Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2. Z dala od prawdy, z dala od nocy, z dala od dnia

Natasha Romanoff

Gniew i chęć zemsty nie były dla niej obce. Znała je tak dobrze, że czasami były dla niej jedynym, co przytrzymywało ją przy życiu.

Dlatego, gdy wszystko rozpadło się w tak subtelny i cichy sposób, nie była zaskoczona.

Gdy znaleźli Steve'a, to, w jakim stanie go znaleźli, sprawiło, że ona sama wpadła w morderczą furię. Furię, z której ledwo udało jej się wyjść. Barnes nie miał tyle szczęścia. A może wcale nie chciał jej uciekać.

Rosła w nim, przez tygodnie i Natasha wiedziała, że nie mogła zrobić ani powiedzieć nic, co by go powstrzymało. Tym razem szepty o Zimowym Żołnierzu wzbudzały o wiele większy strach niż kiedyś, bo tym razem wiedział on dokładnie, co robił. I nie miał przy tym ani odrobiny litości.

Wieści o kolejnych członkach Hydry ginących na lewo i prawo dochodziły do nich niemal każdego dnia. Ich śmierć zawsze brutalna, ich tortury niewyobrażalne. Informacje, które chciał, na końcu zawsze dostawał i nie zostawiał po sobie śladów.

W kolejnej bazie Natasha miała nadzieję dotrzeć tam na czas, by go zobaczyć, ale zastała jedynie masakrę. Dopóki nie usłyszała kroków za swoimi plecami, które celowo pozwolił jej usłyszeć.

- To zaczyna robić się niebezpieczne, James. Wiesz, że już dawno przekroczyłeś granicę? - zapytała, odwracając się w jego stronę.

Ledwo powstrzymała się przed niespokojnym drgnięciem na widok jego pustego spojrzenia.

Pamiętała jego oczy, tak pełne życia i miłości, gdy patrzył na Steve'a, gdy patrzył na ich wspólne życie i nie mógł uwierzyć, że jest prawdziwe.

Natasha dokładnie widziała moment, w którym życie w jego oczach umarło.

Teraz był niczym widmo, przedzierające się przez świat i wymierzające sprawiedliwość w swój własny brutalny sposób.

Natasha miała swoje zobowiązania, a znalezienie go było jednym z nich. Co nie znaczyło, że ktokolwiek musiał wiedzieć o tym, że go znalazła.

Osobiście, nie chciała wchodzić mu w drogę i była niemal wdzięczna, że robił to, na co ona nie mogła sobie pozwolić.

Była też zmartwiona. Tak bardzo zmartwiona, bo patrzenie na to, czym się stawał, bolało ją ogromnie. Nie chciała stracić i jego, a wyglądało na to, że będzie musiała.

James nie odpowiedział, zamiast tego wyraz jego twarzy złagodniał i na kilka sekund jego spojrzenie było niemal smutne. Natasha niemal podeszła przez to bliżej, ale po chwili jego kamienny wyraz twarzy był z powrotem na miejscu.

Natasha poczuła wcześniejszy smutek powracający ze zdwojoną siłą.

- Wiesz, że mogę spróbować cię powstrzymać? - zapytała cicho.

- Nie spróbujesz, bo też go kochałaś.

Jego słowa były niczym bolesne ukłucie noża w samo serce i nie mogła nawet im zaprzeczyć. James o tym wiedział tak samo dobrze, jak ona.

Ilość przelanej krwi na końcu tego wszystkiego mogła być większa, niż oboje się spodziewali, ale to nie powstrzyma go przed kontynuowaniem jego zemsty.

Więc, gdy agent u jego stóp, którego Natasha nawet nie zauważyła, wydał z siebie zbolały jęk, nie była zaskoczona tym, co stało się w następnej chwili.

James przykucnął przy nim i zacisnął swoją prawą dłoń na jego gardle, powili je miażdżąc. Natasha mogła tylko patrzeć, jak krew wyciekała z ust jego ofiary i ostatni oddech opuszczał jego ciało.

I część niej była z tego zadowolona, ale nie miała zamiaru mu tego mówić. Pewnie i tak o tym wiedział.

Dlatego nie próbowała go zatrzymać, gdy przeszedł tuż obok niej, a jego krok powoli zginęły w ciszy.

Miała jedynie nadzieję, że uda mu się dokończyć to, co zaczął.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro