Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4

Annabeth
Jejku jaką tu mają ogromną bibliotekę. Normalnie nie można się połapać. Książki ustawione według jakiś dziwnych kategorii. Większość z nich ma w sobie jakieś zaklęcia. Ciekawe czy Chejron wiedział o tym miejscu. Zrobiło mi się przykro na myśl, że go tu nie ma. Napewno by mi pomógł ogarnąć co tu się dzieję. Ustaliłam z Reyną, żeby ona przeszukała jedną połowę biblioteki a ja drugą.
2:00
-Annabeth jestem już zmęczona. Nie dam już dłużej rady.-mówi zaspana Reyna.
-Ale na razie nic nie znalazłyśmy. No przecież musi coś być.-powiedziałam
-Jutro się nad tym zastanowimy. Chodź Ann.
-No dobra niech ci będzie.-odpowiadam z niechęcią.
I tak nie dawałam za wygraną i stwierdziłam, że  jeszcze rano porozglądam się za jakimiś tropami, ale narazie byłam tak padnięta, że nawet nie miałam siły myśleć.

NASTĘPNEGO DNIA
Wstałam o 6 i postanowiłam czegoś jeszcze poszukać. Przecież to niemożliwe. Nagle do biblioteki wpadła jakaś blondynka a właściwie jej kolor włosów przypominał bardziej biały. Wyglądała na osobę tajemniczą i trochę niezrównoważoną. Na pierwszy rzut oka widać było, że jest roztrzepana. Nagle wbiegła we mnie, z głową odwróconą do tyłu.
-O hej nie zauważyłam cię, jestem Luna.-powiedziała
-Annabeth.-odparłam
-Ty chyba nie jesteś stąd?-zapytała
-No nie.-powiedziałam
-Czekaj czyli to przez was nie ma Harrego i rzeszy.
-Co?
-No bo Potter, Weasly, Granger, Draco i jego ekipa zniknęli. A teraz się okazało, że nie ma też Ginny.
-A możesz mi powiedzieć gdzie ostatnio ich widziałaś.
-Jasne w łazience, w której mieszka jęczącą Marta.
Może to będzie jakieś rozwiązanie. Co prawda nie znałam tej dziewczyny dłużej niż dwie minuty a nazwa łazienka, w której mieszka jęczącą Marta nie jest najbardziej zachęcającym miejscem, stwierdziłam że muszę spróbować.
-No to prowadź.

Ron
Kiedy wyszliśmy przed dziedziniec zobaczyliśmy Malfoya z jego "ekipą". Z kimś rozmawiał.
-No proszę a kogo my tutaj mamy.-usłyszałem
-Ginny?
Kiedy tylko usłyszałem to imię od razu do nich podbiegłem.
-Ginny co ty tutaj robisz?-zapytałem a raczej wykrzyczałem.
-Zobaczyłam jak jakiś wir porywa ciebie i Hermionę więc postanowiłam wam pomóc ale mnie też wciągnęło.
-Czy ktoś mi wreszcie wyjaśni co tu się dzieje?-zapytał Harry.
-Drogi chłopcze witaj w obozie herosów.-powiedział pół koń pół człowiek.
-Obozie czego?
-Obozie herosów, Jest niewidoczny dla śmiertelników za sprawą Mgły. Potwory nie mogą do niego wejść, chyba że zostaną zaproszone przez obozowicza.
Obóz istnieje, jako miejsce, gdzie mogą się szkolić młodzi herosi. W tym obozie szkolą się jedynie dzieci greckich bogów, a rzymskich w Obozie Jupiter.
Powiedział to tak szybko jak jakaś Wikipedia czy coś. Zaczynam naprawdę kwestionować normalność tych ludzi.  A raczej herosów i pół koni.
-Aha No ale dlaczego my tu jesteśmy?-zapytałem.
-Nie mam pojęcia.-powiedział
Byłem zły. Zaklęcie nie wypaliło, nikt nie wie co my tu robimy i jeszcze nie wiemy co tu na nas czeka.
-Czy mogę coś do picia, bo zaraz zemdleję od nadmiaru tych niewiadomych.
-Jasne, proszę bardzo.
-No to pięknie a gdzie my właściwie jesteśmy.
-Na Long Island.
-Co.-Aż wyplułem wodę, którą miałem w buzi. Przecież przed chwilą byliśmy w Angli.
-No to mamy problem.-podsumowałem.

Hazel
Trafiłam do Gryfonów czy jakoś tak. Nie powiem że źle mnie tu traktują ale jako jedyna dziewczyna tu wylądowałam No i rozdzielili mnie z Frankiem. Nie mam pojęcia gdzie jesteśmy i dlaczego tu jesteśmy. Narazie śpię na łóżku niejakiej Hermiony Granger, która zniknęła kiedy my się pojawiliśmy. Nie mieliśmy ciepłego powitania i uczniowie chyba też za nami nie przepadają No z wyjątkiem Precyego i Jasona do których klei się cała przeciwna płeć. Po umyciu się byłam taka zmęczona, że od razu walnęłam się na łóżko. Jednak nie mogłam zasnąć bo miałam wrażenie, że pode mną znajdowało się coś bardzo twardego i niewygodnego. Kiedy wreszcie zajrzałam pod łóżko zobaczyłam jaką starą książkę i postanowiłam, że rano pójdę z nią do Annabeth.

Rozpoczęcie roku szkolnego. Wszyscy się cieszą jej. A tak naprawdę te wakacje były o miesiąc jak nie wiecej za krótkie 😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😁😁😭😭😭😭😭😭. Ja nie chce do szkoły ratujcie. Jeszce przez szkole bede mieć mniej czasu do pisania ale nie martwcie się rozdział bedzie przynajmniej raz w tygodniu aczkolwiek postaram się cześciej. Komentujcie i pocieszające mnie w tej wielkiej żałobie. Z góry dzięki.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro