5: Umarłam?
Znowu było ciemno.
Umarłam?
Nie...
Słyszałam coś...
Ciche pikanie.
Stłumione rozmowy.
-Długo jeszcze tak będzie?
-Nie wiadomo, trudno określić.
-Dlaczego to truchło musi leżeć akurat w moim pokoju?!
-Bo tak!
-Mam dość spania z Yoongim! Ona zajmuje moje łóżko!
Powoli widziałam nie wyraźne postacie.
Czułam lekki wietrzyk na mojej skórze, ból w dolnych partiach ciała i obcy zapach.
Wracało mi czucie w kończynach.
Minimalnie poruszyłam palcem wskazującym.
-Cicho! Truchło się budzi!
Wyostrzył mi się wzrok.
Nad swoją twarzą zobaczyłam Yoongiego, Jungkooka, Namjoona I Seokjina.
Patrzyli na mnie wyczekująco.
Miałam sucho w ustach.
Mruknęłam tylko mrużąc oczy.
-Jak się czujesz?- zapytał lider.
-Mmm... źle...- niewyraźnie odpowiedziałam- myślałam, że umrę.
-Bo prawie mi zeszłaś- powiedział- straciłaś sporo krwi, musiałem zdobyć dla ciebie odpowiednia grupę. Pozszywałem cię i podpiąłem do aparatury.
-Nie musiałeś...
Odwrócił wzrok.
Yoongi siedział na skraju łózka obok mnie, Namjoon z Seokjinem stali obok a obrażony Jungkook stał naj dalej.
Miał spuchnięty nos I założony na to opatrunek.
-Jak długo tu leżę?
-Parę dni
Kiwnęłam głową.
-Czemu to robicie?
-Ale co?- zapytał najstarszy.
-Uratowaliście mnie...
-Dokładniej to Jungkook cię uratował- Yoongi wskazał na chłopaka z założonymi na piersi rękami- gdyby nie on Jimin by cię zamordował.
-A to przypadkiem nie jest wasz główny cel?
-Powiedzmy- rzekł Namjoon- Że możesz nam się do czegoś przydać.
-Mam współpracować z bandziorami? Na serio?
-Zobaczymy co powiesz później..- szepnął Yoongi lodowato.
-Ciesz się, że wogóle jeszcze tu jesteś. Narazie odpocznij, do póki nie wyzdrowiejesz będziesz mieszkać tutaj. Jungkook udzieli ci swojego pokoju- rozkazał lider
-Słucham?!- oburzył się- Dlaczego ja?!
-Bez dyskusji!- oziębło go uciszył.
-Nie macie czegoś takiego jak pokój gościnny?- zasugerowałam.
-My nie miewamy gości- oświadczyli- to nie ten świat maleńka.
Odsunęli się ode mnie i wyszli.
Nic z tego wszystkiego nie rozumiem.
Byłam sama w pokoju.
Za dużym oknem rozpościerał się nie duży lasek.
Pomieszczenie było utrzymane w kolorach czerni, złota i granatu.
Leżałam na dużym łóżku z zagłówkiem pod ciemną kołdrą.
Po bokach stały szafki nocne z lampami, na dębowej podłodze leżał puszysty dywan, na przeciw mnie stała nie duża kanapa z fotelami i stolikiem kawowym, na ścianie wisiał spory telewizor.
W rogu stało biurko z laptopem, była też biblioteczka.
Pomieszczenie było wysokie, na suficie były ledowe lampki I złoty żyrandol.
Styl glamour.. no, no, no.
Ale okej, pokój ładny lecz to nie zmienia faktu, że jestem całkowicie nieszkodliwa co nie ułatwia sprawy.
Nie mogłam chodzić i to był największy problem.
Jak mam w takim razie z tąd zwiać?
Nawet nie próbowałam ruszyć palcem u nogi bo spowodowało by to tylko silny ból.
Kurde...
Dupa.
Muszę najpierw dojść do siebie.
Zakryłam się zrezygnowana kołdrą po uszy.
Ejejej.. coś tu jest nie tak.
Dlaczego ja mam na sobie czarną koszulkę?
Kto mnie do jasnej ciasnej przebrał?!
Drzwi do pokoju otworzyły się.
Do środka wszedł Taehyung z talerzem w ręku.
-Cześć- powiedział dość przyjaźnie.
-Hej?- odpowiedziałam nie pewnie.
-Przyniosłem Ci obiad. Musisz dużo jeść jeśli chcesz być sprawna.
-Jasne..- przewróciłam oczami.
-Trzymaj- podał mi talerz z ryżem, sosem słodko-kwaśnym, warzywami i mięsem.
Pachniało niesamowicie pięknie.
Zaczęłam łapczywie jeść.
-Ey, ey, ey! Spokojnie, nikt ci tego nie zabierze- zaśmiał się.
Fuknęłam i wzięłam talerz bliżej siebie.
To było zbyt pyszne aby ryzykować utartę dania.
Opędzlowałam całą porcję i poklepałam się po najedzonym brzuchu.
-Cieszę się, że smakowało- powiedział Kim.
-To było boskie- uśmiechnęłam się błogo.
-Jin- hyung by się ucieszył na twoją opinię.
-To Seokjin gotował?- zapytałam zaskoczona.
-Tak, on króluje w kuchni.
-Jezu już to uwielbiam.
Chłopak uśmiechnął się kwadratowo.
Uroczo wyglądał w tym wydaniu.
-Słuchaj..- powiedziałam do niego- Mogę ci zadać parę pytań?
-Zależy- uniósł jedną brew- bądź co bądź nie ufam Ci w pełni.
Założył nogę na nogę.
-Kto mnie przebrał?
-Namjoon- hyung. Twoja sukienka była do niczego a i tak musiał się jej pozbyć gdy cię ratował. Ale w porządku, nie masz się co martwić. Zależało mu tylko na tym abyś przeżyła.
-Uznam, że Ci wierzę- stwierdziłam- drugie pytanie... Anthony... żyje?
Gnębiła mnie ta kwestia odkąd straciłam z nim łączność. Co się z nim stało.. co oni mu zrobili?
Mężczyzna wypuścił powietrze z ust.
-Żyje.
-Kamień z serca.
-Jeszcze coś?
-Nie.. Nic więcej.
-Okej. Ah! Był bym zapomniał.
Wyjął z kieszeni małe pudełko nie oznakowanych tabletek.
-Co to jest?- spytałam.
-Leki znieczulające. Namjoon kazał ci je brać abyś mogła jako tako przebyć ten okres.
-Mam się bać? To jakiś jego wytwór?- uniosłam jedną brew.
-Nie chcesz nie musisz. Jeśli chcesz się męczyć i cierpieć z bólu proszę bardzo- wzruszył ramionami.
Wstał z łóżka I odszedł do drzwi.
-I jeszcze jedno- rzucił- nie próbuj uciekać ani fikać. Nie wiadomo czy następnym razem będziesz miała tyle szczęścia jak teraz. Tak jak mówiłem wcześniej... ostrzegałem cię.
I wyszedł.
Prychnęłam pod nosem.
Odłożyłam pudełko na szafkę i zamknęłam oczy próbując zasnąć z braku lepszych rzeczy do roboty.
꧁𑁍꧂
Obudziło mnie krzątanie się po pokoju.
Uchyliłam powieki.
Na przeciwko mnie były otwarte drzwi do garderoby.
Widziałem duży cień poruszający się pomiędzy regałami.
To był Jungkook.
Wyszedł z pomieszczenia trzaskając drzwiami i wlepił wzrok we mnie siedzącą na łóżku.
-Miałaś spać- mruknął.
-Obudziłeś mnie.
-Oh jejku!- powiedział teatralnyn tonem- Naprawdę? Najmocniej przepraszam!
-Nie wnerwiaj mnie..
Przyjrzałam się jego zaklejonemu nosowi.
-Czyżby ta piękna skaza na twojej jakże cennej buźce była przezemnie?- zaśmiałam się ironicznie.
-Uważaj..- warknął- bo prócz ran na nogach, będziesz miała połamane kości...
Uniosłam brew z wyrazem twarzy mówiącym ,,pierdol, pierdol, ja posłucham"
-Najchętniej to bym cię z tąd wywalił- przyznał- to moje terytorium.
-Mmm... serio?- przeciągnęłam się- muszę przyznać, że Twoje łóżko jest bardzo wygodne. Odpowiada mi- posłałam mu wredny uśmieszek- a jak się śpi z Yoongim?
-Nie pytaj- powiedział- po twojej obecności będę musiał odkazić wszytko. Nie wiadomo jaki syf ze sobą przytargałaś.
-Spadaj- zacisnęłam szczękę.
On tylko uniósł kąciki ust i usatysfakcjonowany opuścił pomieszczenie.
Odkryłam kołdrę, ponieważ było mi za gorąco.
Przyjrzałam się ranom.
Były spuchnięte I widać było obrzęk.
Podniosłam koszulkę, tu tak samo. Bandaż lekko nasiąknął ropą.
Wyglądało to tak strasznie jak bolało.
Kurczę... chyba wezmę jednak te tabletki. Może coś to pomoże.
Łyknęłam dwie i popiłam wodą w szklance.
Była jeszcze jedna mała rzecz do zrobienia...
Potrzebowałam pójść do łazienki.
Kogo by tu zawołać?
-Seokjin!- wrzasnęłam.
Cisza
-JIIIIIIIIN!!!- ponowiłam.
Do pokoju wparował chłopak wyraźnie zaniepokojony.
-Co jest? Co się stało?
-Muszę do łazienki- uśmiechnęłam się szeroko.
Popatrzył na mnie z nie dowierzaniem.
-CZY TY KURWA SOBIE ZE MNIE JAJA ROBISZ?! MYŚLAŁEM, ŻE UMIERASZ!
-Nie?- zaśmiałam się.
-Boże jesteś tu ledwo parę dni I już mam cię dość- złapał się za głowę.
-Też was nienawidzę- odparłam słodko.
-Dobra zaczekaj, zaraz przyjdę.
Wrócił na korytarz.
Po 5 minutach przyniósł pod pachą parę kul do chodzenia.
-Masz, przydadzą Ci się.
-Spróbuję- Nie pewnie odebrałam je od niego.
Pomógł mi wstać z łóżka.
Kiedy oparłam swój ciężar na stopach, syknęłam z bólu.
-Będzie to nie przyjemne ale musisz dać radę- poklepał mnie po plecach- powoli, krok za krokiem.
W odstępach po pół metra jakoś udało mi się przejść do drugiego końca pokoju.
-Zrób co trzeba i kładź się- powiedział otwierając mi drzwi do łazienki Jungkooka a potem je zamknął.
Stanęłam w miejscu i oniemiałam.
Marmurowe posadzki odbijały blask wytwornego oświetlenia, kremowe ściany z łukami nadawały optycznego powiększenia już i tak sporemu pomieszczeniu.
Na wprost od wejścia był duży prysznic typu ,,walk in", z szybą.
Na wieszaku wisiały ręczniki i puchate szlafroki.
Były dwie umywalki oraz dwa lustra w złotych ramach pod kamiennym blatem.
Ale nie to robiło największe wrażenie...
Tylko ogromna zabudowana wanna, która równie dobrze mogła robić za jacuzzi bez bąbęlków. Dała by radę pomieścić więcej niż 1 osobę.
Prowadziły do niej małe schodki, była podświetlana a wokół stały świeczki, olejki, płyny do kąpieli i balsamy.
Była pod wielkim oknem z takim samym widokiem na lasek jak w sypialni.
Normalnie szczęka mi opadła na to cudo...
Ja... muszę jej użyć...
-Skończyłaś?- z moich marzeń wyrwał mnie pukający Jin.
-Chwila!- odkrzyknęłam.
Głupio mi przyznać.
Ale zaczyna mi się tutaj podobać.
꧁𑁍꧂
Proszę dajcie mi piątek
Jeśli trudno wam sobie wyobrażać to ,,cudo" to w mediach jest zdjęcie które pasuje miej więcej do opisu (wyobraźcie sobie tam okno)
Słowa(1343)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro