Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 23

Harry
Nie wierzę. Kolejny wypadek i znowu ofiarą jest Ginny. Dobrze że Ron tam był bo gdyby nie on było by już po niej. Swoją drogą ciekawi mnie, jak on zdołał udzielić jej pierwszej pomocy i to bez różdżki. To było naprawdę dziwne. Chejron też był mocno zdziwiony jak o tym usłyszał, ponieważ nikt nie potrafi zachwiać spokoju kiedy ktos z jego najbliższych umiera a ty w dodatku posiadasz tak rozległa wiedza. Może gdy był mały miał najlepszego nauczyciela z EDB (np. mojego~dop.autorki). Ale to raczej mało prawdopodobne. Swoje rozważania postanowiłem zostawić na później. Teraz jedyne co w moim ciele myślało to żołądek, który wolał jeść, jeść. Juz miałem sie zabrać za mojego pysznego hamburgera, ale coś a raczej ktoś mi przeszkodził. Juz miałem sie odwrocić i tego kogoś opieprzyć kiedy usłyszałem głos.
-Harrusiu kochany co porabiasz?
-Jem, nie widac.
Drew. No tak kto by sie spodziewał. Dziewczyna kupiła jakis klej i nie mogła sie ode mnie odkleić. Była wszędzie, dosłownie. To wręcz przerażało. Nawet baaaardzo. Czułem, że jeszcze troche a wybuchnę.
-To czemu mnie Harrrusiu kochany nie zaprosiłeś.
Dobra miarka sie przebrała.
-Drew odejdź stąd-powiedziałem pod nosem.
-Nigdzie nie mam zamiaru isc-oświadczyła
-Drew masz isc teraz i nie odzywać sie do mnie wiecej.
Nagle zdażyło sie cos dziwnego. Jeszcze nigdy nie słyszałem w swoim głosie tyle stanowczość. W dodatku brzmiącej zupełnie jak nie ja. To naprawdę było dziwne. Nagle zaczela sie dziać dziwna rzecz. Drew jak potulny pies podeszła do mnie powiedziała, że sobie idzie i nie bedzie sie do mnie odzywać. Cały obóz patrzył na to a ja nie wiedziałem co zrobic, wiec postanowiłem zabrac suę za mojego ukochanego hamburgera i nie przejmować sie tym.
-Harry Potter.
-Co znowu?
-Do białego domu, już.
Zobaczyłem poważna mina Chejrona ok lepiej nie żartować.
-Idę juz idę.
Jednak gdy wszedłem do środka zobaczyłem tak Rona.
-Chłopcy musze z wami poważnie porozmawiac.
Jak zdążyliście zaobserwować działy sie dziwne rzeczy. Postanowiłem zatem poszukac w waszej kartotece
W tym momencie spojrzeliśmy z Ronem na siebie przerażeni.
I zauważyłem dziwna rzecz.
Harry zacznę wiec od ciebie. Lily Potter była córka Afrodyty.
-Że co to nie możliwe. Moja mama była czarodziejka a nie heroską.
-I to tym bardziej wzbudziło do mnie podejrzenia a mianowicie tez to co stało sie teraz na stołówce. To sie nazywa czaromowa. Niezwykły dar dzieci afrodyty. Albo jej wnuków.
-Aha- tylko tyle mogłem powiedzieć.
-Natomiast ty Ron. Twój tata jest synem Apollina.
-Hahahahahahah ale śmieszne dobry zart. No dobra dziadku Harrego wkręciłeś, ale ja sie nie dam.
-Ale on mówi prawdę-usłyszeliśmy zza rogu.

Zza rogu wyłoniła się piękna dziewczyna. Na moje oko miała 15 może 16 lat. Była średniego wzrostu, miała piękne długie, gęste włosy w kolorze ciemnego blondu. Jej piękne niebiesko szare oczy były doskonale wyeksponowane poprzez długie rzęsy. Miała jasną karnację i cudne malinowe usta. Chwila, o czym ja myślę.

-Nazywam się Hope. Co do waszych korzeni Chejron ma rację. Co prawda nie mogę wam teraz tego wytłumaczyć, ale po prostu musicie mi uwierzyć. Jak wiecie przyleciałam tu nie bez powodu. Muszę was teraz zabrać do bazy herosów, a przynajmniej takie dostałam rozkazy. Macie jakieś pytania, nie, to świetnie, a teraz za mną.

-Hej poczekaj-zawołałem. Zaszło jakieś nieporozumienie. JA i Ron jesteśmy czarodziejami a nie herosami.

-Macie w sobie krew bogów, więc oszczędź mi tej swojej gadki, bo dzisiaj naprawdę namęczyłam się aby was znaleźć, a teraz nie marze o niczym innym jak tylko o ciepłym prysznicu i ośmiu godzinach snu, więc z łaski swojej ogarnij swój tyłek i chodź za mną .

-A mogę wziąć jakieś swoje rzeczy?

-Nie._

-A

-Nie

-Ale

-Nie

-Eh nawet nie wiesz co chciałem powiedzieć.

-Cóż, jestem bardzo uparta, więc lepiej ze mną nie igraj.

- No dobra. To jak chcesz się dostać do tej swojej bazy?

-Na pegazach, a niby na czym?

-Na miotle?

-Że co proszę, weź już sobie nie żartuj i zasuwaj do stajni po jakiegoś pegaza.

-Powiedz mi Ron czemu ja się na to zgodziłem-mruknąłem do przyjaciela.

-Bo jesteśmy idiotami Harry, jesteśmy idiotami.

Kiedy poszliśmy do stajni, Chejron pokazał nam dwa pegazy, które możemy wziąć.

-Chejronie, ty się naprawdę na to zgadzasz?

-To jedyna okazja, żeby dowiedzieć się czegoś o Hermionie, waszej przyjaciółce. Jesteście naszą jedyną nadzieją, aby dowiedzieć się czemu herosi znikają.

-To czemu nie weźmiecie jakiś bardziej wyszkolonych herosów, tylko nas.

-Hope powiedziała, że tylko was może wziąć.

-A skąd wiesz, że możemy tej Hope ufać?-Zapytałem.

-Tego akurat nie mogę ci powiedzieć-odparł

-Świetnie, kolejne tajmnice-mruknąłem.

-To jak gotowi?-Zapytała Hope.

Nagle wyłoniła się z czarnym, prawie granatowym pegazem, ze złocistą grzywą.

-Skąd masz takiego wypasionego pegaza?

-To prezent od matki, na 15 urodziny.

-Kim jest twoja matka?

-Nie ważne.

Postanowiłem nie drążyć tematu. Widać, że nie chciała o tym mówić.

-Jak ma na imię?-Zapytał Ron.

-Stella, czyli gwiazda po łacińsku. Dobra ale dość tych pytań gotowi na pierwszą lekcję latania na pegazie?

Wróciłam jak obiecałam. Przepraszam, że tak długo czekaliście, ponieważ musiałam przedłużyć konkurs, aby ogarnąć wszystkie wasze pomysły. Było ich naprawdę mnóstwo i z całego serca moge powiedzieć, że wszystkie strasznie mi się podobały. Było ich nawet za dużo. Dzisiaj wystąpiła postać stworzona przez RogAsiaxD a w następnym rozdziale wystąpi heroska wymyślona przez Kajczak . Postanowiłam, aby w nagrodę pocieszenia wszystkim innym uczestnikom to wynagrodzić, dlatego opisze ich w bazie herosów. W związku z tym możecie wciąż zgłaszać swoje pomysły, ale już jako postacie drugoplanowe, chyba że wpadnie mi do głowy jakiś ciekawy pomysł. Piszcie do mnie w wiadomościach lub w kom o swoich postaciach do 25.05, więc jest jeszcze sporo czasu. Miłego czytania.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro