Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

rozdział 26

W tym rozdziale jest akcja 18+. Nie będę pisać że jeśli nie masz skończonych to nie czytaj. Bo według mnie to jest głupie. Bo i tak przeczytacie. Więc ja tylko informuję że coś takiego jest i że nie biorę odpowiedzialności za was.

Miłego czytania.

______________________

- Lukey, tęskniłam - Zapiszczała i rzuciła się na mnie.

Natychmiast ją odsunąłem.

- Co ty tu robisz ?! - Nie ukrywam byłem wciekły.

- Jak to co ? Wróciłam bo zrozumiałam jaki straszny błąd popełniłam. - Powiedziała bez skruchy.

- Co mnie do obchodzi do cholery !!

W tym momencie w holu pojawiła się Artemida.

- Co to za wywłoka ?! - Powiedziała Emma z kpiną.

- To moja dziewczyna Artemida.

- Wygląda na zwykłą dziwkę. - Dodała z  arogancją.

W tym momencie miałam jej po dziurki w nosie. Nikt nie będzie obrażał mojej kruszynki.

- Radzę ci stąd wypierdalać. Masz mi się już nigdy na oczy pokazywać !!

- Pożałujesz tego. - Wysyczała.

Odeszłam mocno wkurzona. Zamknąłem drzwi. Artemidy nie było już w holu. Poszedłem do jej pokoju. Siedziała w kącie z podkulonymi nogami cichutko płacząc. Niezwłocznie usiadłem obok niej, objąłem ją ramieniem. Od razu mocniej się w mnie wtuliła. Ona była taka krucha i delikatna. Łatwo można było ją zranić.

- Czemu moja gwiazdeczka płacze ? - Czule zapytałem.

- Luke, ja naprawdę nie jestem dziwką.

Popatrzyła na mnie swoimi zapłakanymi oczkami.

- Przecież wiem. - Uśmiechnąłem się do niej.

Lekko się uśmiechnęła.

- Czemu nazwałeś mnie swoją dziewczyną ?

- No.....bo.....ten.

Zaśmiała się na moje zakłopotanie.

- Mogę być twoją dziewczyną.

Delikatnie musnąłem jej piękne usta.

Artemida POV

Wszystko wracało na swój normalny tor. Chodziłam do pracy, spotykałam się z Mii i innymi. Chodziłam z Lukiem na różnorakie randki. Kochałam jak dawał mi róże. Czasami wcześnie wstawał wtedy zostawiał jedną białą róże obok mnie. Chociaż ten piękny gest nie mógł zastąpić budzenia się przy nim.

Wieczór zapowiadał się tak jak zwykle, czyli oglądanie filmów. Mnie to bardzo odpowiadało. Siedziałam wtulona w Luka, bardziej byłam skupiona na blondynie niż na filmie. Składał pocałunki na moim ustach. Po chwili przeniósł się i teraz delikatnie ssał i przygryzał moją skórę na szyi. Z moich ust wydobywały się ciche pomruki zadowolenia. Sama nawet nie wiem kiedy jego ręce błądziły po moją koszulkę albo kiedy znaleźliśmy się u niego w łóżku. Zostaliśmy już w samej bieliźnie. Nie odrywając się od moich ust pozbył się mojego stanika. Delikatnie ugniatał moje piersi. Mogłam już zauważyć wypukłość w bokserkach Luka. Znów przyssał się do mojej szyi, nim się spostrzegłam byliśmy już całkiem nadzy. Znów powrócił do całowania moich ust.

- Powiedz jak będzie cię coś boleć.

Wyszeptał między pocałunkami.

Wszedł we mnie całą długością jednym pchnięciem. Na początku poruszał się powoli.

- Luke....s-szybciej. - Wyszeptałam mu do ucha.

Chłopak na moje słowa przyśpieszył. Cały pokój był wypełniony naszymi jękami. Doszłam wyginając ciało w łuk, po chwili Luke również doszedł. Spoceni opadliśmy na łóżko, Luke przykrył nas kołdrom. Objął mnie od tyłu w pasie i przyciągnął do siebie.

- Byłaś niesamowita, dobranoc.

Uśmiechnęłam się na jego słowa. Czułam jak chłopak zasnął.

- Dobranoc Lukey.

Po chwili również zasnęłam.

****

Czas bardzo szybko płynął. Może i nawet za szybko. Coraz głośniej mówiono o wojnie w Iraku. Nawoływano wszystkich do podjęcia tam walki.

Jak co wieczór siedziałam na kanapie wtulona w Luka. Siedzieliśmy w całkowitej ciszy, ogóle nam to nie przeszkadzało.

- Kochasz mnie ?

- Oczywiście że tak. Ale dlaczego pytasz ?

Popatrzyłam na jego twarz. Ewidentnie chciał mi coś powiedzieć.

- Lukey, co się stało ?

- Artemida, no bo ja wyruszam na wojnę. Michael, Calum i Ash również.

Zamarłam, mój cały świat właśnie runął.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro