45 A chciałabyś się przejechać? Pov: Hope
- Dlaczego na młodego Prestona mówicie młody? Jest jakiś stary? - zapytała Holly gdy w środę jechaliśmy do szkoły. Ze względu na jej zajęcia rzadko udawało nam się jechać i wracać w komplecie, bo albo zaczynała rano, albo ruszała na lodowisko zaraz po szkole. Środa była jednak takim dniem, że mogliśmy wspólnie spędzić trochę czasu, chociaż w drodze do placówki.
- Jest na pewno jego starszy brat. Ma 23 lata, jak nasz Harry – odpowiedział Haiden. Dalej trochę się obrażał na siostrę, że musi siedzieć z tyłu.
- To ta ksywka jest błędna, bo 23 lata, to nie może być starym Prestonem. Trzeba to zmienić. Od dziś będzie: Mały Preston i Duży Preston – jak Holly sobie coś postanowi... To na pewno tak będzie.
Siostra dobrze odnalazła się w szkole. Była... spokojna jak na nią, nie pobiła nikogo oprócz tego całego Xaviera tydzień temu, nie zaczepiała młodszych uczniów. Jedyne, do czego mogłam się przyczepić to to, że cały czas ganiała Luke'a na stołówce o noszenie jedzenia. Przepraszałam go za to już kilka razy, ale on za każdym razem mówił, że nic się nie dzieje i mu to nie przeszkadza.
- Harv, czyżbyś się zakochał? - Holly zwróciła się do naszego brata.
- Gdzie? Ja? Nigdy w życiu.
- Bo widziałam cię wczoraj z taką jedną rudą z zajęć tanecznych...
- Ja go widziałam tydzień temu z tą blondynką z samorządu – dodałam.
- Uuu, co tak szybko, Harvey, więc to jednak nie miłość? - siostra powoli pokręciła głową, jakby ganiła go za to, ale jednocześnie uśmiechała się wrednie.
- To miłość do pierwszego włożenia, potem szybko się kończy – Haiden musiał dodać coś od siebie. Obaj zaczęli się śmiać.
- W to, że Harv szybko kończy, to nie wątpię. Wystarczy na niego spojrzeć... sprinter jak nic - słowa mojej siostry wywołały głośny protest średniego brata i jeszcze większą radość u młodszego.
- Wredna jesteś – powiedziałam, ale też się uśmiechałam. Moja bliźniaczka była w wyjątkowo dobrym humorze.
- Mam chłopaka – Holly wyskoczyła z informacją tak nagle, że musieliśmy aż krzyknąć na Harva, bo zaczął się patrzeć na nią, a nie na drogę.
- Co??? kogo masz? - dopytywał starszy z braci.
- No chłopaka: dwie ręce, dwie nogi, jedna głowa, zapewne jeden penis - nie wiem, nie sprawdzałam jeszcze...
- Jaki kurwa penis? - widziałam jak Harvowi pulsuje taka żyłka na skroni. Nie wyglądało to dobrze.
- Chłopcy to mają w spodniach, a co Harv, w dalszym ciągu nie znalazłeś? - moja bliźniaczka nie poprawiała swojej sytuacji.
- Kto to jest? - zapytałam, bo zwyczajnie byłam ciekawa, kto okazał się wystarczająco dobry dla mojej wybrednej siostry z przerośniętym ego.
- Steven z kółka informatycznego – teraz to nawet i Haiden wychylił się do przodu. Chyba całej naszej trójce w tym momencie opadły szczęki.
- Ten Steven, który jest prawiczkiem? - musiałam dopytać.
- A co ty taka wtajemniczona w życie seksualne mojego chłopaka, co Hope? - siostra aż odwróciła się i spojrzała na mnie podejrzliwie.
- Harv mi mówił.
- Złota zasada zgodnego rodzeństwa mówi: nie wyrywany partnerów brata lub siostry. Pilnujcie się, bo nie będę akceptowała takich zachowań. On jest mój - Holly z powrotem spojrzała do przodu.
- Przecież to jakiś frajer w okularkach – Haiden aż parsknął ze śmiechu. Ja w dalszym ciągu siedziałam z uchylonymi ustami.
- Okularki i aparat na zębach kręcą mnie od wczoraj. Dlatego został moim chłopakiem. I też dlatego, że zrobił za mnie projekt na zajęcia i dostałam A+. Poświęcił trzy noce na to, żeby zrobić mi go jak najszybciej. Polecam Stevena, umie w projekty. - Aaaa... to teraz wszystko jasne. Holly, no, jak mogłaś?
- Jak to się stało, że został twoim chłopakiem? - musiałam zadać to pytanie.
- W ramach wdzięczności za projekt powiedziałam, że od teraz jestem jego dziewczyną, a on był tak szczęśliwy z tego powodu, że nie wiedział, co powiedzieć, ale widziałam łzy wzruszenia za tymi okularami. Uszczęśliwiłam go jak nikt nigdy w życiu. To na pewno będzie piękna miłość. Trudna, ale piękna.
- Może on płakał, bo się ciebie boi? - Harv powiedział na głos to, o czym chyba wszyscy myśleliśmy.
- Możliwe, od zawsze wiedziałam, że nasz związek będzie skomplikowany, więc nie wykluczam i tego, że się mnie boi. Spokojnie, miłość wszystko przezwycięży.
Po wyznaniu siostry w samochodzie zaległa cisza.
- I wy nic tak nie powiecie na to? Że ona ma chłopaka? - nie mogłam tego zrozumieć. Że oni tak... spokojnie?
- A co my możemy, skoro sam się w to wjebał, to niech sam sobie radzi, przecież nie zmuszaliśmy go do tego – Harvey spojrzał we wsteczne lusterko. Odwzajemniłam spojrzenie.
- Ja też chcę mieć chłopaka!
- Steven zajęty, znajdź sobie innego – siostra od razu musiała skomentować moje słowa.
- Tylko żadnego z drużyny, na nich masz zakaz, a oni na ciebie też – Harv nie odpuszczał.
- A na Holly też mają zakaz?
- Aż tak się z nimi nie przyjaźnię, żeby ich bronić przed popełnianiem życiowych błędów. Jak będą na tyle głupi, żeby z własnej woli zarywać do Holly, to przecież nie moja wina – po tych słowach starszego z braci usłyszałam wredny chichot na miejscu pasażera obok mnie. Haiden... To, co właśnie do mnie dotarło, sprawiło, że porządnie się oburzyłam:
- To dlaczego na mnie mają zakaz, a na nią nie, to niesprawiedliwe!
- Bo ty jesteś dla nich za fajna i za dobra, a to fiuty są – młodszy z braci nie krył wesołości. To ja tu o poważnych sprawach, a on śmieszkował.
- A Holly to nie jest fajna i dobra?
- Holly to... Holly. Żaden fiut nie ma z nią szans. Po tym, co zrobiła Xavierowi na stołówce wszyscy wolą trzymać się od niej z daleka – nawet i siostra uśmiechnęła się teraz na słowa Harveya.
- I elegancko – dodała z zadowoleniem.
Gdzie tu sprawiedliwość, ja się pytam???
***
- STEVEN! Podejdź no tu! - Holly wydarła się od samego wejścia. Biedny chłopak przybiegł od razu. Wszyscy, dosłownie wszyscy patrzyli na niego z politowaniem, niektórzy nawet kiwali głowami.
- Chcę cię oficjalnie przedstawić mojej rodzinie, żeby przypadkiem nie skrzywdzili cię na korytarzu, gdy będziemy się obściskiwać. Na swój chory sposób troszczą się o mnie, niestety...
Steven był tak przerażony, gdy zobaczył Harveya z kamienną twarzą i złożonymi rękami i Haidena również z taką samą miną, tylko rękami w kieszeniach, że aż musiał sobie nasunąć na nos ciągle spadające, przyduże okulary.
- Żeby uspokoić moich nadpobudliwych i agresywnych braci, a szczególnie jednego – to mówiąc spojrzała na Harva – uroczyście ogłaszam, że ustaliliśmy ze Stevenem, że seks dopiero po ślubie, bo jestem pruderyjna, także nie macie się o co martwić. Podchodzimy odpowiedzialnie do tego związku. A teraz: bierz mój plecak i idziemy pod klasę – siostra nie czekała na odpowiedź swojego „chłopaka", tylko wręcz rzuciła w niego swoją torbą. Biedny, ledwie złapał, a i tak okulary przekrzywiły mu się od siły uderzenia prosto w twarz.
Podeszłam do niego i dotrzymując mu kroku w podążaniu za Holly, zapytałam:
- Steven! Jak to się stało, że spotykasz się z moją siostrą?
- W zasadzie to nie wiem. Zrobiłem za nią projekt, bo za bardzo się bałem jej odmówić, a potem ona stwierdziła, że w ramach wdzięczności zostanie moją dziewczyną. Nie wiem dlaczego, przecież naprawdę się starałem zrobić świetny projekt, naprawdę... - chłopak wyglądał, jakby miał się rozpłakać. Było mi go tak szkoda...
- To może jej powiedz, że nie chcesz być jej chłopakiem?
- Nie! Nigdy w życiu! Jeszcze mnie zbije! To ja już wolę być tym chłopakiem, jak mi tylko da spokój – Mocnej przycisnął jej plecak do piersi i znowu poprawił okulary. Nie wiedziałam jak to skomentować. Naprawdę muszę z nią w domu poważnie porozmawiać. Dzisiaj.
Podczas lunchu Holly wprowadziła w życie swój plan zmiany sposobu wołania na Luke'a. „Mały Preston". Dość szybko się przyjęło i nawet podczas powrotu ze szkoły bracia czasami używali tego zwrotu. Nie podobało im się, że rozmawiamy z Luke'em, ale siostra miała na to wywalone.
- To mój przyjaciel. Tydzień temu to ustaliliśmy. Nie będziecie mi bronić dostępu do przyjaciela.
- Jaki kurwa przyjaciel! Ty go dopiero kilka razy w życiu na oczy widziałaś – Harv jak zawsze musiał reagować nerwowo.
- Od razu złapaliśmy wspólny vibe. Jest zajebistym kumplem. Jeszcze nikt tak szybko nie zapamiętywał moich wyborów na stołówce, a on do tej pory nie pomylił ani jednego zamówienia. Raz nawet nie poszedł na swoje lekcje, tylko pocieszał mnie i wspierał, bo tak robi prawdziwy przyjaciel.
- Nie podoba mi się to wasze kręcenie z Prestonem. Co jak co, ale że akurat z nim? - Harv dalej się spinał.
- A co ci się konkretnie w nim nie podoba. Oprócz nazwiska? - musiałam zapytać.
- W sumie to wszystko mi się nie podoba, bo za bardzo przypomina swojego brata. A ten jego brat...
- To fiut, tak wiemy, wiemy... W takim razie co wam ten brat takiego zrobił, że aż tak go hejtujecie? - teraz Holly dopytywała.
- Nam nic, ale jego podejście do dziewczyn jest jeszcze gorsze, niż Harva. A same wiecie, jak to z naszym bratem jest... Do tej pory Mały i Duży Preston to nam wisieli, bo nie mieliśmy sióstr w takim wieku, który mógłby ich interesować. Teraz niestety Mały już się koło was kręci, tylko patrzeć, jak pojawi się i Duży. Harry wtedy na zawał zejdzie, bo się nienawidzą – Haiden spoglądał raz na mnie, raz na Holly.
- Harry to prędzej go zastrzeli, niż dopuści, żeby chociaż na was spojrzał. Duży Preston to bardzo podejrzany typ. Niestety łączą nas z nim interesy, więc siłą rzeczy, czasami będziemy na siebie wpadali. Wy pewnie też.
- Przesadzacie, nas żadne interesy nie obchodzą. Harry mówił, że nie musimy chodzić na te wasze przyjęcia, oprócz tego za 4 tygodnie. Możemy, ale nie musimy. A my nie chcemy mieć za wiele wspólnego z waszym środowiskiem, bo za kilka lat i tak nas tu nie będzie. Planujemy wrócić na Alaskę jak tylko w moje 18 urodziny północ wybije. Także nie ma opcji, żebyśmy spotykały Dużego Prestona, bo to nie nasza kategoria wiekowa. A Mały jest okej, dajcie mu spokój.
Po tych słowach mojej siostry zapadła chwilowa cisza. Zrobiło mi się niezręcznie, bo to, co powiedziała nie było miłe. Wiem, że tak ustaliłyśmy, że gdy tylko się da to wracamy do domu, ale... łatwo się to planowało te kilka miesięcy temu, gdy jeszcze nie znałam chłopaków ani Hattie. Teraz tak... byłoby mi przykro ich opuszczać.
Co będzie za te kilka lat?
- Rób co chcesz – Harv wyglądał na wkurzonego, choć próbował zakryć to obojętnością. Haiden wzruszył ramionami i odwrócił głowę w stronę okna.
- Na pewno będziemy dzwoniły i wpadały w odwiedziny. Też będziecie mogli nas odwiedzać, zabierzemy was na wycieczkę w góry, jest tyle ciekawych szlaków – musiałam przerwać tę przedłużającą się ciszę. Haiden uśmiechnął się do mnie, ale nie był to zbyt wesoły uśmiech.
- Mów za siebie – dzięki Holly, czasami wolałabym, żebyś nie była aż tak szczera.
- I dlatego to właśnie ty jesteś ta fajna i dobra, a Holly to Holly – po tych słowach najmłodszy z braci został pozdrowiony przez moją siostrę środkowym palcem, ale nie skomentował już tego.
***
- Holly, to było wredne – powiedziałam do niej, gdy już byłyśmy w domu. Wpadła do mnie już przebrana w codzienny strój i jak zwykle rozwaliła się na łóżku.
- Od kiedy to szczerość jest wredna? Przecież od początku nie robię z tego tajemnicy, że nie chcę tu mieszkać. Po co mam im mówić, że będzie inaczej, że chcę poznać tych ich wszystkich znajomych i rodzinę, jak tak naprawdę mam na nich wywalone. Tylko ty mnie interesujesz, tylko ty jesteś moją prawdziwą rodziną. Z nimi próbuję się dogadać na tyle, żebyśmy sobie nie wchodzili w drogę, ale za te niecałe 2 lata zamierzam całkiem o nich zapomnieć. Nie chcę utrzymywać z nimi kontaktu ani wpadać na kawę i ploteczki, bo wychodzę z założenia, że oni są tylko epizodem w moim życiu. Przykrym, denerwującym, ale na szczęście epizodem. Tylko ty jesteś na zawsze.
Niby rozumiałam jej tok myślenia, bo jeszcze tak niedawno sama miałam podobne zdanie, ale... no właśnie. Zaczynało być jakieś ale. Nie czułam się z tym dobrze.
- Zapomniałam ci pokazać, zobacz, co znalazłam tydzień temu w takiej bardzo starej gazecie – Holly podała mi swój telefon na którym wyświetlało się zdjęcie jakiegoś artykułu. Przeczytałam. Zaczęłam łączyć fakty...
- No tak! To już teraz wiem, o co nasze rodziny się pokłóciły, że teraz się tak nie lubią. O kobietę – Eve... Henry odbił narzeczoną przyjacielowi.
- Przesuń w lewo i spójrz na datę na okładce tej gazety – zrobiłam tak, jak kazała siostra. Artykuł prasowy pochodził z listopadowej gazety sprzed 24 lat... Nie wiedziałam, po co mi ta informacja, więc spojrzałam zaskoczona na bliźniaczkę.
- No policz sobie Hope. Skoro w listopadzie 24 lata temu ktoś przyłapuje, że Eve ma romans z Henrym i zrywa to jej ponad 3-letni związek z Prestonem, a 9 miesięcy później rodzi się nasz ulubiony brat Harry, który przecież niedawno świętował swoje urodziny, to...
- To to musiało bardzo ruszyć tego Prestona. Spotykał się z nią tyle lat, byli zaręczeni, a tu nagle ciąża i to z przyjacielem. Na pewno się zdenerwował.
- Fakt, a oprócz tego: Harry to wpadka – siostra zaśmiała się. Taa... tylko ona zwraca uwagę na takie szczegóły.
- Nie było dziś Stevena na kółku informatycznym. Wiesz coś o tym, w końcu jesteś jego „dziewczyną" – ostatnie słowo wyraźnie podkreśliłam. Miałam z nią o tym porozmawiać.
- Tak, był cały czas ze mną.
- Coo??? Gdzie? - takiej odpowiedzi to się nie spodziewałam.
- Nie wyobrażaj sobie nie wiadomo czego, panujemy nad pożądaniem. Byliśmy w bibliotece. Piszę ten cholerny referat na historię i potrzebowałam pomocy. Teraz to Steven pisze go za mnie, a ja dzięki temu zyskałam więcej czasu, żeby wyszukiwać takie ciekawostki dla ciebie, jak ta – to mówiąc znowu podsunęła mi telefon pod nos. Kolejne zdjęcie artykułu, tym razem z lutego 23 lata temu. Informacja prasowa dotyczyła szybkich zaręczyn Eve i Henrego. Autor spekulował, że pośpiech w tej kwestii na pewno ma swoje powody. Najciekawsze były jednak ostatnie zdania:
„Henry Anderson senior nie zaakceptował przyszłej synowej, gdyż nie pojawił się na przyjęciu zaręczynowym. Nie od dziś w kuluarach krążą plotki, że głowa rodu Imperium Andersonów miała inną kandydatkę na żonę dla swojego jedynego syna. Każdy, kto zna Andersona seniora wie, jak trudny charakter ma ten człowiek i jak bardzo wysokie ego. Przyszłej synowej możemy jedynie współczuć. Ta bajka o Kopciuszku być może będzie miała szczęśliwe zakończenie, ale czy Kopciuszek wytrzyma z teściem?"
- O matko, myślisz, że dlatego kilka lat późnej go zastrzeliła? Bo miała z nim problemy? - zaczęłam już w głowie układać różne scenariusze dotyczące tego morderstwa sprzed 8 lat, ale takiego nie zakładałam.
- Myślę, że więcej na ten temat znajdę w nowojorskich gazetach, ale niestety takimi nasza biblioteka nie dysponuje. Takie na pewno znajdziemy w bibliotece uniwersyteckiej na kapusie. Dzwoniłam dziś do nich i pytałam o to. Mają większość publikacji z Nowego Jorku. W sobotę są czynni od 9 do 16, więc mam zamiar wpaść tam bezpośrednio po treningu i szukać. Spodobała mi się ta zabawa w detektywa.
Rozważałam przez chwilę, jak to ta Holly potrafi mnie zaskoczyć. Przypominałam sobie również wszystko to, co wiem o dziadku Andersonie z opowieści innych osób.
- Z tego, co pamiętam to ten Anderson senior to był despotyczny i bardzo dręczył Harrego, bo uważał, że pierworodny wnuk to po pierworodnym synu będzie jego następcą. Na pozostałych nie zwracał uwagi.
- Wiemy też, że nie akceptował synowej, która zniknęła z życia swoich synów gdy byli mali, bo skoro Haiden jest tylko rok od nas starszy, a w momencie romansu mamy z Henrym były wakacje, to Haiden był niemowlakiem, gdy jego rodzice byli w separacji i podczas rozwodu. Jaka matka zostawia niemowlę z ojcem? Zwłaszcza, że Harv był tylko rok starszy, a Harry miał... 6 lat? Chyba nawet nie skończone...
- Myślisz, że w końcu nie wytrzymała z teściem i rzuciła wszystko? - zapytałam. Nie mogłam sobie wyobrazić, żeby jakakolwiek mama tak zrobiła swoim dzieciom. Tak małym dzieciom.
- Coś musiało się wydarzyć po narodzinach Haidena, skoro od razu chcieli się rozwieść. Gdzieś musiała też zniknąć na te kilka lat. Dlaczego w takim razie wracała do domu, w którym było jej tak źle? Czyżby teść się wyprowadził?
- Kucharka mówiła, że te 8 lat temu to on tu rzadko bywał, bo mieszkał u córki w Nowym Jorku – przypomniałam sobie.
- To jutro, zamiast obserwować tego swojego napakowanego macho na treningu, to leć do biblioteki i przeglądaj czasopisma. Powiedz, że chcesz to, co ja, to Clara ci wytłumaczy. - Dzięki Holly, że planujesz mi pracę i odbierasz możliwość obserwacji Roba chociaż ten jeden raz w tygodniu. Wielkie dzięki...
Po wyjściu siostry błąkałam się jeszcze chwilę po domu, aż zauważyłam Haidena – siedział samotnie w salonie i gapił się w telefon. W dalszym ciągu było mi głupio za to, co dziś w samochodzie mówiła Holly, więc postanowiłam z nim porozmawiać. Uśmiechnął się na mój widok i zachęcił do zajęcia miejsca obok siebie na kanapie.
- Coś ty taka smutna? - zapytał.
- Myślę o tym, co Holly mówiła w samochodzie. To prawda, że gdy jeszcze was nie znałyśmy, to planowałyśmy, że odejdziemy stąd tak szybko, jak tylko to możliwe. Ale teraz, gdy was poznałam, to czuję, że będzie mi smutno, gdy się rozstaniemy.
- Nigdy nie myślałem, że to powiem, ale mi też będzie smutno. Z wami jest... ciekawie, czasami śmiesznie, czasami podnosicie nam ciśnienie, no ale nie ma nudy. Hattie was uwielbia. Ona najbardziej przeżyje wasze odejście. Znowu zostanie jedyną siostrą w domu.
No tak, biedna Hattie. Czułam, że łzy napływają mi do oczu, ale starałam się być dzielna i nie rozpłakać. Gdy wreszcie trochę się opanowałam, spojrzałam na brata.
- Będziemy w kontakcie. To nie koniec świata. Jeszcze będziecie mieli dość moich nalotów na wasz dom – próbowałam się uśmiechnąć.
- To zawsze będzie też twój dom, nie zapominaj o tym. - i jak tu się nie rozryczeć? Haiden, nie ułatwiasz... Wstałam z kanapy i zamierzałam iść do pokoju, obejrzeć chociaż chwilę tych nudnych wykładów do egzaminu na prawo jazdy. Powiedziałam o tym bratu, odchodząc w stronę holu.
- Jeździłaś kiedykolwiek samochodem? - zapytał mnie. Zatrzymałam się w wejściu do salonu.
- Nie, nigdy. Holly oczywiście już tak, nawet po mieście. Ja tylko na parkingu poznałam gdzie co jest, ale nie próbowałam ruszyć.
- A chciałabyś się przejechać? - to teraz mnie zaskoczył.
- Gdzie?
- Po podjeździe. Nie masz jeszcze zdanego egzaminu teoretycznego, więc nie możesz wyjechać na drogę publiczną, ale możemy pojeździć po podwórku, jeśli chcesz.
Uśmiechnęłam się szeroko. Nie spodziewałam się takiej oferty ze strony brata.
- Harvey pożyczy mi samochód? Jakoś tak ciężko mi w to uwierzyć...
- Nie potrzebujemy jego auta, możemy jechać moim Lambo.
- Masz samochód? To dlaczego zawsze jeździmy do szkoły tym Harva?
- Bo mój ma tylko 2 miejsca, to sportowe auto i nie zmieścilibyśmy się. W tamtym roku jeździłem z Harveyem na zmianę, raz jego, raz moim.
Nie musiał mnie długo namawiać. Byłam tak podekscytowana tym, że sam z siebie zaoferował mi wspólną przejażdżkę i to jeszcze swoim własnym autem, że wręcz skakałam koło niego, gdy szliśmy do garażu. Auto Haidena rzeczywiście miało tylko 2 miejsca, ale w odróżnieniu od ciemnego samochodu Harva, było jaskrawopomarańczowe. Brat sprawnie wyjechał z garażu, po czym zamieniliśmy się miejscami.
Chwilę zajęło mi zorientowanie się co i jak, ale Haiden był cierpliwym nauczycielem. Po pewnym czasie ruszyłam powoli w stronę bramy. Gdy już tam dojechałam, brat wytłumaczył mi, jak wycofać, a po wykonaniu tego manewru podjechałam z powrotem pod dom. Objechałam okrągły podjazd – Haiden się śmiał, że mamy domową wersję ronda. Przejechałam tą trasą jeszcze kilkanaście razy – z każdym kolejnym kursem czułam się coraz pewniej.
Umówiliśmy się na ostatni przejazd: właśnie okrążałam podjazd, gdy z prawej strony pojawiło się obce, jaskrawoczerwone auto. Wyjechało tak nagle, że spanikowałam. Zamiast zahamować nacisnęłam pedał gazu. W ostatnim momencie szybko przekręciłam kierownicę w lewo i zamknęłam oczy. Haiden krzyknął, żebym hamowała, ale nie zdążył złapać za kierownicę i usłyszeliśmy potężny huk – jego piękne auto wbiło się w wysoki krzak o grubym konarze.
W łosiokrzak.
- Jesteś cała? - zawołał brat, lecz nie zdążyłam odpowiedzieć, bo dosłownie w ułamku sekundy fantazyjnie wycięty krzew podcięty autem Haidena... runął. I to prosto na ten samochód, którego tak się wystraszyłam.
Tym razem sytuacja nie wyglądała jak z lecącymi zębami Theresy. Tu nic nie było w zwolnionym tempie. Nie zdążyłam mrugnąć okiem, a łosiokrzak leżał na obcym aucie. Jaskrawa czerwień lakieru wyraźnie kontrastowała ze spokojną, głęboką zielenią gałęzi. Cała ta sytuacja, która wydarzyła się przed chwilą, wyglądała niczym abstrakcja, albo wizja jakiegoś szaleńca.
- O kurwa – powiedział przestraszonym głosem Haiden. Miałam ochotę powtórzyć to samo. Spojrzałam w stronę, gdzie i jego wzrok był utkwiony. Z tego drugiego auta wysiadał jakiś mężczyzna. Nie bez trudności otworzył drzwi, bo jednak gałęzie nieszczęsnego krzaczka skutecznie mu to utrudniały.
Gdy już udało mu się stanąć obok samochodu, spojrzał prosto na nas, a raczej prosto na mnie. Jego czarne jak węgiel oczy nie pozostawiały wątpliwości – był wściekły. Zaciskał mocno szczękę, a ręce skrzyżował na piersi. Cała jego postawa wyrażała tak wielkie niezadowolenie, że aż się, skuliłam gdybym mogła, to schowałabym się pod kierownicą, żeby tylko nie widzieć tego niebezpieczeństwa w oczach obcego mężczyzny. Nie zdziwiłam się, że nawet mój brat był wystraszony jego widokiem.
- Kto to? - ledwie wyszeptałam te słowa, bo strach ścisnął mi gardło.
- Preston. Daniel Preston.
Czy ja właśnie zniszczyłam auto tego, TEGO Dużego, złego Prestona?
O Boże...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro