Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🌟15

Czułam się jak kryminalistka. Siedziałam zamknięta w celi. Mój adwokat nie mógł przyjechać bo miał ważną rozprawę w stanach. Miałam wrażenie, że wariuję. Chodziłam w kółko bez celu albo leżałam z nogami w górze. Próbowali rozmawiać ze mną już 3 razy. Druga doba w tym paskudnym miejscu. Moje ciało było już zmarznięte, w brzuchu przeraźliwie mi burczało. Byłam zła i smutna za razem. Tata nie próbował nawet się ze mną skontaktować. Pewnie się cieszył razem z tą głupią Penelope, że trafiłam do więzienia. Mieli teraz całą Lacey dla siebie, nie wpieprzałam się im ani nie dzwoniłam.

Mijały kolejne godziny. W końcu usłyszałam kroki. Przed kratami zatrzymał się Jonathan. Uśmiechał się, nie mogłam tego odwzajemnić. To było by nie ma miejscu. Podeszłam bliżej.

-Kiedy mnie wypuścicie?

-Czemu porwałaś Lacey?-zapytał prosto z mostu.

-Nie porwałam jej- sknelam przez zęby, skrzyżował ręce na piersi. Coś błysnęło. Na jego placu dostrzegłam obrączkę- Masz dzieci?

Pokręcił głowa. Zaciekawił mnie.

-Dwa miesiące temu dopiero się pobraliśmy.Pewnie kojarzysz moją żonę z dzieciństwa..

-Nie obchodzi mnie to -przerwałam mu, grałam twarda, chciał mnie w ten sposób podejść-Wiesz byłam miła ale już mi się znudziło.

-Powiedz mi o co chodzi. Pomogę ci

- Nie zrozumiesz. Trzymacie niewłaściwą osobę. Powinniście się lepiej przyjrzeć tym co nie są podejrzani. Nie uczyli was tego w szkole? Gliny powinny wiedzieć takie rzeczy- złapałam rękoma kraty aż zbielały mi kostki a z racji tego że było mi zimno to pękła mi skóra. Krew leciała strużkami.

Patrzył na mnie ze smutkiem. Współczuł mi a tego nie lubiłam. Miałam łzy w oczach. Odeszłam i usiadłam na tym niewygodnym łóżku.

-Właściwie przyszedłem bo została wpłacona kaucja. Możesz wyjść ale nie opuszczaj kraju. Wieczorem będzie twój prawnik.

Te słowa jakoś mnie podniosły na duchu. Podniosłam głowę z niedowierzania. Odpędzając tym wszystkie łzy. Byłam przecież skałą. Podeszłam dumnym krokiem patrząc podejrzliwie jak otwiera cele.

-Czasem walka jest bez sensu. Lepiej odpuścić-powiedział jak się z nim zrównałam. Nie odpowiedziałam nic.

Odbierałam swoje rzeczy osobiste które wcześniej mi zabrano. Telefon i dokumenty. Na wyświetlaczu było mnóstwo powiadomień. Wzięłam swoją kurtkę i szczelnie się nią opatuliłam.

-Kto zapłacił kaucję?-zapytałam retorycznie.

-Nie wiem, nie przedstawił się, ktoś anonimowy ale ręczył za ciebie-słyszałam już to kilka razy.

-Tak czy inaczej dzięki, na razie- machnęłam ręka i wyszłam przed komisariat. Tym razem nikt na mnie nie czekał. Logana nie było. Zrobiło mi się żal. Wsadziłam ręce do kieszeni i zaczęłam się bujać na pietach. Oblizałam suche wargi i postanowiłam zadzwonić do szefa ochrony.

-Gdzie jesteś? Czemu mnie nie wyciągnąłeś z więzienia?

-W hotelu. Nie byłem wiarygodny. Wyszłaś już? Przyjechać po Ciebie?

-Wezmę taksówkę. Powiedz jaki hotel.

-Vixon. Nigdzie się nie zatrzymuj. I nie rób scen.

-Jaaaasne.

Pomimo ze miałam mega ochotę jechać do ojca i wygarnąć mu co o nim myślę to się powstrzymałam. Musiałam zjeść, umyć się i ogrzać.

Był niesamowicie ponury dzień, zapowiadało się na deszcz. Patrzyłam przez okno taksówki na ulice Dallas. Kiedyś byłam zachwycona tym pięknym miastem, teraz kiedy widziałam równie piękne nie sprawiało na mnie wrażenie. Były większe i nowocześniejsze. Co prawda miało historię i charakter ale to nie to samo. Urodziłam się tu jednak nie miałam żadnej więzi z tym miastem.

W życiu człowieka czasami przychodzi taki moment że czujemy się cholernie samotni. Nie ma drugiej osoby, która by nas przytuliła i powiedziała "hej, będzie dobrze, nie załamuj się!" U mnie właśnie taki dzień nastał. Nie miałam już nikogo. Odrzuciłam miłość Logana, ponieważ on inaczej odbierał to wszystko. Nasz związek nie miał by szans. Często się mijaliśmy i rozmawialiśmy przez internet. On się uczył ja koncertowałam. Fakt że każdą chwilę spędzaliśmy razem ale to za mało. Zresztą chce poczuć to coś.

Pod hotelem czekał już na mnie Simon. Zapłacił za kurs i zaprowadził mnie o pokoju. Zaczął rozmawiać o moim nieumyślnym zachowaniu, mówił jak mogłam postąpić inaczej. Zignorowałam jego uwagi i robiłam swoje. Zmęczony moją obojętnością wyszedł.

A ja odpłynęłam w krainę snów najszybciej jak się dało.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro