klifu wmawiając innym, że popełniłam samobójstwo?

Zatrzymaliśmy się w porcie, tuż przy ogromnym statku towarowym.

Chłopaki odpięli pasy.

-Ty zostajesz z Jiminem- powiedział mi Taehyung gdy chciałam wyjść.

Posłałam mu błagające spojrzenie.

Nie zostawiajcie mnie z tym psychopatą!

Zamknęli nas samych z trzaskiem i odeszli.

Spięta nie śmiałam się ruszyć z miejsca.

Park zupełnie wyprany z uczuć siedział obok.

Nie słyszałam nawet jak oddychał.

Przegryzałam policzek od zewnątrz ze zdenerwowania.

-Przestań się zachowywać jakbyś kij połknęła. Przecież wiem, że się boisz- przerwał cieszę.

Nic nie mówiłam.

-Nic ci nie zrobię, Jezu.. - westchnął- Chodź bardzo bym chciał, uwierz mi.

Wciąż zero odzewu.

-Będziesz mnie teraz ignorować?- wyciągnął rękę w moją stronę, na co odrazu odskoczyłam.

Jego dotyk byłby dla mnie niczym ogień rozdzierający świeże rany.

Na mój ruch lekko się uśmiechnął.

Miał śliczną mimikę gdy to robił, a jednak pod tą maską uroczego chłopca krył się brutalny psychopata.

-Podoba mi się twoja reakcja- rzekł usatysfakcjonowany- zrobiłaś się strachliwa niczym jelonek Bambi.

-Bardzo śmieszne- mruknęłam.

-Oh, a jednak umiesz mówić!- zaklaskał w ręce- Powiedz mi, podobało Ci się nasze ostatnie spotkanie?

-Czy ty totalnie upadłeś na głowę?

Zaśmiał się ironicznie.

-Bo wiesz- zbliżył się do mojego ucha- zawsze można to powtórzyć... Ale tym razem dopnę swego.

Jego oddech musnął moją skórę nieprzyjemnie.

Przeszły mnie dreszcze.

On za to powrócił na miejsce uśmiechając się do siebie I skubał swoją dolną wargę z nudów.

Wtedy wrócili chłopaki.

-Y/N Wysiadaj- powiedział do mnie Yoongi.

Popatrzyłam na niego pytająco.

-No Wysiadaj powiedziałem.- zniecierpliwił się.

Posłusznie wyszłam z auta.
Min wręczył mi do rąk szarą torbę.

-Co to?

-Nie interesuj się. Pojedziesz teraz z Jungkookiem Seokjinem i Hoseokiem.

-W porządku- mruknęłam.

W drugim aucie siedziałam już na normalnym miejscu, z tyłu.

Kim kierował, Jung siedział jako pasażer a Jeon wpatrywał się w okno obok mnie.

Nie rzucił mi nawet spojrzenia gdy wsiadłam.

Jechaliśmy w ciszy, każdy skupiony na czymś innym.

Kurczowo ściskałam torbę przy sobie, będąc ciekawa co jest w środku.

Była dość ciężka ale nie na tyle aby ją utrzymać.

Nic w niej nie wydawało dźwięków.

Z nad wody przejechaliśmy do centrum obcego mi miasta.
Było duże i kolorowe.

Na ulicach widziałam wesołych ludzi oraz sklepy, restauracje i kluby, posiadało też zjawiskowy teren zielony w samym sercu.

Mieszkańcy byli tam aby wyprowadzić psy czy poprstu się przejść.

Wyglądało na zadbane i porządne.

Podjechaliśmy pod ciemny, nowoczesny budynek oświetlony fioletowymi światłami.
Przed wejściem rozpościerał się czerwony dywan i tłum ludzi próbował dostać się do środka ale zostali skutecznie odepchnięci przez ochronę.

U góry widniał wielki neon, również w kolorze fioletu.

,,24/7=Heaven"

Tak nazywał się budynek.

-Przyślemy po was samochód- powiedział Seokjin- my wrócimy późno.

Jungkook wyszedł z auta a potem otworzył moje drzwi i chwycił mnie za ramię wyciągając na zewnątrz w mało delikatny sposób.

-Mógłbyś mnie nie szarpać?- zapytałam z pretensją.

Chłopaki odjechali z piskiem opon.

Po co my tu jesteśmy?

Mężczyzna wziął mnie za nadgarstek I poprowadził pod wejście.

Na jego widok ochroniarze rozstąpili się i wpuścili nas do środka.

W twarz buchnęło mi ciepłe powietrze.

Światło koloru czerwonego było przyciemniane dlatego nadawało to mrocznego klimatu.

Panowała duchota, która opatuliła moją skórę twarzy.

Kiedy weszliśmy głębiej w dużej sali były kanapy ze stolikami, do których przytwierdzone były rury.
Młode dziewczyny wypinały się na blatach w rytm piosenki Sama Smitha- ,,Unholy".

Znajdowała się też tu scena, gdzie zauważyłam dwóch małych chłopców na oko w wieku 8 lat, płaczących i trzymających się za ręce.

Obok stał licytator i wygłaszał ceny a zebrani wokół ludzie za podniesieniem ręki przebijali je raz po raz.

To nie był zwykły klub...
Tylko najprawdziwszy burdel.

To tutaj dochodziło do transakcji handlu ludźmi oraz sprzedaży własnego ciała przez kobiety.

Mummy don't know, Daddy's getting hot...

At The Body Shop, doing something Unholy~

-To jest nie ludzkie- zakryłam usta gdy dzieci zostały sprzedane jakiemuś grubasowi, który zacierał ręce.

Jungkook stojący obok pokręcił oczami.

-Gdyby ich ojciec był kompetentny i spłacał długi jak należy, nie musiał by oddawać własnych synów na czarny rynek wramach rat- powiedział bez krzty współczucia.

-Jak możesz mówić o tym tak spokojny!- wzburzyłam się- to są niczemu winne dzieci!

On tylko westchnął i odwrócił się do mnie.

-Teraz to nie istotne. Niech nie obchodzi cię ich los. Dawaj torbę.

Wyciągnął rękę po nią.

-Powiedz mi co w niej jest- zrobiłam krok do tyłu.

-Daj mi tą torbę- powtórzył zaciskając zęby.

-Powiedz!

I już miał mi ją odebrać gdy zapiszczał czyjś głos.

-Panie Jeon!- zobaczyłam jakąś blond lafiryndę, ubraną w obcisłą bluzkę z odpiętymi od góry guzikami i w plisowanej, krótkiej spódnicy.

Podbiegła do nas potykając się o swoje srebrne szpilki I spoglądając maślanymi oczami na Kooka.

-Pan Seo już jest!- powiedziała wyraźnie podekscytowana widokiem swojego przełożonego.

Jungkook westchnął. Potem spojrzał na mnie gniewnie zniżając się.

-W takim razie personel się tym zajmie. Teraz już muszę iść. Chciałem Ci oszczędzić zbędnego cyrku ale jeśli jesteś uparta jak osioł to nie będę z tobą walczył.

Poprawił krawat i odwrócił się na pięcie.

-Czekaj tutaj.- rzucił jeszcze zanim ruszył na spotkanie.

Idiota...

Rozejrzałam się po przedsionku. Była tu lada i schody na górę. Prawdopodobnie do pokoi sypialnianych.

Wykrzywiłam usta z niesmakiem.

-Oh! Jesteś w końcu!- ktoś powiedział zniecierpliwiony.

Chłopak z czerwonymi włosami, twarzą w kształcie diamentu oraz ciemnymi oczami, ubrany w czarny podkoszulek podszedł do mnie.

-Nie ma już czasu, zaraz wchodzisz na scenę!

-Co? Nie, nie...

-Musimy cię przygotować do występu! Masakra!

Nie słuchał moich zaprzeczeń.

Wziął mnie za rękę i poprowadził na kulisy.

꧁𑁍꧂

Idk chyba taki średni rozdział 🤷‍♀️
Słowa(1535)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro