Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Ballada życia i śmierci

¡ UWAGA ¡

"TEN ROZDZIAŁ ZAWIERA TREŚCI NIEODPOWIEDNIE DLA NIEPEŁNOLETNICH CZYTELNIKÓW ORAZ TAKIE KTÓRE MOGĄ URAZIĆ NIEKTÓRYCH DOROSŁYCH! CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ!"

18+

   "Wiadomość z ostatniej chwili.
Zawodowy bohater Shoto i złoczyńca Deku-martwi. Jak podaje policja ich ciała spłonęły w opuszczonej elektrowni, na obrzeżach miasta. Prawdopodobną przyczyną pożaru jest wymknięcie się spod kontroli mocy zawodowego bohatera. Cała Japonia będzie o tobie pamiętać...[•••]"




***3 LATA PÓŹNIEJ***

   Śnieżnobiałe obłoki unoszące się na błękitnym niebie, promienie słoneczne padające na moją twarz, wiatr, który rozwiewał moje długie włosy. O takim życiu marzyłem.

Nasza "śmierć" nie była bezcelowa. Chcieliśmy zniknąć z tego świata, zacząć pisać swoją historię na nowo.

Ludzie nie dali by nam żyć, bohater i złoczyńca? To nie miało prawa istnieć!

-Shoto! Gdzie jesteś?-z zamyślenia wyrwał mnie głos Izuku, gdzieś wgłębi domu.

-Chodz na taras-odpowiedziałem krótko, pakując do ust kolejną porcję makaronu.

Po chwili malachitowooki dołączył do mnie. Kropelki potu spływające po jego nagim torsie, wskazywały na to, że dopiero co wrócił z treningu.

-Znowu soba? Czy ty wiesz jak smakuje coś innego?-zaśmiał się pod nosem i usiadł za mną.

Złapał w swoje dłonie moje włosy, zaczynając je niechlujnie wiązać.

-Ubierz się Izuku-burknąłem ostro.

-A to czemu?-spytał, obejmując mnie w pasie.

-Prowokujesz mnie, nie chcę żeby doszło do sam wiesz czego-odstawiłem pustą miseczkę na stolik obok.

-Dawno tego nie robiliśmy-przyznał.

-I nie będziemy-warknąłem.

   Nie pamiętam już ile czasu minęło, zawsze to odwlekałem, bałem się że wyszedłem z wprawy albo, że Izuku mnie zdominuje. W końcu wydoroślał od tego czasu, może nie chciał być tym uległym Midoriyą sprzed lat.

-Ale czemu? Brakuje mi twojej bliskości Shoto-oparł głowę na moim ramieniu.-Nie wierzę, czyżbyś się bał?

Jakby czytał mi w myślach, tego też nauczył się od złoczyńców?

Warknąłem pod nosem wstając i udając się w stronę drzwi wejściowych.

-Chodz do sypialni-mruknąłem, sam udając się w to miejsce.

Chłopak z uśmiechem na twarzy udał się za mną, nim jednak dotarliśmy do pokoju sypialnego, zgrabnie przycisnąłem go do ściany składając na jego szyi pocałunki, zostawiając w niektórych miejscach czerwone ślady.

Zielonooki z grymasem zadowolenia pozwalał mi na dalsze poczynania. Powoli schodziłem z pocałunkami coraz niżej, zatrzymując się przy sutkach, które zacząłem lizać. Odpowiedział mi na to cichym jęknięciem, dobrze wiedziałem, że jest w tym miejscu wrażliwy. Uniosłem go za biodra, na co ten objął mnie nogami w pasie, obijając się o ściany udało nam się wreszcie dojść do łóżka.

Kiedy już byliśmy na miejscu odrzuciłem chłopaka na miękką pościel, zwisając nad nim. Pogładził moją bliznę kciukiem, przybliżając swoją twarz do mojej. Bez wahania wbiłem się w jego usta, prosząc o większy dostęp, który otrzymałem.
Nasze języki prowadziły wspólny taniec, wzajemnie dominując nad sobą.

Szmaragdowooki zaczął powoli zsuwać z moich ramion kimono, w które byłem przyodziany, nie pozostając mu dłużny pozbyłem się jego spodni wraz z bokserkami, lekko zawstydzony zacisnął uda, które z łatwością rozchyliłem, pośliniłem swoje palce, które już po chwili znalazły się w chłopaku.

    Z każdym pchnięciem coraz bardziej wyginał się w "łuk", wydając z siebie ciche stękniecia. Kiedy uznałem, że chłopak jest już dobrze przygotowany, zabrałem dłoń z myślą rozpoczęcia gry głównej, jednak zostałem przez chłopaka zatrzymany.

-Cz-czekaj!-pisnął, odsuwając mnie od swojego rozpalonego ciała.

Popatrzyłem na niego z wyrzutem, nie wiedząc o co może mu chodzić.

-A prezerwatywa?

Prychnąłem zirytowany, łapiąc jego nadgarstki i przyciskając je do materaca.

-Nie lubię jak coś mnie ogranicza-mruknąłem mu na ucho, "wchodząc w niego".

Luby odpowiedział mi głośnym jękiem rozkoszy jaki go wypełnił, poruszałem się w nim z każdą minutą coraz szybciej, dodatkowo składając na jego ciele pocałunki.

Ten szeptając moje imię drapał mnie po plecach, zostawiając czerwone ślady.

Szczytowaliśmy nawzajem parę razy, aż w końcu zdyszani opadliśmy na łóżko.

-Izuku...-wyszeptałem, splatając nasze dłonie.

-Tak, Todo?-przymknął oczy, wtulając się w moją klatkę piersiową.

-Błagam Cię, już nigdy mnie nie zostawiaj...

-Nie mam zamiaru, Shoto?

-Tak, Izu?

-Pobierzmy się

(Teraz będę żył z tobą wiecznie.)

KONIEC

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro