Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 10

Thalia
Po co mnie ten idiota przyprowadził. W ogóle co to za miejsce. Włóczy się i włóczy od pół godziny i nic wymyślić nie może. Ciagle mamrocze pod nosem to gdzies tu napewno, albo tam, nie nie nie nie nie to musi byc tam. W końcu nie wytrzymałam i wkurzona wrzasnęłam  do niego:
-Słuchaj ty wiesz gdzie my mamy isc czy nie?
-O to tu-powiedział.
Moim oczom ukazał się ogromne drzwi.
-Panie przodem.
Eh nie miałam już mu siły walnąc jakiejś riposty wiec po prostu weszłam.
-Co to za miejsce?- zapytałam
-Witaj w pokoju życzeń.
-Pokoju czego?- zapytałam.
-Życzeń ż y c z e ń powtarzaj za mną ży- czeń.
-Dobra dobra okej zrozumiałam tylko wreszcie się zamknij.
-Do twoich usług księżniczko.
-Nie nazywaj mnie tak.
-Dobrze księżniczko.
-Wrrrr zamknij się wreszcie i powiedz mi po co mnie tu przyprowadziłeś.
-To mam się zamknąć czy ci powiedzieć.
-Ehh większego idioty nie spotkałam przebiłeś nawet Percy'ego gratuluje.
I zaczęłam teatralnie bić brawo. Ten debil tylko się ukłonił i powiedział:
-Potrzebuje twojej pomocy.
-Tego to się domyśliłam. Tylko czemu akurat mojej?
-Ty wiesz, że coś tu nie gra prawda. Wiesz, że to nie przypadek, że wy się tu znaleźliście a Harry i reszta tam. Ktos to zaplanował.
Teraz oboje spoważnieliśmy. Rzeczywiście miał racje.
-Podejrzewasz kogoś?-zapytałam
-Mam pewne obawy, ale gdyby się sprawdziły.
-To co?
-Wszyscy zginiemy.

Ginny
Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaa. Byłam przerażona. Ten potwór to był jakiś pół- człowiek pół-byk. Nie wiedziałam co robić potwór ryknął i rzucił się na mnie. Nie wiedziałam co robić, ponieważ odebrali mi różdżkę.
-Odsuń się szybko i uciekaj.-Usłyszałam za sobą głos.
Nie zamierzałam się mu sprzeciwiać. Brunet uniósł swój miecz i zaatakował potwora. Naprawdę dobrze mu szło. Cięcie, cięcie, uderzenie. Jednak chłopak, gdy się cofał, potknął się o korzeń i upadł. Potwór nachylił się nad nim i gdy miał zadać ostateczny cios, ja szybko podbiegłam do chłopaka, podniosłam miecz do góry i zasłoniłam swoim ciałem nieznajomego. Minotaur idealnie nadział się na miecz i rozpadł w proch. Zmęczona dyszalam k wciąż nie mogłam się otrząsnąć z szoku. Wtedy chłopak mnie przytulił i powiedział:
-Hej już dobrze spokojnie, już po wszystkim.
-Yhm-odparłam cicho bo nie miałam siły nic wiecej powiedzieć.
-Jestem Connor-powiedział.
-Ginny-odparłam.
-Ginny, piękne imię. Chodźmy stąd Ginny do Chejrona, jesteś ranna.
Nie miałam siły się sprzeciwić, kiedy chłopak wziął mnie na ręce i zaczął nieść do wielkiego domu. Kiedy dotarliśmy zdążył się już zebrać cały obóz.
-Connor co się stało?-Zapytał Chejron.
-Minotaur.
-W obozie, ale jakim cudem?
-Ktoś musiał osłabić granice.
-O nie mamy ranną-powiedział Chejron, który dopiero teraz mnie zauważył.-Rozejdźcie się do domków. Na dzis koniec atrakcji.
-Chejronie, a kiedy zebranie?-Zapytała jakaś brunetka.
-Nie dziś Clarisse, nie dziś.A teraz zajmiemy się tobą-powiedział do mnie.
-Masz wypij to-powiedział do mnie.
Kiedy napiłam się tajemniczego napoju od razu zapadłam w głęboki sen.

Hej nowy rozdział (10). Po pierwsze aaaaaaa 2 K wyświetleń. Moja książka ma 2 K wyświetleń. Po prostu nie moge w to uwierzyć. Mam dwie wiadomości jedną dobrą, a drugą zła. Jak napisałam w 1 komentarzu co 10 rozdziałów bede je dokładnie sprawdzać i poprawiać błędy. Jednak przez to nie będzie rozdziałów przez 2 tygodnie. Mam nadzieje, że jakos to przeżyjecie a jak nie to piszcie w komentarzach to się postaram mocno sprężyć.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro