5 - Night Talk
Lato się skończyło szybciej niż ktokolwiek mógł to przewidywać. Haru jednak wciąż nie mógł się przyzwyczaić do tego jak szybko w Ameryce mija czas, do zmiany strefy czasowej też zbytnio nie przywykł. Nie mógł przywyknąć również do tego że w Ameryce rok szkolny zaczął się już w połowie sierpnia, a mamy już wrzesień. Białowłosy pamiętał jak jeszcze niedawno uczył się do zaliczenia połowy roku w liceum, aby móc spokojnie zdać do następnej klasy i móc chodzić do szkoły. Mimo że nauczanie domowe pochłaniało wiele jego czasu, i miał nieco pod górkę, to jednak szło mu o wiele lepiej, niż Cole'owi który od małego już zaczynał naukę wśród swoich rówieśników. Haru nastawiał się, że po zdaniu egzaminów będzie chodził do szkoły, jednak dyrektorka Harrison powiedziała że idealnie będzie kiedy zacznie razem z innymi szkołę od połowy sierpnia.
Wszystko byłoby super, gdyby nie czas który Haru spędził na zakuwaniu do egzaminów zaliczeniowych. Nie mógł w żaden sposób odkupić tego czasu od nikogo, więc przez całe lato nie tknął ani jednego podręcznika. Nie chciał zajmować sobie głowy rzeczami które w środku lata się dla niego nie liczą.
Naturalnie, że przyszedł w pierwszy dzień do szkoły, aby rozeznać się mniej-więcej gdzie co jest, a przez następne dnie do początku września zapamiętywał na pamięć gdzie i na jakim korytarzu, czy piętrze znajduje się dane pomieszczenie. W końcu zapamiętał tylko te w których miał zajęcia, nie przewidywał zmian klas.
Poniedziałek. Kolejny tydzień, który miał wyglądać tak jak zawsze, aczkolwiek to był pierwszy tydzień września, i Haru nie do końca wierzył że ten rok szkolny może tak wolno się ciągnąć. Do przerwy świątecznej jeszcze pozostało ponad trzy miesiące, a Haru bardzo chciał aby to nadeszło jak najszybciej. Szkoła sama w sobie nie jest taka zła — wspomniał Haru przy ostatniej rozmowie ze swoją mamą, kiedy rozmawiali podczas robienia posiłku o tym jak się białowłosemu podoba nauczanie w ławce.
— Ludzie w szkole, oczywiście nie mówię o nauczycielach, to są straszni debile. — powiedział Haru i zaczął kroić marchewkę w kostkę dość dużym nożem, aczkolwiek nie tasakiem.
— Przyzwyczaisz się. Nie powinno być chyba aż tak źle na sam początek? — powiedziała Yoshiko, mama Haru. Kobieta starała się zawsze wspierać i pocieszać syna w miarę możliwości, jednak czasami nie miała na to siły. Bądź co bądź, zawsze stawała po jego stronie.
— Niby tak, ale...
— Nie ma tego dobrego co by na dobre nie wyszło. Kiedy zajmiesz się sobą, zobaczysz że wszyscy inni nie istnieją dla Ciebie. — powiedział Johan, wchodząc do kuchni. — Ładnie pachnie Haru, Yoshi. — skinął głową do Haru, po czym pocałował szatynkę w czubek głowy pocierając lekko jej prawe ramię po czym przeszedł do lodówki i ją otworzył.
Haru odpowiedział mu skinieniem głowy po czym wrócił do krojenia warzyw na drewnianej deseczce. Jakby się tak nad tym zastanowić, Johan miał w tym wiele racji — pomyślał Haru po czym westchnął.
Po kolacji, w kuchni sprzątali Johan i Cole, który niechętnie chciał sprzątać po posiłku, twierdząc że musi się uczyć na testy, ale wszyscy wiedzieli, że pójdzie grać na komputerze. Haru wrócił do swojego pokoju i w nim siedział, póki ktoś nie zakłócił jego spokoju. Leżąc na łóżku przeglądał Instagrama, czuł się powoli senny więc szykował się do odłożenia telefonu i w zasadzie już zasypiał kiedy usłyszał puknięcie. Wiedział że mama i Johan już śpi, a Cole będzie grał do późnej nocy po cichu bo nie chce aby ktokolwiek go nakrył na graniu po nocach, zamiast na nauce.
— Co do cholery? — mruknął wyłączając telefon po czym ześlizgnął się z łóżka, podszedł sennym krokiem do okno po czym wyjrzał przez nie. Mały kamyczek z ogródka leciał prosto w stronę jego twarzy, jednak będąc kilka centymetrów przed, odbił się od szyby. Wtedy dopiero Yamada dostrzegł jakąś postać stojącą w hortensjach jego mamy w ogródku. Trochę go to zaniepokoiło, ale zdecydował się otworzyć okno i wyjrzeć za nie.
— No już myślałem, że nigdy nie otworzysz tego okna. — kiedy usłyszał znajomy głos, cofnął się do środka pokoju. — Ej, poczekaj! — gdzieś w oddali rozległo się głośne i agresywne szczekanie psa, co też z jednej strony troszeczkę wystraszyło Nate'a który stał ubrany po sam czubek głowy w czarne ciuchy.
— Czego chcesz? Nie drzyj się, sąsiedzi już śpią. — warknął Haru z powrotem wychylając się z okna swojego pokoju. Spojrzał gniewnie na szatyna i oparł się przedramionami o wąski parapet.
— Mogę wejść? — zapytał dość cicho, aczkolwiek białowłosy usłyszał jego wypowiedź.
— Wejdź drzwiami, jak normalny człowiek. — odburknął i schował się znowu we wnętrzu pokoju.
— Pogięło Cię?
— Upadłeś totalnie na głowę, że wpuszczę Cię po północy do pokoju. W dodatku wyglądasz jak włamywacz. — skwitował go Haru i wyjrzał ponownie za okno. Nate ściągnął z głowy kaptur, teraz miał ręce w kieszeniach dresów. Chłopak wpatrywał się w Yamade jak w obrazek. Jasnookiemu to się nie podobało, ale ostatecznie zwiesił głowę i odburknął "no dobra" pod nosem i schował się znów w ciemnościach pokoju.
Niecałe dziesięć minut później, Nate przekładał nogi przez parapet okna od pokoju Haru, który siedział na brzegu łóżka. Obserwował każdy ruch nieznajomego i zastanawiał się, dlaczego akurat dziś padło na niego. Zachowanie Nate'a było dość podejrzane, bo zachowywał się jakby był pijany, albo co najwyżej wstawiony. Jednak niestety się mylił.
— Dlaczego nie poszedłeś do Cole'a?
— Bo ten debil gra na komputerze ze słuchawkami na uszach. Nawet nie odpowiedział mi na smsy czy telefony. — powiedział i pokazał jasny wyświetlacz telefonu z książką telefoniczną, Haru momentalnie zmrużył oczy i zjechał wzrokiem na pościel. — A wcześniej ogarnąłem gdzie masz okno, więc zaoszczędziłem sobie problemów i czasu. Mam nadzieję, że Ciebie nie obudziłem. Jak wcześniej stałem, światło się jeszcze paliło. — powiedział, włączyła mu się gaduła, bo buzia mu się nie zamykała, dosłownie non stop gadał, czego Haru trochę nie lubił. Wolał ciszę.
— Możesz się przymknąć? — powiedział w końcu, widząc że Nate dalej ciągnie swoją wypowiedź u której nie widać końca.
— Ktoś wstał lewą nogą widzę. — zaczął się z nim drażnić, jednak Yamada nie miał na to ochoty ani humoru.
— Po prostu się zatkaj i bądź cicho. Bo zaraz wylądujesz na tych kamyczkach za oknem. Upadek z takiej wysokości pewnie nie jest zbytnio przyjemny. — uśmiechnął się sztywno. — Skoro przyszedłeś do Cole'a, idź do niego a nie do mnie. — powiedział i pokazał mu palcem drzwi do wyjścia z jego pokoju.
— Wolę go nie drażnić kiedy gra. Nie uderza w klawiaturę już? — zapytał na co Haru westchnął.
— Zaraz zamiast jego gniewu, poczujesz mój na własnej skórze. — warknął wstając z łóżka. — Czego w mojej poprzedniej wypowiedzi nie zrozumiałeś? — zapytał lekko podirytowany, na co Nate odpowiedział uśmiechem, który jeszcze bardziej zdenerwował białowłosego.
— Zawsze wiedziałem, że brakuje mi jakiejś klepki...
To były sekundy. Haru nie wytrzymał i zacisnął palce w pięść, po czym porządnie się zamachnął. Poczuł lekki opór kiedy jego pięść napotkała na swojej drodze szczękę i kość policzkową szatyna. Kiedy się cofną, Nate stał co najmniej półtora metra od niego, trzymał się za prawą stronę twarzy. Yamada nie był agresywny, ale czasami nie panował nad sobą. Nie był też typem agresora, więc dla niego to też był szok kiedy uderzył starszego chłopaka.
— To był jedyny sposób aby Cię uciszyć. — burknął potrząsając ręką, która zaczęła go boleć w nadgarstku.
— Wolałbym żebyś uciszał mnie w inny sposób... — powiedział tajemniczym tonem głosu, spoglądając na Haru. Głupkowaty uśmieszek wkradł mu się na usta, po czym podszedł do Haru na niebezpiecznie małą od niego odległość.
— W jaki spo-... — Haru rozchylił lekko usta, kiedy zaraz Nate mu przerwał długim pocałunkiem przymykając przy tym powieki. Haru na początku ogarnął jeszcze większy szok niż przedtem, dopiero po chwili dotarło do niego co się dzieje, i co zrobił Nate. Ze względu na uraz lewej ręki w nadgarstku, chłopak nie był w stanie odepchnąć go jedną ręką, więc musiał niestety to zrobić.
Przeniósł całą masę ciała na prawą nogę, po czym podniósł kolano z impetem do góry, uderzając w kroczę starszego chłopaka. Z jego gardła wydobyła się salwa przekleństw, bluźnierstw i wyzwisk Haru, po czym skulił się na środku pokoju. Haru odsunął się od niego, pod samą ścianę obok okna.
— M-masz minutę na wyjście z tego pokoju. — powiedział wbijając wzrok w podłogę. Nate się wyprostował, spojrzał z grymasem na twarzy na Yamade i nie odzywając się, ruszył do drzwi. Nacisnął delikatnie klamkę po czym uchylił drzwi i przecisnął się przez szparę, która wpuściła do pokoju trochę żółtego światła
Kiedy drzwi się zamknęły, białowłosy zjechał przy ścianie na podłogę. Podkulił kolana do klatki piersiowej i zakrył twarz w łokciach, opierając czoło o kolana. Zaczął głęboko oddychać, w oczach zbierały się łzy, ręka mocno mu doskwierała, miał tylko nadzieję że nie była złamana, bo nie chciał martwić matki pielęgniarki i przy okazji nie chciał też aby ktokolwiek się dowiedział o tym co zaszło między nim a kumplem jego przyrodniego brata. Nie chciał by ktokolwiek o tym wiedział, ale też nie miał pewności, że Nate nie powie innym o tym co zaszło tej nocy. Miał nadzieję, że nigdy go nie spotka, że już nigdy nie będzie się z nim widział... Jednak niestety się mylił.
Po chwili zaczął płakać.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro