4.Nowi w mieście
Rozdział w większości poprawiany.
------------------------
Mystic Falls, 7:12
Elena
Siedziałam na kanapie w salonie Salvator'ów i rozmyślałam nad Stefanem. Zaraz po tym, jak związałam się z Damonem, zniknął zostawiając list z pożegnaniem i przeprosinami. Nagle zadzwonił mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz. Bonnie. Odebrałam.
-Halo.-powiedziałam.
-Elena, mam dla ciebie ważną wiadomość. Ktoś wprowadził się do starej wilii Mikaelson'ów.-powiedziała trochę niespokojna.
-Zaraz, co?!-prawie, że wykrzyknęłam.
-Rano, jak przechodziłam zauważyłam firmę przeprowadzkową jadącą w stronę dawnej posiadłości Mikaelsonów.-wytłumaczyła mi.
-Czyżby wrócili?-w moim głosie można, było wyczuć strach, ale kto by się nie bał, gdyby polowała na niego krwiożercza hybryda.
- Nie wiem, choć myślę, że to oni.- zaśmiała się-Kto jeździ najdroższymi markami samochodów i by się tam wprowadzał.
-Boję się.-wyznałam- Zadzwonię później muszę ochłonąć.
-Rozumiem, to do usłyszenia.-odpowiedziała i się rozłączyła.
Siedziałam dłuższą chwilę zanim postanowiłam wstać i udać się do sypialni, aby przebrać się w mój strój sportowy. Stwierdziłam, że muszę się jakoś odstresować, a bieganie pomaga najbardziej.
Lucy
Przebudziłem się czując na twarzy promienie słoneczne, wiec machnęłam ręką, aby w magiczny sposób zasłonić rolety, ale jakie było moje zdziwienie kiedy to nie zadziałało. Powoli wstałam z łóżka i stwierdziłam, że nie jestem w naszym pokoju. Właśnie w tej chwili przypomniałam sobie, gdzie jesteśmy. Wiem jedno jestem cholernie niewyspana i głodna. Muszę, jak najszybciej się pożywić inaczej, może być źle. Szybko ubrałam się w ciemny strój i wybiegłam przed dom, chcąc szybko wyjść na miasto i zapolować. Postanowiłam chwilę iść normalnym krokiem, aby nawdychać się świeżego powietrza, ale nie minęła nawet chwila, a moje pośladki spotkały się z ziemią.
Elena
Biegałam już dobre pół godziny i krążyłam głową w chmurach, że nawet nie zauważyłam kiedy wpadłam na kogoś, a tym kimś okazałam się urodziwa blondynka o delikatnych rysach twarzy i drobnej figurze. Po chwili zręcznym ruchem wstała i spojrzała na mnie wściekła, ale po chwili jakby za sprawą magicznego zaklęcia wyraz jej twarzy zmienił się, jakby nad czymś głęboko rozmyślała. Chwilę później to ja się odezwałam.
-Przepraszam, nie zwróciłam na ciebie uwagi.-powiedziałam miłym tonem, ale na jej twarzy dostrzegłam tylko grymas.- Jestem Elena.
-Nic się nie stało, ale wybacz śpieszę się- odeszła jak najszybciej się dało, a po chwili odkrzykneła.- Lucy.
I już jej nie widziałam, coś czuję, że jeszcze nie raz się spotkamy. Tylko nie wiedziałam, czy w złych czy dobrych okolicznościach. Zaczęłam ponownie mój bieg tym razem w stronę domu Bonnie.
1 dzień później
Jasmine
Mój budzik zadzwonił o 6, tak jak reszty dziewczyn. O 7 już przygotowane do szkoły, tak postanowiłyśmy zapisać się do szkoły.
Siedziałyśmy na blacie kuchennym, popijając krew. Po godzinie wsiadłyśmy do mojego Audi R8 i odjechałyśmy. Pod szkołą były niezłe tłumy. Zaparkowałam i wysiadłyśmy. Każdy przeszywała nas wzrokiem. Szłyśmy dziarskim krokiem w stronę budynku.
-Myślałam, że zrobimy większe wrażenie.-powiedziała patrząc na swoje długie paznokcie, Lucy.
Nie odpowiadając ruszyłyśmy do sekretariatu. Pani tam zaczęła coś gadać, ale jak zwykle nie słuchałam tych bzdur.
-Nie mają panie potrzebnych dokumentów.-powiedziała patrząc na nas.
Nicolett jako, iż ona jest mistrzynią w fachu hipnozy wykonała brudną robotę.
-Wszystkie dokumenty są w komplecie.-powiedziała patrząc jej w oczy.
-Ah, tak. Proszę oto wasze kluczyki do szafek i rozkłady zajęć.-odpowiedziała zahipnotyzowana.
Wyszłyśmy uśmiechając się złośliwie i ruszyłyśmy w stronę sali lekcyjnej.
Elena
-Damon, muszę iść na lekcję.-oderwałam się od niego. Nie dość, że prawie się spóźniłam,to on ma problemy z tym, że chodzę do szkoły.
-Ale, nie musisz tam chodzić.-powiedział opierając się o maskę samochodu, a ja korzystając z okazji szybkim krokiem ruszyłam w stronę budynku.
Siedziałam w ławce i rozmawiałam z Bonnie, bo Caroline nie pojawiła się w szkole. Nagle do klasy weszły trzy piękne blondynki, zdążyłam zauważyć, że jedna z nich to ta na którą wpadłam. Lucy. Po chwili zajęły wolne miejsca obok siebie. W połowie lekcji usłyszałam moje imię wypowiedziane z ust blond dziewczyny z ciemnym makijażem i ostrymi rysami twarzy.
-Elena.-wyszeptała.
Bonnie najwyraźniej, też to usłyszała bo spojrzała na mnie z wypisanym przerażeniem na twarzy. Przez resztę lekcji nie mogłam przestać myśleć o tym zdarzeniu.
Nicolett
Po lekcjach postanowiłam trochę pomęczyć sobowtóra i czarownicę. Bo jak się okazało nasza czarnoskóra dziewczynka okazała się wiedźmą. Powoli podeszłam do nich. Czy ja jestem, aż tak przerażająca, że miała przerażenie wypisane na twarzy.
-Jeszcze się nie poznałyśmy.-powiedziałam-Nicolett Mikaelson.
-Czego chcesz?-wyszeptała.
-Zemsty.-odpowiedziałam-Zemsty za moją rodzinę. Rodzinę Mikaelson.
Po czym przejechałam swoim paznokciem po jej bladym policzku, zostawiając tam czerwony ślad. I odeszłyśmy w stronę samochodu, aby udać się do domu. Wiedziałam, że ta gra się dopiero zaczęła.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No, i jest rozdział na, który czekała moja niecierpliwa koleżanka.
Ja sama nie jestem zadowolona z rozdziału, jego przepisanie zajęło mi tyle czasu, a jest beznadziejny. Kolejny dodam, jak będę miała siły, bo póki co jestem znów przeziębiona.
Pozdrawiam
Queen__Delphie
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro