Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

26.

- Mamo, wiesz jak bardzo Cię kocham. - Teddy przytulił się do mnie.

- Co znów zrobiłeś? - spytałam.

- Dostałem kolejną jedynkę z matmy. - powiedział i odsunął się ode mnie.

- Teddy. - jęknęłam. - To już trzecia w tym miesiącu.

- To nie moja wina. Ta stara baba się na mnie uwzięła. - bronił się.

- Jutro idziesz ją poprawić. - powiedziałam.

- Mam jutro trening. - westchnął.

- Nie interesuje mnie to. - odparłam. - Idziesz albo będziesz miał pogadankę z tatą, a wiedz, że on nie odpuści. - dodałam.

- Nie powiesz mu? - spytał.

- Nie. - westchnęłam.

- Dziękuję! - krzyknął i cmoknął mnie w policzek. Wyszedł z kuchni, a ja westchnęłam. Od paru godzin strasznie źle się czuje. Kręci mi się w głowie i boli mnie brzuch. Usiadłam na krześle i odetchnęłam głęboko. Ból brzucha się nasilił, a ja krzyknęłam. - Mamo, co sił dzieje?! - do kuchni wpadł Teddy.

- Zadz...zadzwoń na pogotowie. - powiedziałam i zgięłam się w pół.

Właśnie straciłam moje dziecko.

***

Leżałam w sali, a po moich policzkach spływały łzy. Niall przyszedł godzinę temu i pociesza mnie, ale wiem, że to moja wina.

To ja nie uważałam na nasze dziecko.

- Mercy, to nie Twoja wina. - powiedział Niall i ścisnął moją dłoń.

- To ja nie uważałam. - powiedziałam i zacisnęłam powieki, spod których wypłynęły kolejne łzy.

- Mamy czwórke dzieci, które kochamy, widocznie tamto nie było nam pisane. - szepnął i złożył pocałunek na wierzchu mojej dłoni.

- Widziałam jak cieszyłeś się na kolejne dziecko. - powiedziałam cicho.

- Cieszyłem się, ale cieszę się również, że mam przy sobie Ciebie i czwórkę urwisów. - powiedział, a ja lekko się uśmiechnęłam.

- Jedź do domu, Eddie i Julia Cię potrzebują. - powiedziałam.

- Przyjadę po Ciebie jutro. - powiedział i złożył pocałunek na moim czole. Wyszedł z sali, a ja odwróciłam sił w stronę okna i zaczęłam płakać.

Jestem okropnym człowiekiem.

***

Siedziałam na kanapie i tępo patrzyłam się w wyłączony telewizor.

To tak cholernie boli.

Emily i Teddy byli w szkole, a Niall został w domu by zająć się dziećmi.

Nie byłam w stanie.

- Mercy, kochanke, zjesz obiad? - spytał Niall.

- Nie jestem głodna. - mruknęłam cicho, co spotkało sië z westchnięciem blondyna.

- Mercy, proszę, nie obwiniaj się. - powiedział i usiadł obok mnie. - To nie jest Twoja wina.

- Zabiłam nasze dziecko, Niall. - powiedziałam, a w moich oczach pojawiły się łzy, które po chwili spłynęły po moim policzku.

- Nie zabiłaś, Ty nic nie zrobiłaś. - przybliżył się do mnie i wtulił mnie w siebie.

- Przepraszam. - szepnęłam.

- Nie masz za co przepraszać, Mers.

A właśnie, że mam.

***

- Mama. - powiedziała mała Julia, a ja uśmiechnęłam się i posadziłam ją sobie na kolana. Przytuliłam ją do siebie i zaczęłam łaskotać, a mała zaczęła piszczeć i śmiać się. Zaśmiałam się i posadziłam ją na kanapie. Po chwili podszedł do nas Eddie, który chciał usiąść obok swojej siostry. Posadziłam gk obok Julii i włączyłam im bajkę.

Król Lew jest dobry na wszystko.

Nawet nie wiedziałam, kiedy bajka tak bardzo mnke wciągnęła. Niall zabrał dzieci na górę, a po chwili zszedł na dół i wyłączył telewizję, po czym przerzucił mnke sobie przez ramię.

- Ej! Oglądałam to! - krzyknęłam i uderzyłam jego plecy, a on oddał mi tym samym, tylko uderzył mnke w tyłek. - Nie zrobiłeś tego. - syknęłam. Niall zaśmiał się i powtórzył gest po raz kolejny, po czym postawił mnie na ziemi. - Śpisz na kanapie. - powiedziałam i uśmiechnęłam się fałszywie. Wypchnęłam go z sypialni i zamknęłam drzwi na klucz. Stanęłam na środku pokoju i skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej.

- Mercy, kochanie, kwiatuszku, skarbie Ty mój największy, przepraszam! - krzyknął, a ja cicho się zaśmiałam.

Uwielbiam go wkręcać.

- Kochanie, proszę wpuść mnie! Już nie będę!

- Nie pogrążaj się, tato. - usłyszałam głos Teddy'ego. Wybuchnęłam śmiechem i otworzyłam drzwi od sypialni.

- Widać, że to Twój syn. - mruknął Niall i wszedł do sypialni.

- Charakterek ma mój, ale urodę odziedziczył po Tobie. - uśmiechnęłam się w jego stronę. Zamknęłam drzwi i podeszłam do łóżka. Odchyliłam kołdrę, ale po chwili zostałam przygnieciona do materaca.

- Uważasz, że jestem przystojny? - spytał ze cwanym uśmiechem.

- Nie. - prychnęłam.

- Mów co chcesz, ja i tak wiem swoje. - powiedział i cmoknął mnie w usta. - Kocham Cię.

- Też Cię kocham.

XXXX

Wiem, jestem okropna :)

Za spokojnke było.

Marcelina x

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro