🌟5
Koncert był cudowny, lekko poprawił mi się humor. Ludzie prosili o bis. Zaczynało boleć mnie gardło. Wszyscy skandowali moje imię. Rzucali na scenę kwiaty i miśki. Taka forma podziękowań mi wystarczala. Wtedy czułam że to od robie ma sens, każdy trud był warty.
Schodząc ze sceny jakieś dziewczyny wtargnely żeby zrobić sobie ze mną zdjęcie. Na szczęście moi ochroniarze w czas zareagowali. Poszlam do garderoby. Przed lustrem sciagnelam peruke. Byłam zmęczona psychicznie a na turnee powinnam mieć czysty umysł. Patrzyłam pustym wzrokiem w lustro. Nawet nie zauważyłam jak ktoś się za mną pojawił. Poczułam czyjeś ręce na biodrach, które sunely w górę po talii.
-Logan..-sapnelam. Byliśmy przyjaciółmi chodź nie raz dawał mi do zrozumienia ze coś ciągnie to mu mnie. Nie chciałam mu dawać zludnych nadziei. Nie kochałam go w ten sposób. Nie czułam tych iskier które powinny być przy zakochaniu. Fakt pociagal mnie fizycznie ale na tym się kończyło.
-Byłaś świetna-szepnal mi na ucho, jego ciepły oddech ogrzal moja szyje, był tak blisko, dosłownie czułam jego wargi przy skórze. Próbował mnie przyciągnąć do siebie. Przespalismy się ze sobą kilka razy po pijaku ale to tyle.
-Jak zawsze-odwrocilam się do niego przodem, kładąc ręce na klatce piersiowej- Logan rozmawialiśmy już na ten temat. Nie chce psuć naszej przyjaźni.
-Przecież między nami nic się nie zmieni.
-Nie- odepchnelam go-Nasza relacja powinna być taka jak na początku. Za miesiąc znowu rozstaniemy się na dluzej. To nie ma sensu. Myślałam że juz zrozumiales ze cie nie kocham. Jestes moim przyjacielem. Logan i Tangey? Pamiętasz? na zawsze.
Gestykulowalam rękoma i krecilam przeczaco glowa. Zagubilam sie. Wpadlam w lekką panikę. Coraz częściej tak bywalo. Logan podszedł do mnie nadzwyczaj spokojnie. Nie chciał mnie wystraszyc. Założył mi włosy za ucho. Stanelam w bezruchu.
-shh..ksiezniczko. Daj sobie czas, nie chce Cię do nieczego zmuszać. Będę na Ciebie czekać, przecież w końcu coś zaiskrzy.
-Logan wiesz ze zachowojesz się jak psychol?-zapytalam patrząc w jego niebieskie oczy.
-Wiem, temu przeciw się przyjaznimy- i wtedy mnie pocalowal. Wiedział ze tego nie chce ale przecież się nie bronilam. Jego usta były ciepłe a ja potrzebowalam bliskości. Mówiłam jedno a robiłam drugie. Kobieta też ma swoje potrzeby. Ale czemu ja do cholery nie mogę sobie znalesc normalnego faceta? Wtedy Logan by w końcu zrozumiał że nie może tak robić. Bawi się mną i nakręca ze jednak kiedyś będziemy razem. Kurwa.
Oddałam pocałunek wkładając w niego jak najwięcej namiętności. Sciagnelam z niego skorzana kortke. Postradalam zmysly. Przeciez tak nie powinno być. Chciałam być niezależna bezlitosna singielka. Pociagnelam to za włosy, uśmiechnął się pod moimi wargami. Rozbieralismy się nawzajem. Wiem że źle robimy. Jutro będę miała okropne wyrzuty sumienia. Ale to będzie jutro.
➖➖➖
Andrea i ochroniarze nam nie przeszkodzili. Domyslali się co robimy. Wyszliśmy dopiero po godzinie, cali spoceni. Logan miał ten swój lobuzerski uśmieszek a ja zarumienione policzki. Komplikacje zawsze truly nam życie. Czemu nie mogłam kochać Logana? Bylibysmy swietna para. Z dlugoletnim stazem. Mój tata go lubi więc napewno by się cieszył. Wróciliśmy do hotelu. Obylo się bez czujnego oka paparazii. Od razu zamknęłam się w pokoju.
Obudziłam się z samego rana. Nie mogłam spać. Poszłam na hotelowa silownie. Musiałam dac upust emocjom. Moim ostatnim ćwiczeniom było uderzenie w worek. Nie założyłam rękawic bokserskich i to był błąd. Miałam poobijane kostki nawet gdzieniegdzie rozciecia. Moja skóra z delikatnej zrobiła się szorstka.
-Tak myslalem ze tu będziesz.
-Proboje zabić poczucie winy. Zadowolony?
-Spokojnie. Dopóki nie zakreci się koło Ciebie żaden chłopak to będzie ok.
-Czy Ty siebie słyszysz? To chore.
-bądź ze mną.
Zaczęłam się śmiać. Przecież to przerabialiśmy. Próbowałam. Po naszym rzekomym rozstaniu nie gasalismy pol roku.
-albo się ogarniesz i będziesz normalnym przyjacielem albo zakończymy tą znajomość-mój palec wskazujący wkrecal się w jego tors- mówię poważnie-zrobił zbolala minę.
Kopnelam wściekła worek i wyszłam z sali.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro