twenty two
Niall dokończył przykuwanie Harry'ego do szafki kuchennej, po czym postanowił złożyć wizytę swojej ofierze. Przeskakiwał co drugi schodek, zmierzając do piwnicy. Na jego twarz wkradł się szeroki uśmiech, gdy zobaczył swoją zdobycz skuloną w kącie pomieszczenia. Z obrzydliwą chęcią torturowania chłopaka, Niall przerażająco wolno do niego podszedł. Gdyby jeszcze nie był pewny, gdy już się nad nim pochylił, usłyszał jego niesamowicie głośne bicie serca.
— Popatrz na mnie.
Chłopak wykonał polecenie bez żadnych pytań. Niall poprowadził go w stronę stołu stojącego tuż pod ścianą. Następnie włączył światło.
Kiedy się nad nim pochylał, dumnie przybrał obrzydzoną minę. Chłopak miał nudne oczy — w kolorze odchodów, jakby to ładnie ująć. Jego włosy kręciły się po bokach, ale przez bandanę ciężko było określić, czy całe takie są. Niall mógł przyznać tylko jedną rzecz; ten chłopak nie był bardzo brzydki. Ale Niall miał swój typ, a on zdecydowanie nie spełniał jego wymagań.
— J-jeśli mnie wypuścisz, t-to nie powiem nikomu, że tu byłem. Proszę. M-moi rodzice muszą się o mnie m-martwić!
W oczach Nialla zabłysła złowieszczość, gdy nimi przewrócił.
— Nie powiesz nikomu, bo nie wyjdziesz stąd żywy. — Podszedł do chłopaka i przycisnął dwa palce do jego szczęki. — Nikt nie będzie za tobą tęsknił.
Chłopak niedługo później zaczął skomleć, z całych sił starając się nie płakać. Z każdą sekundą robił się coraz słabszy. Pierwsza łza wpłynęła i potoczyła się po jego policzku. Szybko ją otarł, a ta czynność wywołała śmiech u Nialla.
— I-ile mam czasu?
Niall przechylił głowę w bok.
— Słucham?
— Ile m-mam czasu, z-zanim mnie z-zabijesz?
Zanim Niall zdążył odpowiedzieć, usłyszał wołania Harry'ego z drugiego piętra. Wzruszył ramionami, po czym wyłączył światło i ruszył na górę. Kiedy znalazł się na samej górze schodów, odwrócił się, doskonale świadomy tego, że chłopak nadal na niego patrzył.
— Dobranoc.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro