Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 19

Piper
Siedzę tu już z Hermioną 3 dni. Tu - mam na myśli to okropne więzienie . Dają nam 3 razy dziennie chleb i wodę. Ja i moja sąsiadka bardzo wymizerniałyśmy. Praktycznie nie mamy na nic siły. Ja to w sumie nie mam ani sily fizycznej ani psychicznej. W głowie miałam tylko obraz Jasona. Jasona i tej dziewczyny. Cały czas zastanawiałam się, co zrobiłam źle? Dlaczego przestałam mu wystarczać? Dlaczego mu już na mnie nie zależało? A moze nigdy mu tak naprawdę nię zależało. Może to był tylko wymysł mojej wyobraźni. Usłyszałam, jak jakiś koleś wparowuje do pomieszczenia, a za nim dwójka uzbrojonych ludzi. Jeden trzymał różdżkę, a drugi miecz z niebiańskiego spiżu.
-Oj dziewczynki, dziewczynki i po co wam to było?-Zapytał ironicznie
-Gadaj kim jesteś i po co nas tu zamknąłeś-odparłam.
-Ach i w dodatku jaka waleczna.
Podszedł do mnie i złapał w swoje obrzydliwe łapska moja twarz. Natychmiast go ugryzłam w palce.
-Co za żmija. Za karę nie dostaniesz nic do jedzenia. A teraz zwiążcie jej buzie-powiedział do dwójki mężczyzn po czym obwiązali mi twarz chustą.
Kiedy mężczyzna odchodził Hermiona krzyknęła:
-Szanowny Panie, proszę, zaczekaj.
-Hm.....czarownica, jak mniemam, w dodatku mądra. Czyżby Ravenclaw?
-Nie, panie, Gryffindor. A, jeśli łaska spytać, skąd wiesz o domach w Hogwarcie?
-Oh, mam swoje źródła.
-Zatem jesteś czarodziejem?
-Ach...jesteś mądra, ale za bardzo wścibska. Ale odpowiadając na twoje pytanie, tak jestem czarodziejem.
-To dlaczego nosisz przy sobie miecz z nieznanego nam żelaza?
-Mówił już ci ktoś, że zadajesz za dużo pytań? Nie, w takim razie ja ci mówię. Musisz nauczyć się nie wtrącać w sprawy, które cię nie dotyczą. Zakneblować ją też. I bez jedzenia.
Powiedział po czym wyszedł.
-Mhhhmm-usłyszałam
-Rozyywijjaz mnnuie.
-Cooo.
-Roz-wiąż-mnie.
-Aaaaa, nie można było tak od razu?-Zapytałam
-Eh-odparła zrezygnowana Hermiona kiedy ją rozwiązałam.
-Też to widziałaś?-Zapytałam
-Ale co?
-Czarodziej z mieczem ze stygijskiego żelaza. Takie miecze noszą tylko herosi.
-Dziwne, bardzo dziwne.

Hazel
Annabeth zwołała kolejne zebranie. Ogólnie nie mam nic przeciwko nim, ale było by super, gdyby nie było o 2 w nocy.
-Co tym razem?-Zapytałam bardzo śpiąca
-Przepraszam was, ale to naprawdę ważne. Razem z Luną znalazłyśmy trop, który może pomoże nam rozwikłać te wszystkie problemy.
-No to mów-ponaglał ją Percy-Co to takiego?
-Jakaś stara legenda opowiadająca o rodzeństwie. Ich matka była czarownica natomiast ojciec jestem w 99,9% pewna, że to Zeus. Wyobrażacie to sobie, jak musieli być potężni zarówno czarodzieje jak i półbogowie? Ale wracając brat przeszedł na strone zła. Stał się okrutny i żądny władzy. Siostra, aby go pokonać, oddała swoje życie. Jednak legenda głosi, że miała za dobre serce, aby go zabić, więc uśpiła go na kilka tysięcy lat. A teraz on się obudził. I odbudowuje imperium, jednak wciąż jest zbyt słaby.
Zapadła głęboka cisza. Nagle się odezwałam.
-Ja znam tę legendę. Matka opowiadała mi ją, gdy byłam mała. Jest ona bardzo stara, prawie zapomniana. Jednak ja znam trochę inną wersję. Zrozpaczona matka nie mogła znieść śmierci córki i syna, więc postanowiła ich zaczarować. Rzuciła na nich klątwę. Polegała ona na tym, że odrodzą się w nowych ciałach za pare tysięcy lat. Ale to tylko legenda, prawda?-Zapytałam Annabeth
-Teraz to ja już niczego nie jest pewna.

Przybywam z nowym rozdziałem. Troche tajemnic i sekretów z przeszłości. Akcja zaczyna się rozwijać. Może niedługo pojawią się misje. Zostawcie po sobie komentarze lub gwiazdki. Mój kochany Stefan znów mnie wspiera i koryguje błędy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro