Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

15Może nauczysz ją kilku ruchów? pov: Hope

 Od razu zadzwoniłam do ciotki Honorii i poprosiłam o wprowadzenie poprawek.

- Wymyślasz – śmiała się ze mnie Holly – a do tego nie doceniasz talentu ciotki. Myślę, że to dzieło spokojnie mogłoby wisieć w jakimś muzeum, albo pałacu... Oooo – zaświeciły jej się oczy, więc wiedziałam, że wpadła na jakiś głupi pomysł – Preston ma pałac... co ty na to, żeby mu tak w prezencie...

- Przestań! - krzyknęłam szybko – ten obraz będzie wisiał w mojej garderobie, bo nie życzę sobie, żeby ktokolwiek oglądał dziwne fantazje ciotki na mój temat.

W dalszym ciągu nie mogłam uwierzyć, że namalowała coś takiego. Nie mieściło mi się to w głowie. Siostra coś tak klikała w telefonie, ale starałam się nie zwracać na nią uwagi, dopóki nie przysunęła mi do twarzy ekranu z powiększonym pewnym elementem obrazu.

- Musisz przyznać, że cycki to ci zrobiła zajebiste – powiedziała z uśmiechem.

No cóż... Miała rację. Ciotka umiała w cycki, nawet jeśli to były tylko te z jej artystycznych wizji.

- Po prostu... nie skomentuję tego – wydusiłam z siebie po chwili. Marzyłam o zmianie tematu i zapomnieniu o tym wszystkim.

***

Kilka godzin później cała rodzina wiedziała, co namalowała ciotka, a to za sprawą zbyt długiego języka Holly. Bracia oczywiście byli oburzeni i również kazali Honorii poprawić obraz. Livia stwierdziła, że był ładny, a Hattie nikt na szczęście nic nie pokazywał, bo jak to powiedziała bliźniaczka: „to dziecko jest jeszcze za młode na pornografię".

- Ciocia ma zmienić ten obraz, nie martw się – pocieszał mnie Harry. Wiedziałam, że on jako pierwszy zadzwonił z pretensją do Honorii. Na niego zawsze mogłam liczyć. Cieszyłam się, że kolejne dni spędzę z Livią, gdyż Holly wybierała się na weekend z „przyjacielem". 

Narzeczona brata miała zabrać mnie i Mię do salonu ślubnego... Tak, dokładnie. Uroczystość ślubna została zaplanowana na dwunastego lutego, gdyż blondynka chciała spędzić pierwsze walentynki już jako żona. Nie miałyśmy zbyt wiele czasu do przygotowań: ledwie siedem i pół miesiąca...

Trochę się dziwiłam, że nie chciała sobie sama zaprojektować sukni, ale powiedziała, że przez to, iż chodzi tylko w swoich sukienkach na wszystkie uroczystości i przyjęcia, to chociaż raz chciałaby pójść w czymś od kogoś z zewnątrz.

- Nie martw się, suknie dla ciebie i Holly z chęcią zaprojektuję – pocieszała mnie, gdy goniłyśmy jej różowym Porsche do salonu.

- Zawsze nam projektujesz i są świetne. Nikt takich nie ma, ale nie wiem, czy cię o to prosić przed ślubem. I tak będziesz miała wiele na głowie – odparłam. Nie chciałam, żeby dziewczyna zajmowała się naszymi projektami, gdy będzie musiała wszystkiego dopilnować przed własnym weselem.

- Mówiłam o waszych ślubnych – puściła mi wesoło oczko – te wieczorowe już mam gotowe, tylko musicie wskazać który fason. Ostatnie tygodnie od powrotu z Targów Mody spędziłam na nadrabianiu projektów, żeby zamknąć wiosenną kolekcję.

Trochę mnie dziwiło, że pod koniec lata Livia myśli już o wiośnie, ale wiedziałam, że w zimie zawsze projektuje to, co chce wypuścić latem. Ten rynek już tak chyba miał: trzeba było wszystko robić z wyprzedzeniem, przewidywać trendy i śledzić nowinki modowe.

Rzuciłam jej spojrzenie spod przymrużonych powiek, na co tylko głośno się zaśmiała.

- No co? Nie patrz tak na mnie – odparła – na was też kiedyś przyjdzie czas. Ani się obejrzycie, a jacyś przystojniacy porwą was z willi Andersonów i Harry się za wami zapłacze, bo o kogo się będzie troszczył?

Musiałam przyznać jej rację. Najstarszy brat nie wychodził z trybu „matki kwoki", jak to go nazwała Holly, nawet teraz, po naszych osiemnastych urodzinach. Zawsze musiał o wszystkim wiedzieć i wręcz obsesyjnie pilnował, czy niczego nam nie braknie. W te wakacje bliźniaczka naciągnęła go kilka razy na tak wielkie zakupy modowo-kosmetykowe, że obawiałam się, iż w tym tempie trzeba będzie przydzielić jej kolejną sypialnię, tylko na buty i sukienki. Holly spodobał się ten pomysł...

- I na moje Birkiny z krokodyla – przypominała – mam ich już siedem!

Nie komentowałam tego, iż cena pojedynczej sztuki oscylowała w granicach ćwierci miliona dolarów, bo po co. Czy to by coś zmieniło w podejściu siostry? I czy przede wszystkim, czy to by coś zmieniło w tym, że Harry nie kupiłby jej tych torebek?

Jestem pewna, że kupiłby bez względu na wszystko. Już taki był. O ile zawsze śmiałyśmy się, że tata rozpieszcza nas do granic możliwości, o tyle najstarszy brat usilnie próbował go w tym dogonić.

- Będzie się troszczył o ciebie i wasze dzieci – odpowiedziałam jej i posłałam wesoły uśmiech – poza tym... wierzysz w to, że Harry kiedykolwiek przestanie się nami interesować? Podejrzewam, że nawet za dziesięć lat będzie do mnie dzwonił z przypomnieniem, czy wzięłam czapkę i z pytaniem, czy czegoś potrzebuję, bo przecież on mi wszystko kupi. Taki już jest.

Livia pokiwała głową.

- W zasadzie masz rację. Harry nigdy nie zrezygnuje z troski o młodsze rodzeństwo. Zawsze będziecie dla niego bardzo ważni.

Te dwa lata temu nie przypuszczałabym, że tak to wszystko się potoczy. Wydawało mi się wtedy, że jesteśmy dla Andersonów zbędnym balastem, tymi niepotrzebnymi siostrami, które tylko im przeszkadzają. Planowałam odejść z Holly zaraz po uzyskaniu pełnoletności i nawet te pieniądze, które gdzieś tam były dla nas schowane i miały być odblokowane po ukończeniu 21 roku życia nie przekonywały mnie do zostania.

Teraz jednak było inaczej. Miałyśmy tu Katię i Wiriana. Szczerze musiałyśmy przyznać, że Andersonowie stali się dla nas ważni. Wszyscy. Nawet Harvey, jak to zawsze podkreślała bliźniaczka.

Siostra może nie była tak wylewna w okazywaniu pozytywnych uczuć, ale byłam pewna, że dałaby się pokroić za chłopaków i Hattie. Za tatę pewnie nie, bo ich relacje były poprawne, ale nie jakieś wylewne, ale za rodzeństwo na pewno poszłaby w ogień. Teraz już tak. Stali się dla niej ważni tak, jak i ona dla nich i naprawdę było to widać.

***

Spędziłam kilka godzin w salonie z Livią i Mią, jej młodszą siostrą. Porozmawiałyśmy trochę o szkole – w końcu został nam niestety ostatni tydzień wakacji i znów trzeba będzie wrócić do Buckhead High School. Dla mnie i Holly będzie to ostatni rok, siostra Livii dopiero zacznie drugą klasę.

W tym tygodniu dostałyśmy od Harrego listy z przedmiotami do wyboru i tak szczerze... nie zostało już nam wiele do wyrobienia. Wszystkie dodatkowe fakultety zaliczyłyśmy we wcześniejszych latach. Na dobrą sprawę Holly nie musiałaby chodzić na zajęcia muzyczne i śpiew, ale oczywiście chciała.

Po złym pod względem decyzji ostatnim roku (dopasowywanie się do zajęć Ashtona nie było mądre, oj nie było) teraz stawiałam na siebie. Wybrałam zajęcia z programowania, baz danych i elementów sieciowych systemów operacyjnych. Całe wakacje robiłam sobie różne ciekawe kursy on-line, na które zapisał mnie Harry. Holly miała swoją prokuraturę, a ja komputer i to było dobre. Każda z nas w końcu była inna, a jak to zawsze podkreślała Katia: inny nie znaczy gorszy, znaczy po prostu inny.

Wieczorem, gdy zamierzałam zasnąć, dostałam zdjęcie od bliźniaczki.

„Zachód słońca, okolice Miami. Jest pięknie i nie chce mi się rzygać, choć w chuj buja" – głosił podpis do fotografii.

Uśmiechnęłam się sama do siebie. Holly i ta jej podwórkowa łacina... Aż się bałam, jak ona kiedyś sobie w sądzie poradzi z tymi jej wyrażeniami i niepohamowanym temperamentem.

„Jak widzę słowa <chuj> i <buja> w jednym zdaniu, a mam w pamięci, z kim tam jesteś, to naprawdę zaczynam żałować, że nie wrzuciłam ci tej paczki prezerwatyw, którą znalazłam u Haidena. Mogłoby ci się przydać" – odpisałam jej od razu.

Nie musiałam długo czekać na odpowiedź od Holly.

„To ciekawe, bo jak ja widzę w jednym zdaniu słowa banan i Hope, to od razu widzę Ciebie i Dużego Prestona. I nie... nie jecie bananów. Znaczy, on nie trzyma nic w ustach XD"

Taa... kompletnie w jej stylu. Odbić piłeczkę i odwrócić kota ogonem, żeby tylko nie wnikać w jej relację z Sebastianem. Po chwili telefon znów mi zawibrował.

„A prezerwatywy zanieś do Haidena, bo on teraz ma tak bujne życie erotyczne jak Lucyfer, gdy nie pieprzył Chloe, więc u niego każda gumka na wagę złota".

Tu niestety musiałam przyznać jej rację. Najmłodszy z braci po rozstaniu ze swoją wieloletnią dziewczyną, rzucił się w wir jednorazowych przygód i to tak naprawdę intensywnie. Trochę się o niego bałam. Liczyłam, że ciotka Helen dobrze się nim zaopiekuje, gdy chłopak wyprowadzi się do Nowego Jorku, mimo iż nie będzie mieszkał w jej domu, a w apartamencie niedaleko uczelni. W poprzedni weekend tata był z nim i oglądali kilka, zanim zdecydowali się na ten, ich zdaniem, najlepszy.

Tata dbał o każde ze swoich dzieci, tu nic nie mogłam mu zarzucić.

Malutka Hattie radziła sobie już tak dobrze, że przez całe wakacje nie korzystała z wózka. Oczywiście nie było żadnego cudu i dziewczynka nie zaczęła nagle biegać i robić salta, bo do tego raczej nigdy nie dojdzie, ale dla niej każdy samodzielny krok był sukcesem i z tego się wszyscy bardzo cieszyliśmy. 

Bliźniaki ciotki Helen zostały przeszkolone przez Holly, że mają nie biegać i nie popychać naszej najmłodszej siostry, bo ona potrzebuje spokoju i delikatności. Siostra nie byłaby sobą, gdyby oczywiście nie pogroziła im, że jak się jej nie posłuchają, to nawrzuca im karaczanów do pościeli, a do tego napuści na nich swoją żabę, a wszyscy wiedzieli, że Książę gryzie, gdyż Harva dziabnął już ze trzy razy i brat wszystkim skarżył, iż zwierzę Holly jest tak samo agresywne, jak i jego właścicielka.

- Po chuj pchasz łapy tam, gdzie nie trzeba. Do Księcia należy podchodzić delikatnie – pouczała go bliźniaczka – trzymaj go tak, jakbyś miał w rękach swojego fiuta. Żaba ma już osiem centymetrów, więc powinieneś być przyzwyczajony do takiego rozmiaru, w końcu widujesz go na co dzień – dodawała złośliwie.

Tym razem Harveyowi udało się wrzucić ją do basenu. Jakoś tak... nie było mi żal.

Przed snem spojrzałam ostatni raz na zdjęcie, które wysłała mi siostra i coś mnie tknęło. Na fotografii widoczne było piękne słońce chowające się za fale, ale też fragment metalowej barierki, okalającej górny pokład. Metalowej, błyszczącej jak lustro barierki...

Z premedytacją powiększyłam ten kawałek. Niestety na telefonie nie mogłam wiele zdziałać, ale przecież... miałam super komputer i kilka ciekawych programów...

Od razu wstałam z łóżka i zaczęłam zabawę w detektywa.

Pół godziny później parsknęłam śmiechem.

Proszę, proszę... Holly i jej przyjaciel...

Siostra pewnie nie zauważyła, że oboje będą odbijać się w metalowym fragmencie wyposażenia jachtu, a do tego nie mogła zakładać, iż będzie mi się chciało grzebać przy zdjęciu i je wyostrzać, dopóki nie zobaczę wszystkiego. Dobrze, że miała świetny aparat, bo fotografia była wysokiej jakości i dzięki temu łatwiej mi się z nią pracowało.

Przyjaciel... Hmm...

Na zdjęciu odbijał się fragment kanapy, na której siedział Sebastian, a moja siostra leżała wtulona w jego bok. Nogi miała podwinięte pod siebie, gdy mężczyzna ją obejmował. Żeby tego było mało: wyraźnie widziałam, że ambasador trzymał twarz ukrytą w jej włosach, tak jakby ją całował...

Przyjaciel... Eche...

Jak oni tak się przyjaźnili, to nie chciałam myśleć, co by było, gdyby jednak zdecydowali się na związek...

***

Oczywiście, że dogryzałam Holly przez cały następny tydzień. Z premedytacją, a co. Mi też się coś od życia należało. Ona wkurzała mnie tekstami o Danielu, to ja jej wbijałam szpileczkę Sebastianem. Trochę się nawet o to pokłóciłyśmy, ale tylko trochę.

Żeby zakopać topór wojenny, wybrałyśmy się w ostatnią sobotę przed rozpoczęciem roku szkolnego do naszego rodzinnego centrum sportowego. Holly miała iść na zajęcia z tańca i akrobatyki, a ja na pierwotnie na squasha, ale gdy parkowałyśmy pod halą, dostałam wiadomość od Ariany, że jednak nie da rady, bo od rana ma jakieś przyjęcie okolicznościowe i pomaga przy pakowaniu cateringu. Rozumiałam, że chciała wspierać rodziców, więc nie miałam o to pretensji.

- Nie możesz sama latać za piłeczką? - zapytała siostra. W dalszym ciągu uważała, że squash to nie sport, a już na pewno nie taki, jak jej łyżwiarstwo.

- Mogę. W ramach treningu jak najbardziej mogę. - Odparłam zgodnie z prawdą – planowałyśmy pełną rozgrywkę, jednak samemu się nie da. Dziś po prostu poćwiczę zagrywki i refleks – dodałam.

- W zasadzie mogłyśmy wybrać inną godzinę. Nigdy nie jeździłam tutaj w samo południe, bo zazwyczaj jestem albo rano, albo po lunchu – myślała na głos. - No nic, zobaczymy. Parking był prawie pełny. Penny musiała zaparkować trzy miejsca dalej.

Widziałam, że ochroniarka mojej siostry nie była z tego zadowolona i najchętniej przestawiłaby wszystkie auta, żeby tylko być blisko nas. Szła z taką miną, że ludzie momentalnie się od nas odsuwali, a ja wcale im się nie dziwiłam. Na ich miejscu też kuliłabym się przy ścianach. Na szczęście znałam już trochę Penny i wiedziałam, że nie skrzywdziłaby mnie i Holly.

W recepcji wpadłyśmy na... Daniela.

- Preston! - krzyknęła moja siostra – ty tutaj?

Mężczyzna posłał nam lekki uśmiech. Na mnie spoglądał odrobinę dłużej, niż na moją bliźniaczkę.

- Dzień dobry. Tak jak widać. Wpadłem poćwiczyć z kolegą, ale coś się spóźnia – wyjaśnił uprzejmie.

- A co ćwiczysz? - dopytywała Holly. Daniel miał na sobie elegancką koszulę i nie było widać, żeby trenował jakiś sport. Na pewno nie w tym ubraniu.

- Dziś w planach miałem squasha – odpowiedział. Uniósł brew, gdy moja siostra zaczęła się szaleńczo śmiać. Poczułam, iż policzki mi się czerwienią przez to jej dzikie zachowanie.

- To świetnie się składa – wydusiła z siebie, gdy przestała chichotać.

- Dlaczego? - zapytał od razu.

- Bo moja siostra też lubi ganiać za piłeczką, a do tego nie ma partnera do rozgrywki. - Rzuciła mi wredne spojrzenie. Wiedziałam, o co chodzi. Zemsta za Sebastiana. - Musicie zagrać razem. Może nauczysz ją kilku ruchów? - zasugerowała niewinnie.

Daniel wbił we mnie intensywne spojrzenie swych czarnych tęczówek.

- Czemu nie – powiedział po chwili zastanowienia – jak najbardziej możemy razem poćwiczyć.

- Pójdę z wami – wtrąciła się szybko Holly – nie mogę tego przegapić – dodała z wielkim uśmiechem.

Mnie nie było tak wesoło. Nic a nic.

Trening z Danielem? Że my tak... razem???

Dzięki, Holly. Dzięki.  


Dobry wieczór! Mam jakiś taki zastój i nawet przez chwilę zastanawiałam się, czy nie zawiesić publikacji bliźniaczek 😰W mojej głowie są już kompletną historią, łącznie z zakończeniem, ale ostatnio trudno mi się do nich zabiera. Z drugiej strony... jeszcze tyle przed nimi... miłości, złości, samotności, głupich decyzji, radości i zaskoczeń, że szkoda jest mi tak rzucić je w trakcie tego wszystkiego 😰Na razie szukam motywacji, bo to w końcu moje najstarsze "dzieci" z tych książkowych i także zasługują na swoje zakończenie :) 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro