Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

19.

WAŻNA NOTKA POD ROZDZIAŁEM! 

- Jedź do pracy. - mruknęła Mercy i wtuliła się w poduszkę. 

- Już chcesz się mnie pozbyć? - spytałem i zacząłem całować jej kark.

- Za dziesięć minut będzie tu mój kochanek, więc będziesz nam trochę przeszkadzał. - powiedziała, a ja parsknąłem śmiechem. Położyłem dłoń na dole jej pleców i delikatnie je gładziłem. 

- Już Ci nie wystarczam? - spytałem. 

- Nie. - odpowiedziała. Odwróciłem ją na plecy i lekko się uśmiechnąłem, po czym wpiłem się w jej usta. 

- Nie chcemy wam przeszkadzać, ale ktoś musi zawieźć nas do szkoły. - odsunąłem się od Mercy i odwróciłem się. W wejściu do sypialni zobaczyłem Emily i Teddy'ego. 

- Zaraz zejdę. - powiedziałem, a oni przytaknęli głowami i zamknęli drzwi. Spojrzałem na Mercy, która uśmiechała się do mnie. Odwzajemniłem uśmiech i zmoknąłem ją ostatni raz w usta. Wygramoliłem się z pościeli i wbiegłem do garderoby. Szybko się przebrałem i lustrze ogarnąłem włosy, które opadały mi na czoło. - Zaraz wracam. - powiedziałem. Moja żona przytaknęła głową, a ja wyszedłem z sypialni i zbiegłem na dół. Założyłem buty i wszedłem do windy. Po chwili byłem już na dole, gdzie czekały moje dzieci. Uśmiechnąłem się do nich i razem wyszliśmy z budynku. Wsiedliśmy do auta, a ja szybko wyjechałem z parkingu i ruszyłem w stronę szkoły.

***

- Jesteśmy sami. - mruknąłem i rzuciłem się na łóżko obok Mercy. Brunetka uśmiechnęła się lekko i usiadła na moich biodrach. - Czego chcesz? 

- Jedź do sklepu, proszę. - uśmiechnęła się słodko. 

- Jesteś od dwóch dni w domu i już zaczynasz mnie wykorzystywać. 

- Ej, to też Twoje dzieci. 

- Ale to nie ja wysyłam Cię do sklepu. - powiedziałem, a ona mruknęła coś pod nosem. 

- Możemy pojechać razem. - mruknęła, a ja usiadłem na łóżku i cmoknąłem ją w usta. 

- A co z Twoim kochankiem? 

- Odwołał spotkanie.

***

- Jeszcze masło orzechowe. - powiedziała.

- Masz uczulenie na orzechy. - powiedziałem, nie odrywając wzroku od telefonu. 

- Lody orzechowe? - spytała z nadzieją, a ja podniosłem głowę i pokręciłem głową. - Jesteś okrutny.

- Ale i tak mnie kochasz. - posłałem jej buziaka.

- Niestety. - burknęła i ruszyła w kierunku kasy, a ja zaraz za nią. Zapłaciłem za wszystkie zakupy i wyszliśmy z supermarketu. - Zjadłabym babeczkę pani Collins. - powiedziała i poklepała się po brzuchu.

- Pani Collins nie żyje. - powiedziałem cicho.

- Wiem, ale kawiarnia nadal istnieje. 

- Nie będę jechał do Doncaster. 

- Poproszę Louis'a. - powiedziała i wystawiła mi język. 

- Związałem się z dzieckiem. - mruknąłem pod nosem.

- Słyszałam. 

***

- Kocham Cię, wiesz? - spytałem i objąłem Mercy w talii. Siedzieliśmy na kanapie i oglądaliśmy film. Emily była u Conrad'a, a Teddy był u kolegi. 

- Co znowu zrobiłeś? - spytała. 

- Zgubiłem twoją ulubioną bransoletkę. 

- Zabiję. - syknęła, a ja od razu się wycofałem. - Niall, jak mogłeś?! 

- Tylko się nie denerwuj. - powiedziałem i wystawiłem ręce przed siebie. - Sprzątałem garderobę i odłożyłem ją tylko na chwilę na ziemie. Potem już jej nie było. 

- Zaraz Ciebie nie będzie. - syknęła. 

- Odkupię Ci ją albo znajdę, obiecuję. Tylko proszę nie denerwuj się. - powiedziałem. Brunetka wywróciła oczami i ruszyła w kierunku schodów. Ruszyłem zaraz za nią i wszedłem do garderoby, gdzie Mercy klęczała na podłodze i szukała bransoletki. - Przepraszam, nie chciałem.

- Wiem. - westchnęła i usiadła na ziemi. 

- Mercy, co jest? 

- Po prostu słabo mi. 

- Jedziemy do szpitala.

- Nie, Niall. Za chwilę mi przejdzie. 

- Na pewno? - spytałem, a ona przytaknęła głową. Spojrzałem na dywan obok Mercy i uśmiechnąłem się. Wziąłem błyszczący przedmiot do ręki i podałem go brunetce. 

- Masz szczęście. - mruknęła i po chwili zgięła się. 

- Mercy, co się stało? 

- Brzuch...boli...bardzo. - powiedziała każde słowo osobno. 

- Cholera! - krzyknąłem i wziąłem ją na ręce. Zszedłem na dół i zabrałem swoje kluczyki. Wszedłem do windy i po chwili byliśmy już na dole. Wyszedłem z budynku i wsadziłem Mercy do auta.  Wsiadłem na miejsce kierowcy i odpaliłem silnik. Wyjechałem z parkingu i spojrzałem we wsteczne lusterko. Zobaczyłem płaczącą Mercy i bałem się najgorszego.

Mogłem stracić nasze maleństwa.

XXXX

CZY KTOŚ MÓGŁBY ZROBIĆ MI OKŁADKĘ DO TEGO OPOWIADANIA?

JEŻELI TAK, TO NIECH TEN KTOŚ ZGŁOSI SIĘ DO MNIE W WIADOMOŚCIACH PRYWATNYCH, A JA POWIEM CO I JAK :) 

Marcelina x 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro