Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 25

Percy
Latanie na miotle. Pffff po co to komu, skoro są pegazy. Już od najmłodszego nie lubiłem latać. A jeszcze gorzej było patrzeć na Jasona, który czuł się jak ryba w wodzie. Już po pięciu minutach śmigał na miotle, podczas gdy ja wolałem do tego idiotycznego kawałka drewna aby wpadł wreszcie do mojej ręki. W sumie to zostałem ostatni. Już wszyscy latali, nawet Thalia, która ma lęk wysokości, tylko ja nie.
-Hej, Percy musisz mowić z wyczuciem.
-Jason, czy ty mi każesz mowić z wyczuciem do miotły?!?
-Eeeee bro, wyobraź sobie, że to nie jest rzecz tylko osoba. I spokojnie powiedz "do mnie"
-Do mnie
-Nie
-Do mnie
-Tak
-Do mnie do mnie No do mnie.
-Nerwowo
-Eh No dobrze, D o. M n i e.
Nagle miotła sama wpadła mi w ręce.
-No widzisz, to nie takie trudne. Wystarczy troche cierpliowsci i skupienie.
-Jasne, to wszystkie  cechy herosów, już to widzę-mój kochany bro zaczynał mnie irytować. No dobra może byłem trochę nadpobudliwy, ale on zawsze musiał być złotym, idealnym liderem. Bycie przywódcą nigdy mnie jakoś nie kręciło, ale może byłem zazdrosny przez nasze pochodzenie. W końcu nasi ojcowie nienawidzą się i ciagle chcą ze sobą rywalizować. A j mam dosłownie wrażenie, że Jason chce ze mną walczyć na każdym kroku.
-Po prostu mi zaufaj.
Wkurzało mnie to, że Jason tak mi wszystko rozkazywał. Annabeth kazała mi jednak starać się zrozumieć jego. W końcu stracił Piper. Ja pamietam jak się czułem gdy nie było przy mnie Ann. Byłem rozbity, ale nie rozumiem jak zaginięcie Piper ma się do tego rozkazującego i wywyższającego się tonu. A może to on jet zdrajcą. Nie, to niemożliwe przecież to jest mój bro. On by w życiu czegoś takiego nie zrobił. To napewno przez te kłótnie Zeusa i Posejdona. Odbija mi. Poczułem się dziwnie. Jakby coś weszło do mojej głowy. Jakaś nienawiść. Złość, ból i zdenerwowanie. Moja twarz przybrała dziwny wyraz, ale nie potrafiłam tego kontrolować.
No dalej Percy. Po co udawać grzecznego chłopca. Jak ty to znosisz. Jason, cudowne złote dziecko, urodzony lider i przywódca. Ty odchodzisz w cień. Twoja dziewczyna Annabeth, zobacz ile czasu z nim spędza. A z tobą? Woli go poświecić na synalka Zeusa, a nie taką marną istotę jak ty. Udowodnij jej, że się myli. Zaatakuj go. Pokaż, że jesteś lepszy.
-To co ścigamy się.
Rzucił mi wyzwanie. Skoro jest taki pewny siebie to trzeba bedzie to zmienić.
-Z przyjemnością.

Harry
Poszliśmy zapoznać się tutaj z ludźmi. To mniejsze jest niesamowite. Byłem pewien, że wszyscy czarodzieje sa w szkołach magicznych. Tyle nieznanych ludzi, nieodkrytych talentów. Jakim cudem takie miejsce się uchowało. Z herosami i czarodziejami. Kto nad tym panuje? Kto tu należy? Tyle pytań cisnęli mi sie na usta, ale nie byłem w stanie ich zadać. Czekałem tylko az Ron skończy 5 hamburgera.
-Macie tutaj najlepfe żarcie-gadał z pełną buzią.
Gdyby była tu Hermiona pewnie powiedziałaby~Ron, nie mów z pełnymi ustami. Czy coś w tym stylu. Brakowało mi jej. Jej docinek, słabych żartów, wymądrzania się. Dopiero teraz do mnie dotarło, że już nigdy jej nie zobaczę. Tak dużo ze sobą przeżyliśmy. Nasza przyjaźń nie była jak inne przyjaźnie. Byliśmy nierozłączni. Od zawsze nasza trójka. Choć były gorsze i lepsze momenty to zawsze można było na nią liczyć. Ona wspierała dobrą radą, pocieszała i dodawała otuchy. Czasem pomagała z zadaniem domowym. Ta pilna uczennica była gotowa nie raz złamać regulamin. To była przyjaźń na całe życie. Przyjaźń to najpiękniejsza rzecz jaka przydarza się człowiekowi na świecie. To dzięki nie czuję, że żyje. Ona daje mi siły do dalszej walki. Hermiona zawsze była przy nas kiedy jej potrzebowaliśmy. A my? Zostawiliśmy ją. To nasza wina, że została porwana. Co jeśli już nigdy się nie zobaczymy. W moich oczach zebrały się łzy.
-Jasne Harry płacz teraz wśród nowych znajomych, pokaż im jaki jesteś słaby-pomyślałem.
Na szczęście na stołówkę przyszła dyrektor i zaczęła coś mówić.
-Dzień dobry nazywam się Elizabeth Trainor, dyrektora tego tu miejsca. Jestem córką Ateny i czarodziejką półkrwi. Chciałabym powitać nowe osoby które do nas przybyły. Jakoba i Melody udało się znaleźć naszym wspaniałym satyrom, proszę o brawa dla nich. Do naszej bazy przybili jeszcze czarodzieje z obozu herosów, a już niedługo przybedą herosi z Hogwartu. Powitajcie ich serdecznie. Przypominam, że za godzinę zaczynamy normalne zajęcia, dlatego proszę, aby grupy, które zaczynają od walki poszły do pokoi już się przebrać. Dziękuję za uwagę.
-No dobra, czas się zbierać.
-Nieeeeeeeee, cheeseburgery-krzyczał Ron.
-Ej a my od czego zaczynamy?-Zapytałem.
-Na początku macie łucznictwo potem eliksiry, zapasy i czarną magię-odparła Karaj
-Cooooo, a ja myślałem, że tutaj nie bede musiał sie uczyć-powiedział z żalem Ron-i nie umiem strzelać.
-Najwyższa pora sie nauczyć-odparłem.





Naprawdę przepraszam, że tak długo nie wstawiałam ale chyba z 4 razy pisałam ten rozdział i za każdym razem wydawał się tragiczny. Mam nadzieje, że ten jakos wygląda. Na szczęście na nastepny rozdział mam mnóstwo pomysłów, więc powinien sie szybko pojawić. Gwiazdki i komentarze bardzo motywują 😉.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro