12 Może nie znałaś tego właściwego przyjaciela?pov: Holly
Przez trzy dni jeździłam z Sebastianem i oglądałam te cholerne mieszkania. W każdym znajdował coś, co jego zdaniem, było nie tak.
- Potrzebuję wygodnego apartamentu plus jeszcze jednego mieszkania zaraz obok, żeby Carlos i pozostali moi pracownicy mogli w nim zamieszkać – tłumaczył, gdy wychodziliśmy z trzeciego już miejsca i to nadal nie było to.
- Carlos nie może mieszkać z tobą? - zapytałam zgryźliwie – pomyśl: mógłby cię utulać do snu i podawać gąbkę pod prysznicem – uśmiechnęłam się wrednie do mężczyzny, na co ten zatrzymał się tak gwałtownie, iż prawie na niego wpadłam.
W ostatniej chwili zaparłam się dłońmi o jego tors. Nie spodziewałam się, że przykryje moje ręce swoimi i nie będzie chciał tak szybko puścić.
- Wydaje mi się, że w utulaniu do snu i podawaniu gąbki lepiej sprawdziłaby się moja przyjaciółka – rzucił. Wpatrywał się we mnie uważnie, ale gdzieś tam w głębi jego piwnych oczu, widziałam złośliwe iskierki. Prowokował mnie, jak zawsze.
Pokręciłam głową i zdecydowanym ruchem oderwałam od niego ręce.
- Naprawdę muszę znaleźć ci dziewczynę, bo chyba zaczynasz być zdesperowany – powiedziałam i minęłam go szybko.
- Uwierz, że potrafię sam o siebie zadbać – odparł i podążył za mną. Miał dłuższe nogi i cały był... wysoki, więc momentalnie mnie dogonił.
- Taa... i dlatego od kilku miesięcy nie zaliczyłeś żadnej panny... - spojrzałam na niego z powątpieniem.
- Pojedź ze mną do hotelu, a naprawimy to bardzo szybko – wpatrywał się we mnie poważnie i nawet przez chwilę dałam się wkręcić, że nie żartował. Zaraz jednak zaśmiałam się i klepnęłam go w ramię.
- Żart ci się wyrabia, Sebastianie. Prawie się nabrałam – zatrzymaliśmy się przed autem mężczyzny. Uparł się, że musimy wszędzie jeździć razem, bo to bardziej ekologiczne, niż tak w peletonie, a do tego w samochodzie też chciał dyskutować o mieszkaniach – pamiętaj, przyjaciele ze sobą nie sypiają. To niewłaściwe.
- Dlaczego? Możemy być przyjaciółmi na każdej płaszczyźnie. Nie widzę problemu w tym, żebyśmy się przyjaźnili i jednocześnie ze sobą sypiali. To nawet bardziej by nas zbliżyło i sprawiło, że nasza przyjaźń weszłaby na inny poziom – przekonywał mnie, gdy zajęliśmy miejsca w samochodzie.
Niestety nie mogłam zgodzić się na taki układ, bo Sebastian za bardzo mi się podobał i obawiałam się, że po jakimś czasie mógłby się mną znudzić, a ja za bardzo bym się zaangażowała w tę relację, a potem cierpiała. Mężczyzna był ode mnie starszy i zapewne znajomość z nastolatką była dla niego czymś w rodzaju ciekawostki na chwilę, natomiast ja znałam swoją przypadłość: powolne przywiązywanie się, a potem oddanie na sto procent... Z Sebastianem nigdy by to nie wyszło.
Gdyby nie wzbudzał we mnie żadnych emocji tak, jak Andy, to bez wahania poszłabym z nim do łóżka i nie żałowała, że to miałoby być tylko na chwilę. Niestety ambasador coraz częściej gościł w moich myślach i tylko jasne określenie zasady: przyjaźń, nic więcej, pozwalało mi na takie kontakty z nim, w których nie cierpiałabym tak bardzo. Tylko przyjaźń.
- Nie chcę innego poziomu. Dla mnie przyjaźń to przyjaźń. Jeśli potrzebujesz przyjaciółki, z którą chcesz wejść na inny poziom, to musisz znaleźć kogoś innego. Nie będę twoją kochanką, Sebastianie. Chcę być tylko przyjaciółką – rzuciłam mu zdecydowane spojrzenie.
- Szkoda. Myślę, że byłoby nam razem bardzo dobrze – również spoglądał na mnie, jakby był pewny tego, co mówił – mam nadzieję, że kiedyś zmienisz zdanie i w końcu zobaczysz, że moglibyśmy być kimś więcej, Holly. Doskonale zdajesz sobie sprawę z tego, że między nami coś jest, tylko starasz się to wyprzeć i zasłaniasz przyjaźnią.
- Nie zasłaniam przyjaźnią. Wiem, że to właśnie ona jest między nami.
- A ja mam wrażenie, że jest coś jeszcze, ale nie chcesz tego widzieć. Od naszego pierwszego spotkania prawie rok temu jesteśmy siebie ciekawi i lubimy spędzać ze sobą czas, jak już w końcu udaje mi się ciebie zwabić, bo wszystkiemu się opierasz. Boisz się wejść ze mną w poważną relację? - zapytał, a ja od razu zmrużyłam oczy i zbliżyłam się do niego, żeby dźgnąć go palcem.
- Zapamiętaj sobie, że ja niczego się nie boję. Jeśli czegoś nie chcę, to po prostu nie chcę. Lubię cię, ale tylko jako przyjaciela i chcę się na tym zatrzymać. Nic więcej nie oferuję. Chcesz, to możemy być przyjaciółmi, bo rzeczywiście, gdy na siłę nie próbujesz wmówić mi zainteresowania tobą, to w miarę się dogadujemy i miło spędzam z tobą czas. Nie chciałabym tego stracić, ale skoro nie chcesz...
- Chcę, Holly. Chcę wszystko, co mi dasz – przerwał mi szybko.
- Mogę dać ci jedynie przyjaźń i lojalność. Będę cię zawsze wspierała i pocieszała. Pomagała, na ile będę umiała.
Złapał dłoń, którą w dalszym ciągu opierałam na jego piersi i przyciągnął do swoich ust, a następnie pocałował mój nadgarstek.
- A co, jeśli w trakcie tej naszej przyjaźni zakochamy się w sobie? - zapytał znienacka – tak się przecież może zdarzyć.
- Nie zakochamy się – pokręciłam głową – raz popełniłam ten błąd i zakochałam się w przyjacielu. Drugi raz tego nie zrobię, bo to była największa głupota w moim życiu – wyznałam szczerze.
Uwielbiałam Wiriana, ale przez to, że był moim ideałem, nie potrafiłam rzucić się w żaden związek, nawet tak dla zabawy. Dziesięć miesięcy znajomości z Andym miało być przełomem w moich relacjach damsko-męskich. Chciałam iść z nim na całość bez wyrzutów sumienia, bo znałam go na tyle, żeby wiedzieć, że nigdy się w nim nie zakocham i nie będę cierpieć tak, jak po Wirianie.
- Może nie znałaś tego właściwego przyjaciela? - zapytał mężczyzna.
- Uważasz, że jesteś tym właściwym?
- Może – uśmiechnął się lekko – nie spróbujemy, to się nie przekonamy.
Cały czas powtarzałam sobie w myślach, że to tylko przyjaźń.
Na szczęście udało mi się wymiksować z weekendowych objazdów po apartamentach, bo Henry zaproponował mi i Hope krótki wypad do Kalifornii. Miło było leżeć dwa dni na plaży i nic nie robić. Wysłałam nawet kilka zdjęć zachodu słońca Sebastianowi, w końcu przyjaciele dzielą się ze sobą tym, co ich zachwyca.
W kolejnym tygodniu praktycznie całymi popołudniami jeździliśmy od mieszkania do mieszkania. Nabierałam coraz większych podejrzeń, że Sebastian nigdy się na nic nie zdecyduje.
Starałam się poświęcać mu dużo przyjacielskiego czasu, ale chciałam też nacieszyć się obecnością ciotek, kuzynów i może czasami braci, zwłaszcza, że mój Potter w końcu przekonał Barbie do swojej różdżki i nawet zgodziła się zadeklarować mu, że już żadnej innej nie chce.
Banan Prestona był bezpieczny... Czekał, aż Hope uświadomi sobie, że to jedyny prawidłowy dla niej facet (i banan), a z jej ogarnięciem, to obstawiałam tak jeszcze kilka lat. W końcu się odnajdą.
Dosłownie dzień przed przyjęciem zaręczynowym Sebastian w końcu zainteresował się jednym z apartamentów.
- Ma piękny taras. I jacuzzi – wskazałam dłonią. Mieszkanie znajdowało się na ostatnim piętrze wysokiego apartamentowca i w zasadzie miało aż 2 tarasy, większy, na którym byliśmy i drugi, mniejszy, na który wychodziło się z sypialni. Apartamentowiec był najwyższym budynkiem w okolicy, tak więc nic nie przysłaniało widoku na miejską dżunglę i dość duży park, znajdujący się zaraz obok.
- Ten jest zachodni, a ten drugi południowy – przeczytał mężczyzna. Nie miałam pojęcia dlaczego, ale Sebastian nie chciał być oprowadzany po mieszkaniach przez agenta nieruchomości, tylko życzył sobie otrzymać informator i sam chciał wszystko oglądać, dlatego też w każdym z mieszkań byliśmy sami, bo Penny i Carlos zostawali przed drzwiami.
- Uwielbiam zachody słońca! - krzyknęłam szczerze.
- Wiem, pamiętam zdjęcia – uśmiechnął się do mnie – ze wszystkich mieszkań to oferuje najlepszy widok, bo przed nami nie ma wysokiej zabudowy. Z tego tarasu zachody słońca powinny być szczególnie urokliwe – dodał.
- Weź się w końcu zdecyduj, to będę miała gdzie przychodzić na te urokliwe zachody. Może nawet i z jacuzzi skorzystam – zastanawiałam się przez chwilę.
- Ale bez stroju? - zapytał przebiegle Sebastian. Zaśmiałam się tylko. Podeszłam do niego i wsunęłam dłoń pod jego ramię.
- Wynajmij to cholerne mieszkanie, a sam się przekonasz... - powiedziałam cicho.
Spojrzał na mnie z taką pasją, że aż zadrżałam.
- Namówiłaś mnie. Biorę. - Stwierdził od razu. - Chcę zobaczyć cię nago w tym jacuzzi, Holly.
- Pamiętaj, jestem jak eksponat w muzeum: patrz, podziwiaj, nie dotykaj... - zaznaczyłam, żeby sobie nie myślał, że uda mu się uciec z naszego friendzone. Nie uda się bez względu na to, czy będę ubrana, czy nie.
- Wiesz, że teraz modne są takie nowe muzea, w których właśnie można wszystko dotykać? Jestem wielkim zwolennikiem takiego obcowania ze sztuką – rzucił przebiegle i puścił mi oczko. Nie mogłam się nie roześmiać.
- Ja jestem tradycjonalistką. Przyjaciele się nie dotykają. W zasadzie nie powinni też widzieć nago, ale skoro to ma ukrócić męki naszych bezkresnych poszukiwań, to się poświęcę. Nie mam problemów z nagością – odparłam. Sebastian wyprowadził mnie z mieszkania i zatrzymał się na korytarzu.
- Wolałbym, żeby nikt nie oglądał cię nago, Holly. Jesteś moją... przyjaciółką i tylko mi możesz na tyle zaufać. Żaden inny facet nie powinien cię widzieć, bo może chcieć cię wykorzystać.
- A ty nie chcesz mnie wykorzystać?
- Przecież jestem twoim przyjacielem. Chcę cię wspierać, pomagać ci, towarzyszyć we wszystkich chwilach – wyznał cicho. Jego spojrzenie było tak bardzo poważne, że nie byłam w stanie doszukać się w nim fałszu. Nie wiedziałam też, co mu odpowiedzieć, więc tylko kiwnęłam głową i ruszyłam do windy.
- Poczekaj – Sebastian złapał mnie za rękę. Odwróciłam się do niego i spojrzałam z pytaniem w oczach – skoro zdecydowałem się na mieszkanie, to muszę teraz zrobić coś, co się w takich przypadkach robi, żeby przywołać szczęście – zmarszczyłam brwi, doszukując się sensu w jego wypowiedzi, a on szybko mi wyjaśnił – taki zwyczaj z mojej wyspy.
Wzruszyłam ramionami.
- Działaj – jak sobie chciał jakieś rytuały z Islandii, czy tej całej Isla Sandii, jak to zawsze mnie poprawiał, to niech sobie je robi. Przyjaciel nie ocenia, przyjaciel wspiera nawet w takich głupotach.
Nie spodziewałam się, że Sebastian schyli się i jedną ręką złapie mnie w pasie, a drugą wsunie pod kolana.
- Co ty robisz?! - zapytałam zaskoczona. Zacisnęłam ręce na jego marynarce i wbijałam w niego nierozumiejące spojrzenie.
- Działam – uśmiechnął się do mnie po czym znów wszedł do mieszkania. Ze mną na rękach. Zatrzymał się w salonie i spojrzał na mnie z zadowoleniem.
– To ten twój zwyczaj? Trzeba przenieść kogoś przez próg? Jak pannę młodą? - zapytałam, nie dowierzając w to. Dziwne miał te pogańskie, wyspiarskie obrzędy, no dziwne.
- W zasadzie to tak. Gdy kupuje się mieszkanie, to trzeba przenieść przez jego próg piękną dziewczynę, żeby zagwarantować sobie szczęśliwe życie w danym miejscu – wyjaśnił. W dalszym ciągu nie postawił mnie na podłodze, więc zaczęłam się kręcić.
- Jak dla mnie to naciągane, ale okej... co kto lubi – spojrzałam w oczy mężczyźnie i uśmiechnęłam się. Zabawny był wierząc w te swoje lokalne czary mary.
- Dlatego trzeba wzmocnić obrządek... Jest taki jeden sposób, żeby szczęście z mieszkania nie uciekło... - zaczął powoli.
- Rób, co musisz i chodźmy coś zjeść – odparłam. Nie mogłam uwierzyć, że w końcu zdecydował się i wybrał mieszkanie. Normalnie spełnienie marzeń.
Chuj z tym, że obiecałam mu nagą kąpiel w jacuzzi. Czego się nie robi dla przyjaźni...
Gdy tylko te słowa opuściły moje usta, Sebastian... schylił się i mnie pocałował. Z tego zaskoczenia rozchyliłam wargi, bo chciałam coś powiedzieć, ale on szybko wykorzystał sytuację i pogłębił nasz pocałunek.
Dopiero po chwili odzyskałam zdrowy rozsądek i odsunęłam się od niego na tyle, na ile pozwoliły mi jego ramiona, w końcu dalej mnie obejmował.
- To ten twój rytuał? Całowanie przyjaciółki? - zapytałam cicho. Czułam, że policzki mi płoną, bo to, co przed chwilą robiliśmy... podobało mi się bardziej, niż mogłam się do tego przyznać.
- Dokładnie – potwierdził pewnym głosem. Cały czas nie spuszczał ze mnie wzroku. Jego oczy pociemniały, gdy tak wwiercał się nimi w te moje – zwyczaj polega na wniesieniu do mieszkania pięknej dziewczyny, a następnie pocałowaniu jej na szczęście.
- Mogłeś wziąć Penny – wytknęłam mu, na co delikatnie się uśmiechnął i powoli odstawił mnie na podłogę.
- Mogłem wziąć jedynie tę, na której mi zależy, a my przecież jesteśmy dalej przyjaciółmi, prawda Holly?
- Oczywiście – potwierdziłam szybko – skoro to była tylko przyjacielska pomoc to nie opieprzę cię za to – rzuciłam mu wesoły uśmiech – a teraz naprawdę jestem głodna i zaczynam się robić zła – podkreśliłam.
Od razu zabrał mnie na pizzę.
***
Przyjęcie zaręczynowe Livii i Harrego było idealne, bo to ja się nim zajmowałam. Studziłam różowo-cekinowe zapędy Barbie i dbałam o to, aby sala prezentowała się elegancko i z klasą. Osobiście wolałabym więcej czerni i złota w dekoracjach, ale w końcu to nie było moje przyjęcie i tak trochę musiałam się dostosować.
Odbiję sobie za te parę lat na imprezie Hope i Dużego Prestona, a co.
Wkurzyłam się, że Daniel przyszedł z jakąś laską i nawet zastanawiałam się, czy nie poprosić Sebastiana o zajęcie się nią, ale z drugiej strony miałam znaleźć mu porządną dziewczynę, a nie taką latawicę, więc nie było sensu ich zapoznawać.
Na szczęście potem pomyślałam o Haidenie – brat od czasu rozstania z Leną rzucił się w wir jedno nocnych przygód i bardzo mu się to podobało. Zazdrościłam mu, że z taką łatwością potrafił nawiązywać nic nieznaczące znajomości tylko w jednym celu. Też bym tak chciała, ale ta pierdolona blokada... Naprawdę powinnam mocniej nad nią popracować.
- Szukałam cię – zagadałam do Haidena, gdy tylko namierzyłam go przy bufecie – jest sprawa.
- Co znowu? - zapytał podejrzliwie. Znał mnie na tyle, żeby wiedzieć, iż miałam niestandardowe pomysły, a to wiązało się z dziwnymi prośbami.
- Widzisz tę laskę koło Prestona? - dyskretnie wskazałam w odpowiednią stronę. Spojrzenie brata ruszyło zgodnie z moją wskazówką.
- No widzę.
- Ładna?
- Pewnie. Preston nie przyszedłby z pasztetem. Zawsze wybiera ładne.
- Myślisz, że łatwa?
Haiden przez chwilę się zastanawiał.
- Czy ja wiem... trochę sztuczna, ale dobrze zrobiona. Ciężko mi stwierdzić tak z daleka.
- Odbij ją Prestonowi – poleciłam, na co brat spojrzał na mnie, jakbym nie miała piątej klepki. Kto tam wiedział, może rzeczywiście nie miałam. W zasadzie... nie przeszkadzał mi jej brak i tak byłam zajebista.
- Pojebało cię? - Haiden od razu pokręcił głową – co jak co, ale Prestonowi? A w życiu... Pajacowi to jak najbardziej, bo to tępy chuj. Preston jest zbyt ważny i mógłby się na mnie mścić, a ja jestem za młody, żeby umierać – zakończył niby żałośnie, ale wyraźnie słyszałam, że w jego wypowiedzi pobrzmiewały nutki śmiechu.
- No tak, za młody. Te wszystkie samotne laski same się nie wypierzą – dodałam zgryźliwie. Zepsuł mi humor swoim sprzeciwem, no zepsuł.
- Może i wypieprzą się same, ale to nie będzie to, co ze mną – puścił mi oczko i poklepał po głowie, jakbym była jakimś pieskiem – a teraz wybacz, chyba zauważyłem moją dzisiejszą rozrywkę i nie – spojrzał na mnie uważnie - to nie będzie laska Prestona. Jej nie tykam, to Harry tylko taki odważny, ale w tym momencie już i on zajęty – dodał na koniec, po czym odszedł w stronę grupki młodych dziewczyn – chyba były to córki kilku dyrektorów w naszych rodzinnych firmach.
Musiałam ochłonąć i przełknąć gorycz rozczarowania, dlatego wybrałam się na taras. Mogłam się domyślić, że akurat tu ukryty był Sebastian – w końcu nie widziałam go od paru minut. Mężczyzna stał przy barierce i palił.
Pokręciłam głową na ten jego cholerny nałóg. Musiałam jakoś mu pomóc z niego wyjść, jak to w końcu na dobrą przyjaciółkę przystało.
- Będziesz śmierdział jak popielniczka – zaczęłam, gdy powolnym krokiem zbliżyłam się do przyjaciela. Stanęłam obok, mimo że wkurzał mnie dym i nawet skrzywiłam się, gdy poczułam tytoń.
- Gdybym wiedział, że będziemy się całować, to nie zapaliłbym teraz – powiedział mężczyzna i szybko zgasił papierosa. Stanął tyłem do barierki i oparł się o nią biodrami.
- Nie będziemy. To nie po przyjacielsku – uspokoiłam jego zbyt daleko idące zapędy.
Sebastian wyciągnął dłoń i objął mnie w pasie, a następnie przesunął tak, że stałam centralnie przed nim. Przyciągnął mnie blisko siebie i położył drugą rękę na mojej talii.
- Udamy, że nie zauważyliśmy, iż to niezgodnie z twoimi regułami, Holly – uśmiechnął się delikatnie.
- Przyszedłeś sam... - zmieniłam temat. Wolałam, jak mówił o czymkolwiek, żeby tylko omijać tematy zmiany naszej relacji na coś więcej.
Ostatnie dwa tygodnie były intensywnym czasem, gdyż widzieliśmy się praktycznie codziennie i musiałam szczerze przyznać, że polubiłam Sebastiana. Zawsze był szarmancki i kulturalny. Miał ciekawe poczucie humoru i ciętą ripostę prawie tak, jak i ja. Był inteligentny i zdecydowany. Naprawdę świetny materiał na partnera.
Niestety nie dla mnie.
- Tak, jak i ty. Możemy spokojnie stwierdzić, że jesteśmy razem – przyciągnął mnie tak niespodziewanie, że padłam na niego praktycznie uderzając twarzą w jego tors. Na szczęście w ostatniej chwili wysunęłam dłonie i na nich się teraz opierałam.
- Uważaj! Te buty mają jedenastocentymetrowy obcas! Będziesz mną tak szarpał, to polecę jak długa! - zjebałam go i rzuciłam groźne spojrzenie.
- Nigdy nie pozwoliłbym ci upaść, Holly – odparł pewnie i znów wbił we mnie to swoje spojrzenie. To niepokojące i tajemnicze, które powodowało, że moje ciało momentalnie przeszedł dreszcz.
- Mam kilka kandydatek na dziewczynę dla ciebie – po raz kolejny zmieniłam temat. Nie spodobało mu się to, bo od razu się nachmurzył, a jego oczy stały się ciemniejsze, niż jeszcze przed chwilą.
- Nie potrzebuję żadnych kandydatek. Jeśli będę kimś zainteresowany, to sam sobie poradzę.
- Jesteś kimś zainteresowany? - podjęłam wątek – zawsze mogę ci pomóc, pamiętaj o naszej przyjaźni.
Mężczyzna rzucał mi poważne spojrzenia.
- Dlaczego tak bardzo chcesz, żebym kogoś sobie znalazł? - zapytał. Wydawało mi się, że słyszałam w jego głosie smutek.
- Chcę, żebyś był szczęśliwy.
- Dlaczego w takim razie nie chcesz być dla mnie kimś więcej, niż przyjaciółką?
- Bo wtedy ja nie byłabym szczęśliwa – wyjaśniłam cicho. Nie musiał znać szczegółów, ale byłam mu winna prawdę.
Widziałam, że nie spodobała mu się moja odpowiedź.
- Co byłoby tak unieszczęśliwiającego w związku ze mną?
Stwierdziłam, że to zdecydowanie czas na kolejną zmianę tematu. Następnym razem będę musiała zrobić sobie listę, bo już zaczynało mi brakować pomysłów na bezpieczne rozmowy.
- Córka dyrektora produkcji wydaje się być fajna, znasz ją może? A tę od kierownika Coca Coli? Też miła dziewczyna.
Sebastian zacisnął szczękę i pokręcił głową.
- Holly... - zaczął, ale na szczęście wtedy na taras wbiła Hope i mogłam się szybko ewakuować na parkiet. Do końca wieczoru unikałam spotkań sam na sam z Sebastianem.
W zasadzie unikałam ich przez kolejne dwa tygodnie, mimo że czasami zapraszał mnie na lunch, czy wspólny trening.
Nie mogłam zbywać go w nieskończoność, zwłaszcza, że gdy w końcu udało mu się namówić mnie na spotkanie na mieście, to wyznał, iż ostatniego dnia lipca miał urodziny.
W tamtym roku właśnie tego dnia kończyłam staż w prokuraturze i zwiewałam przed mężczyzną, więc postanowiłam sobie, że teraz tak nie będzie. Mimo wszystko staramy się być przyjaciółmi. Musimy się wspierać.
Zaplanowałam świetną niespodziankę dla Sebastiana.
31 lipca po tym, jak prawie umarłam ze śmiechu, gdy zobaczyłam zdjęcia portretów, które miesiąc wcześniej namalowała dla nas ciotka Honoria, wybrałam się moją czarną bestią pod hotel, w którym ciągle mieszkał mój przyjaciel. Apartament miał być gotowy dopiero za miesiąc, dlatego też jeszcze z niego nie korzystał.
„Czekam przy wejściu. Pamiętaj: zestaw ubrań i piżamka" – wysłałam mu przypominającego SMSa.
Zamierzałam... porwać Sebastiana...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro