Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

41 Nie jesteście już małymi dziewczynkamipov: Hope

Holly zachowywała się bardzo dziwnie. Przegoniła mnie po całym hotelu tylko po to, żeby pokazać go ambasadorowi. Nie miałam pojęcia, po co byłam jej do tego potrzebna, przecież mogła sama go pooprowadzać. Jakby nie było – wcześniej spędzali czas tylko we dwoje, a teraz jakoś tak bardzo się tego wypierała. Postanowiłam obserwować ją, ponieważ zastanawiała mnie jej relacja z Sebastianem.

Gdy wpadła do pokoju wściekła po spięciu z braćmi i Jonesem, próbowałam trochę ją podpytać, ale oczywiście musiała wyskoczyć z Prestonem, więc szybko zmieniłam temat. Niby twierdziła, iż wróciła do tego, co było wcześniej między nią, a ambasadorem, a przecież wiedziałam, że wtedy tak trochę przekraczali granice taktownych relacji. Byłam ciekawa, czy teraz też to robili, czy mimo wszystko zdawali sobie sprawę, iż takie zachowanie byłoby nieodpowiednie, nawet dla Holly.

Dziwnie się poczułam, gdy zobaczyłam te wszystkie malinki na jej ciele. Nie myślałam, iż jej relacja z tym mężczyzną jest aż taka... Trudno mi było wyobrazić sobie ambasadora z tak gówniarskim zachowaniem – w końcu to poważny, stateczny człowiek na odpowiedzialnym stanowisku.

Dłuższą chwilę się nad tym zastanawiałam. Docierało do mnie, iż tak naprawdę nie chcę żeby Holly się z nim lepiej poznawała. Wystarczy to, co było do tej pory. Po co coś zmieniać?

Nie mogłam nic zarzucić siostrze ani naszemu gościowi podczas kolacji – tata traktował Jonesa z największą sympatią i pozwalał zamieszkać na naszym piętrze, jak również spożywać z nami posiłki. Nie dziwiłam mu się – w końcu starał się zrobić dobre wrażenie na kontrahencie, a do tego czuł się wdzięczny za pomoc z Holly wtedy w kwietniu. Gdyby nie Sebastian... nie chciałam myśleć, co stałoby się z moją bliźniaczką.

Inni nie zauważali, jak często mężczyzna przyglądał się mojej siostrze. Jak uważnie słuchał głupot, które ta opowiadała i jak dziwnie na nią patrzył za każdym razem, gdy ich wzrok się krzyżował. To tylko szczególiki, naprawdę niewidoczne na pierwszy rzut oka, ale jak zaczęłam częściej się przyglądać interakcjom ambasadora i Holly, zaczęłam to widzieć.

- Padam. Ten dzień mnie przeorał – westchnęła siostra, kiedy wróciłyśmy po kolacji do pokoju. Z tej racji, iż dość długo siedziałyśmy przy stole, a potem jeszcze spacerowałyśmy po plaży z Hattie i dziećmi cioci Helen, na zegarze była już prawie północ.

- Ja też. Chcę wstać na wschód słońca, ale nie wiem, czy dam radę – wyznałam. Uwielbiałam wschody i równie dobrze mogłabym go obserwować z tarasu naszego apartamentu, ale plaża o poranku ma jednak całkiem inny urok.

- Na mnie nie licz. Nie ma bata, że wstanę. - Siostra pokręciła głową i zmyła się do swojej sypialni. Zrobiłam to samo – szybki prysznic i łóżko. Nie miałam siły nawet na czytanie przed snem, a ostatnio chciałam wyrobić u siebie taki nawyk. Tym razem jednak nie dałam rady.

Ponad godzinę później obudził mnie sygnał z telefonu. Z zamkniętymi oczami wymacałam komórkę i zerknęłam na wyświetlacz. Zdziwiłam się, bo hotelowa aplikacja pokazywała, iż drzwi pokoju zostały otwarte, a to przecież było niemożliwe. Tylko my i obsługa miałyśmy kod – Holly zakazała dawać go braciom, bo nie chciała ich nalotów na nasz apartament. Oczywiście powiedziała im o tym dopiero po tym, jak oni dali jej kody do swoich pokoi.

Zaniepokoiło mnie to powiadomienie. Nie chciałam nawet myśleć o tym, że ktoś się do nas wkradł i może chcieć nas okraść, albo skrzywdzić. Zastanawiałam się przez chwilę nad wszczęciem alarmu, ale z drugiej strony – nie słyszałam żadnych hałasów z salonu. Może to po prostu błąd systemu?

Wstałam tak trochę z duszą na ramieniu. Byłam pewna, że nie zasnę, dopóki nie dowiem się, o co chodzi z tymi otwartymi drzwiami. Bardzo powoli ruszyłam do salonu. Stawiałam wręcz krok za krokiem i nawet wstrzymywałam oddech, żeby tylko nie powodować żadnego hałasu. Chyba nigdy tak powoli nie naciskałam na klamkę, jak właśnie teraz.

Salon wydawał się pusty i taki sam, jak tę godzinę temu. Holly porozrzucała swoje ubrania na kanapie i one dalej tam leżały. Nic nie było ruszone.

Skierowałam się w stronę jej pokoju, bo naszła mnie dziwna myśl... Chyba by nie zrobiła tego... Przy tacie i naszej rodzinie? Trzeba mieć choć trochę wstydu...

- Nie wierzę – powiedziałam do siebie, gdy stałam w drzwiach sypialni siostry. Pustej sypialni. Holly gdzieś się wymknęła...

Kiedy wróciłam do siebie, dłuższy czas nie mogłam zasnąć. Miałam nadzieję, że poszła do tych studentów, albo urwała się na jakąś imprezę. Wahałam się nawet, czy nie napisać do Haidena, czy może gdzieś tam koło nich się nie kręci, ale ostatecznie zrezygnowałam, ponieważ cały czas z tyłu głowy kołatała mi się jeszcze jedna opcja.

Holly mogła pójść do sypialni ambasadora...

Ta myśl bardzo mi się nie podobała. Fajnie było nabijać się z siostry i wmawiać jej zauroczenie starszym, poważnym facetem, ale no właśnie... to wszystko miało być tylko w ramach żartu. Nigdy nie przypuszczałabym, iż ona weźmie te słowa na poważnie.

Dobrze też tłumaczyło mi się bliźniaczkę przed Sebastianem na przyjęciu halloweenowym, jednak miałam wrażenie, że nie bardzo go to wtedy obchodziło, w końcu miał Amber. Wyjaśniałam jej zachowanie, bo wydawało mi się, iż był między nimi dziwny dystans, a Holly źle się z tym czuła. Liczyłam, że po wszystkim po prostu znowu przejdą na neutralne relacje, a nie, że ona będzie potajemnie odwiedzała jego sypialnię. To nie tak powinno być.

Specjalnie położyłam sobie telefon przy głowie – chciałam usłyszeć, kiedy znów zawibruje informując mnie o powrocie siostry.

Nie miałam pojęcia, co jej powiedzieć. Jak z nią rozmawiać o tej sytuacji. Bałam się, iż to, co się dzieje między nią a ambasadorem, jest stanowczo za szybkie i nie tak powinno wyglądać.

Na litość boską, facet był starszy od niej o dziesięć lat, a ona dalej chodziła do liceum! To chora sytuacja. Niezobowiązujący flirt mógłby być ciekawy, ale łażenie do czyjegoś łóżka i pozwalanie na wykorzystywanie się?

To już nie było okej. Holly musiała zwariować, żeby robić coś takiego.

Nad ranem, dosłownie pół godziny przed wschodem słońca dostałam informację o otwarciu się drzwi. Od razu wyskoczyłam z łóżka i bardzo cicho zbliżyłam się do wejścia do mojej sypialni. Specjalnie zostawiłam ją otwartą, żeby żaden dźwięk mi nie umknął. Wyraźnie słyszałam delikatny trzask otwieranych drzwi do pokoju Holly. Udało mi się ją przyłapać w ostatnim momencie – na własne oczy widziałam, jak zamyka je za sobą i chowa się w sypialni.

Nie byłam już w stanie zasnąć. Tylko to, iż umówiłam się z ciotką Helen na spacer po plaży sprawiło, że w ogóle wyszłam z apartamentu. Cały czas myślałam o bliźniaczce i tym, co robiła w nocy, a przede wszystkim z kim to robiła.

Nie podobały mi się te myśli.

Naprawdę nie chciałam, żeby została zraniona, a ona chyba właśnie szła w coś bez przyszłości. Taki Jones nigdy nie będzie traktował ją poważnie. Ich przyjaźń już była kontrowersyjna, a co dopiero coś więcej. 

Tata akceptował te spotkania tylko dlatego, że Sebastian uratował Holly, a bracia widzieli w nim bohatera, co przesłaniało im wszystko inne. Może ambasador wcale nie był lepszy od Dimitrisa? Przecież to nienormalne interesować się licealistką, skoro może mieć tyle innych kobiet w swoim wieku.

 Amber naprawdę była świetna i pasowała do niego. Holly zdecydowanie nie pasuje. Jest za dziecinna. Za bardzo roztrzepana i niepoważna. Za mocno rozchwiana emocjonalnie, za impulsywna. Gdzie ona i taki facet?

 On się tylko wstydu naje, gdy gdzieś ją zabierze. Impreza studencka czy licealna, to tak. Jak najbardziej miejsce dla Holly. Jakieś sztywne rauty i poważne spotkania? Nie. 

Nawet na halloween musiała złamać dress code i szaleć na parkiecie tak, że każdy o niej mówił. Jones nie lubi tańczyć, więc gdzie niby mieliby się pokazywać? A do tego... przecież to by zniszczyło jego karierę... Zadawanie się z uczennicą liceum... to naprawdę niepoważna sytuacja.

Może Sebastian chce ją tylko w sypialni? To bardzo prawdopodobne. Do czego innego mogłaby być mu potrzebna, jak nie do seksu? Oni nawet nie mają o czym rozmawiać... Zapewne zresztą nie rozmawiają.

- Myślisz nad czymś bardzo intensywnie – zamrugałam, gdy głos ciotki Helen wyrwał mnie z zamyślenia. Rzeczywiście, tak bardzo odpłynęłam w tych moich dywagacjach, że prawie przegapiłam wschód, bo niby spoglądałam w odpowiednim kierunku, ale jednak niewiele widziałam.

- Takie tam, nastolatkowe przemyślenia – wzruszyłam ramionami. Usiadłyśmy z ciocią na trochę wilgotnym piasku, ale nie przeszkadzało nam to. Widoki wszystko rekompensowały.

- Czyżby pierwsze miłości? - Dopytywała Helen. Żałowałam, że tak rzadko ją widywałam, bo tak trochę przypominała mi mamę, miała nawet podobną fryzurę, a do tego taki niezwykły spokój w sobie, którego z kolei brakowało jej siostrze, Honorii. Niby bliźniaczki, a takie inne.

- Raczej pierwsze szaleństwa i takie trochę przekraczanie barier – wyjaśniłam. - Nie u mnie – zastrzegłam od razu.

- Domyślam się, że jak szaleństwa i przekraczanie barier, to nie u ciebie. Jesteś naszym rodzinnym wzorem, Hope. To Holly lubi... niestandardowe rozwiązania. - Przytaknęła kobieta.

Uśmiechnęłam się do niej lekko.

- Niestety czasami takie zachowania mogą nieść ze sobą nieprzyjemne konsekwencje.

- Masz na myśli coś konkretnego? - Ciotka spojrzała uważnie na mnie – coś się dzieje z Holly?

- Chyba hormony jej szaleją – odparłam dość oględnie. Nie chciałam wchodzić w szczegóły.

- Zakochała się?

- Raczej... - nie umiałam tego ubrać w słowa, żeby nie było to zbyt nieodpowiednie – raczej nie chodzi tu o kochanie.

- Spotyka się z kimś w celach intymnych zbliżeń?

- Tak mi się wydaje – zarumieniłam się na samą myśl o tym, iż właśnie rozmawiam o tym z Helen. To takie... abstrakcyjne.

- Chce się z tym kimś spotykać?

- Tak – potwierdziłam, choć musiałam się chwilę zastanowić.

- To chyba nie robi nic złego. Jest młoda i dopóki potrafi dbać o swoje bezpieczeństwo i zdrowie, to nie powinnaś się o to martwić. Nie jesteście już małymi dziewczynkami, choć dla Henrego zawsze takie będziecie i on zapewne nie powiedziałby ci tego, co ja powiem, ale... ja też kiedyś byłam młoda i trochę szalona, choć oczywiście nikt nie przebije Honorii – ciotka puściła mi oczko. - Myślę, że skoro Holly lubi spotykać się z chłopakami i spędzać z nimi czas... różnie, ale... jest ostrożna, odpowiedzialna, bezpieczna i przede wszystkim sama tego chce, to nie widzę w tym problemu. Wszystko jest dla ludzi, a wy jesteście młode i piękne. Za kilka miesięcy skończycie liceum, zaczniecie studiować. Zobaczycie, jak takie życie różni się od tego, co znacie.

Prychnęłam niewesoło. Ciotka nie znała planów Holly i jej zaborczości co do tego, gdzie miałyśmy iść na studia.

- Coś nie tak? Posmutniałaś... - zauważyła.

- Nie wydaje mi się, że będę miała szansę poczuć, czym jest studenckie życie, bo na dobrą sprawę dla mnie nie będzie się ono różniło od tego, co jest teraz. Holly uparła się, że zostajemy w Atlancie, w końcu Katia i Wirian się przeprowadzili, żeby do nas dołączyć, więc to byłoby głupie, gdybyśmy teraz znowu skazywały ich na niedogodności, zwłaszcza, iż Katia i tata się spotykają. Rozsądniej po prostu jest zostać w jednym miejscu – wyznałam. 

Rozumiałam argumenty siostry i nawet się z nimi zgadzałam, ale gdzieś tam w środku czułam się rozczarowana. Haiden z taką fascynacją opowiadał o swoich studiach i Nowym Jorku, że czasami pragnęłam też coś takiego przeżyć – wolność i zabawę, bez stojącej za plecami bliźniaczki.

- Fakt, Holly z racji swoich zobowiązań treningowych może czuć się przywiązana do Atlanty, ale to nie znaczy, że ty nie możesz wyjechać. Przecież nie jesteście do siebie przyklejone – ciotka uśmiechnęła się lekko – rozumiem bliźniaczą więź, w końcu sama mam Honorię, dla której zrobiłabym naprawdę wszystko, ale miłość do siostry nie oznacza rezygnacji z siebie i swoich potrzeb. Jeśli pragniesz wyjechać, to po prostu to zrób. Holly to mądra dziewczyna, na pewno zrozumie. Może na początku trochę się oburzy, w końcu to mistrzyni kontroli i narzucania swojej woli, ale ostatecznie zaakceptuje. Jesteś dla niej najważniejsza i chce twojego szczęścia.

Bliźniaczka też była dla mnie najważniejsza, dlatego bałam się o nią i jej galopującą relację z ambasadorem. W moich wyobrażeniach to nie tak miało wyglądać.

Chciałam szczęścia Holly, naprawdę. Wiedziałam jednak, że z nas dwóch to ja zawsze byłam tą rozsądną, a ona szła na żywioł. Domyślałam się, iż nie miała doświadczenia z facetami, w końcu nie ukrywała tego przede mną. Chciała zaciągać do łóżka Andyego, a potem Charlesa, jednak nie wyszło jej to.

Poczułam nieprzyjemny skurcz w brzuchu, gdy uświadomiłam sobie, iż wyglądało na to, że z Sebastianem chyba jej wyszło. Inaczej po co chodziłaby do niego na kilka godzin w nocy? Facet w jego wieku nie interesuje się przemyśleniami nastolatki, bo jakby nie było – jest na całkiem innym poziomie. Taką licealistkę może wykorzystać tylko do jednego.

Wracałam z ciotką do hotelu i cały czas myślałam o siostrze. Miałam pretensje sama do siebie. Po co tak bardzo podpuszczałam ją na ambasadora? Miło się z niej żartowało, ale przecież nigdy w życiu nie przypuściłabym, iż ona ostatecznie się ugnie i poleci do faceta tak bardzo nieodpowiedniego. Po co podpuszczałam i jego na Holly? Po co mu ją tak zachwalałam?

To wszystko miało być tylko dla zabawy. Bałam się, iż mężczyzna wykorzysta ją w jednym celu, a potem, gdy mu się znudzi, złamie jej serce. To by było do przewidzenia.

Nie chciałam, żeby bliźniaczka na poważnie wchodziła w relację z Jonesem.

- Cholera – szepnęłam sama do siebie, gdy już znalazłam się w apartamencie. Zajrzałam nawet do Holly, ale ona spała snem sprawiedliwego. Musiała być bardzo zmęczona...

Wróciłam do swojej sypialni i usiadłam na łóżku, bo coś mnie tknęło i nie było to miłe uczucie. Siostra nie zabezpieczała się. Nie stosowała żadnej antykoncepcji, gdyż z racji profesjonalnego uprawiania sportu i testów antydoppingowych nie mogła. Obawiałam się, że mogłaby być na tyle nierozsądna, żeby zadawać się z Sebastianem i zapomnieć o odpowiedzialności. Miałam cichą nadzieję, iż on w razie czego wykazuje się rozwagą, bo w przypadku szurniętej Holly mogło być naprawdę różnie.

Sama nie dalej jak pół roku temu latałam za testem ciążowym, a przecież byłam bardziej odpowiedzialna niż siostra. Co by było, gdyby zaszła w ciążę z nim? Cholerny skandal... Rodzina ucierpiałaby na tym. Dobra opinia... ech, nawet nie chciałam o tym myśleć.

- Szlag by to – westchnęłam i padłam plecami na łóżko. Henry chronił nas jak tylko mógł, choć czasami zdarzały się przykre epizody z dziennikarzami. Ciąża córki Andersona nie przeszłaby bez echa, a jakby jeszcze wyszło z kim dziewczyna się zadawała... Ambasador byłby skończony. Tata zawiedziony, a bracia wściekli.

Potrząsnęłam głową na te głupie myśli. Dlaczego w ogóle rozważałam to, że Holly miałaby rodzić dziecko? Przecież to jasne, że skorzystałaby z kliniki, ale czy wtedy też to utrzymałoby się w tajemnicy? Najbliżsi na pewno by się dowiedzieli. Zawiodłaby ich i to bardzo mocno.

- Dlaczego w ogóle biorę takie abstrakcyjne scenariusze pod uwagę? - szepnęłam. Przecież to głupie. Może Holly tak tylko sobie poszła... może nawet nie do Sebastiana... Naprawdę zaczynałam popadać w jakąś paranoję.

Do tej pory ambasador jakoś tak bardzo mi nie przeszkadzał, ale jak sobie teraz pomyślałam, że on i moja siostra... to robiło mi się niedobrze. To nie mogło mieć miejsca.

- Nie. To się musi zmienić – postanowiłam. Wytłumaczę bliźniaczce, iż tak tylko żartowałam z tym Jonesem i powiem, że ma rację co do tego, że ten facet jest nie dla niej. Za stary, za poważny i w ogóle... nieodpowiedni.

- Co się musi zmienić? - Prawie podskoczyłam, gdy usłyszałam głos siostry. Holly stała w progu mojej sypialni. Opierała się ramieniem o futrynę i spoglądała na mnie z zaciekawieniem.

- Twoje późne wstawanie. To wstyd tracić wschody słońca – odparłam, szybko podnosząc się do siadu. Jakoś tak mimowolnie zaczęłam się zastanawiać, czy jej warkocz był tak potargany przez to, że szurała włosami po poduszce, czy może było inne wytłumaczenie tego nieładu na głowie.

- Wolę zachody. Ranek jest od spania – wzruszyła ramionami.

- Jakoś tak dziś długo spałaś... - zauważyłam, na co tylko się uśmiechnęła.

- Podróż mnie wymęczyła, tak samo jak australijskie słońce. Przychodzę właśnie w tej sprawie...

- Tak? - Zainteresowałam się.

- Potrzebuję pożyczyć od ciebie spodenki. Spaliłam sobie wczoraj dupę na słońcu i dziś wstyd mi tak chodzić z czerwoną, jak u pawiana, a dobrze wiesz, że nie gustuję w zakonnicowym stylu, więc musisz mnie w tym wspomóc – odparła lekko.

- Spaliłaś dupę? - Zdziwiłam się – kiedy niby spaliłaś dupę, jak nawet nie leżałyśmy chwili nad basenem, bo wymyśliłaś sobie oprowadzanki ambasadora... - wytknęłam jej podejrzliwie mrużąc oczy.

- Gdy odpoczywałaś po oprowadzankach, poszłam do baru wyrywać studentów i wtedy... przesadziłam z leżeniem na brzuchu. - Wyjaśniła szybko. Coś za szybko...

Nie wierzyłam w jej tłumaczenia, ale z drugiej strony nie potrafiłam znaleźć innego, racjonalnego wyjaśnienia takiego stanu rzeczy. Wstałam z łóżka i sięgnęłam do szafy po jedne z moich spodenek. Może nie był to styl zakonnicy, ale na pewno były zabudowane na pośladkach, w przeciwieństwie do tych, w których gustowała moja bliźniaczka.

- Masz pasek? Mogą być za szerokie – przypomniałam jej. Jakby nie było, siostra ważyła kilka kilogramów mniej, a i budowę ciała miała inną.

- Mam. Nie martw się. Zależy mi, żeby nic nie spadło z mojej dupy, bo dziś nie jest odpowiednia do pokazywania.

- Może kup sobie jakiś żel na to opalenie? - Zasugerowałam – i następnym razem smaruj się filtrem.

- Smarowałam się żelem chłodzącym. Jest dobrze. To tylko małe pieczenie... Nawet przyjemne – odparła kierując się do wyjścia.

Przyjemne pieczenie spalonej dupy? Coś było bardzo nie tak z nią...

- Holly... - wyszłam za nią do salonu. Siostra spojrzała na mnie wesoło. Ogólnie zachowywała się dziwnie. Zazwyczaj rano warczała na wszystkich i wyglądała jak zombie, a dziś... teraz... była inna.

- Tak?

- Miałam wiadomość w aplikacji, że ktoś otwierał drzwi. Koło północy, a potem po czwartej nad ranem... - rzuciłam sugestywnie, na co tylko wzruszyła ramionami.

- Mogłam to być ja. Zasnęłam z włączonym serialem na komórce i mogłam przez sen tak jakoś machnąć ręką, że odblokowałam drzwi na chwilę. Nie martw się, na tym piętrze i tak nikt nieodpowiedni się nie kręci. Jesteśmy bezpieczne – próbowała mi wcisnąć marną wymówkę.

Kłamała i to prosto w oczy. Coraz bardziej nie podobała mi się ta sytuacja.

- Holly... - ponownie zaczęłam. Myślałam, iż odwróci się do mnie z irytacją, ale ona była naprawdę wyjątkowo spokojna.

- Ponownie tak? - Uśmiechnęła się do mnie.

- Czy ty się pieprzysz z ambasadorem?

🤔🤔🤔🤔🤔🤔🤔🤔🤔🤔🤔🤔🤔🤔🤔🤔🤔🤔

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro