25.
- Zabije Cię, Horan. - syknęłam pod nosem, gdy wracałam do domu od lekarza. - Już nie żyjesz. - mruknęłam i zaparkowałam auto pod blokiem. Zabrałam wszystkie swoje rzeczy i wysiadłam z samochodu. Weszłam do budynku oraz do windy i po chwili byłam już w naszgm mieszkaniu. Z salonu usłyszałam śmiech Niall'a co oznaczało, że bawił się z naszymi najmłodszymi. I nie myliłam się. Niall siedział na podłodze i podawał piłkę do Eddie'ego, a on mu ją odrzucił, tak samo było z Julią. Usiadłam na kanapie i uśmiechnęłam się.
- I co się stało? - spytał, a ja westchnęłam. Z kieszeni wyciągnęłam białą kartkę i podałam mu ją. Zaprzestał rzucanie piłki i odebrał ode mnie zgiętą kartkę i usiadł obok mnie na kanapie. Nie oderwałam wzroku od dzieci, gdy Niall uważnie oglądał zdjęcia. - To nie jest żart, prawda? - spytał, a ja pokręciłam głową. Przytulił mnie do siebie, a ja się uśmiechnęłam. Opadł na kanapę tak, że leżałam na nim i po chwili mogliśmy usłyszeć śmiech Julii i Eddie'ego. Spojrzałam w jego oczy, w których tańczyły iskierki szczęści, a mój uśmiech się powiększył.
- Proszę, nie róbcie tego tu. Macie od tego sypialnie. - usłyszałam, więc przekręciłam głowę i zobaczyłam Teddy'ego.
- Od kiedy zrobiłeś się taki mądry? - spytałam i usiadĺam po drugiej stronie kanapy ze szkrzyżowanymi nogami.
- Od kiedy tata zaczął rozmawiać ze mną na te tematy. - odpowiedział, a ja spojrzałam na Niall'a, który miał szeroki uśmiech na twarzy. Zabrałam jedną poduszkę i rzuciłam w niego. Przybiłam piątkę Teddy'emu i zaczęliśmy się śmiać.
- Wiesz kiedy wróci Emily? - spytałam.
- Powiedziała mi przez telefon, że wróci za dziesięć minut. - odpowiedział, a ja przytaknęłam głową. - Coś się stało?
- Twoja mama jest w ciąży. - wyrwał się Niall, a ja rzuciłam w niego poduszką po raz drugi.
- Że niby kolejne dziecko? - spytał i usiadł na fotelu. - Tato, jak mogłeś?! - krzyknął, a ja się zaśmiałam.
- To też wina Twojej mamy, więc nie obwiniaj mnie o to. - bronił się.
- Ale ona nic sama nie zrobi, jesteś do tego potrzebny. - powiedział i wtedy Niall się zamknął.
- Dwunatolatek właśnie powiedział coś mądrzejszego od Ciebie. - zwróciłam się do Niall'a, a on rzucił we mnie poduszką. - Dzięki. - powiedziałam sarkastycznie. Blondyn uśmiechnął się i cmoknął w moją stronę.
To nie wiarygodne, że on nic się nie zmienił przez te dwadzieścia dwa lata. *
***
- Następnym razem Cię wykastruje. - syknęłam w stronę Niall'a, gdy rano znów zwymiotowałam.
- Nie odważysz się. - uśmiechnął się i przyciągnął mnie do siebie.
- Chcesz się przekonać? - spytałam, a w jego oczach zobaczyłam strach, który po chwili znikł.
- Za bardzo mnie kochasz. - zapewnił się.
- Jesteś tego taki pewny? - podniosłam lewą brew do góry.
- Kochasz mnie. - stwierdził i wstał z łóżka. - Idę zrobić śniadanie. - powiedział, a ja przykryłam się kołdrą i wtuliłam twarz w poduszkę.
Przysięgam, że go wykastruje!
***
- Na następne święta jedziemy do Doncaster. - powiedziałam, gdy wszyscy siedzieli przy stole i jedli obiad. Moja mama zadzwoniła do mnie po południu i już pięć miesięcy przed świętami, zaprosiła nas do siebie.
No cóż, ta kobieta lubi mieć wszystko planowane naprzód.
- Wujek Louis też będzie? - spytała Emily.
- Wujek Louis to podstawa świąt. - uśmiechnęłam się.
Mój brat kończy w tym roku czterdzieści dwa lata.
- Dlaczego za każdym razem pytasz o wujka Louis'a? - spytał Teddy.
- Ugh...nie zrozumiesz. - powiedziała, a ja się zaśmiałam.
Ta więź między Louis'em a Emily jest niezrozumiała dla nikogo.
XXXX
*Mercy i Niall znają się już dwadzieęcia dwa lata :)
Taki krótki :/
Marcelina x
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro