Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

40.

Siedziałem na łóżku, a Mercy stała pod ścianą i bawiła się obrączką na palcu.

- Nie rób mi tego, Mercy. - powiedziałem, a mój głos się załamał. - Proszę, nie zostawiaj mnie.

- Niall...

- Nie! - przerwałem jej. - Naprawię to, tylko nie wnoś wniosku o rozwód. Proszę. - klęknąłem przed nią. - Proszę.

- Zastanowię się jeszcze nad tym.- powiedziała. Odsunęła się i wyszła z sypilani. Pokręciłem głową i wstałem z podłogi. Wyszedłem z sypialni i zszedłem na dół. Usłyszałem dzwonek do drzwi, więc podszedłem do nich i otworzyłem je. Moim oczom ukazał się mężczyzna około trzydziestki. Podniosłem lewą brew zdziwiony wizytą nieznajomego.

- Dzień dobry, ja do Mercy. - uśmiechnął się.

Że co kurwa?

- Proszę. - powiedziałem i wpuściłem go do środka. - Mercy, ktoś do Ciebie! - krzyknąłem. Brunetka wyszła z salonu i uśmiechnęła się.

- Witaj Patric. - powiedziała i przytuliła go.

Ekhem, ja tu jestem!

- Twój brat mnie przysłał mnie bym Ci to przekazał. - powiedział i z teczki wyciągnął plik papierów.

- Ah, tak, dziękuję. - uśmiechnęła się. Chrząknąłem cicho, a oni zwrócili na mnie swoją uwagę. - Patric poznaj Niall'a, mojego męża, Niall poznaj Patric'a, pracuje w firmię Louis'a.

- Miło poznać. - powiedział i wystawił do mnie dłoń.

- Mnie też. - uścisnąłem jego dłoń.

- Napijesz się czegoś? - spytała.

- Nie, muszę już lecieć. - powiedział. - Innym razem.

Ja Ci dam innym razem.

- W takim razie do zobaczenia.

- Do zobaczenia. - powiedział i wyszedł. Mercy odwróciła się i weszła do salonu.

- Kto to był? - spytałem i wszedłem do pomieszczenia.

- Patric, pracownik Louis'a. - powiedziała przeglądając papiery.

- Kto to jest dla Ciebie?

- Kolega. - mruknęła i odłożyła kartki na stolik.

- Co Cię z nim łączy? - nie wytrzymywałem już.

- Nic, Niall daj spokój. - powiedziała. - Patric nie zainteresuję się mną, prędzej Ty go kręcisz.

- Co?

- Patric jest gejem. - powiedziała i weszła do kuchni.

Idiota.

- Przepraszam. - mruknąłem. - Znów wszystko zepsułem.

- Czekasz aż zaprzecze?

- Nie. - westchnąłem. - Mercy, ja wiem, że nawaliłem, ale proszę daj mi jeszcze jedną szansę.

- Nie mogę, Niall. - powiedziała, a ja znów się rozpłakałem. - Nie teraz.

- Kochasz mnie? - spytałem, a mój głos się załamał.

- Mówiłam Ci, że nie da się odkochać z dnia na dzień, przysięgaliśmy sobie miłość do końca życia. Kocham Cię, ale to co mi zrobiłeś...tego nie da się tego tak szybko wybaczyć. - powiedziała i spojrzała na mnie.

- Mogę coś zrobić? - spytałem.

- Co? - podniosła brew do góry. Położyłem dłonie na jej policzkach i wpiłem się w jej wargi. Tak bardzo mi tego brakowało. Zacząłem ruszać ustami i bardzo się ucieszyłem, gdy Mercy oddała pocałunek. Oderwałem się od jej warg i oparłem czoło o jej.

- Tak bardzo Cię kocham.

***

- Eddie, proszę przestań płakać. - powiedziała Mercy. W nocy nasz syn się obudził i zaczął płakać. Mercy od razu do niego poszła i nadal nie mogła go uspokoić, a na przyszedłem chwilę temu.

- Może wieźmiemy go do sypialni. - zaproponowałem. Mercy przytaknęła głową i ruszyła w kierunku wyjścia z pokoju naszego syna. Weszła do sypialni i położyła naszego syna na łóżku. Momentalnie przestał płakać i wtulił swoją głowę w poduszkę.

- Sprawdzę co z Julią. - szepnęła i wyszła z sypialni. Ułożyłem się obok Eddie'ego i przytuliłem go do siebir.

- Tata. - szepnął, a ja uśmiechnąłem się. Po chwili w sypilani pojawiła się Mercy z Julią na rękach.

- Obudziła się, gdy Eddie płakał. - wyjaśniła, a ja uśmiechnąłem się. Położyła naszą córkę obok naszego syna i położyła się na łóżku. Eddie przysunął się do swojej siostry i przytulił ją do siebie. Uśmiechnąłem się na ten widok i spojrzałem na Mercy, która również się uśmiechała.

- Nasze dzieci są piękne i mądre. - powiedziałem cicho.

- To tylko nasza zasługa. - szepnęła.

- Tylko nasza.

XXXX

Dzisiaj też taki krótki, ponieważ nie mam jeszcze komputera :(

Marcelina x

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro