Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Chapter five

Zdziwiona patrzyła na Notta, który ze skupieniem na twarzy już trzeci raz szedł wzdłuż ściany. Nie kryła szoku, gdy na pustym miejscu pojawiły się drzwi.

- Lar, jeśli nie chcesz to nie musisz wchodzić - powiedział Mucliber. Miał zmartwioną minę, ale dziewczyna nie wiedziała czym się tak przejmował.

- Chyba Riddle nagle nie wyskoczy zza rogu strzelając we mnie Avadą - sarknęła wcale nie będąc tego taka pewna. Evan pokręcił głową i otworzył drzwi, przez które weszli.

Pomieszczenie kolorystyką przypominało Pokój Wspólny Slytherinu. Przez całą długość ciągnął się ciemno brązowy stół. Przy ścianach pełno było szafek z zakurzonymi księgami. Znajdowały się tam tytuły takie jak "Wielka nienawiść - czyli jak skutecznie rzucać zaklęcia niewybaczalne", " Skutki uboczne Cruciatusa" czy "Życie i poglądy Salazara Slytherina".

Po dwóch stronach stołu siedzieli już Black, Lestrange Avery, Rosier i paru innych ślizgonów, w tym Abraxas Malfoy, którzy właśnie patrzyli na dziewczynę zdziwieni. No tak, przecież oni nie wiedzieli, że miała się pojawić na spotkaniu.

- Nott, Mucliber, siadać - usłyszała chłodny głos. - Jak widzicie od dzisiaj będziemy spotykali się w większym gronie. Chyba znacie Larissę? - zapytał. Imię dziewczyny wypowiedział głosem bardziej przypominającym wężowy niż ludzki. - Chodź, zająłem ci miejsce - powiedział wskazując jej krzesło po swojej prawej stronie.

Choć w środku rozpierały ją emocje, to twarz była obojętna. Riddle ruchem różdżki odsunął jej krzesło, na którym usiadła. Spojrzała na niego pytającym wzrokiem.

- Widzę, że zastanawiasz się dlaczego cię tu sprowadziłem. Spokojnie, dowiesz się tego - dziewczyna uniosła brew czekając na to co ma jej do powiedzenia prefekt ślizgonów - Jednak nie teraz. Zrobię to po spotkaniu, kiedy - tu obrzucił swoich popleczników nie przyjaznym spojrzeniem - zbędne nam do tego osoby wyjdą - dokończył. Larissa wiedziała, że nic nie mogła z nim negocjować, więc tylko kiwnęła głową.

- Pamiętajcie, że przetrwać mogą tylko ci, którzy są po mojej stronie. Zdrajcy krwi i szlamy - te słowa wręcz wypluł - nie mają prawa istnieć. Nawet teraz mugole prowadzą bezsensowną wojnę, przez którą ucierpiało wiele czarodziejów. Kiedyś to my wygramy z nimi. Należy im się za plugawienie magicznej krwi. Niestety szlamy są nawet w Hogwarcie. Trzeba się ich pozbyć - mówił cały czas.

Nikt mu nie przerywał, a Larissa wpatrywała się w jego groźne spojrzenie chwytając każde słowo. Tak, mugole nie mieli prawa żyć. Dziwiło ją jak mogła tak szybko zdobyć pewnego rodzaju szacunek do chłopaka, który od początku zachowywał się jak kretyn.

- Od tej pory będziecie szukali informacji o Komnacie Tajemnic - dziewczyna była zdziwiona jego słowami. Wiedziała, że owa komnata zaginęła tysiące lat temu. Po minach obecnych zauważyła, że też nie są przekonani do tego zadania, lecz żadne się nie odezwało, bojąc się narazić Riddle'owi.

- Na dzisiaj to tyle, kolejne spotkanie odbędzie się najwcześniej za dwa tygodnie. - po tych słowach zobaczyła, że obecni na spotkaniu wstali i ruszyli w kierunku wyjścia. Ona tego nie zrobiła, gdyż czekała ją jeszcze rozmowa z ciemnowłosym.

Usłyszała zamykanie drzwi. Odetchnęła głęboko, wiedząc, że została z Riddle'm sama. Wspomniany chłopak właśnie opierał się o regał ze skupieniem wertując księgę, na której widniał duży napis "Sekrety Czarnej Magii".

Chrząknęła, zwracając tym samym jego uwagę. Odłożył książkę na półkę i wolnym krokiem do niej podszedł. Dziewczyna nadal nie zmieniła swojego miejsca.

- Wiem, że tak jak ja nie tolerujesz mugoli - zaczął - Chciałabym abyś dołączyła do mnie jako oddana mi popleczniczka - Larissa uniosła brwi. Nie miała najmniejszego zamiaru być sługą chłopaka.

- W twoich snach, Riddle - warknęła

Tom potarł skronie. Mógł się tego po niej spodziewać. Mimo wszystko była zbyt inteligentna i waleczna. Wiedział, że mogłaby być dla niego dużym zagrożeniem, gdyby ze sobą walczyli.

- Spodziewałem się takiej odpowiedzi. Zakładam, że masz swoje warunki - powiedział z kamienną miną. Dziewczyna zastanowiła się chwilę nad odpowiedzią.

- Straciłabym mój honor, stając się osobą, która jest na twoje każde zawołanie. Postaw mnie nad wszystkimi - Tom uniósł brwi, zastanawiając się nad skutkami układu z ślizgonką. Przeszyła go wściekłość. Była nowa, nie powinna mieć nic do powiedzenia.

Po chwili milczenia pokiwał jednak, niezbyt chętnie, głową.

- Powiedzmy, że do tego dojdzie. Co dokładnie rozumiesz jako bycie nad wszystkimi?

- Nie będziesz mi rozkazywał - będę robiła to, co będę chciała. Kiedy nie będę chciała być na spotkaniu - nie przyjdę. Jeśli nie spodoba mi się twoja opinia - od razu ci to powiem.

Tom był zamyślony. Analizował każdą wadę, jak i zaletę układu. W głębi duszy czuł, że w końcu znalazł godną zwolenniczkę. W przeciwieństwie do innych dbała o swoje prawa. Nie ma się co dziwić, jak zauważył na zajęciach, jej wiedza była nie przeciętna. Logicznym było, że chciała to wykorzystać.

- Mogę się na to zgodzić - zaczął powoli - Pod warunkiem, że nie dowie się o tym reszta moich popleczników - był pewien, że straciłby respekt, gdyby dowiedzieli się inni.

- Nie zależy mi na tym - powiedziała z lekkim uśmiechem. Wiedziała bowiem, że udało jej się osiągnąć bardzo dużo. Liczyła jedynie na to, że Riddle nie zmieni nagle zdania.

- Będziesz mi wierna i obecna podczas mojego dążenia do zdobycia potęgi - powiedział mierząc ją wzrokiem. Wiedziała o co mu chodziło. Na spotkaniu pokrótce objaśnił swój plan zawładnięcia światem czarodziei, a także mugoli.

Oddała spojrzenie mówiąc :

- Jeśli ty także będziesz mi wierny i wspólnie będziemy dążyć do władzy - pokiwał głową, nadal nie spuszczając z niej wzroku.

Miała dziwne wrażenie, jakby po kryjomu wsadzał różdżkę do kieszeni. Jego twarz wykrzywiło coś, co miało być imitacją uśmiechu. On sam wydawał jej się zbyt pewny siebie.

- W takim razie, do zobaczenia Riddle - powiedziała, ruszając w stronę wyjścia.

★★★

Przemierzając korytarze, Larissa zastanawiała się nad przyszłością. Czy naprawdę zasłyną kiedyś na świecie jako potężni czarnoksiężnicy?

Nie mogła doczekać się kolejnego spotkania. Słowa wypowiadane przez Riddle'a bardzo do niej trafiały. Była jak zahipnotyzowana słuchając o jego poglądach, tak podobnych do jej własnych.

★★★

Zegar wskazywał dwudziestą, gdy dotarła do swojego dormitorium. Miała zdezorientowaną minę, kiedy zobaczyła Walburgę ubraną w czarną, sięgającą kolan spódnicę i białą koszulę.

- A ty się nie szykujesz? - Larissa dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że za pół godziny mieli stawić się na spotkaniu Klubu Ślimaka. Przeklnęła w myślach łapiąc w dłonie bordową spódniczkę sięgającą kolan i czarną, prześwitującą koszulę, pod którą założyła ciemny podkoszulek.

- Po drodze spotkałam Camille i się zagapiłam - skłamała. Nie chciała mówić przyjaciółce, że tak naprawdę została z Riddle'm po spotkaniu. Mogła potem zadawać niewygodne pytania, na które ślizgonka nie miała zamiaru odpowiadać. O Notta, Evana i innych się nie martwiła, gdyż Riddle zabronił im rozmawiać, nawet między sobą, o spotkaniu jego i Larissy.

- Idź już, zaraz do was dołącze - powiedziała, zakładając czarną balerinę. Black kiwnęła głową i już chwilę po tym słychać było trzaśnięcie zamykanych drzwi.

Larissa ruchem różdżki wyprostowała włosy, lekko poprawiła makijaż i patrząc na swoje odbicie w lustrze stwierdziła, że może już wyjść.

W Pokoju Wspólnym czekał na nią Mucliber. Widziała, że tylko zakaz Riddle'a powstrzymał go od zadawania pytań. Swoją drogą dziewczyna była zdziwiona tym, z jaką łatwością Tom okręcił ich sobie wokół palca, że tak bardzo bali się mu sprzeciwić.

Obiekt swoich rozmyślań zobaczyła za zakrętem prowadzącym do gabinetu Slughorna. Podszedł do niej z obojętną miną i podał ramię. Chwilowe zdziwienie szybko zniknęło, gdy przypomniała sobie o ich udawanym związku.

Przez całe spotkanie "para" nie zamieniła ze sobą nawet słowa. Oboje odzywali się tylko podczas prowadzenia uprzejmej rozmowy ze Slughornem, który jak zawsze miał do nich masę pytań.

- Tom, zastanowiłeś się już nad propozycjami prac w Ministerstwie? - zapytał profesor niby przypadkiem. Dziewczyna wiedziała, że tak naprawdę zależało mu tylko na korzyściach związanych z posiadaniem ulubionego ucznia na wysokim stanowisku.

- Tak profesorze, myślałem nad zostaniem aurorem - Slughorn pokiwał głową i zaczął rozmawiać z Hanną Warring o jej mamie, która była szefową któregoś z oddziałów w świętym Mungu.

Auror - praca tak daleko jak to tylko możliwe od bycia czarnoksiężnikiem. Larissa posłała Tomowi kpiący uśmiech, na co ten obrzucił ją morderczym spojrzeniem. Naprawdę czasem była po wrażeniem jakim doskonałym kłamcą był Riddle.

Doskonałym kłamcą

Te dwa słowa krążyły jej po głowie od dłuższej chwili.

A jeśli ją też chciał oszukać? Zawarli umowę, jednak oboje nie mieli pewności czy druga osoba jej dotrzyma.

Larissa odwróciła się w stronę ślizgona i wyszeptała centralnie do jego ucha, aby nikt nie usłyszał :

- Dzisiaj po spotkaniu bądź w nie używanej klasie do transmutacji - ciemnowłosy uniósł brwi, zaintrygowany. Kiwnął wręcz nie zauważalne głową i znów przybrał kamienny wyraz twarzy, przyłączając się do rozmowy ze Slughornem. Tak świetnie sprawiał pozory, jakby nic się nie działo.

★★★

- Na Merlina! Już dwudziesta trzecia! No, zmykajcie, zmykajcie moi drodzy. Trochę się zasiedzieliśmy. - po dwóch godzinach usłyszeli głos profesora. Larissa lekko się spięła.

A jeśli Riddle wyśmieje jej domysły? Sam nie miał zapewne tego problemu. Niestety, ale musiała przyznać, że to on w ich małej grze rozdawał karty.

Zdenerwowana tym faktem ruszyła w kierunku Pokoju Wspólnego Slytherinu, żeby nie wzbudzić podejrzeń innych, aby zaraz potem szybkim krokiem pójść na drugie piętro. Riddle nie musiał się martwić o to, że zostanie przyłapany - był prefektem, dlatego dziewczyna podejrzewała, że już był w środku.

Weszła. Pomieszczenie było zaniedbane i pełne kurzu, jednak ona się tym wogóle nie przejęła. Wzrokiem przeskanowała salę, aby znaleźć Toma. Już po chwili zobaczyła, jak wyłania się z cienia, stając pod oknem, zza którego widać było jasny księżyc.

Ślizgon, gdy ją zobaczył zaczął rzucać wiele zaklęć przeciw podsłuchiwaniu na salę. Była pod wrażeniem tego, ile ich znał. Jego zdolności robiły na niej wrażenie na tyle duże, że obiecała sobie kiedyś nauczyć się tyle co on, a nawet więcej.

- Jak chciałaś się ze mną umawiać na randki, to mogłaś głośniej. Przynajmniej Slughorn by usłyszał jaka z nas świetna para - zakpił.

- Ostatnio zrobiłeś się bardzo zabawny, Riddle - syknęła w jego stronę, po czym nastała chwila ciszy. - Jaką mam pewność, że dotrzymasz umowy? - zdecydowała się zadać męczące ją pytanie.

- Taką jak ja, że ty też jej dotrzymasz - powiedział - A nawet większą - dodał, co nie uspokoiło Larissy. Znowu przed oczami przeleciał jej obraz, gdy chował różdżkę do kieszeni zaraz po tym, gdy zawarli umowę.

- I obiecujesz, że jej nie zerwiesz? - zapytała, podchodząc do niego.

- Jeśli ty również tego nie zrobisz - odpowiedział, patrząc na nią obojętnym spojrzeniem.

- Jaką masz pewność, że cię nie oszukam? - zmarszczyła lekko brwi. Nawet nie wiedziała czy to widział, przez padający na jej twarz cień.

- Nie zaprzątaj sobie tym głowy. Kto wie, może kiedyś coś z ciebie będzie, Cervantes. Musisz jednak pamiętać, że lepiej nie zadawać zbyt dużo pytań - powiedział, po czym zaczął zdejmować z pomieszczenia zaklęcia ochronne, co jasno świadczyło o zakończeniu rozmowy.

Czemu on musiał być taki tajemniczy?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro