#15.
Wszystko co dobre, kiedyś się kończy. Dzisiaj był ostatni dzień pobytu nad morzem. Właściwie popołudnie. Trudno było nam pożegnać się z tym miejscem, bo wiedzieliśmy, że to doprowadzi do późniejszej rozłąki. Za dwa dni kończył się nasz pobyt w wytwórni, który wygrałyśmy w konkursie. Niby nie kończyło to naszej relacji, ale miałam w sobie poczucie pustki. Ale Hoseok nie chciał tego słuchać i razem z resztą chłopaków robił wszystko, aby ten czas był najlepszy.
Po zjedzeniu śniadania całą paczką udaliśmy się ostatni raz nad morze. Chcieliśmy nawdychać się tego nadmorskiego powietrza. Nie wiem dlaczego, ale z nad wyraz dużym entuzjazmem ruszyłam w stronę plaży. Tam wiał przyjemny i delikatny wiatr. Wyciągnęłam obie ręce w górę i zaczęłam iść w stronę brzegu. Po drodze zdjęłam buty, po czym weszłam do wody. Wspaniałe uczucie. Delikatne fale muskają mi stopy, a wiatr porusza moim włosami.
Moją indywidualną radość z życia przerwała najmłodsza trójca, krzycząc w niebogłosy i ścigając się do wody. W pewnym momencie poczułam, że oderwałam się od podłoża. To Hobi podniósł mnie i zaczął kręcić się wokół własnej osi. Ale postawił mnie, kiedy tylko poczuł wodę na swoich plecach. To Taehyung z Jiminem go ochlapali. Ten mnie odstawił i zaczęła się wojna, do której dołączył się Kook. Chlapaliśmy się, krzyczeliśmy i goniliśmy przez całą linię brzegu. Było wspaniale. Jednak to wszystko przerwał nam Suga, który przyszedł z Yeon, Jinem i NamJoonem
-Ej wy tam! Cali mokrzy jesteście!- wrzasnął poważnie Namjoon
-Ty też chcesz?! – odpowiedział Taehyung, uśmiechając się do nas
Po chwili namysłu sam ruszył w stronę morza. Hobi stanął tak, aby mnie zasłonić, a Rapi ruszył w kierunku V. Odsunęłam się od Hobiasza i zaczęłam chlapać walczącą dwójkę. To wywołało jeszcze większy zamęt i chaos. A co robiła tak zwana starszyzna? Przypatrywała się wszystkiemu z bezpiecznej odległości, nagrywając wszystko i śmiejąc się. Jednak nie musieli nas wołać, bo zrobiło nam się zimno. Tae, Kook, Jimin, Namjoon i Hobi poszli wcześniej, krzycząc przy okazji (ten pierwszy najwięcej, co w ogóle nie było dziwne). Ja powoli skierowałam się w stronę powrotną z założonymi rękami. Hobi odwrócił się, spojrzał na mnie, ja się tylko uśmiechnęłam i przyśpieszyłam kroku. Ten na mnie poczekał, złapał za rękę i dogoniliśmy resztę.
Nadszedł czas posiłku. Specjalnie wybraliśmy miejsce z widokiem na plaże. Chcieliśmy do ostatniego momentu nacieszyć się tym cudownym widokiem. Wzięliśmy zapiekanki. Jednak z pozoru proste danie, było najlepsze, jakie jadłam do tej pory.
Po tak spędzonym czasie wróciliśmy do domku. Musieliśmy się spakować. Jednak Hobi powiedział, że wróci za chwilę, bo Jin go wołał.
*HOBI*
Czekałem na Jina na dworze, przed drzwiami. Nie ukrywam, byłem trochę podenerwowany, bo wyraz twarzy Jina był dość poważny, kiedy mówił, że ma do mnie sprawę. Usiadłem na stopniu i czekałem. Po chwili przyszedł.
-No to co się stało?
-Słuchaj...menadżer do mnie dzwonił. Jest źle.
-O co chodzi?
-No... zaraz kiedy dziewczyny wrócą do siebie, my będziemy musieli jechać w trase...
-Co..zaraz..Jaka trasa? Dobra...ale ile ona będzie trwać?
-No właśnie...to ma być trasa światowa...I potrwa rok...
-CO?!?! Powiedz, że to żart...
-Chciałbym...-powiedział Jin, łapiąc mnie za ramie.
I jak mam to powiedzieć HwaMin? Rozłąka na rok?...I to teraz, kiedy powiedziałem jej, że coś do niej czuje? Nie mogę no....
-Dobra...Ide do HwaMin..
-Ale nie mów jej na razie...Chcę z nią spędzić najlepszy czas...
-Rozumiem...I spróbuj nie pokazywać po sobie tego...
*HwaMin*
No rzeczy spakowane. Kiedy pościeliłam łóżko, usiadłam na nim i zaczęłam przeglądać zdjęcia z naszego pobytu. Usłyszałam, że drzwi do pokoju otworzyły się. To był Hosoek. Podszedł do mnie i usiadł obok.
-Co robisz?
-Przeglądam nasze zdj z „randki"
-A tak więc to była randa?
-No wiesz..byliśmy we dwójkę, chodziliśmy po brzegu i w końcu dałeś mi wisiorek....który zgubiłam...-i w tym momencie poleciała mi łza.
-Ejej nie płacz...Mała proszę....
-Nie nie...to tylko ze wzruszenia...wiesz co...-mówiąc to złapałam go za ręce.
-Słucham?
-Musze Ci podziękować...Za wszystko...
-Ej..Nie mów tak. To brzmi jak pożegnanie...
Roześmiałam się. Ten uniósł tylko prawy kącik wargi. Po chwili nachylił się, żeby mnie pocałować, przy jednoczesnym zabraniu mi telefonu. Ale ale, nie było tak kolorowo. Zdążył mi tylko zabrać telefon, bo w między czasie bez pytania wparował Suga...
-No gotowi? OOOO gołąbeczki!
Hobi szepnął mi do ucha, żebym mu wybaczyła na chwilę. Po czym ruszył w stronę starszego. Ja się tylko roześmiałam, a Taeyeon pomogła mi z walizkami. Po drodze opowiedziała mi smutną historie Jimina, który musiał zmazywać napis na ścianie, bo w ich pokoju napisał „cwel" . Oczywiście miał na myśli Sugę. Tym razem to moja przyjaciółka pokazała klasę. Uderzyła ChimChima w tył głowy i dała szczoteczkę do zębów Biedak musiał wszystkiego się pozbyć tak małym narzędziem.
Pożegnaliśmy się z właścicielką. W samochodzie popatrzyłam ostatni raz na domek. Nigdy nie zapomnę chwil tu spędzonych. Było wspaniale, ale czas wracać do domu. Do Korei.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro