Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

47.

- Co powiesz na Claire? - spytała Mercy.

- Myślałem nad Maddie, ale Claire podoba mi się bardziej. - uśmiechnąłem się i położyłem głowę na jej kolanach. - A chłopczyk?

- William. - odpowiedziała. - W skrócie Will.

- A co powiesz na Tommy? - spytałem.

- O czym rozmawiacie? - w salonie pojawił się Teddy razem z Emily.

- Zastanawiamy się nad imieniem dla dziecka. - powiedziałem.

- Jakie wybraliście? - spytała Ems i usiadła na kanapie niedaleko mnie.

- Clarie, Maddy, William i Tommy. - wymieniła Mercy.

- Stawiam na Clarie i William. - powiedziała brunetka.

- Ja też. - zgodził się Teddy.

- Czyli Clarie i William? - spojrzałem na Mercy.

- Clarie i William. - uśmiechnęła się. Usłyszałem dzwonek do drzwi, więc podniosłem głowę i chciałem wstać z kanapy, ale Teddy mnie zatrzymał.

- To pewnie Jessica. - powiedział i wyszedł z salonu. Po chwili wrócił z dziewczyną, która się z nami przywitała i usiadła z Teddy'm na drugiej kanapie. Usiadłem na kanapie i poprawiłem swoją koszulkę. Emily uśmiechnęła się do mnie, a ja mrugnąłem do niej okiem.

- Jessica, napijesz się czegoś? - spytała Mercy.

- Nie, dziękuję. - uśmiechnęła się. Emily ma chłopaka, Teddy ma dziewczynę, a niedługo Eddie i Julia dorosną i będą szukać drugiej połówki. Zostanie mi tylko Clarie lub William.

Życie jest niesprawiedliwe.

***

- Najpierw Emily, teraz Teddy. - mruknęła Mercy, gdy nasze dzieci poszły do swoich pokoji.

- O co Ci chodzi? - spytałem.

- Widziałam jak się zamartwiasz, Niall. - powiedziała. - Widziałam jak patrzysz na Teddy'ego i Jessice.

- Bo oni tak szybko dorastają.

- Niall, to ja powinnam płakać. - zaśmiała się.

- Ja wcale nie płaczę. - burknąłem.

- Nie? To dlaczego świecą Ci oczy?

- Co? Nie prawda. - prychnąłem. - Proszę, nie mów nic dzieciom.

- Nie powiem. - uśmiechnęła się.

- Wyprowadzą się i zapomną o swoim staruszku. - powiedziałem i usiadłem na kanpie.

- Nie zapomną, Niall. - usiadła obok mnie i pogładziła moje plecy. - Z Emily wiążę Cię silna więź, tak samocz Teddy'm, a o Eddie'm i Julii już nie wspomnę. Oni zawsze będę Cię kochać, Niall.

- Masz rację. - uśmiechnąłem się.

- Ja się nigdzie nie wybieram. - powiedziała, a ja się zaśmiałem.

- Znam Cię dwadzieścia trzy lata, spędziłem z Tobą każdą chwilę i nadal nie mam Cię dość. - powiedziałem i razem się zaśmialiśmy.

- Też nie mam Cię dość. Dwadzieścia lat temu zostaliśmy parą, a siedemnaście lat temu zostaliśmy małżeństwem, a jeszcze się sobą nie znudziliśmy.

- Nie znudziliśmy, ponieważ się kochamy.

- Kochamy najmocniej na świecie.

***

- Teddy, spóźnisz się do szkoły! - krzyknąłem.

- Idę, już idę. - mruknął i zszedł po schodach. Ubrał kurtkł i razem wyszlięmy z domu. Emily i Teddy usiedli z tyłu, a ja wsiadłem na miejsce kierowcy i wyjechałem z posesji.

***

- Wróciłem! - krzyknąłem. Ściągnąłem kurtkę oraz buty i ruszyłem do salonu. - Mercy?! - spytałem głośno. Zmarszczyłem brwi, bo w kuchni też jej nie było. Zacząłem wchodzić na górę i cały czas ją wołałem. Wszedłem do sypialni i doznałem szoku. Lilly stała na środku sypialni z bronią w ręku, wymierzoną w Mercy. - Lilly. - odezwałem się, a dziewczyna się odwróciła.

- Niall. - uśmiechnęła się.

- Co Ty tu robisz? - spytałem.

- Pozbędę się jej i już zawsze będziemy razem. - powiedziała.

- Lilly, proszę odłóż broń. - spokojnie do niej podszedłem. Spojrzałem na Mercy, której łzy spływały po policzkach.

- Niall, ona jest dla nas przeszkodą. - odparła. Miałem w głowie plan i wiedziałem jak go zrealizować.

- Masz rację, jest dla nas przeszkodą. Możemy załatwić to inaczej. - powiedziałem.

- Jak? - spytała zdziwiona.

- Oddasz mi broń i wtedy porozmawiamy. - wyciągnąłem do nie dłoń, a dziewczyna z wahaniem położyła broń na mojej dłoni. Szybko odrzuciłem pistolet na ziemię i złapałem ją za ręce. Wykręciłem je do tyłu i spojrzałem na Mercy. - Zadzowń na policję. - powiedziałem, a brunetka z drżącymi rękami złapała urządzenie.

***

Policja przyjechała pod nasz dom i zabrała Lilly. Od razu przyciągnąłem do siebie Mercy i złożyłem pocałunek na czubku jej głowy.

- Nic wam nie zrobiła? - spytałem.

- Nie. - odpowiedziała. - Nie wiem co by było gdybyś nie przyszedł. - dodała, a po jej policzkach znów spłynęły łzy.

- Państwo Horan. - usłyszeliśmy. Mercy odsunęła się ode mnie i spojrzała na policjanta. - Panna Moon już państwu nie zagrozi. Zostanie przewieziona do kliniki psychiatrycznej i tam się nią zajmą. - powiedział, a ja uścisnąłem jego dłoń. Wyszedł z naszego domu, a ja zamknąłem za nim drzwi.

- Dlaczego nie poszła do więzienia, gdy porwała Eddie'ego? - spytała brunetka.

- Nic na nią nie mieli. Porwanie Eddie'ego zleciła swoim przyjaciołom i to oni go przetrzymywali.- odpowiedziałem. - Naprawdę się wystraszyłem, gdy zobaczyłem ją z bronią.

- Miałam większy zawał serca niż Ty.

XXXX

Zła Lilly 😢

Odpowiedzi bohaterów dodam jutro :)

A teraz dobranoc 😘

Marcelina x

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro