Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6

( Pov Prem)
Szedłem przez dom z Kubkiem kawy dla mamy, wszedłem do ich sypialni, leżał w łóżku chory, tak samo jak Ken Mama ma słabą odporność.
Dałem mu Kubek

- dziękuję Skarbie- złapał mnie za nos- a gdzie mój ulubiony Golden retriever?- lubię to , że nadal używają takich określeń mimo, że ja mam już dziewięć lat ,a Ken cztery.

- tata karmi łysola, złapał tak samo jak ty- powiedziałem, mama westchnął - nie mamo nie możesz iść go przytulić wasze zarazki się nie lubią.

- kocham to jaki mądry jesteś, ale za razem jesteś upierdliwy jak Pete- zaśmiał się.- możesz przynieś mi jeszcze jedną rzecz?

- to?- wyjąłem z kieszeni czekoladę, oczywiście trafiłem w stu procentach.-pójde posprzątać z tatą dom. Odpoczywaj - powiedziałem uśmiechnięty

Poszedłem do salonu i wziąłem z szafki kluczyki od skrzynki na listy, wyszedłem z domu i podeszłem do bramy, zajrzałem do skrzynki, wziąłem z niej garść papierów i wróciłem do domu.
Zobaczyłem tatę jak wynosił akurat miski z pokoju Ken'a.
Dałem mu papiery

- reklama, reklama, kupon na lody- od razu dał mi go. Sukces.- rachunki, rachunki- przeglądał papiery i zdziwiony nagle przypatrzył się jednej z kopert.- list... Do mnie? - od razu go otworzył, ciekawy chciałem zajrzeć do jego listu, ale zakrył mi oczy - ej ja ci nie zaglądam do wiadomości z kotami z twojego gangu - nadymałem policzki - tata jak nigdy nic zgniótł go i wywalił. Resztę papierów zabrał do biura. Od razu zabrałem ze śmietnika list.

" Pete... Za pół roku zostanę wypuszony, mam tylko jedną prośbę, proszę przyjedź po mnie, nie mam nawet jak wydostać się z tego miejsca, a moje mieszkanie jest daleko

                                      Way"

Kto to do diabła jest Way? I skąd wypuszony? Wrzuciłem znów papier do śmietnika i wróciłem do mamy.
Położyłem się obok niego.

- a ty nie miałeś sprzątać?- zapytał, a ja spojrzałem na niego

- kto to jest Way?- od razu otworzył szeroko oczy - tata dostał od niego list i go wywalił- mama od razu wstał z łóżka.
Chyba jest zły... poszedłem od razu za nim. Stanął przed tatą

- Pete. Co chciał Od ciebie Way?- tata spojrzał na mnie. Mam problemy.- nawet na niego nie patrz. Oczekuje odpowiedzi. - stanąłem za mamą.

- to nie ważne. Nie zamierzam na nic odpowiadać. To skończony temat- powiedział poważny, mamie chyba to nie wystarczyło, nadal stał przed tatą. Chyba uległ...- chciał bym odebrał go jak go wypuszczą bo nie ma jak dostać się do mieszkania

- i nie zamierzasz mu pomóc?- JA NADAL NIE WIEM KTO TO.

- Nie - Mama westchnął ciężko

- masz mu pomóc i bez dyskusji. Wytrzymam jego zapach. I tak jesteś już na zawsze mój. - mama przytulił go, a ja jak nigdy nic zacząłem sprzątać by tata nie zawracał już na mnie uwagi... Nie chciałem by był na mnie zły, ale byłem po prostu ciekawy.
Kiedy sprzątałem poczułem rękę na głowie. Tata poczochrał moje włosy.

- Way był mi kiedyś bardzo bliski, tam samo twoim wujką...ale zrobił złe rzeczy przez co trafił do więzienia, niedługo zostanie wypuszony i po prostu potrzebuje pomocy - oh .

Chciałem coś powiedzieć, ale usłyszałem drzwi od pokoju Ken'a, stał trzymając swojego pluszowego kota.

- zwymiotowałem- powiedział, a ja dałem tacie ręcznik papierowy.

(Pov Pete)

Nie byłem zły na Prem'a że przeczytał mój list, to po prostu ciekawski dzieciak. Bardziej zaszokowało mnie to , że Kenta każe mi mu pomóc. Moje uczucia do Way zniknęły lata temu, prawdę mówiąc te dziesięć lat minęło nam tak szybko, że ledwo zauważyliśmy.
Większość z nas starzeję się dużo dłużej... Trochę gorzej z Jeff'em , Sonic'iem i Kim'em. Ale na szczęście ich partnerzy szybko wzięli się do roboty oznaczając ich przez co będą żyć tak samo długo jak my.

Te pół roku zleciało mi tak szybko...
Musiałem już jechać po Way, o dziwo Alan chciał jechać ze mną. Oczywiście zgodziłem się, znali się przecież tak wiele lat. Mimo wszystko znali Way z innej strony, zapewne Alan zamierza mu wybaczyć. Gorzej z Babe i Charliem.
I szczerze mówiąc nie dziwię się...

Podjechałem najpierw pod dom Alana, od razu zauważyłem jego synów w ogrodzie, jestem taki dumny z Jeff'a, bycie matką było jego marzeniem od dziecka i jest bardzo dobrym rodzicem.
Alan wsiadł do mojego samochodu, pomachałem " kotą" i pojechałem z nim pod areszt

- stresujesz się?- zapytał, a ja westchnąłem

- sam nie wie co czuję, na początku nawet nie chciałem jechać, ale Kenta mi kazał.- powiedziałem dość spokojnie

- ja mam dziwną pustkę w sobie, chciałbym znów zobaczyć dawnego Way, tego który z pasją dbał o samochody, ten który żartował z Northem i Sonic'iem... Ten który był po prostu Way. - jest taki cool, że ja się nawę Jeff'owi nie dziwię, że on tak szybko się za niego zabrał.

Dojechaliśmy pod areszt, chyba nie tylko go dziś wypuszczają, jest tu kilka samochodów.
Czekałem z Alan'em pod bramą czekając by zobaczyć Way, nie widziałem go już prawie Dziesięć lat, byłem tylko raz na wizycie z nim.  ... nawet Babe był więcej razy. Nawet on, którego Way próbował skrzywdzić.
Wyszedłem z samochodu i oparłem się o maskę, Alan zrobił to samo co ja.
Nagle brama się otworzyła, na szczęście Way był w jednym z lepszych więzień w tym kraju nie musiał się wielu rzeczy obawiać w porównaniu do innych więzień.
Spojrzałem na niego, prawie się nie zmienił, był tylko chyba lepiej zbudowany. Od razu zwrócił na nas uwagę, podszedł do nas dość niepewnie. Alan miał się niby trzymać... Ale mocno przytulił Way prawie go zgniótł. Ja również przywitałem się z Way, bo tak po prostu należy.
Chciał już wejść z nami do samochodu, kiedy nagle jakiś niski chłopak złapał go za nadgarstek i po prostu zaczął go odciągać od mojego samochodu. Spojrzałem na Alan'a, był tak samo zszokowany jak my, ale chyba jeszcze bardziej zaszokowany był Way, zatrzymał chłopaka i złapał go za policzki

- co ty tu robisz?- zapytał, a niski chłopak

- zabieram cię do domu. - powiedział poważny...Way chyba kogoś poznał w trakcie odsiadki.
Znów spojrzałem na Alan'a, po prostu delikatnie się uśmiechnął, westchnąłem i wsiadłem do samochodu, chłopakowi udało się zaciągnąć Way do swojego samochodu. Więc ja i Alan pojechaliśmy do niego, o dziwo moje "koty" już tam były.
Opowiedzieliśmy im wszystko, Babe spojrzał na mnie

- widocznie i na niego przyszedł w końcu czas na spokojne życie- powiedział, a Jego syn wręcz wlazł na niego - a ty co rudzielcu

- JA WIEM KIM JEST TEN PAN- wszyscy wydawaliśmy się być zdziwieni jego słowami, Alan w Warsztacie nadal ma zdjęcia z Way. Babe opowiedział synowi o nim...- jak ostatnio byłem z dziadkiem zjeść ciasto to był tam taki ładny pan i on miał na tapecie tego Way i powiedziałem mu, że go znasz. Powiedział, że Way to jego ukochany, ten pan ma sklep z książkami - dzieci to jednak spotrzegawcze bestie

- po pierwsze. Dlaczego do diabła stary zabrał cię na ciasto jak miałeś zakaz słodyczy od Dentysty - Babe zagroził mu palcem- po drugie, mówiłem ci nie zaczepiaj nieznajomych - Piping przewrócił oczami - widać, że twój - spojrzałem na Charliego.

Spojrzałem na Kente

- Jedziemy jutro po książki.- powiedział i wstał z fotela - dawno nie czytałem . - ruszyłem za nim do samochodu

- NIE ZAPOMNIJCIE SWOICH KOTÓW - Usłyszałem Jeff'a, złapałem naszych chłopców i skierowałem się z nimi do sklepu, oczywiście Piping powiedział nam gdzie on jest. Rano od razu ubraliśmy się i Kenta pojechał w prost pod sklep, dość mały ale pełny książek budynek, Ken i Prem stali grzecznie obok mnie, niepewnie wszedłem do środka, nie wiedząc co mój mąż planuję.

Tak jak się spodziewałem, zobaczyliśmy tam Way i tego faceta, ale nie to rzuciło nam się najbardziej w oczy. Zwróciłem uwagę na coś siedzącego na podłodze... Myszka...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro