Nieoczekiwane okoliczności
Czekałem dzień, dwa, potem przerodziło się to w tydzień, aż doszło do tego, że od naszego pamiętnego spotkania minął miesiąc. Stałeś się inną osobą, to było do przewidzenia.
(Ale nadal wierzę w daną mi obietnicę.)
W ostatnim tygodniu zacząłem wracać na szczyty rankingu najlepszych bohaterów, choć nadal górował Kacchan. Przez dość spore zasługi w ostatniej akcji, dostałem zasłużony urlop.
Obecnie siedziałem w domu i "leciałem" po kanałach, patrząc płytko w ekran telewizora. Moją uwagę przykuła fotografia Izuku w porannych wiadomościach.
"Złoczyńca o pseudonimie Deku został złapany dzisiejszej nocy w okolicach liceum UA. Podczas zatrzymania zostało rannych paru policjantów, w tym jeden ciężko. Jak na razie odmawia składania zeznań [•••]"
(Co kurwa?!)
Nie wierzyłem własnym oczom. Siedziałem wpatrując się pusto w telewizor nie mogąc pojąć sensu tej informacji.
(Nie, nie nie! Midoriya tak łatwo by się nie poddał! Nie mogli go zamknąć...nie teraz...)
Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk dzwonka do drzwi. Bez zastanowienia poderwałem się i udałem w stronę przedpokoju, kiedy już tam byłem, chwyciłem za klamkę i pociągnąłem drewniane drzwi do siebie. W progu stał nie kto inny jak All Might, opierając się o futrynę i cicho dysząc. Czym prędzej wpuściłem go do środka.
-Widziałeś wiadomości, młody Todoroki?-spytał przysiadając na krześle.
-Tak -odpowiedziałem beznamiętnie, myślami byłem zupełnie gdzie indziej. Ten urlop spadł mi z nieba, nie mógłbym teraz normalnie pracować.
-Nie rób niczego głupiego-ostrzegł mnie.
-A niby co ja teraz mogę? Nic!-warknąłem opierając dłonie o blat.-Cholerny Izuku!
Bardziej niż na niego, jednak wściekałem się na siebie. Nie byłem w stanie go przed tym uchronić, co ze mnie za partner!?
-All-Might...chciałbym...chciałbym teraz zostać sam-mruknąłem ściskając dłonie w pięści.
Nie musiałem nic więcej mówić, mężczyzna podniósł się, poklepał mnie po ramieniu i wolnym krokiem udał się w stronę drzwi. Kiedy tylko usłyszałem otwierające się, a następnie zamykające drzwi, padłem na kolana zanosząc się płaczem.
(Beznadziejny ze mnie chłopak...)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro