Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

24 Na palcach i prostym językiempov: Holly

 W środę po lekcjach wróciłam razem z Hope do domu. Trochę się ogarnęłam, spakowałam do torby strój kąpielowy i byłam gotowa pojechać do Sebastiana. Wkurzał mnie od kilku dni tym, iż nie chciał pomóc w sprawie Andyego, przez co chłopak cały czas był uwięziony na tej jego wysepce. Postanowiłam poważnie z nim o tym porozmawiać. Ambasador wiedział, że wpadnę koło siedemnastej, więc nie zdziwiło mnie, iż czekał przed apartamentowcem.

- Holly... wyglądasz zachwycająco – powiedział, gdy tylko wysiadłam z auta. Próbował też oczywiście pocałować mnie, ale mu się nie dałam. Odsunęłam się od niego i zmroziłam wrednym spojrzeniem.

- Nic nowego. W końcu jestem zachwycająca – odparłam od niechcenia i ruszyłam w stronę budynku. Jones nie dał się tak łatwo zbyć i w windzie musiał chwycić moją dłoń, żeby spleść nasze palce i trzymać ją w ten sposób przez całą drogę na górę. Niestety mieszkał na piętnastym piętrze, dlatego też chwilę jechaliśmy. Uniosłam nasze ręce i spojrzałam na niego wymownie, ale nic mi nie powiedział, jedynie uśmiechnął się łobuzersko.

- Naprawdę muszę zrobić ci jakiś wykład o przyjaźni, bo mnie oburzasz, Sebastianie – westchnęłam kręcąc głową.

- O tak, zdecydowanie musisz mi wszystko wytłumaczyć. Ja z kolei wyjaśnię tobie, jak to wygląda z mojej perspektywy – odpowiedział wesoło.

- Wyjaśnisz mi? - zdziwiłam się. Przecież ja wszystko wiedziałam i orientowałam się lepiej niż on.

- Oczywiście. Wyjaśnię ci to tak, jak się wyjaśnia kobiecie – dodał z nieukrywaną pewnością siebie.

- Czyli jak? - zapytałam.

Gdy winda się otworzyła, wyszłam z niej pierwsza, ale nie mogłam iść szybciej, niż przyklejony do mnie Jones, który w pewnym momencie zatrzymał się gwałtownie i pociągnął mnie w swoją stronę tak, że musiałam chwycić go za ramię, żeby nie upaść.

Sebastian oczywiście cały czas trzymał moją dłoń, a swoją drugą rękę położył na moim policzku.

- Na palcach i prostym językiem. Co ty na to? - mrugnął do mnie na co od razu parsknęłam śmiechem.

- Zdecydowanie potrzebujesz wyjaśnień co można, a czego nie, gdy chce się być czyimś przyjacielem – pokręciłam głową. Mężczyzna pogładził mnie delikatnie po policzku i nie skomentował tego. Odwrócił się w stronę drzwi, a mnie pociągnął za sobą.

Gdy znaleźliśmy się w apartamencie zaproponował mi kawę, ale odmówiłam. Nie zamierzałam zostać u niego aż tak długo. Chciał też zamówić coś na kolację, jednak tu również go zbyłam.

- Ja tylko na chwilę do jacuzzi. Nie nakręcaj się, że zostanę dłużej – przypomniałam mu stanowczym tonem. - Muszę się przebrać w strój, więc postaraj się grzecznie czekać. Możesz już włączyć bąbelki i zagrzać mi wodę. Lubię, jak jest ciepło – rzuciłam, kierując się w stronę jego sypialni z której chciałam przejść do łazienki.

- Jacuzzi jest już gotowe, kochanie. Wszystko przygotowałem – zapewnił mnie od razu. Zatrzymałam się w drzwiach do pokoju.

- Nie możesz się doczekać, co?

- Oczywiście – potwierdził z uśmiechem na ustach – tylko to skłoniło mnie do zakupu tego apartamentu. Wizja mojej nagiej Holly w jacuzzi.

Powiedział to w taki sposób, że poczułam, jak na moim ciele pojawia się gęsia skórka, choć przecież wcale nie było mi zimno. Rzuciłam mężczyźnie obojętne spojrzenie.

- Nie jestem twoją Holly, Sebastianie. Nie zapędzaj się. Mój facet został uwięziony na pewnej cholernej wyspie przez takiego jednego psychopatycznego ambasadora, ale wierzę, że w końcu do mnie wróci.

Nie czekałam na jego odpowiedź, tylko ewakuowałam się czym prędzej do łazienki.

Czy powinnam być zdziwiona, że ledwie zdążyłam zawiązać sobie stanik od bikini, a Sebastian już stał obok mnie i powoli przesuwał wzrokiem po moim ciele? Oczywiście, że nie.

- Minuta wcześniej, a wbiłbyś się podczas ubierania. Musiałeś? - spojrzałam przed siebie, gdzie w lustrze odbijała się jego postać. Mężczyzna stanął za mną i położył dłonie na moich biodrach. Nic nie mówił. Gdy tak spoglądałam na nasze odbicie po raz kolejny uświadomiłam sobie, jaka drobna i niska przy nim jestem. Teraz, gdy stałam boso, sięgałam mu tylko trochę ponad ramię, a do tego Sebastian miał szersze ramiona i ogólnie był bardzo postawny. Mógłby mnie objąć tak, że schowałabym się w jego uścisku.

Jones musiał pomyśleć o tym samym, bo nachylił się nagle i położył swoją brodę na moim ramieniu, przyciągnął mnie też do swojego torsu tak, że wygodnie oparłam się o niego. Chwilę wcześniej zawiązałam włosy w niedbałego koka na czubku głowy, bo nie chciałam ich moczyć w jacuzzi. Potem zbyt długo musiałabym je suszyć, a przecież planowałam szybko stąd zwiać, gdy zrobię, co muszę.

- Jesteś idealna. - Wyszeptał mężczyzna tuż przy moim uchu – patrz, jak perfekcyjnie do mnie pasujesz.

Rzuciłam mu ironiczne spojrzenie.

- Oczywiście, że jestem idealna i pasuję do każdego. Kłopot w tym, że mało kto pasuje do mnie – złapałam za jego dłonie i stanowczo oderwałam je od swoich bioder. - Jacuzzi czeka. Chcę mieć to już za sobą – westchnęłam z niecierpliwością. Sebastian nie byłby sobą, gdyby choć na chwilę nie przyciągnął mnie do siebie i nie zaczął całować mojej szyi tak, iż z moich ust uciekło nieplanowane westchnienie. Chrząknęłam od razu po tym, żeby choć trochę zamaskować to, że podobało mi się, co mi zrobił.

Wolałam, żeby myślał, iż chcę szybko spełnić moją obietnicę, niż żeby zorientował się, jak bardzo stresowała mnie cała ta sytuacja. Wystarczyło, że przytulił mnie na chwilę, a ja nie chciałam, żeby puszczał mnie choć na moment. To cholernie nieodpowiednie i słabe, a ja nie byłam słaba. Nie zamierzałam tracić głowy dla jakiegokolwiek faceta, bo to byłoby nierozsądne. To oni mają jeść mi z ręki, nigdy na odwrót.

Cały taras tonął w słonecznym blasku. Jeszcze kilka godzin do zachodu, ale słońce już znajdowało się po tej stronie, co mnie nie zaskakiwało, w końcu mieszkanie Sebastiana było na najwyższym piętrze, a taras rozciągał się na stronę zachodnią i południową, więc można było z niego obserwować, jak słońce powoli się obniżało, żeby w końcu całkowicie zniknąć z horyzontu. Wprawdzie ten horyzont w Atlancie to linia budynków, ale na szczęście niższych niż apartamentowiec, w którym znajdowało się mieszkanie Jonesa.

Podeszłam powolnym krokiem w stronę jacuzzi.

- Podasz mi ręcznik? - zapytałam mężczyznę. Od razu wypełnił moją prośbę.

- Nie wiem, po co ci ten strój, Holly. Umawialiśmy się na coś innego – rzucił mi znaczące spojrzenie, gdy w końcu weszłam do wody i rozsiadałam się wygodnie. Uwielbiałam jacuzzi. Gdy tylko miałam chwilę, zawsze ciągnęłam siostry do tego zewnętrznego obok basenu w naszej rezydencji. Hattie, jak to małe dziecko, szybko się nudziła i nie siedziała zbyt długo w wodzie, wolała pływać, natomiast Hope lubiła przesiadywać w nim tak samo, jak i ja. To chyba jedna z niewielu rzeczy, co do której byłyśmy tak bardzo zgodne.

Nie przestawałam patrzeć Sebastianowi prosto w oczy, gdy zsuwałam z siebie dół mojego bikini, a następnie ściągałam górę. Przez to, że byłam już w wodzie, a dysze jacuzzi robiły porządne bąbelki, mężczyzna nie mógł zobaczyć wszystkiego. Na pewno widział, że byłam naga, ale bez szczegółów.

- Oszukujesz... - rzucił niskim głosem i podszedł tak, że stał teraz blisko mnie, a dłonie opierał o brzeg jacuzzi. Jego spojrzenie zrobiło się tak intensywne, iż mimowolne zadrżałam pod jego wpływem.

- Ja? - zapytałam niewinnym głosem – przecież robię wszystko zgodnie z umową. Jestem w wodzie. Jestem całkiem naga... Co ci nie pasuje? - musiałam przygryźć wargę, żeby się nie roześmiać na widok chmurnej miny Sebastiana.

- W mojej wyobraźni rozbierałaś się przed wejściem do jacuzzi, a potem nie kuliłaś tak, że wystawała tylko twoja głowa... Myślałem, że jesteś odważniejsza, Holly – próbował mnie podpuścić. Oczywiście, że w pierwszej chwili chciałam się podnieść i pokazać mu, jak bardzo byłam odważna, ale w drugiej pomyślałam sobie, iż on specjalnie mnie prowokuje, a ja muszę być mądrzejsza i nie tańczyć tak, jak mi zagra. Ma być po mojemu. Zawsze i wszędzie.

Z premedytacją chwyciłam za ręcznik, który rozłożyłam niczym kurtynę oddzielającą mnie od mężczyzny, a następnie szybko wstałam i się nim okręciłam. Uśmiechnęłam się wrednie, gdy spostrzegłam zawiedziony wzrok ambasadora.

- Nie umawialiśmy się na konkretny czas kąpieli – podkreśliłam z zadowoleniem. Miałam problem z wyjściem z jacuzzi, bo przecież jedną dłonią cały czas ściskałam zawinięty na moim ciele ręcznik, ale udało mi się wydostać stamtąd i nie pośliznąć po drodze.

- Naprawdę oszukujesz. Nie podoba mi się to – powtórzył Sebastian. - Myślisz, że wystarczy mi minuta twojej kąpieli?

Wzruszyłam ramionami. Od razu też zaczęłam zbierać swój rozrzucony dookoła jacuzzi strój.

- Wszystko jest zgodnie z umową. Kąpałam się nago, tak jak to miało być. Nic na to nie poradzę, że nie uszczegółowiłeś swoich oczekiwań. W każdym razie moja część obietnicy została wypełniona. - Podkreśliłam z zadowoleniem.

- Niestety muszę przyznać ci rację. Moje niedopatrzenie – odparł cicho mężczyzna. Uśmiechnęłam się szeroko. Oczywiście, że to była jego wina. Nie mogłam nie skorzystać z okazji, jaka się nadarzała. Ruszyłam w stronę wnętrza apartamentu, ale Sebastian złapał mnie za rękę i nie pozwolił odejść.

- Usiądź Holly. Musimy poważnie porozmawiać – polecił wskazując na zestaw wypoczynkowy umieszczony przy ścianie budynku.

- Za chwilę. Muszę się ubrać. Nie będę siedziała w samym ręczniku – podkreśliłam, na co rzucił mi sarkastyczne spojrzenie.

- Jednak się mnie boisz? Mówiłem ci już, że nie zrobię niczego, na co mi nie pozwolisz, Holly.

Po raz kolejny próbował mnie sprowokować, więc musiałam pokazać mu, iż niczego się nie obawiam. Ruszyłam z nim w stronę kanapy i rozsiadłam się na niej wygodnie. Nogi podwinęłam pod uda, a jedną ręką w dalszym ciągu ściskałam zawinięty na moim ciele ręcznik. Mężczyzna usiadł obok mnie, jednak zostawił między nami kawałek wolnej przestrzeni.

- Musimy porozmawiać o tym całym Andym – zaczął. Ucieszyłam się, że w końcu przeszedł do konkretów.

- Daj mu w końcu wrócić! Nie niszcz mu życia swoją głupią zazdrością o mnie. Między nami i tak nic nie będzie – spoglądam na niego twardo – możemy być jedynie przyjaciółmi, Sebastianie. Nie chcę nic innego.

- Ja z kolei nie chcę, żebyś wchodziła w związek z kimś takim, jak ten chłopak. On na ciebie nie zasługuje, Holly. To moja bardzo przyjacielska uwaga. Nie wierzę, że aż tak ci na nim zależy, bo on kompletnie do ciebie nie pasuje.

Sebastian oczywiście miał rację. Andy nie pasował do mnie, ani też nie zależało mi na nim tak bardzo. Chciałam go tylko wykorzystać.

- Rozumiem, ale to nie powód, żeby zamykać go w areszcie za głupie muszelki z plaży! Daj mu wrócić do domu. Zakończmy ten idiotyczny spór.

- Zakaz zabierania muszelek z Isla Sandii nie jest bezzasadny, Holly. Gdybyśmy na po pozwolili, turyści wywieźli by wszystko z naszych plaż. Już kilka lat temu król Samuel zmienił prawo i zakazał zabierania muszelek i kamieni jako pamiątki. Dotyczy to wszystkich turystów, bez wyjątku – wyjaśnił mi ambasador.

Wzruszyłam ramionami. Niech mu będzie. Wiedziałam, że w Europie na niektórych greckich wyspach były podobne zasady, ale wydawało mi się, iż nikt tak restrykcyjnie do tego nie podchodził, jak na tej egzotycznej Islandii Sebastiana.

- Oburzasz mnie, Sebastianie. Tak liczyłam na muszelkę, a tu dupa – westchnęłam z udawanym rozczarowaniem. Nie spodziewałam się, iż mężczyzna powolnym ruchem nachyli się, żeby wygrzebać coś spod tarasowej kanapy. Spoglądałam na niego ze zdziwieniem, gdy wyciągnął w moją stronę rękę... pełną muszelek.

- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem, kochanie – powiedział. Ujęłam w dłoń muszelki i przez chwilę je oglądałam.

- Mówiłeś przed chwilą, że żaden turysta nie może ich wywieźć. Bez wyjątków – rzuciłam mu uważne spojrzenie – czyżbyś złamał prawo?

- Absolutnie nie. Mówiłem prawdę. - Odpowiedział mi poważnie – pamiętaj, że ja nie jestem zwykłym turystą...

Zaśmiałam się na to stwierdzenie. Już prawie zapomniałam, że z Sebastiana taki arogancki dupek ambasador. Zapewne lubił wykorzystywać swoją pozycję i pokazywać, iż był ponad pozostałymi.

- Jeśli obiecasz mi, że nie będziesz się spotykała z tym chłopakiem, to pomogę go uwolnić, choćby i dzisiaj. - Nie spodziewałam się takiej oferty ze strony mężczyzny, więc spoglądam na niego podejrzliwie.

- Na pewno chcesz coś w zamian. Nie wierzę w bezinteresowność.

Obawiam się, czego może sobie zażyczyć. Są takie rzeczy, których na pewno dla niego nie zrobię, nawet za cenę wolności Andyego.

- Tak. - Potwierdza – chcę, żebyś przysięgła, że ten cały Andy nigdy cię nie dotknie. Nie pójdziesz z nim do łóżka i nie będziesz się więcej z nim kontaktowała. Tego chcę, Holly. To jest moja cena za jego powrót do Ameryki.

Dłuższą chwilę nic nie mówiłam. Rozważałam wszystkie za i przeciw. Tak naprawdę nie zależało mi na Andym tak bardzo, żebym upierała się na jego bliskość. Chciałam użyć go w jednym celu. Mimo wszystko nie byłam aż taką suką, żeby stawiać się i robić coś, co miałoby go skrzywdzić. Andy nigdy nic złego mi nie zrobił. Może rzeczywiście powinnam dać mu spokój?

- Dobrze – zgadzam się z ambasadorem – nie będę pieprzyła się z Andym. Zerwę z nim kontakt i przestanę zaczepiać. Zadowolony? - wpatrywałam się intensywnie w tajemnicze oczy Sebastiana i niestety nie mogłam wmawiać sobie, że mężczyzna mnie nie fascynował. Dziś miał na sobie białą koszulę, a kilka górnych guzików ubrania zostawił rozpiętych. Nie wiedziałam, dlaczego, ale naszło mnie dziwne pragnienie, aby rozpiąć mu pozostałe guziki. Nigdy nie widziałam Jonesa bez koszuli i byłam ciekawa, czy wygląda tak dobrze, jak mi się wydawało, czy po prostu miałam zbyt wybujałą fantazję.

- Tak, Holly. Zadowolony – odparł mi nie kryjąc uśmiechu. - Nie powinnaś iść z nim do łóżka, bo nic dla ciebie nie znaczył, prawda?

Kiwnęłam głową. Naszła mnie taka dziwna myśl...

- Byłeś kiedyś zakochany? Tak bardzo mocno? - zapytałam mężczyznę. Już niewygodnie mi było siedzieć tak z nogami pod dupą, więc odsunęłam się od Sebastiana i rozprostowałam kończyny. Oparłam się ramionami i głową o jedną z poduszek. Wystawiłam twarz na słońce. Musiałam przyznać, iż sierpień w Atlancie był przyjemny.

Prawie tak przyjemy, jak dotyk dłoni ambasadora na moich stopach. Mężczyzna przysunął się i ułożył je na swoich kolanach, żeby za chwilę zacząć je masować. Zacisnęłam nogi i dokładniej okryłam się ręcznikiem, jakby nie było w dalszym ciągu miałam na sobie tylko go, a nie chciałam wystawiać pewnych części ciała na palące spojrzenie Jonesa.

- Tak, byłem. - Potwierdził moje przypuszczenia.

- Czy twój pierwszy raz był właśnie z tą osobą? - dociekałam. Wydawało mi się, że mężczyzna zbyt zasadniczo podchodził do moich planów, jakby pierwszy seks miał znaczyć nie wiadomo jak dużo, ale mogło to wynikać z jego osobistych doświadczeń.

- Tak. Dokładnie z nią. Mieliśmy wtedy trochę ponad szesnaście lat, a znaliśmy się od urodzenia. Byliśmy sąsiadami – zaczął opowiadać.

- Na początku pewnie byliście przyjaciółmi... - rzuciłam mu znaczące spojrzenie, na co od razu się uśmiechnął.

- Zgadza się. Przez wiele lat byliśmy tylko przyjaciółmi. Potem się w sobie zakochaliśmy do szaleństwa. Tak bardzo do szaleństwa, iż gdy tylko skończyliśmy osiemnaście lat, uciekliśmy z Isla Sandii do Las Vegas i wzięliśmy szybki ślub.

Nie spodziewałam się takiego wyznania. Od razu zrobiło mi się jakoś tak... dziwnie. Sebastian ma żonę?

Zabrałam szybko stopy z jego kolan i usiadłam prosto. Po raz kolejny poprawiłam ręcznik. Czułam się cholernie nieswojo po tym wyznaniu. Gdy przypomniało mi się, co robiliśmy w tamtym tygodniu w jego sypialni... To tym bardziej poczułam się źle. Tak trochę wykorzystana.

- Twoja żona wie, że narzucasz się licealistkom? - zapytałam go cicho. Miałam ochotę uciec z tego pieprzonego tarasu i nigdy więcej tam nie wracać. Na dobrą sprawę spotykałam się z Sebastianem od kilku miesięcy, a on ani razu nie zająknął się, iż był żonaty. Nie nosił obrączki, ani w zasadzie z nikim nie rozmawiał, gdy byliśmy razem. Czy był jakiś sposób na to, żebym wcześniej się domyśliła?

- Moja żona nie żyje od wielu lat, Holly. Jestem wolny i mam uczciwe zamiary. Brzydzę się zdradą – mężczyzna chciał się do mnie przysunąć, ale szybko wstałam. W tym momencie poczułam się cholernie zagrożona. Tak bardzo żałowałam, iż kazałam Penny siedzieć w mieszkaniu z Carlosem, bo czułam, że jeszcze trochę i będę potrzebowała jej pomocy.

- Holly... nie wykorzystałem cię... - zaczął, ale nie dałam mu skończyć, ani tym bardziej się dotknąć, choć wyraźnie widziałam, jak uniósł dłoń, żeby mnie złapać.

- Wybacz, ale ci nie wierzę. Miałam już przygodę z facetem, który wykazywał się dziwną fascynacją moją osobą, a do tego był podwójnym wdowcem. Nawet mnie porwał i chciał zmusić do ślubu. Oczywiście nie krył się z tym, że osobiście zabił swoje żony. Nie chcę powtórki, Sebastianie. Nie dotykaj mnie – zastrzegłam od razu. Szybkim krokiem opuściłam taras i wręcz pognałam do jego sypialni, żeby skryć się w łazience. Pierdolone drzwi nie miały zamka, dlatego też przebierałam się w zatrważająco prędkim tempie.

Cały czas wyrzucałam sobie głupotę. Jak mogłam tak dać mu się podejść? Może i mi pomógł wtedy w hotelu, ale nasza relacja poszła w bardzo niepokojącą stronę. Trzeba ją było zdusić już na samym początku.

- Nie skrzywdziłem mojej żony, Holly. To był wypadek – jak mogłam się spodziewać, Sebastian stał zaraz za drzwiami. Chciałam go minąć, ale zagrodził mi przejście. Zatrzymałam się więc i mroziłam go wściekłym spojrzeniem.

- Daj mi wyjść, albo zacznę krzyczeć – zagroziłam. Zapewne mój krzyk i tak by nic nie dał, bo przecież byliśmy sami w mieszkaniu, ale musiałam powiedzieć cokolwiek, żeby widział, iż bardzo nie chciałam tam być. - U Dimitrisa to też były wypadki – wytknęłam mu złośliwie. Nie mogłam się spodziewać, iż na te słowa mężczyzna zacznie... się rozbierać. Znaczy rozpinać koszulę.

- Jeśli to ma mnie uspokoić, to tak szczerze to nie działa... - powiedziałam przyglądając się jego poczynaniom z wyraźnym zaskoczeniem. Sebastian zrzucił z siebie koszulę i podszedł do mnie. No cóż... moje fantazje na temat jego ciała były bardzo zbliżone do rzeczywistości. Mężczyzna prezentował się idealnie. 

Większą uwagę, niż świetnie wyrzeźbiony brzuch i tors ambasadora przykuwał... ogromny tatuaż na całej jego lewej ręce i połowie klatki piersiowej. Z uwagą wpatrywałam się w ciemne linie tworzące obraz przerażającego, kościstego anioła. Przez to wszystko nie zauważyłam, kiedy Sebastian chwycił moją dłoń i delikatnie przyciągnął mnie do siebie. Przycisnął moją rękę do swojego torsu w miejscu, gdzie kończył się tatuaż. Wyraźnie wyczułam pod palcami zgrubienia.

- Gdy mówiłem o wypadku, miałem na myśli wypadek samochodowy. Oboje braliśmy w nim udział. - Wyjaśnił mi cicho. Cały czas wpatrywał się w moje oczy. Przesunęłam dłoń na jego ramię i powoli błądziłam palcami po pokrytej tuszem skórze. Tuszem i bliznami.

- Chciałem jej pomóc. Wyciągnąć ją z samochodu, ale ogień za bardzo się rozprzestrzenił. Zostałem poparzony. Straciłem przytomność. Obudziłem się w szpitalu, gdy było już po wszystkim – dodał poważnie.

- Nie mogłem patrzeć na blizny, bo przypominały mi o tym, dlatego też zakryłem wszystko tatuażem. Aniołem śmierci, tak chyba tylko dla pokazania ironii losu.

Dobrze go rozumiałam. Też nie mogłam patrzeć na bliznę na ramieniu, która została mi po spotkaniu z nożem Fabia. Jeszcze rok i będę mogła ją zakryć.

Sebastian chwycił za moją w dalszym ciągu przesuwającą się po jego ramieniu dłoń i przycisnął ją na wysokości swojego serca. Od razu wyczułam pod palcami, jak szybko mu biło.

- Nigdy nie skrzywdziłbym nikogo, na kim mi zależy, Holly – zadeklarował spoglądając z mocą w moje oczy – a zależy mi na tobie. Zrozum to wreszcie. Nie chcę przyjaźni, chcę czegoś więcej i wiem, że ty też tego chcesz, tylko z niejasnych powodów to wypierasz. - Przysunął się jeszcze bliżej mnie – nie zmienię mojej przeszłości i nie cofnę wcześniejszych związków. Nie stanę się też młodszy – wytknął mi to, co zazwyczaj ja wytykałam mu – ale to nie zmienia faktu, że czuję coś do ciebie i chcę to odkrywać. Chcę cię lepiej poznać, tylko musisz mi na to pozwolić.

Położył swoją drugą dłoń na mojej talii i zaczął ją uspokajająco gładzić.

- Pozwól się pokochać, Holly. Przyrzekam, że nie będziesz tego żałowała. Zrobię wszystko, żebyś była ze mną szczęśliwa.

Nigdy nie odbyłam tak poważnej rozmowy z jakimkolwiek facetem, dlatego też nie za bardzo wiedziałam, co mu na to odpowiedzieć. Oczywiście, że zdawałam sobie sprawę z tego, iż nie byłam mu obojętna, choć podejrzewałam, iż raczej myślał o dobrej zabawie, niż czymś poważniejszym.

- Nie spodziewałem się, że ze wszystkiego, co o mnie wiesz, akurat ta informacja cię przestraszy – dodał po chwili.

Tu też się musiałam zgodzić. Dziwne upodobania seksualne, wymyślne łóżko i polewanie woskiem nie wzbudziło we mnie tylu emocji, co wieść o żonie Sebastiana. Miałam taki mętlik w głowie, że naprawdę musiałam to przemyśleć.

- Muszę już iść – odsunęłam się od niego zdecydowanym ruchem. Cały czas rzucałam mu też niepewne spojrzenia, więc rozumiał, iż lepiej mnie nie zatrzymywać.

- Wrócisz? Zobaczę cię jeszcze, czy od razu mnie skreślasz? - zapytał poważnie.

- Muszę iść – powtórzyłam. Odwróciłam się od niego i ruszyłam w stronę drzwi. Wiedziałam, że pójdzie za mną, w końcu słyszałam jego kroki.

Nie dał mi tak szybko wyjść. Stanął za mną i wyciągnął dłoń, aby oprzeć ją na futrynie tuż przy mojej głowie.

- Nie poddam się, Holly. Wiem, że to dla ciebie dużo, ale wierzę, iż przemyślisz wszystko i zrozumiesz, że nie zrobiłem nic złego. To fakt, że mogłem powiedzieć ci o tym wcześniej, ale bałem się twojej reakcji. Od początku byłaś taka zdystansowana względem mnie. Dopiero w tamtym tygodniu nabrałem pewności, iż tylko udajesz obojętną, a tak naprawdę oboje chcemy tego samego.

W tym momencie wiedziałam, że chcę wrócić do domu. Miałam ochotę wydrzeć się w poduszkę, a następnie zgarnąć któregokolwiek z przygłupów i zabrać na mały trening na macie.

- Otwórz drzwi, chcę wyjść – odwróciłam głowę tak, żeby złapać jego poważne spojrzenie.

- Wrócisz?

Wpatrywałam się w jego oczy i wydawało mi się, że widziałam w nich szczerość. Jemu naprawdę na mnie zależało. Byliśmy tak cholernie inni, a on mimo to dalej chciał brnąć w tę relację. Był jeszcze bardziej szalony, niż ja.

- Dam znać, jak dojadę do domu. - Odparłam. Nie byłam gotowa na żadne deklaracje. Sebastian z niechęcią zabrał dłoń z futryny i zrobił krok do tyłu.

- Czekam na informację od ciebie. Jedź ostrożnie – polecił, gdy wychodziłam. Kiwnęłam mu tylko głową na pożegnanie.

Dopiero w aucie miałam chwilę na poważne przemyślenia. Penny nie wnikała, dlaczego daję jej prowadzić moją czarną bestię, po prostu dyplomatycznie milczała, gdy skuliłam się na fotelu pasażera i przytuliłam czoło do szyby.

Nie byłam zła na Sebastiana, ani na to, że miał jakąś przeszłość. W końcu był starszy ode mnie, więc siłą rzeczy mogłam się domyślić, iż miał na swoim koncie poważne związki. Zabolało mnie coś innego...

Gdy tak mówił o przyjaźni ze swoją żoną, a potem o szybkim ślubie, kiedy mieli ledwie po osiemnaście lat poczułam się dziwnie. Jakbym... była jej substytutem. Jakby nie było to ja naciskałam na przyjaźń z mężczyzną, a do tego byłam w tym samym wieku, co wtedy ona. Zaczęłam podejrzewać, iż pewnie pod względem fizyczności też ją przypominam, a może nawet miała tak samo zjebany charakter, jak i ja. Znaczy się – cudowny, oczywiście.

Kiedy Penny zaparkowała na podjeździe przy rezydencji ojca, od razu pognałam do pokoju. Z jednej strony cieszyłam się z takiego rozwoju sytuacji. Ostatnio rzeczywiście zaczynałam zapominać, iż Sebastian nie był facetem dla mnie, a uczucia to słabość. Zaczynałam czuć do niego więcej, niż chciałam przyznać. Taka terapia szokowa dobrze mi zrobi. Będę miała wymówkę żeby definitywnie zerwać kontakty z mężczyzną.

Z tą myślą siadałam do kolacji. Czułam się trochę spokojniejsza. Oczywiście odpisałam ambasadorowi, iż jestem w domu, bo zarzucał mnie wiadomościami. Chciał też koniecznie znowu się ze mną spotkać, ale byłam pewna, że ja tego nie chcę. Czas zamknąć rozdział zatytułowany „Przyjaciel Sebastian".

***

„Przyjaciel Sebastian" był uparty. Dzwonił i pisał tak często, że z powodzeniem mógłby dostać tytuł najbardziej upierdliwego telemarketera, gdyby tylko zdecydował się na ten zawód. Starałam się go zbywać i odpisywać mu co którąś wiadomość. Przez dwa kolejne dni skupiałam się na szkole i udawaniu, iż nie widziałam, jak często wzrok lorda błądził w moją stronę. Niestety przez mój pomysł uczestniczenia w ślubie Theresy, musiałyśmy zrezygnować z piątkowego ogniska nad jeziorem, ale to nie było nic strasznego, gdyż futboliści planowali kolejne w następnym tygodniu.

- Plan jest taki: po lekcjach ogarniamy się w domu, potem jedziemy nad jezioro. Auto zostawiamy na podjeździe przy altance Prestona i idziemy na plażę. Gdy się zmęczymy, wracamy do Lukasa na nocleg – opowiadałam Hope i Arianie. Blondynka oczywiście rozważała opcję bez noclegu, bo Harv miał ją zabrać do domu bractwa.

Ambasador, zgodnie z obietnicą, umożliwił Andyemu powrót do Atlanty. Chłopak pisał do mnie kilka razy, ale go również zbywałam. W końcu miałam trzymać się od niego z daleka. Stwierdziłam, że nawet mi to pasowało. Romans z Charliem był o wiele lepszy, bo mógł trwać maksymalnie do połowy grudnia, gdyż wtedy Anglicy opuszczali naszą szkołę. Ten czas był dla mnie wystarczający. Nie szukałam faceta na stałe, a tylko dla rozrywki.

Gdy w piątek po lekcjach i treningu cheerleaderek wróciłam do domu, spotkała mnie pewna niemiła niespodzianka. Zmierzałam sobie spokojnym krokiem w stronę schodów, gdy z salonu niespodziewanie wyszedł do mnie... Sebastian. Nie był oczywiście sam, bo towarzyszył mu Harry. Jakoś tak spięłam się na to combo. Nie widziałam Jonesa od dwóch dni i nie zamierzałam tego zmieniać. Nawet coraz rzadziej odpisywałam mu na wiadomości i odbierałam tylko niektóre połączenia, żeby szybko je zakańczać pod byle pretekstem.

- Panno Holly... Miło mi cię widzieć – odezwał się do mnie Sebastian. Nawet nie ukrywał, że czaił się przy drzwiach, żeby tylko mnie dorwać. Spojrzałam na niego obojętnym wzrokiem.

- Dzień dobry, panie ambasadorze – przywitałam się grzecznie. Skinęłam głową Harremu i odwróciłam w stronę schodów na piętro.

- Właśnie wychodzę, panno Holly. Byłabyś tak uprzejma i zgodziła się odprowadzić mnie do wyjścia? - zapytał spokojnie Sebastian. Zatrzymałam się na chwilę, żeby zaraz uśmiechnąć się przepraszająco.

- Niestety nie będę mogła, panie Jones. Mam dużo pracy domowej do zrobienia. Zapewne pamięta pan, jak to jest, gdy się chodzi do liceum... - rzuciłam mu znaczące spojrzenie – choć w zasadzie w pana przypadku było to tak dawno, że pewnie pamięć już zawodzi. - Dodałam po chwili. - Żegnam, panie ambasadorze.

Ruszyłam w stronę schodów. Nie odpowiedziałam nic na jego „do zobaczenia, panno Holly", gdyż nie zakładałam żadnego zobaczenia. Ledwie dotarłam do swojego pokoju, gdy mój telefon zaczął wibrować.

- Nie uciekaj przede mną, Holly. Chcę tylko porozmawiać – odezwał się Sebastian.

- Może nie zauważyłeś, ale ja nie chcę, a skoro nie chcę, to nie ma takiej siły, która by mnie do tego zmusiła. - Odparłam z pewnością w głosie. - Nic nas nie łączyło oprócz przyjaźni, a i ona była niewypałem, dobrze o tym wiesz. Chcę zakończyć to i już więcej do tego nie wracać. Daj sobie spokój, Sebastianie.

- Nie – powiedział twardo – nie zrezygnuję z ciebie. Doskonale zdajesz sobie sprawę, że pasujemy do siebie jak nikt inny, tylko jesteś upartą oślicą i to wypierasz.

Oburzyłam się na te słowa. Rzuciłam się na łóżko i głośno westchnęłam.

- Sam jesteś upartym osłem! A do tego masz zwidy, bo widzisz coś, co nie istnieje. Nie ma czegoś takiego, jak my, Sebastianie. My nigdy nie będziemy razem. Pogódź się z tym w końcu i daj mi spokój! Jestem szaleńczo zakochana, więc nie mam czasu na kłótnie z tobą – rzuciłam na koniec tak tylko, żeby dał mi spokój.

Oczywiście, że nie chciał odpuścić. Wypytał mnie o wszystko w związku z tą moją niespodziewaną „miłością".

- Jest od ciebie starszy?

- Tak – przyznałam. Charlie miał urodziny w styczniu, a ja w kwietniu, więc siłą rzeczy był starszy o kilka tygodni.

- Bogaty?

- Oczywiście – nie dodałam, że to angielski lord, ale to tylko szczegół. Na pewno był bogaty, w końcu ta pogarda względem wszystkich uczniów w szkole musiała być przekazywana z pokolenia na pokolenie.

- Przystojny?

- Może być. - Odparłam. Nie dodałam, iż wolałam lepiej zbudowanych i trochę starszych facetów ze złotozielonymi oczami i ciemnymi włosami, a Charlie był tylko nastoletnim bufonem z wywalonym w kosmos ego.

- Obcokrajowiec?

- Tak.

Sebastian zaśmiał się wesoło.

- Wiesz, że opisałaś, mnie? Dalej chcesz wmawiać mi, iż nic między nami nie ma?

Cholera, rzeczywiście. Mógł odnieść takie wrażenie, że się z nim droczyłam.

- Jak najbardziej, Sebastianie. To nie ty jesteś moim księciem, bo nawet nie jesteś księciem. Mój Charlie jest prawdziwym, angielskim lordem, a to prawie jak książę.

Musiałam trochę obniżyć standardy, ale tego już nie dodawałam.

- Tylko na tym ci zależy? Na facecie z tytułem? - westchnął mężczyzna – myślałem, że nie jesteś taka, tylko się zgrywasz.

- Widocznie źle myślałeś – zakończyłam rozmowę. Nie przeszkadzało mi, że pewnie w tym momencie wziął mnie za interesowną sukę. Jego zdanie się nie liczyło.

***

Sebastian musiał się porządnie na mnie obrazić, bo przez cały wieczór dał mi spokój, a i rano nic nie pisał, nawet swojego codziennego „Dzień dobry, mój Aniele!".

Powinnam się cieszyć, że w końcu dał odpuścił, ale mimo wszystko czułam się z tym dziwnie, na szczęście przygotowania do ślubu Theresy zajęły mnie tak, że wyrzuciłam z głowy ambasadora. Przynajmniej na chwilę.

Wysłałam Penny do kwiaciarni po zamówiony przeze mnie bukiet (w końcu nie wypada iść do „młodej" pary z gołą ręką), a sama poszłam do pokoju Hope. Siostra nałożyła na siebie słodką, różową sukienkę, która bardzo kontrastowała z moją czarną.

- Gotowa na imprezę życia? - zagadałam do niej uśmiechając się wesoło. Cały czas powtarzałam sobie, iż grunt to dobre nastawienie.

Bliźniaczka spojrzała na mnie z powątpieniem.

- Gotowa, ale czy to będzie impreza życia? Polemizowałabym – dodała niepewnie. Kazałam jej usiąść przy toaletce i sięgnęłam po kuferek z kosmetykami do makijażu. Miałam pomóc siostrze w przygotowaniach.

- Może nie naszego życia, ale czyjegoś na pewno – mrugnęłam wesoło.

Starałam się być dobrze nastawiona do tego ślubu.

Będzie zabawa i tylko to się liczy.  


❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro