24: Tylko ty. Nikt więcej.
Dojechaliśmy do domu około pierwszej w nocy. Nie bawiłam się w zamawianie podwózki, po prostu wsiadłam do auta, którym przyjechaliśmy do klubu.
Tak.
Prowadziłam po alkoholu.
Gdyby policjantka Y/N to słyszała to chyba rzuciłaby się pod pociąg.
Tyle, że ja już nie byłam funkcjonariuszką.
W teorii.
Podczas drogi Jungkook nawijał jak najęty o byle czym, ale z czasem jak byliśmy coraz bliżej mówił coraz mniej.
Zamilkł dopiero pod domem.
Miejmy nadzieję, że te narkotyki już z niego wyparowały.
Wysiedliśmy z auta wchodząc do ciemnego domu, nikogo nie było ponieważ reszta mafii została w klubie nie wiedząc, że się zwinęliśmy.
-Zapalę światło...- powiedziałam cicho wyciągając dłoń do przełącznika, lecz nagle mój nadgarstek został złapany przez dłoń Jeona, pociągnął mnie do siebie a potem przyparł do ściany.
Otworzyłam usta, żeby skrzyczeć go dlaczego to zrobił, lecz z wrażenia po prostu zabrakło mi słów. On natomiast spojrzał na mnie spokojnie.
Ciężko było dostrzec cokolwiek w ciemności, lecz wpadające przez okna srebrne blask księżyca padał na jego oczy, błyszczące niczym onyks w moją stronę. Źrenice zaczęły już reagować na światło co było dobrą oznaką do jego "wytrzeźwienia".
-Mogę wiedzieć co ty robisz?- wydobyłam z siebie, wzburzona jego zachowaniem.
-Patrzę na ciebie.
-To wiem, dlaczego mnie chwyciłeś?- uniosłam brew.
Gdy jedną dłonią trzymał mój nadgarstek przy mojej głowie, druga opadła mu na moją talię. Łaskoczące uczucie w podbrzuszu dało o sobie znać po tym jak byliśmy dzięki temu bliżej.
-Nie zapalaj światła.-widziałam jak przełknął, wędrując wzrokiem po mojej twarzy.- Tak jest dobrze...
Następnie przełamał odległość między nami, przymykając oczy pocałował mnie krótko lecz intensywnie.
Ja natomiast wytrzeszczałam swoje przez trwanie całej tej chwili. Serce biło mi jak oszalałe gdy odsunął się na milimetr jak gdyby pytając przez ten gest czy ma kontynuować czy też zejść mi z pola widzenia.
-Mało mi po wczoraj...- wyznał cicho.
Zaschło mi w ustach i nie wiedziałam co mu odpowiedzieć. Zaskoczenie ustało, zastąpiły je rumieńce na policzkach i niepewność czy pozwolić mu na działanie. Bo co jeśli jemu nie zależy? Jeszcze niedawno się nie lubiliśmy a teraz drugi raz mnie pocałował. Nie chciałam być zraniona głupimi gierkami.
-Nie chcę niczego z tobą jeśli ci nie zależy...
-A jeśli mi zależy?- odpowiedział zagadkowo. Puścił też moją rękę aby pogładzić mi policzek wierzchem dłoni.
-Mówisz to po to aby ci uległa.- mówiłam nieufnie, lecz jego działania tylko zaczęły rozpalać wewnątrz mnie mały płomień.
-To jak mam ci udowodnić, że nie kłamię?- umieścił rękę przy moim uchu, trzymając tym moją szczękę.
-Nie wiem...
Na moje słowa znowu ostrożnie ucałował mnie w usta, wolno i nieco dłużej. Przymknęłam nieco powieki czując jak się rozluźniam, ale wciąż bałam się dać mu wolną rękę.
-Boisz się mnie?- postanowił zapytać.
-Nie. Boję się tego co jest pomiędzy nami...- było mi już z tego wszystkiego nie dobrze.
-Między nami jest ogień kochanie.- mruknął, w jego spojrzeniu widziałam głębokie pożądanie zmieszane z czymś jeszcze.
-Nie mów tak na mnie.- skrzywiłam się, miałam ochotę się popłakać.
Podryw Jeona był niemożliwie krzywdzący kiedy miałam świadomość, że pewnie mówił to nie jednej.
-Dlaczego?- uniósł jedną brew.
-Bo nie jestem twoim kochaniem.
-A gdybym ci powiedział, że chciałbym abyś nim była?- mamrotał.
Czułam jego ciepły oddech blisko.
-Y/N... widzę, że się boisz.
-Wcale nie.- uciekałam wzrokiem.
-Przestań udawać twardzielkę. Strach nie jest niczym złym, każdy z nas się boi. A jeśli nie jesteś pewna mnie to nie masz czego ukrywać.- próbował złapać moje spojrzenie swoim.
-Nie wiem co ci siedzi w głowie.- notorycznie połykałam ślinę aby pozbyć się guli w gardle, boleśnie uciskającej mnie w przełyk.
-Ty..- wyszeptał.- Tylko ty. Nikt więcej.
Popatrzyłam na niego ze szklanymi oczami, szukając prawdy w tym co powiedział.
I znalazłam.
Czułość, która dotychczas była przykryta innymi emocjami teraz wzięła górę, przemawiając przez jego tęczówki surowo wprost na mnie. To ona była tym czymś schowanym głęboko, tym tajemniczym błyskiem, który przebijał się nieśmiało gdy na mnie patrzył. I to było piękne w nim. W sposobie jak jego oczy teraz przenikały mnie na wylot tym ciepłem i jakimś cudem zabrały daleko nieprzyjemny ucisk, a w zamian przyszła ulga.
Mała łza popłynęła mi po policzku. Starł ją delikatnie kciukiem i ucałował miejsce w którym został mokry ślad po niej.
-Może i nie umiem być romantyczny, jestem jeszcze lekko na haju ale to co powiedziałem jest prawdą. Nie wiem jak to robisz ale sprawiasz, że czuję się dobrze przy tobie. Potrafisz być bezczelna i uparta, ale też miła i opiekuńcza. Może nie od razu to u ciebie dostrzegłem, lecz teraz i wcześniej to widzę. Uważam, że jesteś wyjątkowa mimo iż tak mało o tobie wiem... ale chciałbym wiedzieć więcej. Bo twoja bliskość potrafi zrobić ze mnie mięczaka i lubię to. Tak jak lubię ciebie...
Na mojej buzi pojawił się duży uśmiech gdy to mówił. Nigdy nie przypuszczałabym, że otworzy się tak przede mną. doceniałam to, ponieważ na pewno nie było mu łatwo ale dał radę. Tak jak potrafił pokazał swoją drugą stronę.
Sięgnęłam dłonią w górę by odgarnąć mu tę jego pofalowaną grzywkę.
-Jesteś niesamowity wiesz?- szepnęłam.
-Wiem.- powiedział dumnie, przez co wywołał tym mój śmiech.
No tak... wysokie ego.
-Jak to jest, że jednocześnie chcę cię udusić i abyś był blisko mnie?
-To się chyba nazywa miłość kochanie...- dotarła do mnie głębia jego słów.
I znowu mnie tak nazwał.
Ale teraz, to nie dusiło jak wcześniej.
-Chcę być twoją miłością...- wyznałam czując jak się czerwienię.
Kąciki jego ust uniosły się w górę w małym, ciepłym uśmiechu.
-W takim razie ja będę twoją Y/N...
Tym razem to ja go pocałowałam.
Głęboko i czule, chcąc teraz jego dotyku, nie bojąc się ani trochę.
Odwzajemnił to równie mocno co ja, oplatając ramionami moją talię. Łapiąc oddech między muśnięciami miałam poczucie spełnienia tego, że nie jestem mu w tym obojętna. Że jednak jestem dla Jungkooka coś warta i mogę się czuć przy nim bezpieczna... i kochana.
Zupełnie tak jak pragnęłam.
A co do pragnienia to pragnęłam jeszcze tylko jednego...
Jego.
Temperatura rosła we wspólnym towarzystwie, chęć odkrycia tych granic pojawiała mi się w myślach. I chyba nie tylko moich.
Bo gdy pocałunek stał się bardziej intensywny, dłonie Jungkooka zawędrowały aż do moich ud, i podniosły je delikatnie do góry, zachęcając abym pozwoliła mu się podnieść.
Wystarczył mały podskok aby złapał mnie stabilnie a ja zaplotłam mu nogi na biodrach.
-Mamy całą noc na to aby bliżej się poznać..- wyszeptał przerywając na moment naszą "sesję".
Oblizałam dyskretnie wargi decydując się na zgodę.
-Na górę?- zapytałam.
-Na górę.- pokiwał głową.
Ruszył do schodów, uważając abyśmy się nie przewrócili. Na piętrze wszedł za odpowiednie drzwi, zamykając je nogą przez co trzasnęły, ale i tak nie było tu nikogo poza nami, więc kogo to obchodziło?
Położył mnie na łóżku, zaraz dołączając po zdjęciu butów, których nie zostawił w korytarzu przy wyjściu z domu tak jak ja.
Ucałował mnie na nowo, tym razem szybko to pogłębiając.
Trzymałam jego szczękę zupełnie mu się oddając podczas gdy on kreślił kółka kciukiem na moim boku i biodrze przez materiał cienkiej bluzki i jeansu spodenek.
Motyle w brzuchu mocno dawały mi o sobie znać, tak samo jak ciemniejący rumieniec kiedy odważył się wsunąć jedną dłoń pod materiał górnej części mojego ubioru.
-Kocham cię..- wysapał nagle.
Rozpalona już zupełnym uczuciem do niego leniwym wzrokiem podążyłam do jego.
-Ja ciebie też kocham..- odparłam.
Na dowód tego, podniósł się na kolana aby zdjąć swoją rozpiętą koszulę i rzucić ją na podłogę. Odkryte zostały jego ramiona w tym tatuaże na prawym rękawie. Ale na tym nie skończył, bo zaraz o panele uderzyła niedbale też bluzka na ramiączka. Na nagiej teraz klatce zostały tylko łańcuszki.
Serce chyba zrobiło mi fikołka na to...
Wyciągnął dłonie abym złapała go za ręce. Kiedy to zrobiłam, lekko podniósł mnie do siadu, sam siadając na podkurczonych nogach. Sięgnął do rąbka prześwitującego na mnie materiału, aby się go pozbyć i odłożyć na brzeg łóżka.
Przyglądał mi się tak przez chwilę z lekko rozchylonymi, różowymi ustami, które zwilżył. Przechylił nieco głowę chwytając moje usta swoimi. Kręciło mi się już w głowie od jego pocałunków.
Ciepły metal zatkniętych w wargach Jungkooka kolczyków, muskał mnie delikatnie od czasu do czasu czując ich gładką nawierzchnię.
Ich struktura przemieściła się wraz z kolejnymi muśnięciami, najpierw na policzek, potem na szczękę zostając tam na dłuższą sekundę aby na koniec przenieść się do zagłębienia mojej szyi.
-Jest dobrze?...- wychrypiał.
-Tak...- szepnęłam, obejmując go na wysokości łopatek czując pod skórą ruch jego mięśni.
-Cieszę się..- poczułam jak się uśmiecha, cmokając mnie dwa razy w to samo miejsce, nad obojczykiem.- Nie martw się niczym jak coś...
-Nie będę. Naprawdę jest mi dobrze..- zapewniłam kiedy prześledziłam palcami jego kręgosłup.
-Wierzę na słowo.- odpowiedział, unosząc głowę.
Już któryś raz przejęłam inicjatywę w rozpoczęciu chyba setnego pocałunku tego wieczoru. Nachylałam się nad nim, zmuszając go przy tym do tego aby obrócił się na bok i tym razem on był na dole. Nie protestował a wręcz przeciwnie, wydał z siebie niski chichot kiedy już dotknął materaca plecami.
Wciągnął mnie na swoje biodra okrakiem mając ręce na moich udach. Patrząc na guzik szortów, które miałam, bez wahania postanowił go odpiąć tak jak pasek i zamek.
Na widok bielizny, nieśmiało wyłaniającej się z pod jeansu, przygryzł wargę.
Spodenki zaraz z hukiem dołączyły do naszych bluzek i jego koszuli na podłodze.
Nie musieliśmy nic mówić, wystarczyło po prostu nasze spojrzenie aby wiedzieć, że obydwoje jesteśmy usatysfakcjonowani.
Delikatnie ugniatał moje uda, wędrując coraz bardziej w górę do bioder by wsunąć kciuki pod materiał moich majtek na bokach i strzelić nimi.
-Co ty masz z tym strzelaniem hm?- spytałam ponieważ już kiedyś to zrobił. Ale nie w takiej sytuacji.
-Nic.. tak dla zabawy.- mruknął.- Trochę to podniecające..
-Weź...- parsknęłam bo było to dla mnie odrobinę głupie, ale każdy ma swoje upodobania.
-No co?- uniósł się na łokciach by musnąć moje wargi krótko.- Zaraz i tak ich nie będzie.
-Czemu tylko ja nie mam spodni?- upomniałam się.
-Naprostujemy to.
Przekręcił mnie znowu na dół by móc dominować. Zszedł na chwilę z łóżka aby zsunąć z siebie luźne spodnie. Kopnął je gdzieś w bok i wrócił by kontynuować wspólne igraszki.
Przytulił mnie podczas całowania tak, że stykaliśmy się praktycznie całymi ciałami. Czułam jego podekscytowanie i potrzebę puszczenia wszelkich wodzy, sama też chciałam przestać się droczyć i przejść do sedna. Choć długa gra wstępna tylko podsycała nasze pragnienie siebie nawzajem.
Ręką zawędrował do moich łopatek, gładząc je aż niepostrzeżenie zniżył się do zapięcia czarnego stanika.
I nawet nie zwróciłam uwagi kiedy już go nie miałam.
Z garstką pozostałych części garderoby poszło jeszcze szybciej.
Atmosfera zgęstniała i stała się parna jak sauna.
A potem zaczął pokazywać mi, każdą częścią swojego ciała, jak głęboko mnie kochał...
꧁𑁍꧂
Zapomniałam jak ciężko pisze się takie rozdziały. Zajęło mi to dwie noce XD.
W planach mam jeszcze jedną taką sytuację, wtedy mogę dać wam bardziej szczegółowe opisy, nie kończąc tak jak tutaj. Oczywiście jeśli chcecie ;)
Słowa(1791)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro