Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

rozdział 19

Weekendy zawsze spędzałem jako wolontariusz w szpitalu, od poniedziałku do piątku normalnie pracowałem. Dla mnie było to idealne rozwiązanie, bo nie miałem czasu myśleć o Emmie.

Szedłem jak zwykle do jej pokoju, zapukałem do drzwi, usłyszałem jak zwykle wesołe wejść.

Artemida siedziała po turecku na łóżku i jak zwykle czytała książkę. Podniosła głowę i spojrzała mi w oczy. Od razu kiedy mnie zobaczyła uśmiechnęła się.

- Cześć. - Powiedziała radośnie.

Odwzajemniłem uśmiech i równie radośnie jej odpowiedziałem.

- Cześć.

Usiadłem na krześle obok jej łóżka, moją uwagę zwróciła jej koszulka. Mianowicie dlatego że były na niej pingwiny czyli moje ulubione zwierzątko.

- Śliczna koszulka.

Popatrzyłem jej w oczy.

- Dostałam ją dzisiaj od jednej z pielęgniarek na moje osiemnaste urodziny. Bardzo mi się podoba bo pingwiny to moje ulubione zwierzątka, chociaż nigdy ich nie widziałam. - Wypowiadała to wszystko z radością w głosie.

Zrobiło mi się jej żal.

Czasami dziwiłem się jej że jest taka szczęśliwa w takim miejscu.

- Wszystkiego najlepszego, przepraszam że nic dla ciebie nie mam. - Wypowiedziałem to trochę smutny.

- Nic nie szkodzi, ważne że przyszedłeś. Bardzo się cieszę że mnie odwiedzasz.

- Co chcesz zagrać ?

- Warcaby.

Resztę czasu graliśmy, rozmawialiśmy i dużo się śmialiśmy.

Dzisiaj postawiłem sobie za cel że kiedyś pokażę jej pingwiny.

Mia POV

Artemida zaraziła mnie swoim optymizmem. Jakimś cudem zdałyśmy maturę. Za kilka dni będę mieć urodziny.

Obudziłam się rano, z racji tego że dzisiaj mam urodziny odpuścili mi zajęcia. Siedziałam na łóżku, rysując krajobraz.

W pewnym momencie ktoś zapukał do drzwi odpowiedział wejść. Nie patrzyłam kto wszedł ale ta osoba zamknęła za sobą drzwi.

- Mia.

Znam ten głos, taki piękny i aksamitny może należeć do jednej osoby.

Podniosłam wzrok przy drzwiach stał Calum.

Zerwałam się na równe nogi, rzuciłam mu się na szyję i zaczęłam wypłakiwać mu się w koszulkę. To był impuls.

Objął mnie w pasie, pocałował mnie w czółko i oparł podbródek na mojej głowie. Kiedy w przestałam płakać, odsunęłam głowę tak że teraz patrzyłam mu w oczy, w jego cudne oczy.

Nie mogąc dłużej czekać pocałowałam go w usta, od razu odwzajemnił pocałunek. W tamtej chwili nie liczyło się dla mnie nic innego.

Kiedy zaczynało brakować mi powietrza oderwałam się od niego, natomiast on oparł swoje czoło o moje.

Wziął mnie na ręce, delikatnie położył mnie na łóżku i od razu położył się obok mnie. Mocno się w niego wtuliłam.

Przez pierwsze pół godziny leżeliśmy przytulenie do siebie nie potrzebując rozmowy.

- Bardzo cię przepraszam za to że tu trafiłaś aniołku. - Szepnął mi do ucha.

Bardzo mi brakowało tego że nazywał mnie aniołkiem.

- To ja powinnam ci podziękować, bo na pewno zaćpałam bym się na śmierć gdyby nie ty. Kocham cię Calum.

- Też cię kocham aniołku.

Pocałował mnie w główkę i delikatnie zaczął gładzić mnie po plecach.

- Przepraszam że cię odtrącałam kiedy chciałeś mi pomóc.

- Wybaczam ci i obiecuję że jak stąd wyjdziesz nigdy nie pozwolę ci się już więcej stoczyć.

Uśmiechnęłam się na jego obietnicę, wiem że tym razem jej dotrzyma bo ja mu nie będę tego utrudniać.

- Calum, będziesz znów moim chłopakiem ?

Popatrzyłam mu w oczy z nadzieją, straciłam uśmiech bo bałam się że odmówi.

Mocniej się uśmiechnął

- Oczywiście że tak aniołku.

Na jego słowa poczułam ulgę. Delikatnie musnął mnie w usta. Czułam się w końcu szczęśliwa. Resztę dnia spędziliśmy po prostu leżąc. Przyszedł czas pożegnania, byłam lekko zdołowana że musi iść ale wiedziałam że jak stąd wyjdę będziemy razem szczęśliwi.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro