Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2 - Darkness

Odkąd Haru pojawił się w domu pana Caves'a, jego syn - Cole, nie dawał mu spokoju, mimo że był o kilka lat od niego starszy. Haru kiedy już nie wytrzymywał jego obecności, komentował jego powtarzanie klasy w liceum do którego miał właśnie zacząć chodzić Haru. Chłopak na szczęście nie będzie miał z nim tak wielu lekcji, więc to był jeden plus.

Dziś jednak Cole przeszedł samego siebie, a że Caves nie zwracał uwagi na zachowanie syna, Haru pomimo różnicy wiekowej nie zawahał się uderzyć - ani teoretycznie ani praktycznie. Zdenerwował się na Cole'a na tyle mocno, że rzucił w niego metalową miską, na szczęście pustą.

- To jesteś tym skośnookim czy nie? - Cole mimo poprzednich ostrzeżeń kontynuował zaczepianie Haru, który nie miał już siły do starszego przyrodniego brata.

- Jestem dzbanie, czego nie rozumiesz? Nie uczą was w szkole o pochodzeniu ludzi? - powiedział z zaciśniętymi zębami, jakby miał zaraz wybuchnąć. - Ah no tak, zapomniałem, że powtarzasz rok kolejny raz z rzędu i tego nie wiesz, bo jesteś dzbanem. - powiedział nie odwracając się w jego stronę. Aczkolwiek doskonale widział co robi Cole kątem oka.

- Pożałujesz tego... ŻÓŁTKU. - zatrzymał się w pewnym momencie, aby znaleźć odpowiednie słowo na określenie Haru, który chwilę później nie był zadowolony z obrotu spraw. Pod ręką miał parę pałeczek, które chwilę później wbiły się w ścianę przy wejściu do kuchni. Cole patrzył się na nie z szeroko otwartą buzią i oczami.

- Mogę tak nimi rzucać cały czas. Ale następnym razem nie spudłuję. Dalej masz ochotę nazywać mnie żółtkiem? Tępaku? - powiedział zdenerwowany kiedy za Cole'm stanęła mama Haru. Ręce miała skrzyżowane na piersi jakby w taki sposób pokazywała swoje niezadowolenie całą tą sytuacją. Popatrzyła najpierw na Haru, a potem na Cole'a.

- Cole, wyciągnij pałeczki ze ściany i oddaj je Haru. Potem proszę abyś naprawił tę dziurę. - powiedziała spokojnym głosem, przechodząc spojrzeniem z Cole'a na swojego syna. - Haru, a Ciebie proszę abyś nie rzucał w domowników drewnianymi pałeczkami. - obdarzyła syna lekkim uśmiechem po czym wyszła z kuchni zostawiając chłopaków znów samych.

- Jednak wszystkie żółtki to psychole. - powiedział pod nosem Cole, a Haru w ręku już trzymał mały, poręczny tasak którym bardzo chciał rzucić w jasnowłosego, siłującego się z drewnianymi pałeczkami w ścianę.

- Nie zdziw się jak kiedyś obudzisz się w nocy i nie będziesz miał pewnej części ciała. - odparł Haru i wrócił do krojenia warzyw, z których chciał zrobić dla siebie kolację. Zdenerwowało go trochę określenie Cole'a na jego temat. Co prawda, nie wyglądał na typowego Japończyka ze skośnymi oczami, bo bardziej przeważały u niego cechy po ojcu, którego nigdy nie poznał. Wiedział tylko że ma jego wyraz twarzy, oczy i część charakteru.

W Japonii nikt nie zwracał uwagi na to, czy Haru wygląda jak prawdziwy Japończyk czy nie. Urodził się tam, dorastał i uczył do 17 roku życia. Teraz wiedział, że musi się odnaleźć w nowym miejscu, ale nikt nie ułatwiał mu tego. Potrzebował czasu, a jego akurat miał dość mało. Przyjechał w środku roku i oczekiwano od niego że zaliczy pół roku szkolnego w tydzień. Jedną rzeczą która mu jednak w tym wszystkim pomagała, było mówienie po angielsku. Nie kaleczył tego języka, dało się z nim dogadać, aczkolwiek czasami zdarzało się że zapominał się i mówił po japońsku. Ale taka była jego natura.


* * *


Kiedy Cole w końcu wyciągnął pałeczki ze ściany, oddał je Haru i wyszedł z pomieszczenia, zostawiając Haru samego ze sobą i warzywami. Gotowanie pochłaniało całą jego uwagę, więc nie zauważył kiedy pani Yamada weszła do kuchni. Kobieta wiedziała, że jej syn potrzebuje czasu którego miał niewiele, aczkolwiek nie umiała mu pomóc w inny sposób. Starała się jak tylko mogła aby Haru zaaklimatyzował się w nowym domu.

- Haru... - powiedziała kładąc mu dłoń na lewym ramieniu. Chłopak odwrócił głowę w jej stronę aby spojrzeć jej w oczy i lekko się uśmiechnął. - Nie powinieneś w Cole'a rzucać pałeczkami. Wiesz że powie to Johanowi z którym się będziesz potem o to kłócił. - zaczęła spokojnie rozmowę, ale Haru wywrócił oczami i wrócił do gotowania sobie kolacji.

- Naprawdę nie widzisz jaki on jest? Cole jest zapatrzony w siebie tak samo jak jego ojciec i jeszcze jest święcie przekonany, że wie jakiego pochodzenia jestem. Wyzywa mnie od żółtków i ja nie mam prawa być zdenerwowany? - mruknął niezadowolony na co jego mama westchnęła cicho opierając się o kuchenny blat.

- Wiesz jaki on jest. Cole wychowywał się bez matki, a Johana praktycznie nigdy nie było w domu. -

- Już nawet nie o to chodzi. Nie chciałem tutaj przyjeżdżać, nie chciałem zostawiać tam Hikaru i Yoshiko. Pojechałem z Tobą tylko dlatego że nikomu z ich obydwu nie ufam. - przerwał jej Haru, lekko poirytowany tym, że jego matka nie staje po jego stronie, a jeszcze broni faceta którego zna ledwo rok.

- Wiem, że nie chciałeś zostawiać w Japonii swoich znajomych, ale wierzę, że tutaj też poznasz dobrych ludzi. Nie zamykaj się od razu na nowe znajomości. - powiedziała i położyła dłoń na jego dłoni w której trzymał mały tasak i agresywnie kroił mięso. - Zrobię Ci jutro onigiri, co ty na to? Uwielbiasz je. - powiedziała, lekko się uśmiechając.

Jej uśmiech zawsze był zaraźliwy, nawet jeśli Haru się dąsał. Po chwili wpatrywania się w ciemne oczy kobiety w końcu się uśmiechnął. Pani Yamada uśmiechnęła się szerzej i przyciągnęła syna bliżej siebie aby go przytulić. Zaraz po tej czułej chwili obydwoje zjedli kolację którą przygotowywał Haru, po czym rozeszli się do swoich pokoi.

Haru zajmował pokój na poddaszu z widokiem na mały lasek nieopodal ich domu. Ściany w pokoju miały kolor jasnoszary, z akcentem delikatnej czerwieni i czerni. Johan starał się, aby Haru czuł się w nim jak u siebie, aczkolwiek białowłosy musiał dodać coś od siebie. Meble w pomieszczeniu były białe, zaraz obok wejścia stała szeroka, długa komoda, na której leżały stosy książek, których białowłosy nie zdążył jeszcze poukładać na półce tuż nad komodą. Niedaleko komody były biało-czerwone drzwi prowadzące do małej i schludnej łazienki. Po drugiej stronie wejścia, tuż za drzwiami stała wysoka szafa, zaraz po jej lewej stało biurko z lampką i małym ale dość wygodnym krzesłem wsuniętym pod blat. Nad biurkiem wisiała tablica korkowa, a nad nią kolejna półka. W kącie nieopodal dużego okna na pufie leżał jego kombinezon na motor, a na podłodze kask. Na równoległej ścianie wisiała ramka ze zdjęciami Haru, jego mamy i z Hikaru i Yoshiko, a tuż pod nią znajdowało się dwuosobowe łóżko które było dosunięte w sam róg, tak że nogi Haru były pod oknem. Zaraz przy łóżku stała niewielka szafka, a obok niej stojący wieszak, na którym wisiało już parę rzeczy.

Kiedy siedemnastolatek znalazł się w pokoju, pierwsze co zrobił to zatrzasnął za sobą drzwi, słysząc szmer dobiegający z piętra. Chciał pobyć sam, zwłaszcza że słońce zaczęło zachodzić, a w pokoju było ciemno. Odstawił miskę z przekąską na małą szafkę obok łóżka i butelkę wody na podłogę obok nogi mebla. Ściągnął spodnie i usiadł na brzegu łóżka upierają ręce po obydwu stronach ud. Wpatrywał się w szarą wykładzinę na podłodze.

Nie, nie zamyślił się. Jedyne co miał w głowie to ciszę, zaraz po której przyszła fala myśli, która zasypywała go co noc. Wiedział o tym tylko on i nikt inny. Nie mógł, a raczej nie chciał mówić komukolwiek, że coś nie tak się z nim dzieje. Od dawna miał problemy ze snem, ale do tej pory nie miał głowy pełnej myśli na chwilę przed położeniem się do łóżka. Wiedział, że noc będzie długa, więc zrobił sobie małą przekąskę, co prawda że nie wolno podjadać w nocy, ale on żeby czymś się zająć i nie dać się pochłonąć swoim myślom, starał się coś robić, zajmować czymś ręce, po części myślenie aby choć trochę odbiec od przytłaczających go myśli.

W końcu się położył na łóżko. Delikatnie wsunął pod cienką pościel i przymknął oczy widzą zachodzące słońce za szybą w oknie, przez którą przebijały się smugi światła do pokoju chłopaka. On jednak nie przykładał do tego większej uwagi i leżał wciąż na łóżku.

Zaczął czuć, jakby ciemność z pokoju w którym się znajdował, zaczęła go wciągać do samego środka ciemności. Nie bał się jej, ale bał się tego jakie konsekwencje przyniesie pochłonięcie go przez nią. Nie potrafił z nią walczyć, bo ilekroć próbował sam na własną rękę, ta go jeszcze bardziej trzymała w mrocznym uścisku.

Jednak to wszystko działo się w jego głowie, w chyba najmroczniejszym miejscu w całym domu. Chłopak nie wiedział jak sobie z tym radzić, a nie chciał prosić kogokolwiek o pomoc, czy też mówić co się dzieje bo to nie było w jego stylu. Poza tym, uważał to za słaby okres w jego życiu który trwał już kilka długich miesięcy.

Z minuty na minutę coraz bardziej zatapiał się w miękkiej powierzchni materaca na łóżku, tym coraz bardziej zbliżając się do snu który nadchodził wielkimi krokami, większymi niż kiedykolwiek indziej...


_/\_/\_/\_/\_/\_/\_

https://youtu.be/U36yhLuT1bg

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro