Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#17.

 Aż mi głupio przez kolejną przerwę. Małych dramatów ciąg dalszy z pomocą mojej przyjaciółki zapraszam!

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


*HOSEOK POV*

Nogi miałem jak z waty i momentalnie upadłem na kolana. Widok HwaMin wywoływał u mnie histerie i ogromny ból. Nie potrafiłem pogodzić się z tym co się przed chwilą stało... Czułem potok łez, spływających po moich policzkach. Nie powstrzymywałem krzyku... Pozwoliłem moi uczuciom działać. Z resztą.... Nie byłem w stanie nawet do niej podejść.

*TAEYEON POV*

Popatrzyłam tylko na chłopaków i wybiegłam z pomieszczenia. Nigdzie nie było Hobiego i Hwa Min. Suga powiedział, że mogą być na zewnątrz. Kiwnęłam głową i skorzystaliśmy z jego sugestii. Nie wiem dlaczego, ale moje serce waliło tak mocno, jakby miało zaraz wyskoczyć. Zacisnęłam pięść i przyśpieszyłam kroku. Taehyung otworzył drzwi . Wychodząc, zaczęliśmy krzyczeć ich imiona. W pewnym momencie usłyszałam, jak Jin krzyknął : „PATRZCIE! TAM KTOŚ KLĘCZY!", wskazując w stronę świateł. Podbiegając bliżej, okazało się, że to Hoseok.

Nagle moje serce stanęło. HWA MIN MIAŁA WYPADEK?! Zakrywając usta podeszłam do niej chwiejnym krokiem. Przyklęknęłam. Z czoła leciała krew, a brew była rozcięta. Natomiast całe jej ciało było posiniaczone. Trzęsąc się objęłam ją i ze łzami w oczach wykrzyknęłam do chłopaków:

-ZADZWOŃCIE PO TĄ KARETKĘ, DO CHOLERY!!!

Nie musiałam długo czekać. Namjoon momentalnie chwycił za telefon. Trzymałam Hwa Min w objęciach za nim nie przyjechało pogotowie. Spojrzałam w stronę Hobiego. Nigdy wcześniej nie widziałam go w takim stanie. NA szczęście Taehyung, Kook i Jin próbowali go uspokoić. Próbowałam też szukać Jimina. Pytałam chłopaków, ale oni też go nie widzieli.

Przyjechała karetka. Lekarze dynamicznym ruchem wybiegli z niej wraz z noszami. Jeden z nich odsunął mnie od Hwa Min. Od razu znalazłam się w objęciach Sugi. Momentalnie zaczęłam wyć. Poczułam tylko jak Yoongi zaciska uścisk. Kiedy ją wnosili na noszach, przybiegł Jimin. Zauważyłam, że powiększyły mu się oczy i stanął jak wryty.

-Hwa Min miała wypadek – powiedział stonowanym głosem Suga.

-JAK MOGŁEŚ.... JAK MOGŁEŚ!!! – krzyknęłam do Parka i uderzyłam go z całej siły w ramie. – Zadowolony?!! – dodałam ze łzami w oczach.

-Przepraszam, ale kto z Państwa z nami pojedzie ? – spytał kierowca karetki.

-Ja z nią pojadę - powiedział Jimin wyraźnie borykany wyrzutami sumienia. Poza tym, on jako jedyny zachowywał w miarę trzeźwość umysłu. Wydostałam się z objęć Sugi i pociągnęłam nosem.

-Ja też pojadę, nie mogę jej zostawić. Zajmijcie się Hoseokiem i przyjedzie potem po szpitala, proszę. - skierowałam swoją wypowiedz głownie w stronę Yoongiego, ktory jedynie kiwnął potwierdzająco głowa i ucałował krótko moje usta zanim zniknęłam w karetce razem z Jiminem.

Przez całą drogę nie odzywaliśmy się ani słowem. W którymś momencie Jimin objął mnie niepewnie ranieniem, słysząc jak ciągle pociągam nosem, a kiedy mocniej się w niego wtuliłam, objął mnie jeszcze szczelniej. Kiedy wysiedliśmy z karetki, dostaliśmy polecenie czekania na korytarzu. Miałam ochotę pójść razem z nimi i dowiadywać się wszystkiego na bieżąco, ale co mogłam zrobić? Jedyne co mi pozostało, to wtulić się mocno w Parka i czekać na rozwój wydarzeń.

Siedzieliśmy na szpitalnych krzesłach już jakiś czas, wszystko dłużyło się niemiłosiernie. Ani na chwile nie wydostałam sie z objęć Jimina, który delikatnie i kojąco głaskał mnie po głowie. Obecność drugiej osoby obok bardzo mnie uspokajała, mimo, że wewnątrz mnie wszystko szalało, z sercem na czele. Pierwszy raz od dłuższego czasu nie myślałam o nim jak o irytującym dupku, tylko opiekuńczym i kochanym przyjacielu.

-Jednak nie jesteś taki beznadziejny. - zaśmiałam się cicho pod nosem, próbując na chwile odgonić czarne myśli i trochę rozładować sytuacje.

Westchnął głośno.

-Na prawdę tak o mnie myślałaś? - jęknął zrezygnowany.

-Przez większość czasu, tak. Ale okazałeś się być na prawdę... pomocy i kochany kiedy się postarasz.

Zaśmialiśmy się oboje, po czym znowu zapadła między nami cisza, a ja ponownie wtuliłam się w jego klatkę.

Poczułam po chwili jak kładzie na mojej twarzy dłoń, delikatnie gładząc kciukiem skórę na niej, przy okazji unosząc ją delikatnie, tak, że nasze spojrzenia się spotkały. Musnął swoimi ustami moje, po czym próbował pogłębić pocałunek. Dałam się oczarować jego pełnym wargom i oddałam pieszczotę. Chwila słabości.

Chwila zapomnienia.

Chwila oderwania się od stresu i niepewności.

Ale nie z ta osoba która powinnam. Oderwałam się od niego i spanikowanym wzrokiem patrzyłam w jego oczy. On patrzył na mnie zdezorientowanym i pytającym wzrokiem.

-Jimin, ty- Co ty sobie myślisz? - wybuchlam, odsuwając się.

-Chciałem Ci tylko pomóc. - odpowiedział spokojnie.

-Pomóc? - prychnęłam - Odbijając dziewczynę własnego kumpla?

-Wiedziałem, że to będzie beznadziejny pomysł.

-Istny geniusz.... - zakpiłam. Spiorunował mnie wzrokiem.

-Oddałaś pocałunek, więc też nie jesteś bez winy. I tu miał rację.

Zamilkłam i opuściłam głowę. Złapał mnie za dłoń i delikatnie uniósł moja głowę za podbrodek. Spojrzałam na niego zamglonym wzrokiem

-Nie chce odbierać Cię Yoongiemu, to nie miało tak wyglądać. Chciałem Ci tylko pomóc, na chwile uwolnić Cie od tego wszystkiego.

Chyba posunąłem się ciut za daleko. Patrzyłam na niego tępym wzrokiem, analizując co powiedział. Przez długa chwile milczałam.

-Trudno się nie zgodzić - odezwałam się w końcu oschłym tonem. Widziałam jak się spiął i gdy chciał zabrać dłoń z mojej, zatrzymałam go.

-To miał być... przyjacielski pocałunek. - odezwał się cicho.

- To wszystko naprawdę w dobrej wierze. Może nie wyglądam, ale sam jestem w kiepskim stanie i nie myślę do końca racjonalnie. Przepraszam, Taeyeon.

Nic nie mówiąc wtuliłam się w niego.

-Już w porządku, Jiminnie. Zapomnijmy o tym. Wszyscy jesteśmy w rozsypce.

On tylko uśmiechał się lekko i wtulił mnie mocniej w siebie.

-Taeyeon! - usłyszałam znajomy głos i od razu szybko obróciłam głowę w kierunku z którego dobiegał dźwięk.

Wstałam z miejsca, wyplatając się z objęć Parka i podeszłam do nadchodzącej grupy. Napotkałam podejrzliwy wzrok Sugi i szybko ucałowałem jego usta, aby wyzbyć go, niestety słusznych, podejrzeń. Wtedy kątem oka ujrzałam zmasakrowanego Hobiego. Spuchnięte i czerwone od płaczu oczy i obojętny wyraz twarzy. Podeszłam do niego i mocno przytuliłam. On objął mnie niemrawo, po chwili jednak mocniej się wtulił i cicho zaczął szlochać.

-Cii, wszystko będzie dobrze. - najbardziej oklepany i bezsensowny tekst na pocieszenie kogokolwiek, ale sama ledwo co powstrzymywałam się od płaczu i nie byłam w stanie wykrzesać z siebie nic więcej.

Odprowadziłam ich do miejsca gdzie siedział Park, cały czas głaszcząc płaczącego Hoseoka po głowie. Posadziłam go na krześle i ucałowałam w czolo, dając mu przy okazji paczkę chusteczek. Podeszłam do Sugi, chcąc go przytulić, poczuć JEGO ciepło i JEGO obecność, bo niewiele brakowało, a zaraz sama zaleje się łzami, ale on był dziwnie chłodny i obojętny dla mnie. Jakby wyczuwał, że pod jego nieobecność coś się stało.

-Kochanie, wszystko w porządku? - zapytałam niepewnie.

On tylko pokiwał głowa i objął mnie ramieniem, nawet nie patrząc w moja stronę. Sumienie dręczyło mnie niemiłosiernie mocno. Czułam, że jestem na skraju wytrzymałości. Złapałam Yoongiego za rękę i pociągnęłam za sobą do toalety, byśmy mogli porozmawiać w cztery oczy. Był cholernie chłodny i obojętny. Serce waliło mi tak mocno, jakby zaraz miało wyskoczyć mi z piersi.

-Muszę Ci coś powiedzieć.... - zaczęłam niepewnie, a on tylko uraczył mnie obojętnym spojrzeniem. - Jimin- on... Bo on mnie pocałował. - wymamrotałam pod nosem. Bałam się spojrzeć na Yoongiego. Bałam się jego reakcji.

-Co zrobił?! - usłyszałam nagle jego krzyk.

-Ja naprawdę tego nie chciałam! To była chwila, zaskoczył mnie. To nic nie znaczyło, przysięgam.. - pod koniec wypowiedzi mój głos praktycznie całkowicie się załamał, nerwy puściły, a po moich policzkach zaczęły spływać słone łzy.

-Zabije go. - warknął.

Spojrzałam na niego przestraszonym wzrokiem.

-Yoongi, uspokój się, błagam Cię. Nie chcę żeby to się skończyło tak jak ostatnio!

-Średnio mnie to interesuje. - prychnął. - Należy mu się za to co zrobił.

-Ale to też moja wina, bo odwzajemniłam ten cholerny pocałunek! - wykrzyczałam, zanim zrozumiałam, co właśnie mu powiedziałam. Podszedł do mnie w milczeniu i szarpnął za włosy.

-I jak? Całuję lepiej niż ja?

-Przestań. To totalnie nic nie znaczyło. Ja nic do niego nie czuje, ani on do mnie. Chciał mi pomóc, ale to nie był odpowiedni sposób. Wiesz, że kocham tylko ciebie i jesteś dla mnie najważniejszy.

-Gratuluje. - prychnął.

-Proszę Cię, nie mam siły na tortury. HwaMin jest w poważnym stanie, dalej nie wiem co z nią dokładnie, czy przeżyje, zrobiłam największa głupotę w moim życiu, której cholernie żałuje, do tego ty mi nie ufasz - ucięłam wypowiedź, bo po moich policzkach spłynął kolejny potok łez.

Poczułam jak chłopak rozluźnił uścisk, po czym przytulił mnie mocno.

-Faktycznie to nie czas i miejsce na kłótnie. - westchnął ciężko i mówił dalej - Rozczarowałaś mnie, ale wierzę w to, że nie było to do końca umyślne i nie łączyło się to z żadnymi większymi uczuciami, bo jak tak to zajebie tego rudego gnoja- urwał na chwile, by uspokoić oddech i siebie samego. Wypuścił głośno powietrze i kontynuował - Wszyscy jesteśmy roztrzęsieni. Czeka nas rozłąka na rok, no a jakby tego było mało, ten cholerny wypadek. Teraz najważniejszy jest stan zdrowia HwaMin. Do tej sprawy wrócimy, jak sytuacja trochę się wyprostuje, a my sami się uspokoimy.

Słysząc jego słowa, czułam jak pękam. Wtuliłam się w niego mocno i szlochałam głośno w jego koszulkę. Zaczął delikatnie głaskać mnie po głowie.

-Przepraszam. Nigdy bym Cię nie zdradziła, ​chociaż poniekąd to zrobiłam , ​ bo jesteś dla mnie najważniejszy.​ ​ Tak bardzo Cię kocham Yoongi.

-Ja Ciebie też, Tae. Poza tym nawet jakbym chciał, nie potrafię się na ciebie długo gniewać. - odpowiedział, delikatnie się uśmiechając i ucałował mnie w czoło.

Jeszcze chwile staliśmy tak w miejscu, kiedy w końcu udało mi się uspokoić. Otarłam łzy z policzków i odezwałam się zachrypniętym głosem :

-Wracajmy. Może w końcu dowiemy się co z HwaMin. On tylko przytaknął, a kiedy wyszliśmy z łazienki splótł palce naszych dłoni i ruszyliśmy w stronę grupy.

W ciszy usiedliśmy na szpitalnych krzesłach. Yoongi objął mnie w pasie, a ja oparłam głowę na jego ramieniu. Nikt nic nie mówił, każdy był w swoim świecie, zatopiony we własnych myślach, zmartwiony i przygnębiony. Westchnęłam cicho pod nosem, kiedy poczułam jak ktoś lekko muska moja dłoń, po chwili splatając jego palce z tymi należącymi do mnie. Katem oka ujrzałam siedzącego ze zwieszona głowa Jimina. Ścisnęłam delikatnie jego dłoń, bo wiedziałam, ze mimo tego jaki był i ilekroć mnie irytował, on tez potrzebował wsparcia, bo tak samo jak każdy z nas, był tylko człowiekiem.

Nagle dłoń na moim boku zacisnęła sie gwałtownie, a ja spojrzałam w góre napotykając rozwścieczony wręcz wzrok Yoongiego który krążył między mną, a dłońmi na mojej nodze. Posłałam mu proszący wzrok, by jednocześnie go uspokoić i przekazać, ze nie ma sie czym martwić. Moje lekko czerwone od wcześniejszego płaczu oczy mówiły wręcz 'Yoongi, proszę'. Położyłam dłoń na jego udzie, wciąż nie spuszczając z niego wzroku. On tylko westchnął cicho, przymykając powieki i zacisnął własna dłoń na tej mojej i ucałował mnie w czubek głowy, a ja wtuliłam sie w niego szczelniej.

Po drugiej stronie szpitalnego korytarza dostrzegłam Jungkooka i Tae, z czego ten pierwszy obejmował ramieniem Kima i uspokajająco głaskał go po plecach, a starszy prawie siedział na jego kolanach, wciskając głowę w zagłębienie jego szyi.

Zaraz obok nich siedział zmarnowany i wykończony Hoseok. Opierał sie łokciami o swoje kolana i ze zwieszoną głową i łamiącym sie głosem nucił po nosem piosenkę „2!3!".

Potem z sali wyszedł lekarz, który prawie całą nasza grupę minął, bo coś notował. Wszyscy wstali, a ja spytałam

-Przepraszam... Czy z nią... Czy ona...?

-Ma Pani na myśli panienkę Son?

-Tak. Wszystko w porządku?! – odezwał się Hoseok

-Myślę, że Państwa ta wiadomość nie rozweseli.... Otóż była w takim stanie, że musieliśmy niestety wprowadzić ją w śpiączkę farmakologiczną. Bardzo mi przykro, ale nie mogę dłużej rozmawiać. Do widzenia.

-JAK TO... ŚPIĄCZKA?!!!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro