Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

27: Spierdalamy

Żal było opuszczać piękną Japonię.

Jej spokój i harmonia koiły mnie każdego dnia pobytu tutaj, tak jak piękne widoki czy pyszne jedzenie.

Miło będę wspominać nasz czas wspólnie spędzony tutaj, z nadzieją, że jeszcze kiedyś dane będzie mi odwiedzić ten piękny kraj.

I choć już za nią tęskniłam to jednak przez okno naszego odrzutowca wesoło witał mnie nigdy nie śpiący Seul. Czekał, pełen nowych wyzwań i przygód.

Siedząc już w samochodzie, z małym uśmiechem obserwowałam mijane przez nas, rozświetlone ulice i budynki. Sporadycznie ktoś szedł chodnikiem, np. grupka nastolatków czy dorosłych ludzi toczących się z popijawy do domu i krzycząc na całe gardło kompletne głupoty.

Zapatrzona za okno z rozmarzonym wzrokiem cieszyłam się ciszą jaka panowała w naszym vanie. Jechaliśmy dwoma pojazdami, każdy z szoferem/ochroniarzem. Lot mimo iż nie długi to jednak męczący, wprawił w jadących ze mną Jimina i Hoseoka w sen. 

Na drodze prócz naszych pojazdów od lotniska jechało ciemne audi tuż za nami, widziałam je w odbiciu tylniego lusterka.

Przy moim boku był Jungkook lecz i jego nieco muliło spanie ze względu też na późną godzinę. Patrzył za okno, trzymając prawą dłonią, tą moją, na fotelu między nami. 
Kręciłam na wierzchu jego ręki kojące kręgi kciukiem, przez co był zrelaksowany i lekko uśmiechnięty gdy tak odlatywał w małą drzemkę.

Nikt nic nie mówił, każdy chciał już tylko znaleźć się we własnym łóżku.

Gdy ja też chciałam odpłynąć i wzrokiem podążyłam jeszcze na chwilę do przodu, coś mnie zaskoczyło.

Na wspomnianym wcześniej lusterku, wiszącym nad przednią szybą, prócz oczu kierowcy zauważyłam już nie jedno a trzy auta. Jechały przy sobie i wywierały na mnie dziwne poczucie niepokoju.

Coś było nie tak...

-Zaraz będziemy na miejscu.- poinformował budzącego się Hoseoka i też naszą resztę, lecz ja mimo tego dalej spięta obserwowałam auta za nami. Ich groźny wygląd nie pocieszał.

I wtedy do moich uszu dotarł furkot helikoptera, głośniejszy niż normalnie, nasze auto otoczył rażący snop światła, na który wszyscy zerwali się ze snu.

-Bangtan Sonyeondan, Policja! Jesteście otoczeni! Poddajcie się!- rozległo się przez gigantyczny głośnik w machinie latającej.

Nagle nasze auto gwałtownie stanęło, ze względu na ostre hamowanie kierowcy. Przed nami rozłożona była kolczatka na ulicy, a za nią stał cały oddział policji, świecąc błękitnymi światłami. Uzbrojeni funkcjonariusze już do nas celowali.

-Co do kurwy?...- wymamrotał już rozespany Jimin.

-Zawracaj.- Jung rozkazał mężczyźnie za kierownicą, lecz gdy ten chciał już wrzucić bieg, trzy auta jadące za nami, zablokowały nam przejazd i z nich również wyłonili się policjanci z bronią.

-To jakiś absurd.- zakpił Jungkook z niedowierzaniem, a potem dotknął ramienia spanikowanego w tym momencie mężczyzny gdy nie wiedział już jaki manewr wykonać.- Przesuń się.

-Liczymy do trzech i macie wszyscy wyjść z rękami w górze!- rozległ się kolejny rozkaz gdy Jungkook usiadł za kierownicą.

Chwycił za walkie-talkie aby nadać komunikat do drugiego vana, który również był otoczony.

-Chłopaki... spierdalamy.

I tylko to wystarczyło do wdepnięcia przez niego gazu praktycznie do podłogi i mocny skręt w wąską uliczkę gdzie była luka w zaporze policji. Jechaliśmy z zawrotną prędkością a drzwi samochodu ocierały się o ściany budynków, tworząc iskry przez tarcie lakieru a potem blachy.

Pojazdem rzucało gdy koło wjeżdżało w jakąś dziurę dlatego obijaliśmy się o siebie boleśnie.

Jungkook wyjechał sprawnie z uliczki, lecz nie zgubił jeszcze helikoptera, który gonił nas reflektorem i swoim hałasem. Obejrzałam się do tyłu, widząc nasz drugi van cisnący na maksa, a jeszcze dalej furę radiowozów. Wycie syren niosło się po całej okolicy.

-Hope, zniweluj ich.- nagle rzucił Jeon a Hoseok skinął głową od razu wiedząc co robić, odpinając pasy.

Wyciągnął swój ukochany futerał ze sterty bagaży. Unosząc wieko widziałam jak szeroko się uśmiecha a zanim chwycił w dłoń broń, pogładził jej powierzchnię czule.

Otworzył okno w suficie, stanął pośrodku auta i wysunął się na powierzchnię. Wiatr od szybkiej jazdy targał jego włosami ale to go nie powstrzymało od celowania i strzelania.

Sekundę potem widziałam też Taehyunga, wychylającego się z bocznego okna swojego pojazdu i strzelającego serię pocisków.

Policja nie była im dłużna gdyż wtem złote przebłyski, które były pociskami zaczęły miotać wokół nas, co jakiś czas trafiając w czarną jak dzisiejsza noc, karoserię.

-Musimy ich zgubić!- oświadczył Jimin, trzymając się siedzenia. 

Jungkook zacisnął mocniej dłonie na kierownicy gdy wyjechaliśmy z miasta na ogarnięte ciemnością wiejskie drogi.

-Kurwa to nie będzie takie proste...- warknął wykonując ostry zakręt.

Jechaliśmy teraz ramie w ramię z drugim vanem, po prostej drodze. Policjanci nas doganiali...

-Y/N! Podaj mi magazynek!- usłyszałam z góry i nagle ręka Hoseoka znalazła się przy mnie.

Rzuciłam się do futerału i podałam mu kolejną amunicję.

-Ja pierdole, ile jeszcze będą nas tak gonić!?- Jungkook krzyknął w frustracji.

Odgłosy strzałów nasiliły się, a wtedy usłyszałam krzyk.

Hoseok wślizgnął się z powrotem do środka, trzymając swoje ramię. Gdy odsunął dłoń, zobaczyłam ciemną plamę na jego ubraniu i ręce, którą uciskał.

Popatrzył na mnie a ja na niego. 

Cholera.

Nasze otoczenie zmieniło się na las, nie jechaliśmy już asfaltem a ziemią. Sytuacja pozostała ta sama. Dalej mieliśmy ogon a oddalaliśmy się od domu. W dodatku Hobi był ranny.

-Kurwa nie zgubimy ich!- rozległ się trzask głosu Namjoona z radia.-

-Pełno tu drzew! Nie walnij w któreś!- Jimin zaczął się drzeć.- Nie tak wyobrażałem sobie swoją śmierć!

Wtem nasze uszy przebił ostry dźwięk tłuczonego szkła a nasza droga zrobiła się ciemna niczym smoła.

-Ostrzelili mi światła!- wydarł się Jungkook.

-Patrz gdzie jedziesz!- krzyczał Jung.

Z przerażeniem patrzyłam za przednią szybę, gałęzie waliły w auto i zbiły okna, samochodem rzucało na wszystkie strony przez wyboje i trzaskało podwozie. Kiedy mój wzrok po chwili przyzwyczaił się do ciemności, zamarłam.

Jechaliśmy wprost w przepaść rzeki...

-Kook! Skarpa!- wykrzyczałam w ostatniej chwili.

Potem obydwa vany oderwały się od ziemi i zaczęły spadać w przesmyk...

꧁𑁍꧂

Nareszcie znalazłam chwilę aby napisać nieco krótszy niż normalnie, ale rozdział.

Planowałam ucieczkę BTS przed policją zupełnie inaczej ale podoba mi się jak na nowo wymyśliłam.

A co u mnie? (Jak ktoś się zastanawiał)

Niestety los tak chciał, że niedawno straciłam bardzo bliską mi osobę.
Ale nie martwcie się, czuję się dobrze, choć trochę zmęczona intensywnym planem nauki.
Muszę też nauczyć się radzić sobie ze swoimi sprawami już jako osoba dorosła w świetle prawa, pozałatwiać sprawy urzędowe czy zdrowotne.

No jest tego dużo.

Ale cieszę się, że pomimo tego znalazłam dzisiaj w nocy chwilę aby odezwać się do was po tak długim czasie❤️‍🩹

Do zobaczenia mam nadzieję niedługo w kolejnym rozdziale<333

Słowa(1060)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro