Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

forty five


Pod schodami, za półką na książki, były niewielkie drzwi.

Zanim Niall zdążył otworzyć drzwi, Harry już zrobił pięć kroków do tyłu. Rozważał, czy powinien pójść za gorliwym Niallem do pokoju, czy też poczekać, dopóki nie zostanie do tego zmuszony. Wybrał pierwszą opcję tylko przez to, że Niall kiwnął do niego głową. Jego oczy miały brzydki odcień niebieskiego — taki, który można było porównać do wody po umyciu naczyń. Jednak jakimś cudem błyszczały one z entuzjazmem i czystą satysfakcją. Harry popatrzył w prawo i wbił wzrok w chłopaka przykutego do ściany.

— Może wejdziesz, skoro chcesz odpowiedzi?

Z twarzy Nialla dało się wyczytać ogromne podekscytowanie.

— P-prowadź.

Niall bez wahania otworzył szerzej drzwi i wszedł do środka. Jego palce przejechały po drewnie, gdy gestem dłoni pokazał Harry'emu, by poszedł za nim. Harry zrobił krok do środka i natychmiast zrobiło mu się niedobrze. W pokoju nie było praktycznie nic, oprócz pojedynczego materaca pokrytego czerwonymi plamami — oraz ścian. Ścian, na których niemalże całej powierzchni wyryte były męskie imiona.

— Prawie kończy mi się miejsce.

Harry nie wiedział, co powinien myśleć ani co czuć. Był skołowany i naprawdę obrzydzony tym, że Niall podzielił imiona ze względu na wiek. Najmłodszy miał jedynie czternaście lat, zaś najstarszy dwadzieścia trzy. Serce Harry'ego biło szybko, gdy odwrócił się, próbując nie mrugać, by czegoś nie przegapić.

— Dlaczego?

— Dlaczego nie?

— Po co te wszystkie imiona? Czy to nie wystarczająco źle, że ich zabiłeś?! Po co te imiona?!

— Żebym nie zapomniał o moich chłopcach.

— Jesteś pojebany. Całkowicie pojebany.

— Wiem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro