Chapter twenty-three
- Wiem, że nie dałeś mi tego dziennika bez powodu. Z drugiej strony miałam urodziny, więc to może dlatego i chcesz. . .
- Możesz nie mówić sama do siebie? - syknął Riddle, idący przed nią. - Zakłócasz moje myśli.
- Bardzo dowcipny się zrobiłeś - powiedziała Larissa niezbyt miłym tonem. Jednak po chwili ciszy jej oczy rozszerzyły się i spojrzała na niego z niedowierzaniem. - Ty jesteś chory, Riddle?
Ślizgon posłał jej ostre spojrzenie, przez które zrozumiała jak zabrzmiało jej pytanie.
- Chodziło mi o ty czy dobrze się czujesz. No wiesz. . . Ty i żartowanie. . .
- Za to zaraz będziesz ty i spotkanie z ziemią. - warknął.
- Oh, Riddle. . . To można różnie interpretować. - powiedziała beztroskim tonem, czym jeszcze bardziej denerwowała chłopaka.
- Spotkanie z Avadą chyba można interpretować na jeden sposób. - syknął wściekle.
- Nie denerwuj się, bo ci żyłka pęknie.
Dobrze wiedziała, że tym kopała sobie grób, jednak wiedziała też, że klasa numerologii była parę metrów od nich i Riddle nie mógł jej nic zrobić.
- Jeszcze się przekonasz, że zbytnia pewność siebie przy mnie gubi, Cervantes. - powiedział wściekle.
Larissa przeklinała na swój za długi język. Nigdy nie mogła sobie odpuścić szansy, aby zirytować Riddle'a. . .
- Dzień dobry! - piątoklasiści usłyszeli donośny głos profesor Carol Vector, wyrywający wszystkich z zamyślań. - Wejdźcie do klasy.
Uczniowie z niechęcią zajęli swoje miejsca w ławkach. Larissa czuła się dość niezręcznie, wiedząc, że zdenerwowany Riddle siedział przy jej boku. Był nieprzewidywalny i nie zdziwiłaby się, gdyby nagle rzucił na nią któreś z zaklęć niewybaczalnych.
- Na dzisiejszej lekcji poznacie swoją cyfrę numerologiczną. Aby to zrobić musicie zapoznać się z informacjami na stronie 113. Na koniec lekcji zbiorę wasze prace, więc radzę się postarać. - obrzuciła klasę surowym spojrzeniem - Na co czekacie?
Larissa wyjęła z torby podręcznik i otworzyła na podanej przez nauczycielkę stronie.
Starannym pismem zapisała "Larissa Allison Cervantes" i wzięła się za liczenie swojej liczby.
Po długim czasie i kilku cichych przekleństwach z jej strony udało jej się obliczyć, że jej cyfrą była siódemka.
CYFRA SIEDEM - spostrzegawcze, bystre siódemki posiadają słabość do ciężkich wyzwań i pracy. Są ciekawe, rozważne, uczone, poważne, żądne wiedzy o wszystkim, co nieznane i tajemnicze.
Postanowiła upewnić się co do swojego wyniku, aby dostać jak najlepszą ocenę. Tak, zdecydowanie była z niego zadowolona. Siódemka - najpotężniejsza cyfra magiczna.
Po wykonaniu zadania zaczęła się nudzić. Do jej głowy wpadła pewna myśl. Skoro do obliczenia wyniku potrzebne były wszystkie imiona i nazwisko, to było to świetną okazją, aby odkryć drugie imię Toma.
Upewniając się, że nie zwracał na nią uwagi, lekko przysunęła się w jego stronę, patrząc mu przez ramię.
Na pergaminie ujrzała zapisane starannym pismem :
Tom Marvolo Riddle
CYFRA JEDEN - jest typem indywidualisty. Jedynki są niezależne, samotne. Nie współpracują, wykonują wszystko samodzielnie. Czasem bywają egoistyczne i dominujące. Są przewodnikami.
- Wszystko się zgadza - parsknęła, zwracając tym uwagę ślizgona.
Riddle spojrzał na nią, unosząc brew w niezrozumieniu.
- "Bywają egoistyczne" - odczytała z jego kartki, którą, gdy tylko zobaczył, że czyta, odsunął w swoją stronę na tyle, na ile tylko mógł.
- Za to twoja cyfra się nie zgadza - syknął - Pani Allison. - dodał kpiąco.
- Jakoś mi się nie wydaje, panie Marvolo - posłała mu mordercze spojrzenie.
- Nie pozwalaj sobie, Cervantes.
- Widzę, że wracamy do nazwisk, Riddle - warknęła, patrząc wyzywająco w jego obojętne oczy.
- Nigdy od nich nie odeszliśmy - powiedział niewzruszony.
★★★
Kolejna lekcja numerologii, kolejny raz przy boku Riddle'a.
Larissa nie wiedziała czemu Merlin ukarał ją siedzeniem z Panem Perfekcją, ale dopiero, gdy profesor Vector oznajmiła, że będą szukali znaczenia swoich imion nawzajem z partnerami z ławki uświadomiła sobie, że Merlin po prostu jej nienawidził.
- Twoje pełne imię to Tomasz czy Tom? - zapytała niby od niechcenia, ale tak naprawdę z myślą o tym, żeby zrobić na złość Riddle'owi, który nie lubił swojego imienia z niewiadomych jej przyczyn.
Ślizgon obdarzył ją chłodnym spojrzeniem, na które przewróciła oczami.
- Udam, że mi odpowiedziałeś - powiedziała, starannie zapisując na kartce "Tom".
Niedługo po tym na pergaminie zapisała notatkę o imieniu chłopaka.
"Tom to osoba ukierunkowana na osobiste spełnienie. Ma dużo różnorodnych talentów i możliwościach w każdej dziedzinie.
We wszystkim co robi Tom widać wolę działania, siłę, przedsiębiorczość oraz kreatywność.
Tom lubi być źródłem zainteresowania i zachwycać otoczenie. Tom bardzo cieszy się z pochlebstw i komplementów.
Niezwykle żywotne, aktywne, dynamiczne, pełne energii.
Tom potrafi oczarować innych swoją osobą i wzbudza zainteresowanie płci przeciwnej."
- Jeśli skończyliście, to wymieńcie się wzajemnie pergaminami. - powiedziała Carol Vector zauważając, że niektórzy już wszystko zapisali i teraz siedzieli bez celu wpatrując się w okna.
Larissa spojrzała na Riddle'a, który bez słowa położył przed nią pergamin ze swoimi zapiskami, co zrobiła również ślizgonka.
Larissa
"Głównymi cechami osoby o tym imieniu są aktywność, silna wola, intelekt oraz towarzyskość. Życie kobiet noszących to imię upływa na zrównoważeniu dwóch cech charakteru - cholerycznego temperamentu ze skłonnością do poświęcania się. Larissa jest bardzo obiektywna, pewna siebie, nie cierpi wszelkich igraszek z uczuciami. Imię to niesie ogromne możliwości oraz posiada wielką moc."
Cervantes szybko odczytała notatkę i ledwo powstrzymała się od skomentowania jej. W końcu w Hogwarcie nie powinni zajmować się jakimiś bajkami dla dzieci, jak to ze znaczeniem imion.
- Co sądzisz o fragmencie "Tom bardzo cieszy się z pochlebstw i komplementów"? - parsknęła śmiechem. - Może też zacznę cię komplementować?
- Nawet nie próbuj, Cervantes - ślizgon spojrzał na nią wzrokiem, w którym widać było ostrzeżenie.
- Twoje oczy brązowe jak orzechy, twoje włosy. . .
- Powiedziałem coś - warknął, przerywając jej.
- Jeju, wyluzuj, Riddle. - przewróciła oczami. - Ja tu z dobrej woli prawię ci komplementy, a ty co?
- Lepiej praw Lancasterowi, na pewno będzie z tego zadowolony. - warknął, a Larissa uśmiechnęła się z satysfakcją.
- Riddle. . . Ty po prostu jesteś zazdrosny. - powiedziała z zadowoleniem.
- Nie mogę być zazdrosny o kogoś, kogo istnienia nie uznaję - syknął, a Larissa w duchu uznała, że wyglądał jak małe, obrażone dziecko.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro