3
Usiadłem na przeciwko krat za którymi siedział Way, mimo siedzenia w takim miejscu nadal wygląda na zadbanego.
Delikatnie się uśmiechnął w moją stronę, ale po chwili przekręcił trochę głowę w bok
- sypiasz z Kenta?- zdziwiony spojrzałem na niego - masz na sobie jego zapach ochrony... jakby chciał byś nie miał na sobie innego zapachu- zdziwiony powąchałem swoją bluzę - ty tego nie wyczujesz Pete.
- skąd ty wiesz jak pachnie zapach ochrony Kenty?- zdziwiony, spojrzałem na niego
- zawsze go na tobie zostawia - powiedział i patrzył na mnie uważnie - więc... Sypiasz z nim ? Zakładacie rodzinę?
- nie sypiam z nim, po prostu był ostatnio chory i musiał czuć mój zapach, nie zakładamy żadnej rodziny, nadal minimum raz dziennie grozi , że mnie zabiję.- powiedziałem, a on nie wyglądał jak mi wierzył.
- Pete jeśli nie zamierzasz z nim być powiedz mu to w prost i daj mu znaleźć sobie innego partnera. Kenta ma nie wiele czasu na to by zostać matką, a to był jego cel w życiu - patrzyłem na niego zdziwiony
- ale ...ja...- nie wiedziałem co powiedzieć
- nie czekaj na mnie Pete. Ja cię nie kocham, było przyjemnie...ale to nie jest miłość na dodatek jesteś naprawdę głupi. Ty nie zdałeś sobie sprawy dlaczego on tak źle reaguje na mój zapach? Wy jesteście związani od lat. Ty naprawdę tego nie czujesz? Nie zdajesz sobie z tego sprawy? - byłem naprawdę zaszokowany.
- ale ja go nie oznaczyłem Way- przewrócił oczami
- Ty masz prawie czterdzieści lat i nie zdajesz sobie sprawy, że nie musiałeś go gryźć? Byłeś jego pierwszym i jedynym partnerem nie bez przyczyny.- powiedział poważny, spędziłem z nim jeszcze tylko dwadzieścia minut i musiałem wyjść, ruszyłem do domu. Po drodze jednak ciągle miałem w głowie rozmowe z Way.
Zatrzymałem się pod jednym ze sklepów, wszedłem do środka, kupiłem puszkę spreju by usunąć z siebie inny zapach niż mój, kupiłem również jego ulubioną gorzką czekoladę, użyłem spreju i wróciłem do domu .
Wszedłem do środka, strasznie cicho i ciemno... W bibliotece też była cisza. Od razu przyśpieszyłem i wszedłem bez pukania do biblioteki. Od razu zamknąłem za sobą drzwi widząc co jest gran. Kenta leżał nagi na łóżku. Przerwałem mu . Kurwa Dlaczego to ja muszę się tak męczyć z tym wszystkim?!
Usiadłem zażenowany obok drzwi, nagle delikatnie się otworzyły, wystawił tylko rękę
- daj mi swoją bluzę Pete- powiedział zdyszany, od razu zdjąłem z siebie bluzę . Myślałem, że zamknie się znów u siebie, ale nie. Drzwi były otwarte, on chciał znów mój zapach.
To będzie długie półtora roku.- Pete... Zrób sobie dobrze, wiem , że przez mój zapach też jesteś napalony- nawet się nie mylił.
To jest jeszcze gorsze niż seks zabawy przez kamerę, dosłownie dzielą nas uchylone drzwi, słyszę jak jęczy, jak jego ciało wydaję morke dźwięki kiedy ruszał w sobie zabawką.- i tak śmierdzisz...wiem, że byłeś u Way.- dlaczego do diabła mówi o tym w tym momencie.
Kiedy spuściłem się na swoją dłoń, nawet nie wiem dlaczego, ale pokazałem mu ją przez uchylone drzwi...
Kenta to zlizał.
- oszaleję z tobą - powiedziałem, a on się zaśmiał...nie pamiętam kiedy ostatnio słyszałem ten śmiech, chyba podczas naszego ostatniego razu. Taki wredny albo bardziej zadziorny?
Sam już nie wiem...
- weźmy prysznic - powiedział i jak nigdy nic nagi skierował się do mojej łazienki ciągnąc mnie za sobą... raz grozi mi, że mnie zabiję, a teraz zabiera mnie na wspólny prysznic?
Stałem pod ciepłą wodą plecami do Kenty, starałem się myśleć o wszystkim byle nie o nim i jego ciele, nagle poczułem delikatny uścisk, zdołałem przeczytać Jego myśli
" Jutro musisz wyjść z domu na kilka godzin"
- dlaczego? - zapytałem nadal tyłem do niego
- Sonic Babe i Kim chcą przyjechać - powiedział spokojnie
- i nie może mnie być?- kontynuowałem ciekawy dlaczego ma mnie nie być.
- czy chcesz słuchać o tym jak Sonic zabawia się z Northem? Albo o nowym chłopaku Kim'a?- zapytał widocznie rozbawiony... Chyba robimy postępy. Kenta jest coraz bardziej otwarty na mnie...
- chyba będę musiał jechać na kilka godzin na większe zakupy - powiedziałem
- Pete...
- tak wiem gorzką czekoladę - zacisnął mocniej ręce na mnie
- możesz kupić mi nową piżamę? - jeździł po mnie rękami, próbuje mnie tym przekupić?
- coś jeszcze potrzebujesz?- zrobił mi wręcz małą listę tego co mam mu kupić.
Po wspólnej kąpieli Jak nigdy nic poszedł do siebie, a ja poszedłem do siebie.
( Pov Kenta)
Obudziłem się i przeciągnąłem, spojrzałem na sufit, Wczoraj w nocy myślałem, że rzucę się na niego pod tym prysznicem... jestem ostatnio jak chodząca bomba, ciągle mam ochotę uprawiać seks, a on i jego zapach wcale w tym nie pomagają.
Ubrałem się w dres i wyszedłem z pokoju, coraz mniej czuć tutaj Way.
Ale za to On śmierdział jak Way, okłamał mnie, że jedzie do Alan'a. Wiedziałem od początku, że jedzie do Way... wiedziałem od początku, dlatego wywołałem u siebie chorobę, chciałem mieć pretekst by móc być przy nim bez większego wyjaśnienia.
Nie chciałem być przy Pete, chciałem być przy jego zapachu.
Oczywiście Pete był już w kuchni i dostałem swoją porcję śniadania, zjadłem z nim . Niech zna trochę łaski, kupi mi piżamę więc zasłużył by ze mną zjeść. Więc kiedy te plotkary przyjechały, Pete pojechał na zakupy.
Siedzieliśmy chwilę i oczywiście Sonic już zaczął.
- więc Kenta. Pachniesz jakbyś chciał coś powiedzieć- patrzył mi prosto w oczy.
- nakarmił mnie wczoraj.- powiedziałem robiąc nawias z palców mówiąc pierwsze słowo
- co do kurwy . Mówiłeś, że nie chcesz z nim być - Kim zmarszczył brwi
- bo nie chce, ale byłem tak kurwa nakręcony. Na dodatek Jeszcze zostaje powoli dziwką. Przekupiłem go by wyszedł z domu wspólnym prysznicem - westchnąłem ciężko.
- ale jeszcze poza dziwnymi krokami nie ruchaliście się?- teraz to Babe pytał.
Oczywiście potwierdziłem.- czyli nie nazywaj się od razu dziwką Kenta, ty po prostu potrafisz korzystać z jego słabości.- oznajmił.
I zaczęły się oczywiście plotki, nagle Kim złapał się za policzki
- poza wami dwoma reszta Alf to takie debile- spojrzał na mnie i na Babe
- co znów zrobił twój chłopak?- Babe rozbawiony patrzył na niego
- bawiliśmy się w moim Samochodzie... Tapicerka do mycia- ah te zboki- Maniac jest taki super - na te słowa Babe i Sonic spojrzeli na siebie w tym samym momencie.
- Czekaj jak nazywa się twój chłopak?
- Maniac...
- taki wysoki w okularach? Wygląda jak chodzący komputer?- Babe kontynuował, a Kim zgadzał się z każdym jego pytaniem.- poznałeś go wtedy kiedy Alan wysłał cię do sklepu z częściami co nie?
- FUJ!-Sonic nagle zakrył twarz
- nie jest fuj- Kim oburzył się słysząc landrynke.
- JEST FUJ. RUCHASZ MI STARSZEGO BRATA. Te wszystkie historie były o nim... MAM TRAUMĘ - teraz to ja i Kim byliśmy w szoku.
- wy jesteście jacyś przygłupi? Jak wy tego nie zauważyliście, że on mówi ciągle o twoim bracie i dlaczego ty nam nie powiedziałeś, że masz Brata?- spojrzałem na Sonic'a, a on westchnął
- bo mój brat jest za głupi na mówienie o sobie, a Kim nie chciał nam go przedstawić bo się bał, że chłop mu ucieknie!- złapał Kim'a za barki i potrząsnął nim- NIE MORZECIE TERAZ ZERWAĆ BO JA CHCĘ CIEBIE W RODZINIE!- Sonic jest jednak nienormalny bardziej niż Mi się wydawało. Ale to fajne
- właśnie dlaczego Jeff z wami nie przyjechał?- zapytałem, a Babe pokazał mi zdjęcie Jeff'a i Alan'a nad wodą
- pojechali do dziadków Alan'a pochwalić się swoim przyszłym pierworodnym- powiedział spokojnie
- a jak z tobą Babe? Planujesz dzieci?- spojrzałem na niego jest po trzydziesce tak samo jak mi nie zostało mu wiele czasu na zajście w ciążę.
- prawdę mówiąc chciałbym mieć z Chalriemu dzieci, ale nie mogę zajść z nim naturalnie w ciążę... Niedługo Będziemy próbować In Vitro, Pete zna lekarkę którą zajmuje się takimi jak my od lat, zafundował mi zabieg - pierwszy raz widzę chyba Babe takiego poważnego, który mówi w taki spokojny sposób...za razem jestem też dumny z Pete, że tak dba o niego...- a co z tobą?
- na mnie już za późno, moja ruja przestanie pojawiać się za jakieś dwa lata... Już jest coraz słabsza- zaczęłam się już godzić z faktem, że Jeff i Charlie zostaną moimi jedynymi dziećmi.
- to dlaczego nie zrobisz sobie z Pete dzieciaczka?- Sonic spojrzał na mnie
- nie jesteśmy razem, nasza relacja jest popierdolona, na dodatek on nadal czeka aż Way wyjdzie z więzienia... On mnie nie kocha, nie chce mieć z nim dziecka jeśli to wygląda w ten sposób. Chce szczęśliwego życia dla dziecka, nie chce go by ratowało naszą relację - powiedziałem spokojnie, a po chwili do salonu wszedł Pete z zakupami, spojrzałem na niego.
- spokojnie możecie rozmawiać dalej, wyjdę - skierował się do kuchni
- spokojnie my już wychodzimy, za siedzieliśmy się trochę - Sonic wstał z fotela, przytulił mnie, tak samo jak reszta i po prostu wyszli, skierowałem się do kuchni, usiadłem na blat wyspy i patrzyłem jak wyparowuje zakupy.
- i jak było?- opowiedziałem mu niektóre rzeczy i poprawiłem mu włosy kiedy trochę się do mnie przybliżył - Kenta?- przytuliłem go mocno, był zdecydowanie zadziwiony moim czynem.
- dziękuję Pete... - poprawiłem jego włosy w dół, tak jak nosił gdy byliśmy młodzi - To słodkie, że wspierasz Babe i Charliego w ich staraniach o zostanie rodzicami.- tym razem sam mnie przytulił.- nie czytaj mi w myślach- spojrzał na mnie.
- skąd ty wiesz, że to robię?- spojrzał na mnie
- twoje źrenice zmniejszają się kiedy to robisz, może masz czarne oczy, ale i tak to widać - złapałem go za nos- po prostu zapytaj jeśli coś chcesz- pogłaskałem jego policzek delikatnie.
- chcesz mieć dzieci?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro