Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

23 Ciągle mówią o tobiepov: Hope

 Daniel po chwili delikatnie się ode mnie odsunął, nie zabrał jednak dłoni z mojej talii.

- Na pewno wszystko w porządku? - chciałam się upewnić. Dobrze się czułam w jego ramionach, ale zachowanie mężczyzny trochę mnie zastanawiało. Preston musiał zauważyć zaskoczenie na mojej twarzy, gdyż uśmiechnął się lekko.

- Powiedzmy, iż cieszę się, że cię widzę, Hope. - Powiedział, gdy zabierał dłonie z mojego ciała. Odpowiedziałam mu uśmiechem. Holly musiała nieźle wchodzić na głowę Prestonom, skoro Daniel w taki sposób okazywał radość z przypadkowego spotkania ze mną. Chyba naprawdę współczułam im tego weekendu z moją bliźniaczką.

Mężczyzna spuścił wzrok i przestał się uśmiechać. Dopiero teraz przypomniało mi się, iż wszystkie kartki od nauczyciela rozsypały się po korytarzu, dlatego szybko kucnęłam, żeby je pozbierać. Nie spodziewałam się, iż Daniel zrobi to samo. Preston bez słowa sprzeciwu zaczął pomagać mi w uprzątaniu bałaganu.

- Lubisz informatykę? - zapytał mnie w pewnym momencie. Uniosłam głowę, żeby na niego spojrzeć. Nie spodziewałam się, iż był tak blisko mnie... W zasadzie kucał w tak niedalekiej odległości, iż nasze kolana prawie się stykały.

- Yyyy... tak... - wydusiłam z siebie. Od razu też spaliłam buraka, bo to, co powiedziałam, zabrzmiało, jakbym była niespełna rozumu, ale przy Danielu jakoś tak ciężko było mi się skupić.

- Chcesz brać udział w olimpiadzie? - dopytywał – też kiedyś brałem w niej udział. Finał był w Londynie. Gdzie teraz miałby się odbyć? - Preston podtrzymywał konwersację nie przestając mi pomagać ze sprzątaniem. Uwinęliśmy się w kilka minut, choć myślałam na początku, że zajmie to o wiele więcej czasu. Ucieszyłam się, że z moim telefonem wszystko w porządku i nic się nie zbiło, bo to byłaby niepotrzebna komplikacja.

- W tym roku Paryż – odebrałam od niego plik kartek. Nie wiedziałam, czy robił to specjalnie, czy to po prostu zbieg okoliczności, ale podczas podawania dokumentów, musnął swoją dłonią tę moją. Nawet taki lekki dotyk spowodował gęsią skórkę na moim ciele.

- Miasto miłości – mężczyzna spojrzał na mnie i wykrzywił usta w lekkim uśmiechu. Ponownie się zarumieniłam. - Byłaś tam kiedyś?

- Nie miałam okazji być w Europie, ale na pewno kiedyś to nadrobię. - Siliłam się na neutralny ton, ale nie za bardzo mi to wychodziło. Miałam nadzieję, że nie zwracał na to zbytniej uwagi. - A ty? Podejrzewam, że nie raz odwiedzałeś Paryż... to naprawdę miasto miłości, czy raczej chwyt marketingowy? - dopytywałam. Udało się nam zebrać wszystkie notatki, dlatego też od razu się podniosłam i stanęłam naprzeciwko mężczyzny, który podniósł się w tym samym momencie.

- Tak, to prawda. Byłem tam kilkanaście razy. - Odpowiedział na pierwszą część mojego pytania – a co do miasta miłości... Myślę, że gdy ma się przy sobie odpowiednią osobę, to każde miasto może być miastem miłości. Nie trzeba wtedy szukać niczego w Europie. - Dodał pewnym głosem. 

Przełknęłam ślinę, gdy wpatrywał się we mnie intensywnie. Chyba wstawanie nie było zbyt dobrym pomysłem, bo pod wpływem spojrzenia Daniela czułam, jakbym miała zaraz zemdleć. Zdecydowanie musiałam opuścić teren szkoły.

- Pewnie masz rację, tylko najpierw trzeba znaleźć odpowiednią osobę – wysiliłam się na nieśmiały uśmiech. Chciałam pokazać mu, że ta rozmowa wcale mnie nie stresuje. Nic a nic.

- Czasami nie trzeba daleko szukać. Najbardziej szalone rozwiązania mogą się okazać tymi właściwymi. - Odparł tajemniczo. - Jeśli potrzebujesz pomocy w przygotowaniach do olimpiady, to daj znać. Wygrałem ją te siedem lat temu, więc na pewno będę umiał pomóc – zaoferował od razu.

- Startujemy drużynowo, nie indywidualnie. Chcę namówić Lukasa, żeby się przyłączył.

- Jestem pewien, że się przyłączy. Nie byłby w stanie niczego ci odmówić – Preston spoglądał na mnie z ironicznym uśmieszkiem. Zrobiło mi się trochę głupio, gdy tak otwarcie mówił o moim wpływie na swojego brata. Niestety miał rację. Od rozpoczęcia roku szkolnego znowu czułam, iż Luke bardzo starał się do mnie zbliżyć. 

Nie przekraczał moich granic, ale ponownie wbijał we mnie rozanielony wzrok, a do tego zaczął przynosić mi mój ulubiony koktajl, na co Holly tylko przewracała oczami. Słyszałam, jak kilka razu mruczała coś pod nosem, że „wszystko zostanie w rodzinie", ale puszczałam to mimo uszu. Ona już tak miała, że mówiła więcej, niż powinna.

- Jesteśmy tylko przyjaciółmi... - zaczęłam się tłumaczyć, jednak musiałam przerwać.

Mój telefon ponownie się rozdzwonił, więc szybko pożegnałam Daniela i odebrałam połączenie. Czułam, że przyglądał się mi, kiedy szłam w stronę drzwi, ale spięłam się w sobie i nie obejrzałam przez ramię.

 No... przynajmniej nie tak od razu. Zrobiłam to dopiero przy drzwiach. Miałam rację. Preston stał w miejscu i odprowadzał mnie wzrokiem...

- Przepraszam tato, byłam na rozmowie z nauczycielem i tak mi jakoś zeszło – powiedziałam, gdy tylko usłyszałam głos Henrego – coś się stało?

Tata westchnął jakby z ulgą.

- Cieszę się, że cię słyszę, kochanie. Chciałem ci powiedzieć, iż rozmawialiśmy z Holly i chyba udało się nam dojść do porozumienia. Wróciła do domu. - Poinformował mnie. Poczułam, jak coś ciężkiego spada mi z serca. Ojciec widział, że cały weekend przeżywałam tę chorą sytuację z dramatycznym wybuchem Holly i poczułam się doceniona, iż pamiętał, aby poinformować mnie o przebiegu rozmowy zaraz po jej zakończeniu.

- Wspaniale! - krzyknęłam. Otworzyłam auto i wrzuciłam swoje klamoty na miejsce pasażera. Musiałam je chwilę wywietrzyć, bo nasze miejsca parkingowe były bardzo nasłonecznione, a sierpień w Atlancie jak zwykle upalny i suchy. - Nie spodziewałam się, że tak szybko pójdzie.

- Ja też, ale bardzo mnie to cieszy. Holly to dobre dziecko. Na pewno wszystko sobie przemyśliła i ostatecznie pogodziła się z naszą decyzją.

- Obyło się bez gróźb? - uśmiechnęłam się sama do siebie. Wsiadłam w końcu do auta, ale jeszcze nie ruszałam.

- Tak jakby, choć podejrzewam, iż gdy pokłócę się z Katią o cokolwiek, to będę wrogiem numer jeden dla Holly, bo ona bardzo kocha swoją trenerkę i nie da jej nikomu skrzywdzić.

- Myślę, że ciebie też kocha, tylko jest zbyt uparta, żeby to przyznać. Potrzebuje czasu na wszystko.

Usłyszałam śmiech taty. Potwierdził moje słowa. Wiedział, iż bliźniaczka nie przepadała za zmianami i nie za bardzo ufała ludziom.

- Cały czas cierpliwie czekam na nią. Nie zamierzam przestawać – skończył Henry. Dałam mu znać, że planuję wyjechać z parkingu, więc kazał mi być ostrożną na drodze. Po chwili rozłączyłam się i odpaliłam auto.

Podejrzewałam, że foch mojej siostry naprawdę potrwa z tydzień, jak nie dłużej, a tu wyszło, iż dała się ugłaskać zaledwie po weekendzie. Czyżby zaczęła dojrzewać i pozbywać się swoich gówniarskich zachowań i obraz majestatu? Niesłychane...

***

Przesadziłam z podziwem. Holly nic się nie zmieniła. W dalszym ciągu jej zachowania były gówniarskie. 

Doszło to do mnie, gdy kilka godzin później leżałam nad brzegiem basenu i oglądałam wygłupy bliźniaczki i dwóch braci: Harva i Haidena. Chłopaki byli tak szczęśliwi z samego faktu powrotu naszej siostry do domu, że pozwalali jej na stanowczo za dużo, a ona to wszystko jak zwykle wykorzystywała.

- I pamiętaj o masowaniu stóp! - krzyczała do Harveya. Rozłożyła się na dmuchanym materacu, a brat w tym samym czasie próbował pływać, jednak Holly od razu dała mu bana na zabawę i zagoniła do obowiązków.

- Takiego, że będę coś robił! Daj żyć, Holly – cieszył się chłopak. Niby nie chciał poddawać się woli dziewczyny, a i tak co chwilę do niej podpływał.

- Twoja egzystencja to kpina. Wybryk matki natury, więc wiesz... - rzucała mu znaczące spojrzenia. Nawet zdjęła na chwilę okulary przeciwsłoneczne i komicznie mrużyła oczy.

- Sama jesteś wybryk, a do tego wariatka...

- Utkaj się, Hulk!

Pokręciłam głową z politowaniem. Holly i te jej teksty na poziomie podstawówki... Niby pełnoletnia, a mentalnie pasowała do Hattie jak nic.

Oczywiście, że jej tego nie powiem, bo i ja będę miała bana na wszystko.

***

Następnego dnia siostra wracała na stare tory. Jej dzień znów miał wyglądać tak, jak do tej pory: szkoła, trening z dziewczynami, lodowisko.

- W środę mam dzień lenia. Umówiłam się z Sebastianem, więc będę musiała na chwilę do niego wpaść – mówiła podczas lunchu. Cały czas udawała, iż nie widziała, jak lord Charles rzucał jej mroczne spojrzenia i coś tam mówił do swoich znajomych, oczywiście nie spuszczając wzroku z mojej siostry.

- Ciągle mówią o tobie – Ariana próbowała dyskretnie dać znać Holly, iż przy stoliku Anglików od dwudziestu minut toczyły się jakieś zażarte dyskusje okraszone podejrzanie częstymi spojrzeniami w stronę, gdzie znajdował się nasz stolik, ale siostra jak zwykle nic sobie z tego nie robiła. Wzruszyła ramionami i odwróciła głowę w stronę Charlesa i jego świty.

- Oczywiście, że mówią o mnie. Gdyby mówili o sobie, nikt by nie słuchał tego gówna. - Powiedziała na tyle głośno, żeby angielski stolik momentalnie zamilkł.

- Pamiętamy, królowa jest tylko jedna – dodał Lukas i puścił oczko do mojej bliźniaczki.

- A jak... tylko jedna, ale tak zajebista, że każdy chce się ogrzać w blasku mojej chwały i roztrząsać moje fascynujące życie, a nie własne chujowe i wybitnie nudne. O ciekawych rzeczach chętnie się mówi i też chętnie słucha, a ja przecież jestem arcyciekawa – odparła z charakterystyczną dla siebie arogancją. Cała Holly.

Nie miałam pojęcia, jak to jej butne zachowanie miało się do tego, iż Charles się jej podobał, bo od dwóch tygodni cały czas wchodziła z nim jedynie w potyczki słowne i, jak zapewne można się było spodziewać, to ona wygrywała.

Nie polubiłam naszych angielskich gości. Ciągle miałam wrażenie, że byłam przez nich obserwowana prawie tak samo często, jak i Holly, z tą różnicą, iż bliźniaczka miała na to wywalone, bo lubiła być w centrum zainteresowania, ja natomiast nie przepadałam za tym. 

Za Anglikami też nie przepadałam. W środę tylko utwierdziłam się w mojej niechęci do nich. Tego dnia kończyłam lekcje razem z Holly, ale ona musiała wpaść po coś tam do biblioteki, a potem miała spotkanie z tym całym swoim Sebastianem (oczywiście, że opieprzyła mnie za nazywanie ambasadora „jej Sebastianem", ponieważ według słów siostry „Jones nie jest jej, tylko państwowy, a dokładnie Isla sandiowy". Skwitowałam to tylko uniesieniem brwi, bo i tak wiedziałam swoje), więc to ja szybciej pojawiłam się przy naszych szafkach. 

Pech chciał, że całe angielskie stado również się wtedy tam pojawiło. Trochę niezręcznie się przy nich czułam, dlatego też starałam zasłaniać się drzwiczkami szafki i robić swoje, żeby tylko nie za bardzo rzucać się w oczy. Czy mi się to udało?

Nie. Ani trochę.

Charles jako pierwszy musiał skomentować moją obecność przy szafkach.

- To ta druga. Grzeczna – rzucił do kolegów, którzy momentalnie zaczęli się śmiać, jakby było z czego. Ignorowałam ich wygłupy. Zabrałam swoje rzeczy i zamierzałam stąd odejść. Chciałam poczekać na Holly w innym miejscu.

- Nic nam nie powiesz, Hope? Kto w ogóle dał ci tak na imię? Amerykanie to mają pomysły – skomentowała jedna z dziewczyn. Nawet nie miałam pojęcia, jak się nazywała, bo naprawdę się tym nie interesowałam.

- Gdzie twoja pewność siebie? - zapytał lord. Cały czas mierzył mnie spojrzeniem swoich lodowatych tęczówek. Niby uśmiechał się ironicznie, ale nie zauważyłam, żeby jakakolwiek emocja pojawiła się w jego oczach.

Otworzyłam usta, żeby coś mu odpowiedzieć, ale w tym momencie po korytarzu rozniosło się głośne KURWA wykrzyczane przez moją siostrę.

- Nie chcę więcej słyszeć, że się kłócicie, bo wypierdolę was z drużyny. Chuj z tym, że nie jestem kapitanem! I tak to zrobię – odgrażała się komuś Holly. Podejrzewałam, iż musztrowała dwie cheerleaderki, które wczoraj dowiedziały się, że ostatnio spotykały się z jednym chłopakiem, ale zamiast opieprzyć go za oszukiwanie... zaczęły o niego walczyć.

- Moja pewność siebie? - powtórzyłam patrząc wrednie na Charlesa, który z kolei nie wydawał się już tak zadowolony, jak jeszcze przed chwilą – właśnie idzie – dodałam. Dosłownie kilka sekund później Holly przy mnie stanęła. Jak zwykle obrzuciła uczniów z Anglii sukowatym spojrzeniem i zaczęła grzebać w szafce.

- Ja pierdolę, ździrleaderki to są jednak głupie. Gdyby mój facet przewalał mnie na boku z jakąś inną laską, to prędzej bym mu fiuta ujebała przy samej dupie w ramach zemsty za zdradę, a nie jeszcze o niego walczyła! Jak można kłócić się o taką szmatę? No trochę szacunku! - narzekała nic nie robiąc sobie z tego, iż Anglicy się temu przysłuchiwali.

- Też jestem zaskoczona. Myślałam, że dziewczyny trochę inaczej to rozwiążą – dodałam. Holly trzasnęła drzwiami tak mocno, iż jedna z Angielek aż podskoczyła. Bliźniaczka posłała jej ironiczne spojrzenie.

- Tylko nie zesraj się ze strachu – rzuciła chamsko. Dziewczyna nic jej na to nie odpowiedziała. Wbiła spojrzenie w podłogę i udawała, że nie słyszała. Zaśmiałam się w duchu. Jeszcze przed chwilą była taka zadowolona, gdy krytykowała moje imię, a teraz bała się nawet zerknąć na Holly. Ironia losu.

Na każdego cwaniaka zawsze znajdzie się większy, oczywiście z wyjątkiem mojej bliźniaczki. Ona była mega cwaniakiem, nikt nie mógł sobie pozwolić na takie zachowania, jakie przejawiała siostra.

- Jesteś bardzo wulgarna – skrytykował ją Charles. Starał się zachować obojętną minę, ale wyraźnie widziałam, iż nie spuszczał oczu z Holly i przyglądał się jej naprawdę intensywnie.

- A ty blady, Charlie. Zażyj trochę słoneczka, wyciągnij kija z dupy i zobacz, jak piękne może być życie – zaproponowała mu od razu moja bliźniaczka. Chłopak nachmurzył się i zmarszczył czoło.

- Mam na imię Charles i nalegam, aby tak się do mnie zwracano. - Odrzekł zdecydowanym tonem. Jego świta tylko przytakiwała, ale nie kwapiła się do komentowania. Frajerzy.

- A ja nalegam, żebyś przestał mnie rozbierać wzrokiem, bo to zbyt wulgarne nawet jak dla mnie, Charlie... - odparła z uśmiechem Holly. Nawet zbliżyła się do chłopaka i zaczęła powoli przesuwać palcem po jego krawacie.

- Nie rozbieram cię wzrokiem, nie jesteś aż tak interesująca – szedł w zaparte, ale siostra tylko wzruszyła ramionami. Odwróciła się i chwyciła moją dłoń, żeby pociągnąć mnie do wyjścia. Po zrobieniu trzech kroków przechyliła głowę i spojrzała na lorda.

- Jak sobie tak porządnie będziesz to wmawiał, to może w końcu uwierzysz... - puściła mu oczko. Nie czekała na jego odpowiedź. Od razu ruszyła do drzwi.

- Nie lubię ich – powiedziałam do siostry, kiedy wsiadłyśmy do auta. Dziś przyjechałyśmy jednym, bo i razem kończyłyśmy.

- Ja nie lubię nikogo, ale niestety muszę ich tolerować i się pilnować. Nie mogę robić z nimi tego, co bym chciała, bo Harry, Henry, albo policja się mnie czepi. Ewentualnie dyrektorka, ale ona ma najmniejszą siłę rażenia – odparła.

- Nie wydaje mi się, żeby lord cię wyrywał – wyraziłam swoją wątpliwość na co tylko się zaśmiała.

- Oj, wyrywa mnie i to porządnie. Poczekaj kilka dni i zacznie się do mnie łasić. Podoba mu się to, że mam go gdzieś i nie daję po sobie jechać, jak te dziunie z jego świty. Jestem wyjątkowa i doskonale o tym wie. - Podkreślała z zadowoleniem.

Nie kontynuowałyśmy rozmowy o Anglikach, ponieważ zeszłyśmy na inne około szkolne tematy. Siostra nie chciała mi zdradzić, po co jechała do Sebastiana, ale też tak bardzo nie naciskałam na zwierzenia z jej strony. Doskonale wiedziałam, że powie mi o wszystkim, kiedy będzie gotowa.

Holly spędziła u ambasadora kilka godzin. Wróciła w dość trudnym do określenia humorze. Z jednej strony wydawała się zadowolona i kąśliwa tak, jak zawsze, z drugiej zaś zauważyłam, iż często zamyślała się i nad czymś usilnie zastanawiała. Nie odzywała się wtedy, tylko błądziła w swoich myślach.

 Aż się prosiła, żeby pojechać jej tekstem, że bujała w obłokach, bo była zakochana, ale powstrzymywałam się przed tym. Nie chciałam podburzać braci, którzy korzystali z ostatnich dni w domu, a szczególnie tyczyło się to Haidena.

W weekend przeprowadzał się do Nowego Jorku, żeby zacząć tam studia. Oczywiście, że zabronił nam wpadać w odwiedziny i oczywiście, że Holly od razu poprosiła Henrego o jak najczęstsze wyjazdy do naszego brata. Ojciec zgodził się na to bez mrugnięcia okiem.

- Niestety w sobotę wybieram się na ślub, dlatego też polecę z Haidenem w niedzielę. Chcę zobaczyć, czy mieszkanie ma to wszystko, czego oczekiwałem od dewelopera – informował nas tata.

- Kto się żeni, albo wychodzi za mąż? - zainteresowała się moja bliźniaczka. Mnie w sumie też to ciekawiło.

Ojciec zaśmiał się krótko i spojrzał na nas z nieukrywaną wesołością.

- Czy jeśli powiem wam, że babcia Theresa znalazła sobie kandydata na piątego męża, to będziecie zaskoczone? - zapytał nas z uśmiechem.

Musiałam przyznać, iż ja byłam zaskoczona. Holly jedynie chichotała razem z braćmi i rzucała niewybredne żarciki o „przebiegu" babki. Obstawiała również, ile tym razem przeżyje kolejny mąż, co było wredne, ale tak bardzo w jej stylu, że nawet Harry nie krytykował, tylko dołączył do zakładów. Stawiał na czternaście miesięcy...

- Katia idzie z tobą? - zapytałam tatę. Przy stole zrobiło się naprawdę wesoło. Dobrze się czułam, gdy byliśmy tak wszyscy razem. Polubiłam naszą rodzinę i nie potrafiłam sobie wyobrazić, jak to będzie, gdy chłopaki i Henry wyjadą, i zostaniemy tylko my, Hattie i Harry. Będzie tak... cicho i smutno.

- Nie. Opowiadałem jej trochę o Theresie i raczej nie chce jej poznać. Idę sam. - Odparł ojciec. Wcale się nie dziwiłam. Ja również nie przepadałam za staruszką i nawet tego nie ukrywałam. To, jak mnie zaatakowała na pogrzebie Eve... Nie potrafiłam o tym zapomnieć.

Kiedy poczułam, jak Holly wbija mi palce w udo, byłam pewna, że to nie wróży nic dobrego.

Bliźniaczka uśmiechnęła się przymilnie do taty.

- A możemy pojechać z tobą? Tak bardzo chciałybyśmy zobaczyć babcię i tego nieszczęśnika... znaczy, oblubieńca – rzuciła wesoło.

Miałam ochotę trzepnąć ją talerzem za te jej durne pomysły. Liczyłam, że Henry od razu zaprotestuje, bo zauważyłam, iż zmarszczył czoło, gdy to usłyszał i chyba chciał odmówić, jednak wystarczyło mu jedno spojrzenie na Holly, żeby zmienił zdanie.

- Oczywiście, kochanie. Jeśli tylko chcecie. Babcia na pewno się ucieszy – odpowiedział, choć nie tak pewnie, jak jeszcze przed chwilą.

Ucieszy. Theresa. Nami.

Taaa...  


😈😈😈😈😈😈😈😈😈😈😈😈😈😈😈😈


W najbliższym pov Holly Sebastian w końcu doczeka się tego jacuzzi XD 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro