Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2 Co z tobą nie tak?!?pov: Holly

Dimitris napawał się swoim zwycięstwem nade mną i Henrym. Nie ukrywał, że bawiło go zdenerwowanie ojca i moja złość.

To, że byłam wściekła, było bardziej widoczne, niż plamy na księżycu. Zaciskałam pięści i rzucałam mężczyźnie mordercze spojrzenia. Jak on tak mógł?!? Szantażować nas przeszłością Hattie?!? Porwać Eve... a co gorsza... dorwać moją Hope?!?

 Byłam pewna, że jeśli stanie się jej najmniejsza krzywda to nie będę w stanie nad sobą zapanować i zrobię się nieobliczalna. Bez względu na konsekwencje.

- Podejdź do mnie, moja droga – zawołał Grek, a ja niechętnie ruszyłam z miejsca. Henry złapał mnie za rękę i nie chciał wypuścić.

- Nie rób tego, kochanie. Znajdziemy ją. Harry już na pewno domyślił się, że coś się stało. Wszystko będzie dobrze – uścisnął moją dłoń i spoglądał na mnie poważnie.

Wierzyłam, że brat był na tyle inteligentny, żeby zorientować się, iż skoro nie odbieramy telefonów, to musiało to coś znaczyć. Coś złego, bo jakżeby kurwa inaczej. Powinnam przywyknąć, że nie mogło być za spokojnie. Że zawsze coś musiało się zjebać.

Nie mogłam jednak pokładać całego bezpieczeństwa siostry w nadziei, iż Harry coś zrobi. Musiałam działać, a nie biernie czekać, aż inni rozwiążą sytuację. Ja tak nie robiłam. Nie byłam defensywna.

Uśmiechnęłam się pocieszająco do Henrego i oddałam mu uścisk.

- Będzie dobrze. Poradzę sobie. Znajdź Hope. Proszę, znajdź ją – zabrałam szybko rękę i odeszłam w stronę Dimitrisa. Henry chciał ruszyć za mną, ale jeden z napastników od razu stanął między nami i wymierzył w niego tak, że nie miałby żadnej szansy uniknąć postrzału.

- Po co to wszystko? Puść ich – powiedziałam do Greka, gdy tylko znalazłam się blisko niego. Wskazałam ręką na zebranych w ciasnym pomieszczeniu. Mógł już sobie darować terroryzowanie Bogu ducha winnego personelu.

- Puszczę. Za jakiś czas puszczę. Muszę mieć pewność, że twój ojciec podpisze wszystkie dokumenty, które dostarczy mu mój prawnik. Wtedy też wypuszczę twoją siostrę – jego ciemne oczy przesunęły się po mojej twarzy, a następnie zjechały niżej, na dekolt.

Jako, że byłam w szkolnym mundurku, to wyglądałam poprawnie i prawilnie. Nie mógł się niczego przyczepić i chyba to się mu nie spodobało.

- Rozepnij tę koszulę, wyglądasz jak zakonnica – polecił, a ja zmrużyłam oczy i pokręciłam głową.

- Nie zamierzam. Dobrze mi tak, jak jest.

- Jeśli sama tego nie zrobisz, to ci pomogę, meli...

Nie miałam pojęcia, co oznaczało to słowo, którym mnie nazwał. Na pewno było to coś wstrętnego, zresztą wszystko, co kojarzyło się z nim, było obleśne.

- Daj jej spokój! To jeszcze dziecko! - Henry próbował ruszyć w moją stronę, ale ochroniarz skutecznie go blokował.

- Jest pełnoletnia. Nie rób z niej dziecka na siłę. Na pewno wie, jak korzystać ze swoich wdzięków – mężczyzna nawet nie spojrzał w stronę mojego ojca, tylko cały czas wwiercał fanatyczne spojrzenie we mnie – Kilka guzików, Holly. Na pewno ta koszula cię ciśnie. W końcu widzę, jak opina się na twoich piersiach.

Momentalnie poczułam ochotę, żeby się zasłonić przed jego niepokojącym wzrokiem, ale powstrzymałam się. Nie chciałam mu pokazywać, że jestem słaba i można mnie przestraszyć. Jego podteksty nie robiły na mnie wrażenia.

Henremu się jednak nie podobały.

- Nie waż się tak do niej mówić! Holly zawsze będzie moim dzieckiem, bez względu na wiek, a twoje obrzydliwe komentarze są nie na miejscu.

Nie chciałam, żeby ojciec zrobił coś głupiego i sprowokował Greka do nierozsądnych posunięć, dlatego, oczywiście z wielką łaską odpięłam kilka guzików, ale tylko kilka. Dimitris śledził każdy ruch moich palców jak zafascynowany. Zbliżył się do mnie tak, iż praktycznie na mnie wszedł. Wyciągnął dłoń i przesunął po mojej szyi i odsłoniętym kawałku mostka.

 Poczułam dreszcz obrzydzenia, który przebiegł mi wzdłuż kręgosłupa. Nie odwróciłam jednak twarzy. Nie uciekłam od niego wzrokiem. Nie chciałam mu nawet w najmniejszym stopniu pokazać, że się bałam.

- Taka młoda i niewinna. Delikatna. Przynajmniej w teorii – na jego ustach pojawił się wredny uśmiech, gdy jednym szybkim ruchem złapał za mój łańcuszek z imieniem i bezceremonialnie zerwał go z mojej szyi. Pisnęłam, bo naciągnięty metal na krótką chwilę wbił się boleśnie w moją skórę, a następnie poddał sile Dimitrsa i pękł. Grek przez moment trzymał go w ręku, a następnie odrzucił, jak coś zbędnego.

- Nie będziesz tego potrzebowała, meli. Koniec kontroli ojca nad twoim życiem – powiedział z zadowoleniem – nie cieszysz się? Chyba tego właśnie chciałaś?

- Im jestem starsza, tym bardziej przekonuję się do tego, iż nie mam nic przeciwko kontroli Henrego, bo robi to w trosce o moje dobro, a nie żeby mnie dręczyć czy ograniczać. Nie wierzę, żebyś tak nagle zaczął przejmować się tym, co chcę, a czego nie chcę, gdyż doskonale zdajesz sobie sprawę z tego, że nie chcę mieć z tobą nic wspólnego i dopóki nie wypuścisz mojej siostry i Eve, nie zamierzam z tobą dyskutować – odparłam twardo.

- Jak zwykle zadziorna... Umiesz pobudzić mężczyznę – słyszałam, że Henry znowu rzucił coś o niestosownych wypowiedziach, ale nie wsłuchiwałam się. Powstrzymywałam odruch wymiotny. Gdy pomyślałam sobie, że ten stary sproch nakręca się moim uporem... 

Wystarczyło jedno spojrzenie na jego spodnie, żebym uświadomiła sobie, że był pobudzony. Podobało mu się, iż może mówić takie rzeczy przy moim ojcu i innych ludziach, a my nic nie możemy z tym zrobić. Psychol.

Zauważył, gdzie powędrował mój wzrok i tylko uśmiechnął się szerzej.

- Za chwilę będziesz miała okazję się nim pobawić. Teraz jednak musimy wyjść, chyba, że chcesz zacząć już teraz – powiedział powoli – co ty na to Henry? Mam zerżnąć Holly na twoich oczach? Uwierzysz mi wtedy, że poważnie traktuję nasz kontrakt, a ona jest moja?

- Wychodzimy. Nie trać czasu. Chyba, że staje ci tylko, gdy mężczyźni patrzą... - odparłam i wskazałam na drzwi. Z dwojga złego wolałam, żeby krzywdził mnie, gdy nikt nie będzie tego widział, bo takie akcje przy ojcu mogły skończyć się źle, a ten szaleniec cały czas miał Hope.

- Holly! Nigdzie z nim nie idź! - Henry po raz kolejny próbował ruszyć, ale ochroniarz odbezpieczył broń. Pokazał, iż w każdej chwili był gotowy strzelić.

- Jeśli ze mną nie pójdzie, to nigdy nie wypuszczę jej siostry.

Grek tylko utwierdził mnie w przekonaniu, że muszę stąd wyjść. Złapał mnie pod rękę i pociągnął w stronę wyjścia. W holu spotkałam Penny i drugiego ochroniarza. Oboje byli trzymani na muszkach napastników Dimitrisa.

- Panno Holly... - zaczęła moja przyjaciółka, ale szybko pokręciłam głową. Widziałam, iż nie miała broni, bo zabrali jej, gdy tylko tam weszli. Bez pistoletu nie miała z nimi szans, a na pewno była na tyle zdeterminowana, żeby ratować mnie za wszelką cenę.

- Wszystko jest w porządku. Zostań z Henrym i go pilnuj, dobrze? - powiedziałam, zanim Grek wypchnął mnie na zewnątrz i zaciągnął w kierunku samochodu.

- Gdzie mnie zabierasz? - zapytałam, gdy wpychał mnie na tylne siedzenie limuzyny. Z drugiej strony usiadł jeden z ochroniarzy, a Dimitris wepchnął się zaraz za mną. Siedziałam między dwoma mężczyznami.

- Do domu, moja droga. Jeszcze dziś wylecimy do Aten. Muszę kuć żelazo, póki cię mam, bo Anderson zaraz znajdzie jakiś kruczek prawny i zacznie się stawiać, ale gdy będziesz u mnie, to niewiele wskóra. Teraz jeszcze musimy szybko skoczyć do hotelu po umowę dla twojego ojca, a resztą zajmie się już prawnik, gdy będziemy w samolocie.

- Kiedy wypuścisz Hope i Eve?

- Gdy tylko wsiądziesz na pokład. Od razu je wypuszczę. Połączę się nawet z ochroniarzem, żebyś zobaczyła, że rzeczywiście są wolne – mężczyzna wyciągnął dłoń w moją stronę i złapał mnie za brodę, a następnie przyciągnął do siebie – nie zależy mi na nich, gdy mam ciebie.

- Cały czas chodziło ci o mnie? - nie mogłam uwierzyć w mojego życiowego pecha. Do tego po raz kolejny musiałam powstrzymać grymas obrzydzenia, jaki automatycznie pojawiał się, gdy tylko stary zboczeniec mnie dotykał.

- W zasadzie, to nie. Chodziło mi o jakąkolwiek córkę Henrego. Na początku miałem zamiar zająć się tamtą drugą, ale gdy zobaczyłem ciebie... jak patrzysz na innych... jak gardzisz wszystkimi... Musisz wiedzieć, że nic nie podnieca mnie tak, jak arogancja... to taki mój fetysz. Nie lubię, gdy kobieta szybko się poddaje, lubię jak walczy – przesunął swoją dłoń tak, że obejmował moją szyję – od pierwszej chwili, gdy cię zobaczyłem, byłem pewny, że będziesz walczyć jak lwica. A ja uwielbiam łamać takie pewne siebie dziwki. Pokazywać im, gdzie ich miejsce. Udowadniać, że tylko ja rządzę... - ścisnął mnie mocno za szyję i gwałtownie przyciągnął do siebie. 

Złączył nasze usta w brutalnym pocałunku. Oparłam dłonie na jego torsie i zaczęłam go odpychać, na co tylko wzmocnił uścisk na mojej szyi. Gdy otworzyłam usta, aby nabrać powietrza, wepchnął w nie swój język. Zacisnęłam dłonie w pięści i odpychałam się od niego jeszcze mocniej.

 Czułam, że brakuje mi tchu, bo cały czas mnie dusił, a do tego natarczywie całował. Pod powiekami zebrały mi się piekące łzy, ale walczyłam z nimi, jak tylko mogłam. Nie zamierzałam płakać przez takiego chuja. Nigdy w życiu.

Chwytałam łapczywie powietrze, gdy w końcu raczył mnie puścić.

- Jesteś chory! Powinieneś się leczyć! - krzyknęłam – równie dobrze mógłbyś kogokolwiek gwałcić! To taki sam sposób działania!

- W małżeństwie nie ma czegoś takiego, jak gwałt. Za kilkanaście godzin zostaniesz moją nową żoną i będę robił z tobą, co będę chciał – spojrzał na mnie lubieżnie – masz szczęście, że jesteś ładna, bo to znaczy, że nie znudzę się tobą tak szybko, jak poprzednimi żonami. Moja ochrona dostanie cię później, niż myśli.

Przełknęłam ślinę i mimowolnie spojrzałam na faceta po mojej prawej. Uśmiechnął się łakomie, gdy nasze spojrzenia się spotkały. Od razu odwróciłam wzrok.

- Oddawałeś żony ochroniarzom?!? Co z tobą nie tak?!?

Dimitris bezceremonialnie wepchnął swoją dłoń pod moją spódnicę i zaczął dotykać tam, gdzie nigdy nie chciałam go poczuć. Zacisnęłam mocno uda, ale tylko się uśmiechnął i kontynuował wpychanie swojej ręki pod moje majtki.

- Ze mną wszystko tak, Holly. Moje żony nie podniecały mnie tak, jak ty. Nie martw się... nie oddam cię prędko. Może nawet pozwolę ci urodzić moje dziecko... kto wie...

- A może ja nie chcę rodzić twojego dziecka? - złapałam obiema rękami za tę jego i z całej siły odepchnęłam. Niestety w trakcie tych przepychanek oparłam się o ochroniarza, który od razu pchnął mnie na Greka. Jebany chuj.

- Nie masz wyboru, moja droga. W zasadzie... dziecko z córką Andersona... świetna sprawa, jeśli chodzi o dziedziczenie majątku. Myślę, że styczeń następnego roku będzie dla ciebie przełomowy – zaśmiał się, gdy usłyszał, jak przeklęłam. A przeklęłam tak szpetnie, jak jeszcze nigdy przy nikim dorosłym.

- Jesteś taka seksowna, jak się stawiasz... Myślę, że nie będę czekał z pieprzeniem ciebie, aż wylądujemy w Atenach. Zrobimy to jeszcze w Ameryce... - ponownie wepchnął mi rękę pod spódnicę i zaczął odpychać palcami bieliznę.

- Nie możesz mi tego zrobić! - krzyknęłam i odsunęłam się najdalej, jak tylko się dało. Niestety Dimitris trzymał wtedy moje majtki w garści, a mój nagły zryw skumulowany z jego szarpnięciem sprawił, iż bielizna pękła. Mężczyzna wyszczerzył zęby.

- Teraz mam jeszcze lepszy dostęp do ciebie, moja droga – jego palce przesuwały się po moich zaciśniętych udach. Tak bardzo nie chciałam, żeby dotknął mnie TAM... Co jak co, ale nie on... Tylko nie on...

Po raz kolejny miałam więcej szczęścia, niż rozumu, bo gdy tylko Grek wepchnął rękę tak, że dotknął mnie w intymnym miejscu, to auto zatrzymało się na podjeździe hotelu. Mężczyzna nie zraził się tym, iż musiał poczekać z poniżeniem mnie. Uśmiechnął się z zadowoleniem.

- Chodź moja droga i pokaż mi, jak bardzo nie chcesz, abym cię pieprzył. Uwielbiam buntowniczki. Mam nadzieję, że jesteś kreatywna i że nie znudzisz mnie za szybko.

Nie wiem dlaczego, ale przez głowę przemknęły mi wtedy wszystkie sytuacje, w których miałam przejebane.

Toaleta i pierdolony sproch, gdy uciekłam z domu.

Naćpany Xavier podczas strzelaniny.

Psychiczny Fabio i wrześniowe porwanie.

Zamknęłam na chwilę oczy, bo po raz kolejny poczułam, że miałam ochotę się rozpłakać. Zaraz jednak zbeształam się w myślach.

„Ogarnij się Holly. Ty nie płaczesz. To inni płaczą przez ciebie. Zrób to dla Hope. W końcu miałaś ją chronić, bez względu na wszystko" – pomyślałam, gdy Dimitris ciągnął mnie za ramię do hotelu.

- Hope jest bezpieczna? Nikt jej nie krzywdzi?

- Jest zamknięta, ale ochrona nie ma prawa jej tknąć. Pilnują, żeby siedziała i nic nie robiła – odparł od razu Grek. Nawet uniósł brew, gdy na mnie spoglądał – w dalszym ciągu martwisz się o nią? Nie o siebie? - zapytał, gdy mijaliśmy recepcję i kierowaliśmy się do windy.

- Zawsze będę martwiła się o nią. Jest najważniejsza – spojrzałam na Dimitrisa – jeżeli nawet w najmniejszym stopniu ją skrzywdzisz, to się zemszczę. Nikt nie ma prawa ruszać Hope.

Mężczyzna wykrzywił twarz z zadowolenia i wepchnął mnie do windy.

Niestety, nie zauważył, że nie będziemy jedynymi osobami w dźwigu. Stanęłam obok Dimitrisa i wbiłam spojrzenie w podłogę. Jego ochroniarz zajął miejsce zaraz obok nas i nacisnął guzik z dwunastym numerem piętra. Dotychczas wciśnięte było tylko piętro numer dziesięć...

Tak bardzo nie chciałam spojrzeć na osoby, które jechały razem z nami na górę. To chyba była najbardziej żenująca chwila w całym moim życiu. Że akurat dziś... On... w takiej sytuacji... Po tym wszystkim?

Momentalnie dotarło do mnie, że przecież nie mam się czego wstydzić. Nie zrobiłam nic złego. Wyjątkowo. To, że czepiają się mnie nieodpowiedni mężczyźni, to nie moja wina...

Niepewnie podniosłam głowę i jeszcze zanim drzwi windy się zamknęły, spojrzałam prosto w oczy Sebastiana... 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro