Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

40 W takim razie chcę związku, nie przyjaźnipov: Holly

Przez cały pobyt w domu ciotki, Sebastian napierdalał do mnie wiadomościami i połączeniami. Odpisywałam na niektóre, tak samo było też z odbieraniem. Na szczęście zawsze mogłam tłumaczyć się różnicą czasu i obowiązkami rodzinnymi, których oczywiście nie miałam.

Potrzebowałam dystansu, bo zaczynałam za bardzo wchodzić w relację z Jonesem. Mężczyzna nie zrobił mi nic złego – mój pierwszy raz był wyjątkowy i idealny. Naprawdę cieszyłam się, iż to na niego poczekałam, ponieważ nie wyobrażałam sobie teraz robić to z kimkolwiek innym i właśnie w tym był problem. 

Za bardzo chciałam Sebastiana, żebym mogła wmawiać sobie, że to tylko błahe zauroczenie. Zaczynałam czuć coś do niego, a bardzo tego nie chciałam. Jednocześnie nie umiałam się powstrzymać. Nie umiałam dłużej udawać, iż to nic nie znaczyło. Naprawdę potrzebowałam odcięcia się od mężczyzny na jakiś czas i uspokojenia swojego rozszalałego serca. Nie mogłam pozwolić, żeby to ono doszło do głosu. To nie zaprowadziłoby mnie do niczego dobrego.

Każda wiadomość od ambasadora, wszystkie jego „mój Aniele" i „kochanie", sprawiały, że łamałam się szybciej, niż chciałam. Nie mogłam pozwolić sobie na słabość, ponieważ to było kompletnie nie w moim stylu.

- Mam wrażenie, że mnie unikasz – zaczął wnioskować pewnego dnia Sebastian. Byłam wtedy w pokoju i pakowałam się na lot do Sydney, gdzie mieliśmy spędzić Sylwestra. Zamierzałam bawić się, jakby jutra miało nie być i flirtować z przystojnymi surferami. Może też i całować się, kto wie?

Na pewno nie chciałam iść z nikim do łóżka. Mimo, że nie byłam w związku, ani też nie zamierzałam nigdy być, chwilowo czułam się... w pewien, dziwny sposób związana z Sebastianem, co też bardzo mnie denerwowało, bo wcześniej nie miałam tak z nikim, ani przy nikim.

Może właśnie dlatego powinnam pieprzyć się z jakimś randomem? Żeby udowodnić sobie, iż mogę robić, co chcę, bo w końcu jestem wolna? Przecież to tylko seks. Zwykły pociąg fizyczny i obopólna przyjemność. Można to robić bez uczuć, a pewnie tak jest nawet lepiej. Po co w ogóle aż tak się nad tym zastanawiać?

Powinnam dać się ponieść chwili i korzystać z życia, w końcu tylko raz jest się młodym. Szalona i piękna będę zawsze.

Poza tym... mówiłam Sebastianowi, że chcę przeżyć z nim mój pierwszy raz, nie deklarowałam nic więcej. To naprawdę mogłaby być jednorazowa akcja. Moglibyśmy być dalej przyjaciółmi.

Niestety, kompletnie w to nie wierzyłam.

- Jakbyś nie zauważył, jestem na innym kontynencie, więc mam trochę ograniczone możliwości kontaktu – odparłam siląc się na lekki ton. Jebany, był jak zwykle zbyt domyślny. Zaczynał czytać ze mnie jak z otwartej księgi, a to też było bardzo niewskazane w naszej relacji.

- Mimo tych ograniczonych możliwości i tak ograniczasz je jeszcze bardziej. - Skwitował od razu – nie chcesz rozmawiać na FaceTime, tylko normalnie. Odpisujesz mi na niektóre wiadomości. - Wymieniał – a ja tęsknię za tobą, kochanie.

Musiałam usiąść, gdyż za każdym razem, gdy mówił coś w ten deseń, serce biło mi tak szybko, że wyraźnie słyszałam szum krwi w uszach i po prostu bałam się, iż nie utrzymam się na nogach z tych wrażeń. I tak. Wkurwiało mnie to niemiłosiernie. Moje własne ciało zachowywało się irracjonalnie z powodu głupich słówek. To było chore.

- Dlatego właśnie powinniśmy nabrać trochę dystansu. Cieszyć się świętami i czasem z rodziną. Opalać na plaży i odpoczywać. - Odparłam po chwili – na pewno masz na swojej wysepce jakieś fajne koleżanki, z którymi mógłbyś miło spędzić czas. Zabawić się, zrelaksować – zasugerowałam, choć ciężko przeszło mi to przez gardło. 

Sama wizja mężczyzny z jakąś laską... była dla mnie trudna, ale to też był powód, dla którego powinniśmy przystopować z naszą przyjaźnią i skupić na własnych potrzebach. Ja nie potrzebowałam uczuć w stosunku do ambasadora, a on nie powinien czuć do mnie nic ponad sympatię.

- Nie chcę żadnych koleżanek, chcę ciebie, Holly. Przecież o tym wiesz – zapewnił od razu – znowu mi uciekasz, kochanie. Nie podoba mi się to.

- Nie uciekam – zaprzeczyłam od razu – mówiłam ci, dlaczego musiałam wyjść. Obiecuję, że w styczniu wpadnę i pomogę sprzątać świąteczne ozdoby.

- Wpadniesz... tak po przyjacielsku? - Dociekał.

- Oczywiście. W końcu jesteśmy przyjaciółmi.

- Przyjaciele nie uprawiają ze sobą seksu i nie pragną tego robić za każdym razem, gdy się widzą – wytknął mi. Musiałam mocnej zacisnąć uda, bo czułam w dole brzucha dziwne, narastające mrowienie na samo wspomnienie tego, co robiliśmy te kilkanaście dni temu. 

Sebastian mylił się jednak z tym, iż chcieliśmy się pieprzyć za każdym razem, gdy się widzieliśmy. Ja chciałam się pieprzyć nawet, gdy go słyszałam. Wcale nie musiałam go widzieć, żeby pragnąć...

Nieważne. Naprawdę potrzebowaliśmy separacji.

- Jesteś starszy ode mnie i nie znasz się na dzisiejszej definicji przyjaźni. Obecnie przyjaciele mogą uprawiać ze sobą seks, jeśli tylko chcą i to nie przeczy przyjaźni. - Wyjaśniłam mu dobitnie.

- Tacy przyjaciele są oczywiście na wyłączność? - Dopytywał. Słyszałam zniecierpliwienie w jego głosie.

- Przyjaźń nie jest na wyłączność. Przyjaciele mogą przyjaźnić się z kim chcą i sypiać też z kim chcą. To nie związek, żeby się ograniczać.

- W takim razie chcę związku, nie przyjaźni. Nie zamierzam się tobą z nikim dzielić, Holly. - Stwierdził poważnym tonem.

- Ja natomiast nie chcę związku. Wystarcza mi przyjaźń z okazjonalnym seksem, ale może masz rację, między nami to nie wypali – westchnęłam smutno. Od razu też szybko go pożegnałam. 

Odpisałam potem jedynie na „dobranoc, mój Aniele na wyłączność", ale ograniczyłam się jedynie do słowa „dobranoc". Sebastian to zaborczy dupek. Myślał, że po jednym razie będziemy parą? To tylko seks. Nic nie znaczył. Na pewno nic nie znaczył.

Jak powtórzę milion razy, to może w końcu w to uwierzę.

***

Następne kilkanaście godzin Sebastian musiał mieć focha na mnie, bo nic się nie odzywał, ani też nie był dostępny. Nie zamartwiałam się tym tak bardzo – musiałam nastawić się psychicznie na kolejny, ciężki lot. Nie miałam pojęcia, co wpłynęło na to, iż ten na Bali zniosłam tak źle, jak żaden przed nim... Stres? Odległość? Kumulacja przykrych wydarzeń, czytaj: okres?

Teraz było na szczęście inaczej. Czułam się dobrze, nic mnie nie bolało, niczym się nie przejmowałam. Postanowiłam sobie, iż w nocy napiszę do Sebastiana, żeby trochę załagodzić sytuację, bo zależało mi na znajomości z nim, ale nie chciałam, żeby ta relacja poszła za daleko, on zresztą też nie powinien tego chcieć.

 Zapewne zdaje sobie sprawę, iż w razie dekonspiracji naszych spotkań, to on więcej na tym straci – to on zostanie uznany za winnego uwodzenia młodej, naiwnej dziewczyny, a przecież komuś z jego pozycją i na reprezentacyjnym stanowisku nie wypadało robić takich rzeczy. To, że moi bracia chcieliby go za to potem skrzywdzić tym bardziej przekonywało mnie do zastopowania zapędów ambasadora. 

Byłam pewna, iż gdy tak szczerze o tym porozmawiamy, dojdziemy do podobnych wniosków. Nasz teoretyczny związek z góry skazany był na porażkę, ze względu na zbyt wiele różnic pomiędzy nami. Najlepiej by było, żebyśmy się przyjaźnili, może też czasem lądowali w łóżku, ale pod żadnym pozorem nie możemy dopuścić, żeby wyszło z tego coś więcej, bo oboje na tym stracimy. 

Zresztą... każda fascynacja kiedyś się wypali. Nas pewnie teraz kręci „zakazany związek", ale po kilku chwilach zabawy na pewno i to przestanie być ciekawe.

- Najważniejsze, żebyś się w nim nie zakochała. Profesjonalne stosunki, neutralność i duża doza przyjemności, jeśli najdzie nas na to ochota. Żadnych uczuć – powtarzałam sobie patrząc w łazienkowe lustro w nowym hotelu ojca w Sydney. 

Kilka godzin temu wylądowaliśmy na lotnisku i teraz szykowałam się na kolejne popołudnie nad basenem – u ciotki Honorii nie robiłam nic innego. Musiałam przyznać, iż hotel był wypasiony – jeszcze w tak eleganckim i nowoczesnym nie byłam. Na samym początku zainstalowałam specjalną hotelową aplikację, którą otwierałam drzwi do pokoju i w której miałam wszystkie informacje dotyczące rozrywek i oferowanych atrakcji, a także menu wszystkich restauracji i barów – jednym kliknięciem mogłam zamówić, co tylko chciałam do mojego pokoju. Znaczy... naszego. 

Dzieliłam apartament z Hope, miałyśmy osobne sypialnie, ale wspólny salon i taras. Teraz też obie szykowałyśmy się na relaks nad basenem, oczywiście każda była w swojej łazience, dlatego mogłam sobie pozwolić na mówienie na głos do siebie, jak jakaś wariatka.

- Będę się dobrze bawić. Trzeba odpowiednio pożegnać ten rok – postanowiłam. Gdy tylko Hope wychyliła się ze swojej sypialni, od razu ją zgarnęłam i zaciągnęłam nad basen.

Ślady po malinkach, jakie zrobił mi Sebastian prawie dwa tygodnie temu na szczęście zniknęły, dlatego mogłam teraz poszaleć ze strojem – wybrałam naprawdę odważny z porządnymi wycięciami na pośladkach. Chciałam trochę opalić moją bladą dupę. Żeby nie było zbyt wulgarnie, zarzuciłam na siebie pareo i fantazyjnie je wywiązałam. Włosy spięłam w wysoki kok, a oczy skryłam za okularami, w końcu w Australii mieliśmy właśnie środek lata. Poprosiłam siostrę o porządne nasmarowanie mnie kremem z filtrem i odwdzięczyłam się jej tym samym.

Ucieszyłam się, gdy zauważyłam przy barze dwóch przystojnych chłopaków – wyglądali na studentów, więc byli jak najbardziej w moim zasięgu. Pomyślałam sobie, iż muszę wypróbować na nich moje flirtowe umiejętności, bo być może wyszłam już z wprawy, w końcu Charliego nie musiałam podrywać, a i Sebastian uwiódł się bez mojej większej ingerencji. Zapewne byłam zajebista, ale dla zachowania równowagi zakładałam, iż to był tylko czysty przypadek.

Misiaczek z kolei się nie liczył, bo to on mnie uwiódł swoim przerażonym spojrzeniem i informatycznymi umiejętnościami, a także sprawnością w odrabianiu pracy domowej za mnie. Nie mogłam przejść obojętnie obok tego wszystkiego. 

Dobrze, że nie miałam nic w ustach, bo zaplułabym pół basenu i siostrę, gdy zobaczyłam Sebastiana w wejściu do baru. Jebany, nawet słowem nie pisnął, że wybierał się do Sydney w tym czasie, co i ja. Przypadek?

Nigdy w to nie uwierzę...

Zdenerwował mnie swoim pojawieniem, dlatego chciałam zrobić mu na złość i pokazać, iż nie żartowałam z tą przyjaźnią i poluźnieniem relacji. Zabrałam siostrę do baru. Studenci uśmiechali się do nas, zanim jeszcze doszłyśmy do lady.

- Cześć – odezwałam się pierwsza do bruneta. Zsunęłam okulary z nosa i wsadziłam je we włosy. Przy okazji też uśmiechnęłam się zalotnie – wolne? - Zapytałam od niechcenia, wskazując na dwa siedzenia obok chłopaków.

- Oczywiście, zapraszamy – powiedział ten „mój". Blondyna zostawiłam dla Hope. Był taki trochę w typie piłkarzyka, więc powinien jej pasować.

- Macie na coś ochotę? - Zapytał ten drugi. Uważnym spojrzeniem obrzucił moją siostrę, na co ta od razu się zarumieniła i wbiła spanikowane spojrzenie we mnie. Nie umiała w podrywy nic a nic.

- Pewnie. Co proponujesz? - Odparłam siadając obok nowego kolegi.

Oczywiście musiałam chwycić go za ramię i podeprzeć się na nim, gdy zajmowałam miejsce. Hope usiadła zaraz przy mnie – jak najdalej od chłopaków.

- Jak dla ciebie, to tylko „Sex od the beach". Dosłownie i w przenośni – rzucił sugestywnie brunet. Jak on dobrze mnie zrozumiał.

- Może ja zaproponuję ci coś, panno Holly? - Przygryzłam wargę, gdy usłyszałam za plecami głos Sebastiana. Musiał podejść do nas tak szybko, że nawet tego nie zauważyłam. Odwróciłam się powoli do niego i spojrzałam uprzejmie. Mężczyzna stał z moim ojcem i braćmi, którzy w tym momencie mordowali wzrokiem moich nowych kolegów.

- Panie Jones! Nie spodziewałam się tu pana! - Odparłam ze sztucznym entuzjazmem. Cieszyłam się, iż miałam na sobie to pareo, bo wystarczyło jedno spojrzenie na Sebastiana, żeby na moim ciele pojawiła się gęsia skórka.

 Ambasador wyglądał jak zawsze... cholernie pociągająco i tak męsko, iż studenci chowali się przy nim. Miał na sobie jasną, luźną koszulę, której górne guziki były rozpięte, a do tego założył beżowe, przewiewne spodnie. Idealnie wpasował się w upalny klimat Australii. Nie mogłam wyśmiewać się z niego, iż był zbyt formalny, czy że tylko pocił się w garniturze, gdyż mężczyzna ubrał się jak najbardziej poprawnie.

Dłuższą chwilę zatrzymałam spojrzenie na jego szyi – tam, gdzie odsłaniały ją guziki. Przypomniałam sobie, iż ostatnio całowałam go w tym miejscu...

Jakoś tak nagle zapragnęłam powtórki. Chciałam znowu czuć pod wargami jego puls i ciepłą skórę. Musiałam zamrugać kilka razy, żeby wyrzucić te bzdury z głowy. Były... niepotrzebne.

- Skorzystałem z tego, iż pan Anderson tu przebywa i przyleciałem, żeby zobaczyć hotel, w końcu od marca firma Andersonów zaczyna przebudowę lotniska i modernizację hotelu na mojej wyspie – odparł spokojnie. Doskonale wiedział, gdzie patrzyłam, bo uśmiechnął się przemądrzale. Musiał wyobrazić sobie Bóg wie co.

- Pan Jones tak nagle zaproponował te odwiedziny, ale myślę, iż ma rację, że to najlepszy czas, bo już teraz tak często nie bywam w Sydney. Dobrze jest upiec dwie pieczenie na jednym ogniu i nie musieć co chwilę się przemieszczać – potwierdził Henry.

- Wspaniale. W takim razie życzę panu owocnego zwiedzania hotelu. Osobiście mogę wyznać, iż jest piękny i na pewno się pan nie zawiedzie – rzuciłam, żeby delikatnie zasugerować zakończenie rozmowy. Nawet odwróciłam się do mężczyzn plecami, ale Sebastian nie dawał za wygraną.

- Może zechciałaby mnie pani oprowadzić po tych, pani zdaniem, najładniejszych miejscach, panno Holly? Jestem bardzo ciekawy pani opinii – zaproponował.

- Jestem pewna, że Henry i moi bracia pokażą panu wszystko, co zechce pan zobaczyć, ambasadorze – nie dałam się wciągnąć w tę jego gierkę. Doskonale wiedziałam, iż chciał odciągnąć mnie od baru.

- Też jestem tego pewny, jak również niezmiernie wdzięczny panom Andersonom za pomoc, ale chciałbym również poznać kobiecy punkt widzenia. Wydaje mi się, iż kobieta zwróci uwagę na inne aspekty, niż mężczyźni, a zależy mi na kompleksowej opinii – odparł bez zająknięcia. Musiałam pamiętać, iż to w końcu wykształcony dyplomata i takie gadki miał pewnie w małym palcu.

- Wspaniały pomysł – poparł Harv – ty idź z panem Jonesem, a my siądziemy tu sobie z kolegami – to mówiąc obrzucił złym spojrzeniem studentów przy barze – i wyjaśnimy im, dlaczego „Sex od the beach" to zła propozycja dla naszych sióstr.

- Bardzo zła, ale wierzymy, że to tylko niewłaściwy dobór słownictwa. Dosłownie i w przenośni – dopowiedział Haiden.

- Jakbyś była taka miła, skarbie i oprowadziła naszego gościa, to byłbym ci bardzo wdzięczny. - Henry spojrzał na mnie czule. Nie miałam serca mu odmówić.

- W takim razie dobrze. Chodź, Hope, zrobimy panu Jonesowi tę przyjemność i wszystko mu pokażemy, wszak, co dwie kobiecie opinie to nie jedna – uśmiechnęłam się przebiegle do mężczyzny.

Może i on był cwany, ale ja też potrafiłam grać nieczysto. Pociągnęłam też od razu siostrę do siebie. Nie miała wyjścia, musiała wstać razem ze mną.

Holly – Sebastian 1:1...

– A co do moich nowych znajomych... - rzuciłam powłóczyste spojrzenie studentom – jeszcze na pewno się spotkamy. Czy to na drinka, czy też... bez drinka – puściłam oczko brunetowi.

Sebastian nie mógł zaprotestować przed spacerkiem ze mną i Hope, bo to byłoby zbyt podejrzane, dlatego skorzystałam z obecności siostry i przegoniłam go po wszystkich piętrach. Pokazałam mężczyźnie chyba każdy detal w hotelowym wystroju. Cały czas czułam na sobie jego intensywne spojrzenie, ale oprócz tego nieustannego wgapiania się we mnie, ambasador zachowywał się nienagannie – zagadywał Hope i uważnie słuchał naszych uwag na temat obiektu. Spacerowaliśmy prawie dwie godziny. Na koniec zabrałam Jonesa na najwyższe piętro, gdzie wysiadłam z bliźniaczką.

- To już koniec naszej wycieczki. Mam nadzieję, iż jest pan usatysfakcjonowany, ambasadorze. - Powiedziałam uśmiechając się lekko.

- Jak najbardziej, dziękuję panno Holly i panno Hope – mężczyzna skinął nam głową. Myślałam, iż zjedzie na niższe piętro, ale wysiadł razem z nami.

- Też ma pan tu swój pokój? - Zapytała go moja siostra. Przez cały czas rzucała mi ciekawe spojrzenia, więc byłam pewna, że będzie wnikała, co tak naprawdę działo się między mną a Sebastianem. Musiałam wymyślić jakąś akceptowalną wersję, żeby za bardzo nie dociekała.

- Tak. Ten apartament jest mój – mężczyzna wskazał pokój... sąsiadujący z naszym – pan Anderson uparł się gościć mnie na rodzinnym piętrze. Nie mogłem mu odmówić – dodał spokojnie. Od razu też spojrzał na mnie.

- W takim razie jesteśmy sąsiadami – uśmiechnęła się Hope – ma pan za ścianą sypialnię Holly, bo moja jest po drugiej stronie i sąsiaduje z pokojem naszej najmłodszej siostry i kuzynów – zdradzała moja bliźniaczka. Musiałam szybko ją zabrać do apartamentu, bo zbytnio wdawała się w niepotrzebne szczegóły. Tylko brakowało, żeby kod do drzwi naszego pokoju mu podała...

- Naprawdę? To... ciekawe – Sebastian posłał mi takie spojrzenie, iż momentalnie zrobiło mi się gorąco. Musiałam się szybko ewakuować z korytarza.

- Długo zamierza pan zostać w Sydney? - Dopytywała siostra. Nie dała tak szybko zaciągnąć się do sypialni, tylko z premedytacją przedłużała rozmowę.

- Do Sylwestra. W Nowy Rok muszę być już u siebie. Obowiązki... państwowe – wyjaśnił oględnie.

- W takim razie życzymy panu miłego pobytu – wtrąciłam się, żeby dać znać, iż koniec już tych pogaduszek.

- Nie wątpię, że taki będzie, panno Holly – odpowiedział od razu. Nie spojrzałam na niego. Szybko odblokowałam drzwi i wręcz wepchałam Hope do pokoju.

- Chwilę tu posiedzimy. Dam znać, jak będę wychodzić – rzuciłam do Penny i Eda. Ochrona również miała pokoje na naszym piętrze, choć na dobrą sprawę, żeby tu wjechać, trzeba było mieć odpowiednie ustawienia w aplikacji i właściwe kody do windy, dlatego też bytność osób z zewnątrz została porządnie ograniczona.

- Świetna sprawa z tą aplikacją – zaczęłam wesoło, gdy tylko znalazłyśmy się w pokoju. - Wiesz, że to pomysł Prestona? Ma chłopak talent – wychwalałam Daniela, żeby tylko odciągnąć pytania mojej bliźniaczki od Sebastiana. Hope spoglądała na mnie podejrzliwie. Nawet skrzyżowała ręce na piersiach, jakby czegoś się domyślała, ale sama za bardzo nie wiedziała, czego dokładnie.

- Co łączy ciebie i Jonesa? I nie wciskaj mi, że nic. Nie po to przeczołgałaś mnie po większości imprez w Atlancie, by tylko go zobaczyć i wzdychać do niego z daleka, żeby teraz zachowywać się, jakbyście byli obcymi ludźmi. Dlaczego zamiast leżeć od dwóch godzin nad basenem, muszę latać po całym hotelu, bo ty nagle potrzebujesz przyzwoitki w kontaktach z ambasadorem? O co w tym chodzi, Holly?

Westchnęłam cicho. To by było na tyle, jeśli chodzi o zmianę tematu.

- Jesteśmy znowu przyjaciółmi. To wszystko.

- Naprawdę? Już bardziej przyjaźnie zachowywałaś się w stosunku do tych obcych kolesi w barze, niż do ambasadora. Pokłóciliście się? - Dopytywała. Żałowałam, że w naszym pokoju nie było barku, bo z chęcią skorzystałabym teraz z jego wyposażenia.

- Nasza przyjaźń nie należy do łatwych, zresztą chyba zdajesz sobie sprawę z tego, iż tak naprawdę nic nie powinno nas łączyć, bo mogłoby to być źle odbierane przez naszą rodzinę i opinię publiczną.

- Masz rację – przyznała – ale i tak dziwi mnie, od kiedy to przejmujesz się naszą rodziną i opinią publiczną?

- Od niedawna. Widocznie dojrzewam i robię się nudna, jak cała reszta – odparłam jej lekko. Hope była trochę zmęczona i nie chciała chwilowo iść nad basen, dlatego musiałam się wybrać sama. Dałam znać Penny, ogarnęłam się szybko w łazience i wyszłam na korytarz. Ochroniarka już na mnie czekała.

- Wracamy do baru. Mam nadzieję, że spotkam tam kogoś miłego – uśmiechnęłam się do kobiety. Ruszyłyśmy razem w stronę windy. Nie dane mi było do niej dojść, bo gdy tylko podeszłyśmy pod drzwi apartamentu Sebastiana, te się nagle otworzyły. Mężczyzna wychylił się z nich szybko, jakby tylko wyczekiwał momentu, gdy będę przechodziła. Objął mnie dłonią w pasie, po czym odezwał się do Penny.

- Pożyczam ją na chwilę. Zaraz oddam. Poczekaj – polecił i wciągnął mnie do swojego pokoju.

- Co ty najlepszego... - zaczęłam go opieprzać, ale nie dał mi skończyć. Kiedy znaleźliśmy się w jego apartamencie, gwałtownie przycisnął mnie do ściany i złączył nasze usta w bardzo szaleńczym pocałunku. 

Na początku chciałam zaprotestować, odsunąć się od niego i zjebać za zachowanie, nawet położyłam dłonie na jego barkach, żeby tylko go odepchnąć, ale... było mi tak dobrze w jego ramionach, tak przyjemnie... iż ostatecznie jęknęłam cicho, a następnie bardziej rozchyliłam usta, żeby pogłębić nasz pocałunek. Przesunęłam ręce na jego szyję, żeby po chwili wsunąć palce we włosy Sebastiana, tak, jak lubiłam.

Ja też za nim tęskniłam. Bardziej, niż chciałam się do tego przyznać.

Mężczyzna powoli oderwał się od moich warg. Wydawało się, iż robił to bardzo niechętnie, zaraz jednak zaczął całować mnie po szyi i dekolcie. Jego dłonie w tym czasie zjechały na moje pośladki. Sebastian wbił w nie palce i podniósł mnie, a ja automatycznie objęłam go udami w pasie. Przymknęłam oczy i rozkoszowałam się jego bliskością. Nie chciałam, żeby przestawał.

- Auuu... - krzyknęłam, gdy bardzo mocno zassał skórę tuż nad obojczykiem – uważaj! Jak zostaną mi ślady, to bracia... - urwałam w pół zdania słysząc cichy pomruk zadowolenia z jego strony. Zaraz potem zaczęłam się szarpać tak, iż ostatecznie musiał odstawić mnie na podłogę. Od razu odwróciłam się do lustra przy drzwiach i głośno przeklęłam.

- Czy ciebie Bóg opuścił?! Co ty mi zrobiłeś!? - Pytałam z wściekłością. Moja szyja i dekolt były pokryte świeżymi malinkami. Jeszcze różowymi, ale z każdą chwilą ciemniały - Jak bracia to zobaczą, to nie będę miała życia! Zaczną łazić za mną krok w krok...

- Zaznaczyłem, że jesteś zajęta i wszyscy powinni trzymać się od ciebie z daleka – odparł bez krzty wstydu. Zaczęłam podejrzewać, iż właśnie to zaplanował.

- Jedyną osobą, która powinna trzymać się ode mnie z daleka, jesteś ty! - Sapnęłam z oburzeniem. Chwyciłam za klamkę i zamierzałam wyjść, ale mnie powstrzymał. Nakrył moją dłoń swoją, a drugą ręką objął mnie w talii.

- Nie zamierzam trzymać się od ciebie z daleka, Holly. Nie po to leciałem tyle godzin i szukałem miernych wymówek na mój pobyt tutaj, żeby teraz cię unikać, kochanie. Musimy poważnie porozmawiać. Nie uciekaj mi tym razem – powiedział przytulając policzek do mojej skroni.

- Nie uciekam. Po prostu wychodzę! - Buntowałam się – jestem już zbyt zmęczona na poważne rozmowy, dlatego możemy umówić się na jutro, gdy będę wypoczęta. Tobie też się przyda chwila wytchnienia, w końcu leciałeś tyle godzin – wypomniałam i pociągnęłam za klamkę. Tym razem nie przytrzymywał jej i mogłam wyjść.

- Do zobaczenia później, mój Aniele na wyłączność – ponownie to podkreślił. Nie skomentowałam jego słów. Byłam zbyt wściekła za to, co zrobił. Penny obrzuciła mnie uważnym spojrzeniem, ale nic nie powiedziała na ślady po intensywnych pocałunkach Sebastiana.

- Na wyłączność... - utyskiwałam sobie pod nosem w windzie. - Żebyś się nie zdziwił...

***

Ledwie rozsiadłam się na kanapie przy basenowym barze, a dołączyli do mnie ci sami studenci, których zagadywałam kilka godzin wcześniej. Oczywiście od razu zwrócili uwagę na malinki na mojej skórze, ale zapewniłam ich, iż to jednorazowa akcja z takim jednym jaskiniowcem z rajskiej wyspy, który nie miał wyczucia, jeśli chodzi o całowanie.

Na horyzoncie nie było braci, dlatego też mogłam flirtować do woli, co zresztą z chęcią robiłam. Nawet pojawienie się Sebastiana w barze, dosłownie kwadrans później, nie zepsuło mojego dobrego humoru, który po dwóch drinkach był wręcz wyśmienity.

Oparłam się plecami o jednego z chłopaków, a na kolanach drugiego położyłam moje nogi. Studenci nie mieli nic przeciwko temu – jeden chętnie obejmował mnie ramieniem i służył za oparcie, a drugi powoli przesuwał dłońmi po moich łydkach. Jake i Scott – moi tymczasowi towarzysze – wypili trochę więcej, niż dwa drinki, dlatego też morderczy wzrok ambasadora nie robił na nich wrażenia. Byli przygłupi i w zasadzie nie miałam z nimi o czym rozmawiać, dlatego skupiliśmy się na jedynym ciekawym temacie – na mnie.

- Ci dwaj, którzy przyleźli za tobą wcześniej, to naprawdę twoi bracia? - Pytał jeden z kolegów.

- Tak. Niestety to prawda. Są agresywni i niezbyt lotni, dlatego starajcie się im nie podpadać – wyjaśniłam wesoło. Mój wzrok co chwilę wędrował w stronę Sebastiana, który siedział kilka stolików dalej i nie przestawał się we mnie wpatrywać. Kilka razu nawet uśmiechnęłam się do niego wesoło, ale tylko mroził mnie obrażonym spojrzeniem.

- Właśnie tak trochę nam już grozili, ale ostatecznie poszli z tym starym i na razie się tu nie kręcą – dodał drugi.

- Ojciec krótko ich trzyma – przytaknęłam. - I nie jest stary, tylko dojrzały. Jego nowa laska jest tak hot, że sobie nawet nie wyobrażacie – zerknęłam na Scotta, bo to on próbował obrazić mojego Henrego – także uwierz mi, chciałbyś się tak starzeć, jak on.

Musiałam bronić mojego ojca, w końcu był mój. Nie podobało mi się, iż ktokolwiek może się go czepiać.

Zmarszczyłam brwi, gdyż zauważyłam... że jakaś lafirynda dosiadła się do Sebastiana. Tleniona blondi z wielkimi cyckami... Na bank sztuczne! Gdy zaczęła się do niego uśmiechać, byłam pewna, iż próbuje go zarywać. Głupia pizda!

- A ciebie też krótko trzyma? - Zapytał któryś z nich, niestety nie zarejestrowałam który, bo całkowicie skupiłam się na stoliku Sebastiana. Podświadomie czekałam, żeby odegnał od siebie lafiryndę, ale on... spojrzał na mnie przelotnie, po czym uśmiechnął się do blondi i nachylił tak, żeby coś jej powiedzieć. Kobieta od razu się zaśmiała i ochoczo pokiwała głową. Widziałam, jak ambasador przywołał kelnera i coś zamówił. Jeśli to drink dla niej...

To w zasadzie nic z tym nie zrobię, ale po prostu nie podoba mi się to. W końcu miała nas łączyć jedynie przyjaźń, a nie związek na wyłączność. Widocznie Sebastian zrozumiał i zaczął się stosować do zaleceń.

- Holly? Śpisz? - Jake szturchnął mnie w ramię. Tak bardzo skupiłam się na obserwowaniu Sebastiana i jego towarzyszki, że przestałam słuchać pierdolenia studentów.

- Niestety nie, choć chyba bym chciała – odparłam z niezadowoleniem. Kelner przyniósł blondi drinka. Po szklance i kolorach poznałam, że to „Sex on the beach"... Dziwka.

- Jeśli jesteś zmęczona, to może chciałabyś odpocząć w jakimś spokojniejszym miejscu? - Zaoferował przebiegle Scott – możesz pójść z nami do pokoju. Mamy sypialnię z drugiej strony hotelu z widokiem na ocean. Jest cicho i spokojnie... - rzucił sugestywnie. Kątem oka złapałam porozumiewawcze spojrzenie, jakim uraczył swojego kolegę.

- Macie wspólną sypialnię? Może nie powinnam wam przeszkadzać? - Zapytałam od niechcenia. Blond lafirynda przysunęła się do Sebastiana i cały czas mu coś pierdoliła, zalotnie się przy tym uśmiechając. Miałam ochotę podejść do nich i wcisnąć jej twarz w blat stolika, ale pewnie odskoczyłaby jak piłka, bo wargi zamortyzowałyby uderzenie.

Chłopcy zaśmieli się jakoś tak... podejrzanie. Zwróciło to moją uwagę, więc z powrotem zaczęłam przyglądać się to jednemu, to drugiemu.

- Mamy jedną, ale osobne łóżka, nic z tych rzeczy – zastrzegł Scott.

- Ale... nie przeszkadza nam... dzielenie się partnerkami. Wtedy zazwyczaj jest lepsza zabawa – dodał Jake.

- Nie lubicie mieć dziewczyn na wyłączność? - Zdziwiłam się. Czytałam kiedyś o różnych rodzajach związków, gdyż było mi to potrzebne do jednego kazusa dotyczącego prawa spadkowego, ale jakoś głębiej nie wchodziłam w temat.

- Raczej nie. Lubimy siebie, więc staramy się wybierać takie partnerki, które akceptują nas obu. Jesteśmy naprawdę dobrymi przyjaciółmi, nie jesteśmy w związku – wyjaśnił Scott.

- Chyba nie da się być w związku z kilkoma osobami naraz – zerknęłam na nich ciekawie.

- W zasadzie, to da. - Sprostował Jake – znam kilka par w takich związkach i naprawdę umieją tak to zgrać, żeby wszystko dobrze funkcjonowało.

- Zresztą, żeby się dobrze bawić, nie trzeba od razu wchodzić w związek – pospieszył jego kolega.

- Z tym akurat się zgadzam – poparłam.

Cycata lafirynda ponownie przysunęła się do Sebastiana. Teraz dotykała go całym swoim bokiem. Miałam ochotę złapać ją za kudły i wpierdolić do basenu. Tak po prostu, nie żebym była zazdrosna, czy coś. Po prostu wyglądała, jakby potrzebowała schłodzenia.

Oczywiście, że nie zamierzałam pieprzyć się z dwoma napalonymi i pijanymi, obcymi chłopakami. Nie byłam aż tak pojebana, w końcu nie ufałam praktycznie nikomu. Zamierzałam jednak wyjść ze studentami z baru i wejść do hotelu. Tak, żeby Sebastian to widział. Niech sobie nie myśli, że ruszało mnie, iż...

- Kurwa! - Krzyknęłam i gwałtownie stałam. Zauważyłam, że ździra wsunęła dłoń pod stolik i chwyciła ambasadora za udo. Chyba, za udo.

Lepiej dla niej, żeby to było tylko udo...

- Coś się stało? - Zapytał Jake. Zarówno on, jak i jego kolega byli zaskoczeni moim nagłym zrywem.

- Tak. Coś mnie ugryzło. Chyba jakiś insekt. Macie rację, muszę do pokoju. - Odparłam szybko.

- Mam w łazience maść na ukąszenia – zaoferował Scott. Uśmiechnęłam się do niego lekko.

- W takim razie zabierzcie mnie do siebie. Zostałam ugryziona w pośladek, więc będę potrzebowała pomocy w nasmarowaniu... - wiedziałam, że Sebastian przysłuchiwał się mojej wymianie zdań, w końcu po tym, jak się zerwałam, cały czas mówiłam dość głośno. Studenci ucieszyli się z moich słów. Wstali zaraz po mnie.

- Z chęcią zajmiemy się twoimi pośladkami, Holly... - rzucił zalotnie Scott, ale kompletnie go olałam. Widziałam, że ambasador zaciskał szczękę ze złości.

Mamy 2:1 dla mnie.

Ruszyliśmy wszyscy w stronę wejścia do hotelu. Dyskretnie mrugnęłam do Penny. Ochroniarka wiedziała, że ma się trzymać za mną, ale na razie udawać, iż się nie znamy.

Byłabym kompletną idiotką, gdybym chciała iść do sypialni kompletnie obcych chłopaków, którym tylko jedno w głowie. Nie zamierzałam nawet wysiadać na ich piętrze. Chciałam wrócić do siebie, żeby przeklinać na głos blond lafiryndę i jej sztuczne cycki.

Jednak nie podobało mi się dzielenie się przyjacielem, a już na pewno nie Sebastianem...

Jake położył dłoń na mojej talii, a Scott przywołał windę. Gdy do niej wsiedliśmy, Penny oczywiście wcisnęła się razem z nami. Kobieta stanęła po mojej lewej, a studenci po prawej.

- Na którym mieszkacie? - Zapytałam.

- Szczęśliwa siódemka – uśmiechnął się do mnie Scott. Chłopak wcisnął odpowiedni numerek. Widziałam, iż cieszył się, że tak szybko mu poszło ze mną. Wystarczyły dwa słabe drinki.

Naiwniak. Uroczo głupiutki.

Drzwi windy zaczęły się zasuwać, ale w ostatnim momencie ponownie się otworzyły. Do środka wpakował się... Sebastian. I Carlos.

Ochroniarz ambasadora wyglądał jak zawsze profesjonalnie – miał ciemny garnitur, słuchawkę w uchu i broń w kaburze. Nawet jej nie ukrywał. Jones natomiast... Nawet nie spojrzał na studentów. Od razu podszedł do mnie i stanął naprzeciwko, ale tak blisko, iż czułam ciepło bijące od jego ciała. Mężczyzna oparł dłoń tuż przy mojej głowie i nachylił się tak, że nasze twarze dzieliły w zasadzie centymetry.

- Ej, koleś... - zaczął któryś ze studentów. Nie zwróciłam uwagi, który, bo Sebastian przejął mnie całą: moje skupienie i wszystkie zmysły. Po raz kolejny upajałam się zapachem jego wody kolońskiej i tonęłam w złotozielonych oczach.

- Wciśnij dwadzieścia jeden – powiedział cicho ambasador.

Numer naszego piętra...

Jego ochroniarz od razu wykonał polecenie. Gdy drzwi windy w końcu się zamknęły, Sebastian przeniósł spojrzenie na moich znajomych. Nie odezwał się do nich słowem, ale oni – mimo pozostawania pod wpływem alkoholu, zrozumieli, że nie należało go drażnić.

Dodatkowo Carlos sięgnął pod poły marynarki i odsłonił przypiętą do paska broń. Studenci jakoś tak nagle zbledli...

- To może my już wyjdziemy... - zaproponował Jake. Nawet się nie zająknął, żebym wychodziła z nimi. Starał się nie dotknąć Sebastiana, gdy przesuwał się wzdłuż ściany do wyjścia z windy. Jego kolega potulnie podążał za nim. Żaden nie obrzucił mnie nawet spojrzeniem. Gdy tylko znaleźli się na korytarzu, wręcz przyspieszyli kroku.

- Ty... to jakaś mafia? On miał gnata – powiedział niezbyt dyskretnie Jake do Scotta. Miałam ochotę się roześmiać na te ich bzdury. Byli kompletnymi idiotami, bo nie zorientowali się, iż Penny też była uzbrojona, a przecież wsiadła od razu z nami.

- Nie mam pojęcia, ale pierdolę to. Żadna laska nie jest tego warta... - odparł jego kolega. To było ostatnie, co usłyszałam, zanim winda się zamknęła.

Ambasador nie spuszczał ze mnie groźnego spojrzenia. Nie dotykał mnie, jednak sama jego bliskość parzyła każdy skrawek mojego ciała.

- Co ty masz w głowie, Holly... Iść do pokoju z obcymi, w dodatku pijanymi chłopaczkami... - powiedział bardzo cicho. Musiałam dość mocno wsłuchiwać się w każde jego słowo.

- Nie szłam z nimi do pokoju, a jedynie jechałam windą. Może nie zauważyłeś, ale Penny nie opuszcza mnie na krok, a ja nie jestem taka głupia, żeby pakować się w kłopoty. Nie zamierzałam wysiadać na ich piętrze, tylko jechać do siebie – odparłam z lekką irytacją.

- Nie chciałaś, żeby posmarowali ci ugryzienie od insekta na pośladku? - Dopytywał groźnie.

- Jakoś tak bardzo dokładnie wsłuchiwałeś się w moją rozmowę, a myślałam, że pewne sztuczne cycki przesłoniły ci wszystko i przestałeś rejestrować, co dzieje się dookoła ciebie. - Wytknęłam mu z obrażoną miną.

- Gdy jesteś blisko, nic nie jest wstanie oderwać mojego wzroku od ciebie – oderwał dłoń od ściany i położył ją na moim policzku, żeby delikatnie gładzić go kciukiem. - A poza tym lubię tylko twoje cycki, wiesz o tym, kochanie...

Och... to niby tylko głupie słowa, do tego mówione w obecności ochrony, ale i tak poczułam, że... podobają mi się bardziej, niż chciałam się do tego przyznać.

- Tak chyba coś pamiętam... - szepnęłam.

- Zawsze mogę ci przypomnieć – zaoferował od razu.

- Jak... miło z twojej strony... - odparłam. Miałam wrażenie, iż Sebastian chciał mnie pocałować, ale winda właśnie zatrzymała się na dwudziestym pierwszym piętrze, a zza jej drzwi wyraźnie słyszałam... głosy braci.

Ambasador odsunął się ode mnie i stanął obok. Gdy drzwi windy rozsunęły się mogłam się przekonać, iż rzeczywiście to moje przygłupy hałasują na korytarzu.

- Kurwa! - Krzyknął Harv na mój widok – czy ty się z kimś całowałaś?!

Miałam powiedzieć, że w zasadzie jeszcze nie, ale nie rozumiałam, skąd mógł wiedzieć, o tym, co prawie zaszło między mną a Sebastianem w tej windzie.

- Całowała, no... Jakiś chuj ją pogryzł! Który to!? - Wydarł się Haiden. Dopiero teraz przypomniało mi się, że przecież Jones wcześniej wciągnął mnie do swojego pokoju i specjalnie zostawił na moim ciele te ślady.

- Ujebie nogi przy samej dupie... To ci pierdoleni studenci, co? - Domyślał się Harvey. - Już nie żyją!

- Daj im spokój! - Rzuciłam mu twarde spojrzenie – wystarczy, że pan ambasador wystraszył ich przed chwilą. Myślą, że jest z mafii, a Carlos chce ich zastrzelić.

- I powinien – odparł nieoczekiwanie Sebastian – ci studenci zachowywali się nieobyczajnie w stosunku do ciebie nad basenem, a do tego chcieli zabrać cię do swojego pokoju i dotykać w intymnych miejscach. Cały bar słyszał to o pośladkach... - spojrzał na mnie niewinnie.

Chuj.

- Nie no, kurwa, ją to trzeba pilnować przez całą dobę! - Złościł się Haiden.

- Na chwilę nie można jej zostawić samej, bo zaczynają się do niej kleić jakieś niewyżyte kutasy – popierał go Harv.

- Z tym to się akurat zgodzę. Same niewyżyte kutasy ostatnio na mojej drodze – posłałam Jonesowi wredne spojrzenie.

- Dlatego teraz będziemy chodzić za tobą wszędzie! Krok w krok! Ustalimy dyżury – planował Harvey – chuj z wakacjami, trzeba pilnować naszej wariatki, bo znowu jej odpierdala.

- Dobrze, że pan był z nią, panie ambasadorze – Haiden uśmiechnął się z wdzięcznością do mężczyzny – naprawdę doceniamy pana pomoc.

- To nic takiego. Zależy mi na bezpieczeństwie panny Holly. Z chęcią zgłaszam się do dyżurów. Naprawdę mogę pomóc jej pilnować – zaoferował Sebastian. Myślałam, że szczęka opadnie mi na podłogę.

To tak to sobie wymyślił... Dobry był. Cholernie dobry...

- Będziemy wdzięczni, panie ambasadorze. Każda pomoc się liczy. Im nas więcej, tym lepiej – ucieszył się młodszy z braci.

- Żaden fiut jej więcej nie dotknie! I tak wygląda teraz jak pobita! - Wytknął Harv.

Skrzyżowałam ręce na piersi i spoglądałam na wszystkich z politowaniem.

- A nie przyszło wam do tych pustych łbów, że to właśnie pan Jones mnie całował i zostawił te malinki? - W końcu powiedziałam prawdę. Może i będą chcieli skrzywdzić za to Sebastiana, ale w tym momencie zaczął przeginać, więc... należało mu się.

Bracia przestali się uśmiechać i wbili zaskoczone spojrzenie w ambasadora. Jones nie pozostawał im dłużny – spoglądał na nich poważnie i również bez uśmiechu. Ja za to zaczynałam wyginać usta na znak zadowolenia...

Ale zaraz przestałam.

Wyszedł mi z tego tylko nieładny grymas, gdyż po chwili Haiden i Harv ryknęli śmiechem, jakbym powiedziała jakiś bardzo śmieszny żart.

- Przepraszam za nią, panie Jones. Siostra ma bujną wyobraźnię – opanował się tak trochę Harvey. Cały czas był jeszcze czerwony na twarzy. Nie mógł przestać chichotać.

- Dokładnie. Proszę jej wybaczyć te głupoty. Jest młoda i mówi to, co jej ślina na język przyniesie. - Wtórował mu Haiden. Od razu też przeniósł spojrzenie na mnie. Wyraźnie widziałam, że w kącikach oczu zbierały mu się łzy z tej radości.

- Holly, Holly... ponosi cię – wytknął mi młodszy z braci.

- Gdzie ambasador i ty... To nie ta liga, wariatko. Mówiłem ci już kiedyś, że pan Jones troszczy się o ciebie, jak o młodszą siostrę, za co naprawdę jesteśmy mu wdzięczni. Harry musiał wracać do Atlanty, ale na szczęście pan Jones tu jest i pomoże nam z tobą. Koniec obściskiwania się ze studentami – Harv, gdyby mógł, pogroziłby mi palcem.

Spoglądałam na wszystkich stojących przy windzie. Sebastian miał poważną minę, choć w jego oczach widziałam diabelskie iskierki. Carlos kontemplował swoje buty, a moja Penny... tak jakoś nagle musiała sięgnąć po telefon i coś tam sobie w nim stukać. Bracia z kolei patrzyli na mnie, jakbym była niespełna rozumu.

Kolejny punkt dla Sebastiana.

- Mam was wszystkich dość – sapnęłam ze złością. Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam energicznym krokiem do apartamentu. W drzwiach prawie zderzyłam się z Hope.

- Nie pytaj! - Krzyknęłam na jej widok – po prostu o nic nie pytaj...

- Okej... - bliźniaczka przechyliła głowę i zaczęła się we mnie uważnie wpatrywać – nie zapytam, choć mam ochotę, ale nie zapytam. - Zapewniła.

- Dzięki.

- A... do kiedy mam nie pytać?

Wbiłam w nią groźnie spojrzenie, na co tylko wzruszyła ramionami.

- No co... ktoś się kiedyś ze mnie śmiał, że nie widział malinki na cycku, ale ja teraz widzę i to wyraźnie, iż na własnej skórze przekonałaś się, że da się. No... da się – odparła z zadowoleniem.

- Nie komentuj... - padłam na kanapę. Ten dzień porządnie mnie wymęczył.

- Ale ja lubię komentować... tak samo, jak i ty... - bliźniaczka usiadła przy mnie. - No dajesz. Widzę, że chcesz to wyrzucić z siebie. - Zachęcała.

Westchnęłam ciężko. Raz. Potem drugi.

- Sebastian zrobił mi to specjalnie, żeby przygłupy się wkurzyły, iż macałam się ze studentami i teraz mają mnie bardziej pilnować, a ambasador oczywiście z nimi. Nie uwierzyli, gdy powiedziałam im, że to on mi zrobił. - Wyznałam.

Hope przez chwilę wyglądała, jakby była porządnie zszokowana. Nawet zamrugała oczami kilka razy.

- Myślałam, że się przyjaźnicie... - wydusiła wreszcie. Brzmiała jakoś tak... niepewnie.

- To prawda. Przyjaźnimy się. To tylko przyjaźń – zastrzegłam.

- W takim razie... to dość brutalna przyjaźń – zerknęła sugestywnie na moją szyję. - Chcesz to czymś posmarować?

- Pewnie będę musiała coś kupić, bo maść na siniaki zostawiłam w domu. Nie sądziłam, że na wakacjach będzie mi potrzebna, gdyż miałam się chillować i opalać. - Wyjaśniłam.

- I co teraz? Co z ambasadorem? - Przygryzła wargę, jakby się nad czymś zastanawiała. – Jak rozumiem wróciliście do tego, co było w wakacje. Całowanie i ostre macanie.

Gdyby tylko wiedziała, jak ostre...

- Tak trochę. Dziś naprawdę mnie zaskoczył tym atakiem, ale tak jak już mówiłam. Zrobił to specjalnie.

Hope pokiwała głową. Nawet uśmiechnęła się do mnie lekko.

- To dobrze, że się pogodziliście i dobrze, iż mimo wszystko wyznaczacie sobie jakieś granice. Flirt jest fajny.

- Dokładnie – przytaknęłam jej – flirt jest fajny. Daniel też jest fajny... - uśmiechnęłam się wrednie, gdy zobaczyłam, jak jej policzki lekko się zarumieniły. Od razu też zmieniła temat.

Może na linii Sebastian – Holly było 3:2, ale pomiędzy Hope a Holly zdecydowanie 0:1...

***

Nawet nie próbowałam udawać zdziwienia, gdy podczas rodzinnej kolacji przy stoliku spotkałam... cholernego ambasadora. Od razu odsunął dla mnie miejsce obok siebie, a że Hope już złapała za jedyne, wolne krzesło, nie wypadało mi zrobić sceny przy ojcu, ciotce Helen i wujku Allanie, a także przy dzieciakach i przygłupach, więc usiadłam obok Jonesa. Z premedytacją manifestowałam swoją obrazę na mężczyznę.

Nie odpisałam mu nawet na jedną z wiadomości, które wysłał mi po tej sytuacji z moimi braćmi, a wysłał ich mnóstwo.

Sebastian był niezwykle szarmancki i uczynny. Podsuwał mi talerze i podawał kieliszek z winem. Z racji, iż Henry cały czas pilnował, żebyśmy za dużo nie piły, uraczyłam się jedynie kilkoma łykami. Nie miałam ochoty na więcej.

Jones opowiadał trochę o swojej wyspie, trochę też o nowej inwestycji, którą miał nadzorować mój ojciec. Wujek Allan jak zawsze raczył nas anegdotkami z planu filmowego, a ciotka wspominała Broadway. Było naprawdę miło.

Może dlatego nie zareagowałam jakoś tak bardzo ostro, gdy Sebastian w pewnym momencie... wsunął dłoń pod materiał mojej sukienki i zaczął delikatnie pocierać kciukiem moje udo. Udawał przy tym, iż nic nie robi. Cały czas skupiał uwagę na swoich rozmówcach. Miał szczęście, iż jego ręka nie zapuszczała się dalej, gdyż mogłoby to być... zbyt szalone, nawet jak na mnie. Jakby nie było – siedzieliśmy właśnie przy wspólnym stole z praktycznie całą moją rodziną, w tym dwoma narwanymi braćmi, a Jones, jak gdyby nigdy nic wpychał ręce pod moją sukienkę. Rzuciłam mu długie spojrzenie, ale wydawał się nie zauważać tego. Uważnie słuchał mojego ojca i co chwilę kiwał głową.

Udało mi się wyrwać siostry i kuzynów na szybki wieczorny spacer po plaży. Mężczyźni zostali przy stole – nie skończyli rozmowy. Musiałam przyznać, że zarówno ojciec, jak i reszta rodziny bardzo dobrze przyjęli Sebastiana, a i on czuł się wśród nich jak ryba w wodzie. Nie miałam pojęcia, dlaczego, ale tak jakoś cieszyło mnie to. Podobało mi się, iż potrafili się dogadywać i zachowywali naprawdę sympatycznie względem siebie. Zachowanie moich bliskich było tak różne od tego, które zaprezentowali na wrześniowym przyjęciu w klubie golfowym, iż aż trudno było w to uwierzyć.

Musiałam opieprzyć się w myślach, że przecież teraz sytuacja była całkiem inna. Nie przedstawiałam rodzinie mojego partnera, bo żadnego nie miałam, a jeśli już chciałabym im kogoś przedstawić, to na pewno nie zareagowaliby tak spokojnie.

Gdyby natomiast dowiedzieli się prawdy o mnie i Sebastianie... To zdecydowanie nie byłoby to miłe spotkanie przy stole. Dla żadnego z nas.

Przez to, iż cały czas odpływałam myślami i nie miałam humoru na wygłupy, dość szybko wróciłam do pokoju. Wprawdzie przygłupy wybierały się na imprezę i jeszcze wczoraj byłam pewna, że pójdę z nimi za wszelką cenę, ale teraz jakoś tak odpuściłam. Wzięłam długą kąpiel, nasmarowałam wszystkie ślady zbrodni Sebastiana i przebrałam się w piżamę.

- Chyba naprawdę zaczynam się starzeć – westchnęłam sama do siebie. Nie było jeszcze północy, a ja już leżałam w łóżku. Gdzieś tam za ścianą Sebastian robił to samo. Tak mi się przynajmniej wydawało, bo nie widziałam go w restauracji, gdy wracałam z siostrami z plaży.

Położyłam telefon na nocnej szafce, ale to był zły pomysł, bo bardzo głośno tłukł się, gdy wibrował, a właśnie to zrobił.

Domyślałam się, iż to była wiadomość na dobranoc od Sebastiana. Nawet uśmiechnęłam się pod nosem, gdy sięgałam po telefon.

159357#"

To nie wyglądało mi na dobranoc. Prędzej na... kod do apartamentu.

Chyba coś źle wpisałeś, to powinno się znaleźć w aplikacji" – wytknęłam mu od razu. Może nie ogarniał tych nowoczesnych zabezpieczeń?

Dobrze wpisałem. To powinno się znaleźć w Twojej aplikacji, Kochanie. Chcę, żebyś do mnie przyszła" – odpisał od razu.

- Nie ma takiej opcji – pokręciłam od razu głową, choć nie powiem... spacerek do Sebastiana tak trochę mnie kusił.

Nie mogę. Mam unikać facetów, którzy chcą mnie całować i myślą tylko o jednym"

Dlatego właśnie muszę Cię pilnować, Holly. W dzień pilnują Cię bracia, a nocami jest mój dyżur".

Parsknęłam tak głośno śmiechem, iż gdyby nie to, że ściany były dźwiękoszczelne, pewnie by mnie usłyszał.

A moi bracia to wiedzą o tym nocnym dyżurze? Chyba nie o to im chodziło, gdy prosili Cię o pomoc..."

Mogę ich jutro o to zapytać, jeśli chcesz. Sądzę, że gdy przedstawię im racjonalne argumenty, to na pewno poprą ten pomysł".

Mam całkiem odmienne zdanie na ten temat, choć... dziś nie błysnęli inteligencją, więc może być z tym różnie" – musiałam mu przyznać rację. Sebastian był na tyle inteligentny, żeby pogrywać sobie z moimi braćmi prawie tak ostro, jak robiłam to ja.

Mam naprawdę duże łóżko. Kupiłem nawet tę cholerną maść na insekty i służę pomocą. Twoje pośladki będą w dobrych rękach" – zachęcał.

Kusił. Och, jak on mnie teraz kusił. Nie maścią – łóżkiem. Naprawdę miałam ochotę pójść tam do niego i... i pewnie skończyłoby się w wiadomy sposób, a przecież byłam na niego obrażona.

A ja mam okres i potrzebuję spokoju, więc jeśli już się nakręciłeś na smarowanie maścią po moich pośladkach, to wybacz, ale jedyne, co będziesz mógł teraz robić dłońmi, nie będzie związane z maścią, choć można to zapewne jakoś podciągnąć pod smarowanie, choć prędzej... masowanie. I raczej nie będą to pośladki, tylko coś w innym kształcie."

Uśmiechałam się jak głupia do telefonu. Nie miałam już okresu od kilku dni i czułam się naprawdę dobrze. Napisałam mu tak tylko dlatego, żeby się odczepił. Żeby zniechęcić go do siebie.

Holly... Chcę z Tobą spać, bo uwielbiam, gdy jesteś blisko. Chcę Cię przytulać i całować, tak po prostu i bez podtekstów. Jeśli źle się czujesz, to zajmę się tobą najlepiej, jak potrafię. Nie musimy robić nic więcej, oprócz spania. Dobrze, iż mnie ostrzegłaś, że źle się czujesz, bo miałem w planach porządne zlanie Twojej kuszącej dupy za te wszystkie prowokacje, nawet kupiłem już żel chłodzący, żeby Cię potem posmarować. Kara jednak będzie musiała poczekać... Mój Aniele. Na pewno Ci jej nie odpuszczę, ty moja prowokatorko NA WYŁĄCZNOŚĆ".

Teraz to aż usiadłam na łóżku i to nie dlatego, iż znowu wyskoczył z tym cholernym „na wyłączność". Zainteresował mnie... „laniem dupy". Nigdy w życiu nie przypuszczałabym, że z takim zaciekawieniem będę myślała o dłoni Sebastiana na moich pośladkach i to nie w sytuacji, gdy mnie po nich głaszcze. Chciałam... żeby mocniej mnie dotknął. Chciałam usłyszeć dźwięk uderzanych o siebie ciał i doświadczyć tego, co można wtedy poczuć.

- Naprawdę, coś ze mną nie tak. Sebastian musiał mnie ostatnio za mocno poddusić...

A właśnie. Duszenie w trakcie seksu. To też było cholernie dziwne i niepokojące, a mnie się podobało bardziej, niż chciałam to przyznać. Ambasador jeszcze w wakacje chwycił mnie dłonią za szyję, gdy niewinnie skakałam po jego palcach, ale co ja wtedy miałam za orgazm... Ten sprzed prawie dwóch tygodni również był nieziemski. Lubiłam, gdy mężczyzna trzymał dłoń na mojej szyi. Gdy mój puls szalał pod jego palcami. Gdy spoglądałam mu wtedy prosto w oczy.

Chyba byłam bardziej pojebana, niż mi się wydawało.

Dobrej nocy, Holly. Pamiętaj, że mój apartament czeka na Ciebie. Przyjdź kiedy tylko zechcesz".

Ponownie mnie zachęcał.

Przez godzinę rzucałam się po łóżku. Rozważałam wszystkie za i przeciw. Gdy przyłapałam się na tym, że planuję, jak to zrobić, żeby nikt mnie nie przyłapał, wiedziałam, iż już po mnie. Chciałam do niego iść. Chciałam spędzić z nim choć kilka godzin, bo na pewno nie mogła to być cała noc. Musiałam wrócić, zanim Hope się obudzi, a ona jak na złość uwielbiała wschody słońca.

- To by było tylko kilka godzin. Może cztery... - szepnęłam. - Cztery godziny to niewiele. - Przekonywałam samą siebie.

Wstałam z łóżka i na boso ruszyłam w stronę salonu. Złapałam za telefon, żeby dodać kod Sebastiana do moich kodów. Bardzo cicho otworzyłam drzwi na korytarz. Na naszym piętrze było pusto. Przypodłogowe oświetlenie tylko subtelnie oświetlało korytarz, żeby nikt nie wyjebał się po pijaku.

Zamknęłam drzwi za sobą i zrobiłam te kilkanaście kroków w stronę apartamentu Sebastiana. Kod zadziałał bez żadnego problemu. Z lekkim zawahaniem weszłam do jego pokoju. Serce biło mi jak oszalałe.

Nie mogłam się doczekać tego, co miało się wydarzyć.

Mężczyzna musiał na mnie czekać, bo nie zdążyłam dojść do jego sypialni, a on już stał przede mną. W pomieszczeniu było dość ciemno, dlatego też prawie pisnęłam, gdy poczułam bliskość jego twardego ciała.

Nie powiedział nic. Ani słowa. Nachylił się tylko, żeby oprzeć rękę na moim policzku i przycisnąć swoje usta do mojego czoła, tak na chwilę. Zaraz potem objął mnie dłonią w talii i zaczął prowadzić w stronę sypialni.

Poszłam.


😏😏😏😏😏😏😏😏😏😏😏😏😏😏😏😏

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro