3 - Fearless
Haru w niedziele nie próżnował. Miał się uczyć do zaległych egzaminów, które zadecydują o tym czy uda mu się zalicz pół roku w kilka dni czy będzie musiał czekać na nowy rok. Na szczęście białowłosy nie jest aż taki głupi jak jego przyrodni brat.
Haru głównie starał się dla matki. W Japonii miał znajomych i większą część rodziny od strony matki i tam też chciał się rozwijać. Co prawda, nie był zadowolony wyjazdem ze swojego rodzinnego kraju, ale wiedział że przecież całego swojego życia by tam nie przesiedział. Dla niego liczyła się matka i przyjaciele. Nigdy nie gonił za czymś czego nie może poczuć, zobaczyć czy choćby dotknąć. Oprócz ludzi przy których się wychowywał, była też pasja którą rozwijał i była dla niego ważna. Jazda na motorze jest niebezpieczna, ale Haru zawsze na siebie uważał. Mimo że jego matka nie lubi tego zajęcia, wspiera syna w każdy możliwy sposób.
— Haru, co masz dziś w planach? — zapytał Johan przy porannym śniadaniu. białowłosy niechętnie przełkną kanapkę i spojrzał na ojczyma.
— Chciałem wyciągnąć motor i przejechać się po okolicy. — powiedział po czym wziął kolejny gryz kanapki. Czarnowłosy zjechał wzrokiem z białowłosego na swojego syna, blondyna o wyjątkowo głupim charakterze.
— Może wziąłbyś Cole'a ze sobą? Lepszy sport na świeżym powietrzu niż gry komputerowe w pokoju w którym śmierdzi jakby coś zdechło. — zaproponował i spojrzał na Haru i Cole'a. Haru odpowiedział zakrztuszeniem się kanapką, a na buzi Cole'a pokazał się głupkowaty uśmiech. Wszyscy przy stole wiedzieli - oprócz blondyna - że jazda na motorze to nie był najbezpieczniejszy sport.
— Nie sądzę aby to był dobry pomysł. Cole powinien zostać w domu i się pouczyć do egzaminów poprawkowych. — odparł Haru na co nikt już nie odpowiedział. Cole zrobił naburmuszoną minę, ale ostatecznie nikt nie posłuchał wypowiedzi Haru.
***
— Nie odpowiadam za Ciebie, jeśli skręcisz sobie kark za nieuważną i niebezpieczną jazdę na motorze. A jak złapie nas policja, to ty się będziesz tłumaczyć przed moją mamą i twoim ojcem. — zakończył swój monolog Haru wchodząc do garażu, zaraz za nim wszedł Cole, który był w pełni ubrany po czym ruszył do swojego motoru.
Haru zanim wsiadał na motor, zawsze sprawdzał go, czy nie jest gdzieś uszkodzony, czy wszystko działa. Kiedy był pewny że wszystko z nim jest w stanie idealnym, zakładał kask i wsiadał na motor. Na początku Cole otworzył garaż, a następnie obydwaj wystawili motory na podjazd. Białowłosy przeczuwał że dziś się coś wydarzył, aczkolwiek nie wiedział czy to będzie coś pozytywnego czy też przeciwnie. Liczył że wszyscy wyjdą cało z tej przejażdżki i nikt nie wyląduje w szpitalu. Miał nadzieję, że on wróci w jednym kawałku bez siniaków.
— Możemy jechać? — zapytał Cole przygotowując się aby założyć kask. Haru tylko pokiwał głową, na której miał już kask. Jego myśli się wyłączyły, wszystko dookoła niego stawało się nie ważne, kiedy tylko usłyszał warkot silnika.
Jazda była jedną z niewielu rzeczy która go uspokajała, a przede wszystkim resetowała myśli których ostatnio miał zbyt wiele. Od przeprowadzki wiele się zmieniło, miał zupełnie inny tok nauczania, musiał zmienić swoją codzienną rutynę, musiał pożegnać się ze znajomymi z którymi znał się od małego szkraba.
Musiał się zaaklimatyzować, mimo że minął już tydzień to jednak wciąż nie udało mu się zaaklimatyzować. W domu nie mógł znaleźć sobie miejsca, w ogrodzie, gdzie uwielbiał zieleń też nie mógł. Ostatecznym wyjściem z sytuacji w której się znajdował był motor i bycie samemu, ale to też nie było mu dane.
— Haru. — powiedział Cole, na co białowłosy odwrócił głowę w jego stronę. Siedemnastolatek kiwnął głową na znak że słyszy przyrodniego brata po czym spojrzał na niego. Ich spojrzenia się skrzyżowały. — Pojedziemy jeszcze po kogoś dobrze? — powiedział, a Haru niechętnie pokiwał głową. Nie znał tutaj nikogo. Żaden z chłopaków raczej nie chciał poznawać swoich znajomych nawzajem. Haru nie chciał poznawać zbytnio znajomych Cole'a. Nie to żeby wrzucał wszystkich do jednego wora, ale naoglądał się zbyt wiele amerykańskich seriali z czego wyciągnął zbyt dużo wniosków i głupich przekonań że amerykanie są głupi. Są na pewno jakieś wyjątki.
Siedemnastolatek nałożył okulary które miał na szyi, po czym ruszył za Cole'm który jechał na obrzeża miasta. Haru nie ufał mu, nie ufał mu od pierwszego ich spotkania. Aczkolwiek teraz jakoś musiał, ale wciąż dobrze rozglądał się po okolicy, kiedy przejeżdżali przez skrzyżowania on wypatrywał żywej duszy na ulicy, albo chociażby jednego samochodu. W końcu dotarli do domu tuż pod lasem. Budynek był dość spory jak na taką małą mieścinę, aczkolwiek domyślał się że mieszkali w nim ludzie zamożni. Dom Haru i Cole'a wcale nie był aż taki mały w porównaniu do tego. Można było powiedzieć że budynki były do siebie zbliżone.
— Po co tutaj przyjechaliśmy? — powiedział niezadowolony Haru, widzą kątem oka jak jakaś sylwetka wyłania się z otwartego garażu. Cole zgasił motor i ściągnął kask, po czym spojrzał na Haru i się lekko uśmiechnął. Po chwili podszedł do nich wysoki szatyn z szerokim uśmiechem, który przywitał się z Cole'm jakby byli najlepszymi kumplami. Po chwili spojrzenia białowłosego i szatyna się spotkały, na co źrenice Haru się rozszerzyły.
— Haru, to jest...
— Nathaniel, dla Ciebie może być Nate. — przerwał Cole'owi szatyn i się uśmiechnął wyciągając rękę w stroną Haru, ale ten jej nie podał. Wiedział, ze to niegrzeczne jest nie podać ręki ale nie chciał nikomu robić nadziei na jakikolwiek kontakt. A zwłaszcza sobie.
— Twój brat jest mało rozmowny. — powiedział po chwili Nate do Cole'a, po czym Haru zapalił z powrotem silnik. Szatyn uśmiechnął się, po czym Cole również zapalił silnik. W krótce we troje pojechali do lasu, gdzie Nate i Cole na zmianę siebie wyprzedzali, wygłupiając się na motorach, aczkolwiek białowłosy w tym nie uczestniczył. Nie chciał się zabić na motorze, dla niego liczyła się czysta przyjemność z samej, bezpiecznej jazdy na nim. Nie jeździł by się popisywać że ma motor, czy że ma szanse na szybką śmierć wygłupiając się przed innymi. Zdawał sobie sprawę, że blondyn raczej nie posiada znajomych w wieku siedemnastu lat, z czego nie liczył na to że kogoś takie znajdzie. Po ponad godzinnej jeździe po lesie, dojechali na crossowisko. Było cicho i spokojnie, było słychać tylko warkot trzech silników, które po chwili zgasły.
— Jak masz na imię? — zapytał Nate, kiedy Haru poprawiał się na motorze. Ściągnął kask i przeczesał ulizane od kasku włosy, czując na sobie wzrok szatyna, po czym na niego spojrzał.
Niebieskie tęczówki wpatrywały się w te brązowe, które wierciły dziurę w ramieniu białowłosego. Spojrzał na niego po czym uchylił usta aby odpowiedzieć mu niegrzecznie, ale spojrzał na moment na Cole'a, po czym zrezygnował z tej opcji. Nie chciał wyjść przecież na niemiłego, ale nie chciał też aby Nate wziął go za potulnego baranka...
— Haru Yamada. — odpowiedział po czym spojrzał przed siebie. Nigdy wcześniej nie był w takim miejscu, ale chciał zobaczyć jak to jest móc dotknąć przez chwilę chmur, być bliżej gwiazd i księżyca.
— Chcesz się przejechać, Haru? — zapytał, ale nie dostał odpowiedzi. Znów było słychać warkot silnika, po czym Haru założył kask i okulary. Znów widział świat, jakby miał nałożony czarno-biały filtr. Ruszył przed siebie, aby się rozgrzać przed jazdą po stromych pagórkach, a chwilę po tym widzą jak czarna postać jadąca na czarno-niebieskim motorze wyprzedała go. To był Nate. Doskonale radził sobie na drodze usypanej z piasku.
Później, wszyscy troje stali na górce. Cała trójka była spocona do suchej nitki. Czarne, zmierzwione włosy Nate wyglądały jak kolce, blond włosy Cole'a były ulizane jakby dopiero co wyszedł spod prysznica, natomiast białe włosy Haru układały się byle jak, z jednej strony były zmierzwione, z drugiej wyglądały jakby były specjalnie tak ułożone. Haru przez cały ten czas czuł na sobie spojrzenia chłopaków, ale za bardzo się nie odzywał.
— Farbujesz włosy? — zapytał szatyn po czym spojrzał na Cole'a, który pokręcił głową. Haru nie lubił kiedy ktoś go zaczepiał kiedy on nie chciał rozmowy.
— Może. A co Cię to obchodzi? — odpowiedział nie miło po czym założył znów kask i okulary, jadąc się przejechać po crossowisku.
W tym samym czasie gdy on zmagał się z pagórkami i szczytami myśli, Cole i Nate zostali w miejscu. Cole pokręcił głową, a Nate na niego spojrzał wymownie.
— Czego ty od niego chcesz? — zapytał Cole, trochę niezadowolony sytuacją jaka miała przed chwilą miejsce. — Przyjechał tydzień temu tutaj dopiero, ciężko jest mu się przyzwyczaić do tego miejsca. — odparł na co Nathaniel westchnął i przetarł oczy wierzchem dłoni.
— Chciałem się z nim poznać. To aż takie złe zapytać się czy farbuje włosy? — powiedział po czym spojrzał jak sylwetka Haru i motoru unosi się nad lekką przepaścią pomiędzy pagórkami. Zaimponowało mu to, jak Haru radził sobie z maszyną, sam sposób poruszania się Haru na motorze i po drodze sprawiało dziwne uczucie w jego głowie, jak i sercu. Coś czego nie był w stanie opisać słowami, a być może to był tylko zbyt mały zasób słów którymi dotychczas operował?
— Nie. Nie ma w tym nic złego, ale ona już taki był, jak go poznałem. Nie lubi ze mną gadać, ale spróbuj postawić się na jego miejscu. — powiedział, na co Nate pokiwał od niechcenia głową.
— A co, on ma niby pod górkę? — odpowiedział. Cole'owi to się nie spodobało, zwłaszcza sposób w jaki wypowiedział te słowa Nathaniel.
— Wyjeżdżasz stąd do innego kraju, do innego państwa i nie możesz zabrać ze sobą swoich przyjaciół, swojego domu, pokoju. Swoich ulubionych rzeczy, dań. Nie znasz tam nikogo i od tygodnia próbujesz się zaaklimatyzować. — opowiedział i spojrzał na szatyna który już się nie odezwał słowem. Być może było ciężko mu pojąć, bo nigdy nie rezygnował z innych na rzecz wyjazdu dla kogoś zupełnie obcego.
Czasem szkoda, że nie słyszymy słów drugiego człowieka, kiedy tak naprawdę nie wiemy czy aby na pewno jego zamiary są takie jak myślimy. Szkoda, że Haru nie usłyszał słów Cole'a, i nie zobaczył, że staje w jego obronie przed Nathanielem. Może gdyby usłyszał jego słowa, zmieniłby zdanie na jego temat.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro