68.
*rok później*
- Czy Ty, Emily Horan, bierzesz Conrad'a Styles'a za męża i ślubujesz mu miłość, wierność i uczciwość małżeńską? - spytał kapłan. Dziś był dzień, w którym nasza pierworodna miała się stać panią Styles. Niall trzymał na rękach Claire, a ja bujałam swoją pierwszą wnuczkę, Lily.
- Tak. - opowiedziała z uśmiechem.
- Czy Ty, Conrad'zie Styles'ie,* bierzesz Emily Horan za żonę i ślubujesz jej miłość, wierność i uczciwość małżeńską?
- Tak. - odpowiedział brunet.
- Ogłaszam was mężem i żoną, możecie się pocałować. - powiedział kapłan.
- Po moim trupie. - powiedział Niall, a cały kościół zaniósł się śmiechem. Conrad nachylił się na Emily i złożył na jej ustach krótkiego całusa. Wszyscy wyszli z kościoła i zaczęli rzucać w Parę Młodą ryżem jak i drobnymi monetami. Wszyscy gratulowali im nowej drogi życia i więcej dzieci.
- Teraz ja ją wezmę. - przy mnie pojawiła się Diana. Odebrała ode mnie wnuczkę i uśmiechnęłam się do niej i podeszłam do Niall'a.
- Gdzie straciłaś naszą wnuczkę? - spytał blondyn.
- Jest u babci Diany. - uśmiechnęłam się. Niall postawił Claire na ziemię i złapał ja za rączkę.
- Sądziłem, że zostanę dziadkiem, gdy będę po czterdziestce i, że to Teddy będzie pierwszy.
- Dużo Ci nie brakuję. - powiedziałam pod nosem.
- Słyszałem. - oburzył się.
- Chodźmy, nie będą na nas czekać.
***
Wesele trwało w najlepsze, alkohol lał się litrami, a Claire i Lilly już dawno poszły spać tak samo jak Julia i Eddie. W końcu przyszedł czas na przemówienia i pierwszy wyrwał się Niall.
- Więc Tobie już dziękuje Conrad, zrobiłeś co musiałeś, możesz iść do domu.- powiedział i cała sala zaniosła się śmiechem. Emily zachichotała i oparła głowę o ramię rozbawionego Conrad'a. - Teraz na poważnie. Cieszę się, że to własnie Conrad jest mężem mojej małej Emily. Nie wyobrażam sobie kogoś innego na Twoje miejsce, chłopie. Mimo, że nie okazywałem, że Cię lubię, ale w rzeczywistości jesteś naprawdę świetnym chłopakiem, którego kocham jak syna. Emily nie wyobrażam sobie domu bez Ciebie, ale wiem, że tak trzeba. Jesteś moją małą córeczką, której nie chcę nikomu oddać, ale muszę. Kocham Cię i zawsze będziesz moją małą Emily, którą kocham najmocniej na świecie. - powiedział.
- Dzięki tato! - krzyknął Teddy i znów każdy się zaśmiał.
- Ciebie też kocham. - uśmiechnął się. - Harry? - spojrzał na bruneta. Mężczyzna wstał z krzesła i odebrał od Niall'a mikrofon, a blondyn wrócił na miejsce obok mnie.
- Nie spodziewałam się tego po Tobie. - powiedziałam cicho.
- Ja po sobie też.
***
Kolejne godziny mijały bardzo szybko. Niall miał swój taniec z Emily i potem dosiadł się z Harry'm do wódki. Obydwoje ledwo trzymali się na nogach, a ja i Diana obmyślałyśmy plan, jak zabrać ich do domu. Niall wstał z krzesła i podszedł do Harry'ego i razem wyszli na parkiet.
- O mój Boże. - powiedziałam rozbawiona, gdy zobaczyłam, że Niall i Harry zaczynają tańczyć z innymi.
- To nie jest mój mąż! - krzyknęła Diana.
- Historia lubi się powtarzać. - powiedziałam do niej, przypominając sobie wesele moje i Niall'a.
- Nie przypominaj mi tego. - zaśmiała się.
- Mamo, to nie jest mój ojciec. - powiedziała Emily i usiadła między mną a Dianą, a za nią stanął Conrad.
- Mamo, wyrzeknijmy się go. - powiedział Conrad.
- Ja ich nie znam. - powiedział Louis i stanął za mną.
- Mamo, to nie jest mój tata. - odezwał się Teddy. Piosenka się skończyła i kapela zarządziła przerwę.
- Wreszcie! - krzyknęliśmy całą szóstką. Niall i Harry wrócili do stolika i znów zaczęli pić.
- Uprzedzam, nie będę się Tobą opiekować. - powiedziałam do mojego męża.
- Ja Tobą też. - powiedziała Diana.
- I tak będziesz, za bardzo mnie kochasz. - powiedział Niall.
- Zobaczymy.
XXXX
*nienawidzę odmieniać angielskich nazwisk i imion, więc przepraszam jak to razi w oczy :(
Koniec, to jest cholerny koniec :'(
Za bardzo przywiązałam się do tego opowiadania, ale niestety tak musi być.
Dziękuję za tyle odwiedzin, gwiazdek, komentarzy, a szczególnie za to, że byliście tu ze mną od pierwszej części przez dodatek aż do teraz. Bardzo wam za to dziękuję, jesteście najlepsi ♥
Za chwilę wstawię epilog i będzie to oficjalny koniec rodzinki Horan.
Naprawdę pisząc to, płaczę, bo trudno mi się z tym rozstać.
Jeszcze raz dziękuję ♥
Marcelina x
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro